Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 17 Previous  1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next

Go down

„Ach, oczywiście, że nie”
Jedno zdanie. Jedno zdanie wystarczyło, by zburzyć wszystkie jego aktualne marzenia.
Kiwnął nieznacznie głową na potwierdzenie, że przyjął jej słowa do wiadomości, po czym usadowił się przy stole. Growlithe – swoją drogą Nathaniel nie mógł się nadziwić, kto wymyślił Jonathanowi takie twórcze przezwisko – wreszcie doczłapał do nich i uraczył anioła klepnięciem w ramię. O co mu znowu cho… Ach, no tak.
Chłopak uniósł brew w geście niedowierzania, słysząc słowa na temat swojego uroku osobistego. Ten mały drań coś knuje…
Cóż, może i Nath mógł zabić swojego „podopiecznego”. Ba! Mógł go najzwyczajniej w świecie olać i poczekać aż akt unicestwienia dokona się sam. Jednak, gdyby wszystkie anioły olały swoją pracę, kto ogarniałby świat, skoro Bóg poszedł sobie w cholerę?
Wyższy białowłosy również usłyszał szczekanie. Zmarszczył brwi. Nienawidził tego zawszonego kundla – z resztą podobnie jak innych futrzastych, czteronożnych poczwar. Brwi powędrowały jeszcze bardziej ku sobie, kiedy usłyszał, co do powiedzenia miał Wymordowany. A więc tak sobie to wykombinowałeś? Sprytnie. Albinos już miał znaleźć pierwszą lepszą wymówkę, żeby wyjść razem z Jacem, gdy ten wspomniał o jakimś balu… Westchnął w duchu, kalkulując, co bardziej mu się opłaca; lecieć, Bóg jeden wie gdzie, za tą niewdzięczną cholerą, czy może zostać tu, wypić jego gorącą czekoladę i złapać go pod wieczór? Wbrew pozorom ten wybór wcale nie był taki trudny. Nathaniel rozsiadł się wygodniej, kiwnął psowatemu łbem na pożegnanie i sięgnął po cukiernicę, żeby posłodzić sobie herbatę. W końcu spuszczenie od czasu do czasu psa ze smyczy jest wręcz wskazane. Może nie postanowi akurat dzisiaj wpaść pod pociąg czy inne dziadostwo...
Chłopak przeniósł spojrzenie na dziewczynę, z którą został sam na sam - czego jak czego, ale takiego obrotu sprawy spodziewał się najmniej – a która właśnie postanowiła do niego zagadać.
- Będzie z 6 lat – odpowiedział, wyjątkowo, zgodnie z prawdą. – A wracając do twojego poprzedniego pytania… Jace ma lekką paranoję i każdemu przedstawia się inaczej. Musisz mu wybaczyć – uśmiechnął się do niej, można by powiedzieć, wręcz przepraszająco.
Stary, dlaczego ty go tłumaczysz? Robisz się zbyt dobroduszny.
- Co wymyślił tym razem? – zagaił z umiarkowanym zainteresowaniem, patrząc się na nią znad filiżanki herbaty, po czym upił łyk rozkosznie słodkiego płynu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A jednak został? Gabriella starała się ukryć zaskoczenie, które wymalowało się na jej twarzy. Zakryła je jednak swoim uroczym uśmiechem i wlepiła wzrok w kubek z gorącą czekoladą. Cóż, wydawał się być całkiem normalnym chłopakiem, więc nie zamierzała teraz sobie pójść. W końcu miała czas...
Chwyciła ciepły kubek w ręce i upiła łyka, kiedy Anioł opowiadał jej ile się znają i że...chłopak wcale nie nazywał się Syon. Zaskoczona, poczuła jak czekolada zaciska jej gardło, nie mal wypluła zawartość wprost na Nathaniela, szybko połknęła napój i skrzywiła się, kaszląc kilka razy. Co jak co, ale tego się nie spodziewała. Dlaczego niby miał to robić?
- Słucham? - Spytała zaskoczona, nie odrywając od niego swoim zielonych oczu. Takiego obrotu spraw nie przewidywała, z początku nie podchodziła do tego na serio. Za pewne żartuje sobie, jednak jego słowa brzmiały bardzo wiarygodnie...zaskoczona, odłożyła kubek na miejsce i przegryzła dolną wargę.
- Syon Wenday. Twierdził, że jest inspektorem i poszukuje jakiejś młodej dziewczyny i starszego mężczyzny...- Powiedziała zgodnie z prawdą, nie kryjąc lekkiej urazy. Dlaczego tamten ją oszukał? Nie widziała żadnego powodu...a może było to powiązane z Leilą? W końcu oboje zachowywali się w stosunku do siebie dość podejrzanie...
- Powiedź, że to jakiś chory żart. - Mruknęła, patrząc na niego smutnym wzrokiem. Dlaczego tak ją potraktował? Nie obchodziła ją żadna paranoja, oszukał ją! Uczennica zmrużyła swoje oczy, w geście wykrycia wszelkich oznak z twarzy kolegi Jace'a. Nadal nie mogła w to uwierzyć...
Czy chciała mu zrobić awanturę? Tak! Niech wie, że oszukiwanie jej na niczym dobrym się nie kończy...
- Idziesz na tą imprezę Halloween? - Zapytała od tak, wyobrażając jak by wyglądało ich spotkanie. Była wściekła, ale starała się to ukryć pod maską sumiennej dziewczyny o łagodnym charakterze. Uśmiechnęła się lekko do niego, raz jeszcze upijając łyk słodkiego napoju. Trzeba obmyślić jakiś plan, nie ujdzie mu to na sucho oj nie...Choć gdyby nie słowa Nathaniela, żyłaby z pewnością, że nazywał się Syon. Nie mogła jednak ukryć, tego charakterystycznego uśmiechu na swojej twarzy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zjebałeś. Chciałeś dobrze, a zjebałeś. Zawsze tak jest. Powinieneś zdawać sobie z tego sprawę już od dawna, chłopie. Te baby... polać temu, kto kiedykolwiek będzie wiedział, co akurat chciałyby usłyszeć.
Nathaniel kupił sobie trochę czasu, chłepcząc z wolna herbatkę. Po chwili - nie za długiej, żeby dziewczyna nie zaczęła mieć jakichś dziwnych podejrzeń - odstawił pustą już filiżankę na stół, pochylił się odrobinę w stronę rozmówczyni i spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie ma potrzeby, żebyś czuła się urażona. Nie jestem pewien czy ja do tej pory zostałem chociaż raz uraczony jego prawdziwymi danymi. A, że szukał tych ludzi, to nic dziwnego. Taka praca - na jego gębę wpełznął na chwilę dobroduszny uśmiech, a on sam stwierdził, ze na ten moment wystarczy szopki i powrócił na swoje dawne miejsce, sięgnąwszy uprzednio po czekoladę porzuconą przez Jace'a. Upił łyk i bez skrępowania dosypał do kubka dwie łyżeczki cukru.
Kłamstwo. Prawie wszystko, co do tej pory od niego usłyszała było kłamstwem. To jasne, że znał prawdziwe imię i nazwisko Growa. Ba! Wiedział nawet jaki chłopak ma rozmiar buta. Niektórych rzeczy przed Aniołem Stróżem po prostu nie ukryjesz...
Czemu więc dalej ciągnął tę szopkę? Dlaczego po prostu nie spławił Gabrielli krótkim "Nie obchodzi mnie to. A teraz żegnaj"? Chyba po prostu spodobała mu się ta zabawa. Musiał myśleć nad możliwościami wyjścia z tej sytuacji, rozważyć wszystkie opcje… Cóż za pożywka dla umysłu w taki ponury, deszczowy dzień.
Nathaniel, powiedział ci ktoś kiedyś, że mimo całego swego uroku osobistego jesteś pieprzonym egoistą? Nie? A szkoda.
Z zamyślenia wyrwał ją głos dziewczyny.
- Hm? Ach, tak, myślę że się wybiorę… – mruknął.
Wyjął telefon z wewnętrznej kieszeni płaszcza i spojrzał na godzinę na wyświetlaczu.
- Też idziesz? W takim razie chyba powinniśmy się zbierać… – dźgnął parę razy ekran, po czym przeleciał wzrokiem jakiś tekst. Powoli pokiwał głową. – Jak mówił Jace, jest wymóg, aby iść na ten bal w przebraniu.
Dopił szybko czekoladę i wstał od stołu.
- Nie wiem jak ty, ale ja się zbieram – znowu ten zupełnie nic nieznaczący uśmiech. – To do zobaczenia później, co..?
Obyśmy nigdy więcej się nie spotkali…
Zasunął za sobą krzesło. Skinął na pożegnanie właścicielce kawiarenki, która jakoś tak dziwnie się na niego patrzyła i wyszedł na ulicę. Jakieś dziecko daleko w dole wskazywało matce oddalający się punkt na niebie.
|zt|
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kto wie co działo się w jej głowie, była jednak zła...Zacisnęła lekko ręce w pięść i westchnęła cicho w myślach. Wtem chłopak pochylił się, patrząc jej prosto w oczy. Dziwnie się czuła, mało kto tak robił...a jak już, to podobne sytuacje widziała w jakiś filmach.
- Jak to...przecież znasz go 6 lat i nie znasz jego imienia ani nazwiska? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. - Mruknęła, mrużąc lekko swoje duże zielone oczy po czym wyprostowała się, sięgając po swoją (nieco mokrą) bluzę. Zarzuciła ją sobie na ramiona, nie wiedziała, że kłamał. W końcu wydawał się być bardzo wiarygodnym człowiekiem, jednak coś było nie tak.
Dziewczyna przeniosła wzrok na widok za oknem, deszcz przestał padać, pogoda się poprawiała, może jednak pójdzie na tą całą imprezę? Wtem z rozmyślenia wyrwały ją słowa Anioła, uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Tak, może kogoś poznam...- I znajdę Syona. Pomyślała, delikatnie przekrzywiając się i powoli, szykując się do wyjścia. Również dopiła gorącą czekoladę, uśmiechnęła się lekko do właścicielki i pożegnała miłym wzrokiem Natcha, który właśnie wyszedł i...odleciał.
Niedługo potem i Gabriella zasunęła po sobie krzesło, zerknęła na telefon i wyszła z kawiarenki.
- Do widzenia. - Mruknęła na odchodne, po czym skierowała swoje kroki Bóg wie gdzie.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Weszliśmy z Raen'em do kawiarni. W powietrzu unosił się zapach ciast i ciasteczek. Poczułem jak żołądek kurczy mi się z głodu. Spojrzałem na Raen'a i zauważyłem, że on też ma minę jakby miał zjeść wszystko co tylko znajdzie w tej kawiarni.
- Co zamawiasz? - zapytałem - ja zamówię wrzątek i chyba jeszcze jakieś ciasto.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Myślę, że gdybym na powrót mógł zostać zwykłym mieszkańcem Miasta, to  z całą pewnością ta kawiarnia byłaby moim ulubionym miejscem spędzania czasu. Mógłbym siedzieć tu choćby dla samych zapachów, które kusiły moje zmysły smaku i węchu.
Po wstępnym obejrzeniu przysmaków, przypomniałem sobie, że nie pachnę ani nie prezentuję się najlepiej. Mogłem zgorszyć innych.
Dlatego usiadłem na krześle, chcąc nie chcąc zmuszając Teda do złożenia zamówienia. Lekko zirytowany przesunąłem leżący na stoliku wazon z kwiatami. To denerwujące, bo nie można dostrzec przez to twarzy rozmówcy.
-Wezmę coś.. Kawę z lodami?
Podrapałem się po głowie. Również miałem ochotę coś zjeść, ale jakieś ciasto zamówiłem sobie dopiero potem.
Położyłem więc tylko łokcie na stoliku i splotłem palce ze sobą, rozglądając się zmęczonym wzrokiem.
Należał mi się odpoczynek. I miałem nadzieję, że chociaż tego nikt ani nic mi nie zepsuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ok to ja pójdę złożyć zamówienie - odpowiedziałem. Rozejrzałem się i zauważyłem, że pomimo tak dobrej obsługi i ofert jest mało osób. Złożyłem zamówienie i zaraz mi je podano. Zabrałem je i zaniosłem do stolika. Wyciągnąłem małą puszkę z torby, otworzyłem ją i wyjąłem jedną torebkę herbaty. Wrzuciłem ją do wrzątku i zwróciłem się do Raen'a:
- Jak myślisz, obalają lokalną władzę czy tylko wybrali się na żer? - zapytałem.

Woda w szklance zaczęła przybierać błękitną barwę. Wsypałem trzy łyżki cukru i delektowałem się zapachem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wziąłem swoją kawę, i zlustrowałem Teda chłodnym spojrzeniem, wysilając się na uśmiech.
-Obalanie władzy.. Nie wiem, nigdy w tym nie uczestniczyłem. Wiesz, nie pamiętam porządnej akcji u Łowców. Jesteśmy niezorganizowani. Mimo, że tamci to dzikusy, to potrafią zebrać się w grupę i wyznaczyć sobie cel. Żer i obalanie władzy w przypadku Wymordowanych jest jednym i tym samym. Tak mi się wydaje.
Chwyciłem łyżeczkę i nabrałem sobie na nią trochę lodów, po czym żywo gestykulując drugą dłonią, dodałem:
-Ale tak naprawdę myślę, że gdyby to było obalanie władzy, to nie siedzielibyśmy sobie teraz w kawiarni. Zresztą i tak mam wrażenie, że cały nasz ruch oporu opiera się na naszym egoistycznym widzimisię. No bo popatrz na tych ludzi, przechadzają się po ulicy jak gdyby nigdy nic, zapierdalają do pracy, szkoły. Monotonne, szczęśliwe życie. Sam takie prowadziłem. Nie jest źle. Po co ich uświadamiać o tym, że za murami jest po prostu do dupy? Mają się przejmować wyrzutkami? Przecież to nie ich wina. Za co walczymy - za nasze zachcianki czy za ich dobro?
Popiłem kawą. Była pyszna, rozkoszowałem się jednym łykiem parę minut. Podrapałem się po brodzie i odchrząknąłem, marszcząc brwi.
-Dlatego się pytam, kto do cholery jest przywódcą? S.SPEC prawdopodobnie węszy skuteczniej niż dawniej. Nie było mnie tyle czasu, a ludzie wciąż nie wiedzą o Łowcach, o Wymordowanych. Może pojedyncze jednostki. Rekrutuje ktoś nowych? Bo z tego co widziałem w kanałach, to raczej nie jesteśmy liczni.
Zjadłem lody i pozostało mi jeszcze dopić kawę. Na litość, czemu panował taki zastój? Wkurzało mnie to. Wyciągnąłem papierosa z kieszeni spodni i czym próbowałem go zapalić przy pomocy zapałek. Beznadzieja, wszystkie się łamały.
-Masz ogień? - wymamrotałem i przeczesałem włosy do tyłu, wbijając wzrok w pusty pucharek po lodach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nareszcie! Wracamy do domu! Gdyby był jeszcze koniec tej zimy... Jak ja jej nie lubię!
Myśli, jak spędzić dzisiejsze popołudnie przewijały się jak taśma kasety VHS przez głowicę magnetowidu.
Wrócić do domu. Wyjść z Rayu. Odrobić pracę domową... - układała sobie plan zajęć. Zawsze lubiła mieć w myślach porządek.
Przechodząc przez park musiała dokonać jeszcze kilka zabiegów ogrodniczych. Sprawdziła rutynowo agrowłókninę chroniącą różaneczniki, czy przez jakiekolwiek czynniki nie została naruszona. Na szczęście żadnych niepożądanych oznak nie zauważyła.
Przez tę niedługą przerwę w powrocie do domu zdążyła trochę zmarznąć. Naciągnęła mocniej kaptur na głowę i dała prowadzić się zmarzniętym stopom w progi kawiarenki. Poczeka, ogrzeje się, może co nieco przemyśli.
W progu otrząsnęła buty z lepiącego się niemiłosiernie do podeszew śniegu. Uchyliła drzwi i weszła cicho do środka. Ściągnęła szary kaptur płaszcza z głowy i zdjęła gruby czerwony szal z ust. Rozebrała się i powiesiła ciężki szary płaszcz na wieszaku.
Mały zmarznięty nos przybrał kolor dojrzałego pomidora. Podeszła powoli do jednego z wolnych stolików, odsunęła krzesło i złapała łapczywie za stojącą kartę menu. Wiedziała czego chce, sprawdziła tylko cenę. Wyciągnęła kilka srebrnych krążków z kieszeni spódnicy i zaczęła w otwartej dłoni liczyć ich wartość.
Tak, wystarczy mi.
Wstała i podeszła do starszej pani stojącej za kasą. Widząc jej przyjazny wyraz twarzy w środku coś rozgrzało tą skorupę. Twarz rozjaśnił przyjemny uśmiech i żywsze spojrzenie oczu.
Poprosiła o ciepłą czekoladę, wyciągając rękę z wyliczonymi pieniędzmi na blat lady. Przyglądała się przez chwilę preparowanej czekoladzie. Kobieta zagadała coś o szkole, ale Ren szczerze nie wiedziała co jej zbytnio powiedzieć. Wyjawiła tylko, że jest w szkole średniej i pracuje w parku. Co miała więcej powiedzieć.
Po chwili czekolada była gotowa. Trochę łapczywie wyciągnęła gorący kubek z przyjemną używką. Podziękowała jak należy i udała się z powrotem do swojego stolika. Oparła łokcie o blat i miarowo łykała przyjemny, rozgrzewający płyn. Spękane wargi smakowały przyjemnego ciepła. Takie dobre, że powieki same się zamknęły, a świadomość na chwilę gdzieś odpłynęła.
Mniam, czekoladka.
Odstawiła kubek i wyciągnęła powoli zeszyty i książki. Zabrała się do odrabiania pracy domowej. Przynajmniej w domu będzie miała z tym spokój.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wzdrygnąłem się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Od razu pomyślałem, że do kawiarni wkroczył ktoś z S.SPEC, ale gdy skierowałem wzrok ku wejściu, ujrzałem tylko młodą dziewczynę. Westchnąłem z ulgą.
  Schowałem rulonik tytoniu z powrotem do kieszeni i wymamrotałem do Teda, że jednak nie chcę palić.
-Wiesz.. - chciałem dalej pociągnąć rozmowę, ale w tym momencie zamazał mi się obraz i znieruchomiałem.  
Znowu miałem jakieś wizje, mieszankę wspomnień i halucynacji. Darmowy, niepożądany trip.

Klęczałem przed nią zdruzgotany, chwiejąc się na różne strony. Mamrotałem jakieś niezrozumiałe słowa i nieobecnym wzrokiem wpatrywałem się w poniszczone dłonie.
W lewej, pięści trzymałem jakąś maź zmieszaną z popiołem. Nie wiedziałem nawet, kogo próbowałem uratować. Może nie chciałem wiedzieć.
Podniosłem powoli głowę, by spojrzeć na jej twarz.
-Zabij mnie już.
Wbijała we mnie swoje pełne pogardy spojrzenie, kąciki jej ust unosiły się coraz wyżej, a w mojej głowie zaczęło coś coraz głośniej i głośniej gwizdać i dzwonić, w coraz wyższym natężeniu.


Otrząsnąłem się i szybko splotłem dłonie, próbując jednocześnie zapomnieć o wizji.
-Ted, zapomnij, o czym wcześniej mówiłem. To pieprzenie. Jestem hipokrytą. Mówię o naszym niezorganizowaniu, korzystając dobrodziejstw kawiarni i siedząc bezczynnie na dupsku. Nie mam ochoty na rozmowę, muszę coś zdziałać. Wybacz stary. Do zobaczenia później.
Poklepałem go po plecach i podniosłem się. Już zmierzałem do wyjścia, kiedy dosłyszałem, jak dziewczyna zamawiając czekoladę jednocześnie wspomina coś o swojej pracy i o tym, że jest studentką. Od razu w głowie zaświtała mi myśl. Przecież każdy się przydaje, a to, że pracuje w parku to nie byle bubel.
Natychmiast zawróciłem i powolnym krokiem ruszyłem za dziewczyną.
    Kiedy zaczęła wyjmować książki i zeszyty i w miarę komfortowo się czuć, znienacka się przysiadłem. Mogła być trochę zaskoczona.
-Witaj. Nazywam się Raen, ale mówią na mnie Ren. A ciebie jak wołają? - wyciągnąłem przyjaźnie dłoń.
To mogło się wydawać nieco dziwne, zwłaszcza, że obskurny staruch siedzący obok młodej dziewczyny wygląda co najmniej podejrzanie. Ale moim zadaniem nie była dobra autoprezentacja, tylko jak najszybciej dotrzeć do sedna.
-Należę do Łowców.
To był ten moment, w którym wszystko zależało od jej odpowiedzi. Jeśli byłaby przeciwko buntownikom, to musiałbym się szybko wynosić. Jeśli nie, miałbym dużego farta i byłbym w stanie prowadzić normalną rozmowę. A jeśli byłaby nieuświadomiona, to działałoby tylko na moją korzyść. Wszystko zależało od niej.
   Pewnie, że to było głupie posunięcie z mojej strony, tak z dupy podejść do nieznajomej. Jednak z jakiegoś powodu musiałem to zrobić. Czułem niechęć do wszechobecnej stagnacji, myślę, że nawet chciałem jakiegoś małego zamieszania. Być może miałem ochotę na odwrócenie komuś życia do góry nogami, tak jak dawniej..
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niedokończona używka w kubku wydzielała z siebie opary ciepła. Ren popijała napój w razie większej potrzeby. Już miała otworzyć pierwszy zeszyt i książkę, kiedy ni zowąd centralnie przed nią usiadł jakiś dziadyga. Dosiadł się tak szybko. Z tego dziwnego zaskoczenia Ren starając się zabrać do siebie leżące na stole ręce potrąciła kubek z czekoladą. Całe szczęście w porę go objęła i ustatkowała w miejscu.
Niemiłe uczucie napinanych mięśni, bolejącego brzucha i rwącego się do ucieczki mózgu teraz zaćmiło jej wszystkie plany. Zielone oczy z przeszywającym ostro wyrazie przetwarzały obraz, dokładnie kreując obiekt przed sobą.
Do cholery, no! Ja tu się uczę!
Przedstawił się. Na twarzy dziewczyny pojawił się idealnie wygięty banan, kiedy usłyszała godność jegomościa. Musiała skulić łeb i zasłonić usta ręką, żeby nie śmiać mu się prosto w twarz.
No ludzie, nie stać Was na odrobinę oryginalności?
He he he, i kto to mówi?
Zamknij się!
Ale zauważ, Raen, Raen, a nie Ren!
Ren się wymawia...

Dziecinna wymiana zdań między osobowościami. Straszne, mieć takie głosy w głowie, a najgorsze jest to, że jedna strona argumenty popiera, druga zaś obala. Mogło być to nie lada denerwujące, ale miało także swoje plusy. Można było ocenić dogłębniej sytuację. Problem w tym, że ten tryb nie zawsze działał kiedy powinien.
- Pan wybaczy moje głupkowate zachowanie. - Przeprosiła spuszczając wzrok na posadzkę przy nodze od krzesła. Podniosła głowę skupiając się na przemęczonej twarzy mężczyzny.- Jestem Ren. - Znowu prychnęła śmiechem zasłaniając twarz lewą ręką a podając prawą.
-Należę do Łowców.
Aha.
- Pan wybaczy moją ciekawość. Wiem o tej całej konspiracji, ale nie wiem, czego Pan ode mnie żąda - nachyliła się nad stołem i ściszyła głos.
Zamknij się! Ty o niczym nie wiesz!
Owszem wiem.
Nie, nie wiesz!
Nareszcie spotkałam kogoś, kto jest przeciwko władzy. Zamilknij łaskawie i daj rozwinąć się sytuacji.

Fakt. Ktoś kto buntuje się przeciwko władzy nareszcie się zjawił. A kto by pomyślał, że ona nie będzie musiała nikogo szukać, tylko sama konspiracja się do niej wybierze?
Nie wiedząc wprawdzie co mężczyzna ma na celu, w głowie nadal tliły się spekulacje, co zrobić. Dołączyć i być może zginąć jak rodzice*, czy zaryzykować. Była ciekawa, co ma do zaoferowania szanowny jegomość.


*Na jej oczach zginął tylko ojciec, a matka została uprowadzona, ale co mogli z nią zrobić, skoro nic nie chciała wyjawić?


Ostatnio zmieniony przez Ren dnia 05.05.14 22:02, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 17 Previous  1, 2, 3 ... 9 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach