Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra


Strona 7 z 15 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 15  Next

Go down

Pisanie 23.06.17 18:40  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
To nie był jego pierwszy raz na tej sali, jednak na pewno pierwszy, gdy przyszło mu przewodzić zebraniem. Laviah rozejrzał się po sali, na której można było dopatrzeć się wyraźnych skaz po wcześniejszym wydarzeniu, choć wkład aniołów służebnych pozwolił na przywrócenie sali do stanu używalności. W przeciwieństwie do ostatniego razu, teraz było tu niemalże całkowicie pusto i cicho. Widownia przeznaczona dla widzów była opustoszała, ponieważ zgodnie z jego pierwszym zarządzeniem – które wydał z ogromnym trudem – przez jakiś czas miejsce to miało być przeznaczone wyłącznie dla archanioła, dwóch sędziów oraz strażników, którzy w grobowym milczeniu bacznie pilnowali sądzonego.
Białowłosy nie siedział na tronie. Stał przed nim z dłońmi splecionymi przed sobą, gdy wreszcie przeniósł nieco rozżalone spojrzenie na Cronusa, jednak to spojrzenie ani trochę nie pasowało do spokoju, który malował się na twarzy.
Musiał trzymać gardę.
Zebraliśmy się tu z powodu grzechów dokonanych przez stojącego przed nami Cronusa Asellusa. ― Dla skrzydlatego była to niewygodna formalność. ― Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z wyrządzonych win, jak i faktu, że nie znalazłeś się tu bez przyczyny, chłopcze. Twój los jest dla nas ogromną odpowiedzialnością i choć jako były przywódca zdajesz sobie sprawę z ciężaru, jaki niesie ze sobą podejmowanie kluczowych decyzji, choć twoja obecność tutaj świadczy o tym, że nie zawsze postępowałeś słusznie. Czy masz coś na swoją obronę?
Zerknął na dwójkę swoich towarzyszy u boku. Liczył na to, że ci będą skłonni uzupełnić jego wypowiedź, gdyby o czymś zapomniał. W końcu w tej sytuacji przysługiwały im równe prawa.
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.17 20:19  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Były dyktator otworzył oczy. Wziął nagły, łapczywy wdech, niczym tonący który właśnie wydostał się ponad taflę wody. Rozejrzał się dookoła, zszokowany i zbity z tropu. Obrócił się kilka razy, próbując zrozumieć sytuację. Po chwili zaczął obmacywać się po głowie, piersi, spojrzał w dół. Przejechał dłońmi po prawej nodze i zastygł na moment w bezruchu. Przełknął głośno ślinę i wyprostował się. Nie miał na nodze szyny. Nie czuł bólu.

- Gdzie... Gdzie ja jestem? - wydusił z siebie - Czy ja... Umarłem. Umarłem. - wypowiedział drugie zdanie bardziej jako stwierdzenie faktu.

- Moją obronę? - zapytał ze szczerym zdziwieniem. Wpatrywał się w Laviaha przez kilka długich sekund, po czym na jego twarzy pojawiło się zrozumienie - Obronę. Czy to czyściec? Czy już przedsionek piekieł? - odetchnął spokojniej. Udało mu się opanować, chociaż częściowo.

Obronę. Myślami uczepił się tego słowa. Jeśli był tonącym, to te jedno słowo było jego burtą której się właśnie chwycił. Tak krótkie i proste a mające za sobą tyle wagi i znaczenia. Obrona. To był sąd, jego sąd. Sąd ostateczny. Wyprostował się, wypiął pierś jakby stał właśnie w swoim gabinecie, spoglądając na panoramę Miasta a nie jak człowiek którego dusza miała zostać poddana próbie. Spojrzał Laviahowi w oczy.

- Me grzechy, ma obrona... Na obronę mam jedno słowo. - wciągnął powietrze nosem - Ludzkość. - wypowiedział te słowo z patosem - Całe życie poświęciłem przetrwaniu ludzi. Dzieci Bożych, stworzonych przez Niego, próbujących przeżyć na ziemi danej im przez Boga i przez niego przeklętej. Każdy czyn, każda myśl, każdy grzech miał tylko jeden cel. Aby 'człowiek' zobaczył chociaż jeszcze jeden świt. Kłamałem dla ludzkości. Wykorzystywałem dla ludzkości. Zabijałem dla ludzkości.  Zrobiłbym to wszystko jeszcze jeden raz aby dać ludziom jeszcze jeden dzień, nawet gdyby to miało oznaczać wieczność w piekle. Czy grzechem jest chronienie swoich braci i sióstr za wszelką cenę? Nawet kosztem swego własnego człowieczeństwa? - pociągnął nosem. Patrzył hardo na Laviaha.

Po dłuższej chwili jego spojrzenie zmiękło.
- Pycha. Chciwość. Łakomstwo. Gniew. Cztery grzechy główne. Tego jestem winien. To zamgliło moje spojrzenie. Prawie straciłem sprzed oczu to, co się naprawdę liczy. Tak wiele, wiele razy. - jego głos zadrżał, spojrzał w dół na swoją otwartą, prawą dłoń - W pewnym momencie zacząłem uważać się za lepszego od tych, których chroniłem. Patrzyłem na nich z góry. Zaślepiony dumą i wpatrzony w odległy cel zapomniałem o samych ludziach. Paradoksalne. Próbując ich ochronić, kompletnie przestałem brać ich pod uwagę. Broniłem konceptu który być może nigdy nie istniał. Podpisywałem wyroki na ludzi którzy na to nie zasługiwali. Jedyne, co mi było potrzebne, to najwątlejsze podejrzenie o zdradzenie Miasta, zdradzenie władzy, zdradzenie mnie. Wysyłałem ludzi na pewną śmierć. Zabiłem setki, tysiące ludzkich istnień, rzucałem ich życia aby podsycać ogień wojny w której nie było zwycięzców. Zdradziłem tych, którzy byli mi bliscy aby wspiąć się wyżej, pójść chociaż krok dalej w stronę mojego celu. Otaczałem się przepychem, traktując bogactwo i status jako oznakę siły. Zdecydowania. Aby zastraszyć i zapewnić tych którzy do mnie przychodzili, że to ja jako jedyny miałem prawo i obowiązek stać sam na szczycie. W pogoni za władzą straciłem tak wiele... - przełknął ślinę, jego otwarta dłoń zadrżała lekko. Zacisnął ją nagle w pięść. Huknął się nią w pierś, wrócił wzrokiem do Laviaha. Jego spojrzenie stało się chłodne i ponure.

- Nie liczę na nic. Nie proszę o nic. Nie zasługuję na nic. Oddałbym wszystko i zniknąłbym na zawsze z tego świata aby dać ludziom szansę na lepsze jutro. Zdaję się na wolę Bożą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.17 22:25  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Stał nieco w tyle za Laviahem. Jak zawsze odziany w schludne, proste ubranie przywodzące mocniej na myśl Europę aniżeli Japonię. Milczący, zapatrzony we własne notatki, skrzętnie przygotowane przed tym wydarzeniem. Liczne linijki zapisane istotnymi elementami życia stojącego przed nimi śmiertelnika. Egzystencja zamknięta w odrobinie tuszu i papieru.
Z drugiej strony, czy werdykt nie był oczywisty?
Uderzył delikatnie kartkami o poręcz jednego tronu, aby wygładzić stosik. Odłożył je następnie na podłokietnik i skinął lekko głową Laviahowi, kiedy ten skończył mówić.
- Pozwolicie, usiądę. Będę notował. - Poinformował cicho. Kultura i szacunek względem towarzyszy nie pozwalały mu tak po prostu rozsiąść się niby kura na grzędzie, gdy oni sami stali. Niemniej potrzeba dokumentowania tego wydarzenia była zbyt silna. Odczekawszy stosowny moment, w którym aniołowie mogli zaprotestować, zajął miejsce i wykorzystał szeroki podłokietnik jako pewnego rodzaju blat. Wyjął czyste karki, dobył ołówka... I spojrzał na Cronusa. Obojętnie, bez najmniejszych emocji. Zupełnie jakby ciążący na Jahleelu ciężar odpowiedzialność za los śmiertelnika był ledwie tylko pyłkiem, który można strzepnąć z ramienia niedbałym ruchem.
- Twój czas na Ziemi dobiegł już końca. - Poinformował uprzejmie, potwierdzając obawy mężczyzny. - Acz miejscu temu daleko do piekła. - Nic więcej nie rzekł, bowiem sądzony zaczął swą mowę obronną. Anioł zaś pisał. Nie przerywał mówiącemu mężczyźnie, skupiony na notowaniu. Sprawne palce kreśliły kolejne znaki zgoła machinalnie. Zawahał się dopiero przy ostatnim zdaniu w nieznanym mu języku. W końcu zdecydował się na zapis fonetyczny, zanim głos mówiącego przebrzmiał w sali. Uniósł wzrok na Cronusa.
To wszystko pięknie brzmiało. I prawdopodobnie tylko brzmiało. Czego to ludzie nie robią w obliczu swojej zguby? Nie bez powodu mawia się, iż tonący chwyta się brzytwy. A potem po raz kolejny wskakuje w jezioro, nie przejmując się starymi bliznami na dłoniach.
Postukał delikatnie palcami o podłokietnik tronu, wpatrując się w mężczyznę. Parokrotnie wzrok Jahleela prześlizgnął się także na postać Hershy. Obserwował go nieco dyskretnie, pragnąc rozwiać kilka osobistych wątpliwości względem albinosa. Póki co jednak prym wiódł sądzony. Brunet powrócił zatem do niego uwagą.
Odczekał moment, czy żaden z jego towarzyszy nie zechce zabrać pierwszy głosu, nim sam się odezwał.
- Chciałbym podziękować za tę wyczerpującą spowiedź. Zdajesz się jednak nie żałować swoich czynów. Zapewniasz gorliwie, że uczyniłbyś to samo raz kolejny. Załóżmy zatem, że taką szansę dostałeś - ponownego przeżycia swojego życia. Czy daleki od prawdy będę, gdy powiem, iż efekt byłby ten sam? Popadnięcie w pychę i despotyzm. - Chciałby się mylić. Może źle zrozumiał Cronusa, może umknęło mu coś z jego postawy lub gestów? Tego właśnie najbardziej się obawiał - popełniania kolejny raz tych samych błędów, które w przypadku tego osobnika mogą być tragiczne w skutkach. Przerwał na chwilę, poprawiając delikatnie mankiet koszuli.
- Nie takie drogi powinno się obierać, pragnąc dobra dla ludzi. Grzechem nie jest chronienie swych sióstr i braci, grzechem jest zabijanie. Nawet - czy zwłaszcza - pragnąc spokoju. Nienawiść rodzi nienawiść, wojna kolejną wojnę. Choć nie zaprzeczę, umarli mają spokój wieczny. - Mówił niezbyt głośno i zupełnie bezbarwnie, nawet pod koniec nie dało się dosłyszeć żadnej złośliwości w jego głosie. Ciężko zatem ocenić, czy anioł pozwolił sobie na odrobinę ironii, czy też rzucił faktem oczywistym. Prawdopodobnie to drugie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.07.17 19:32  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
HERSHA
Ponieważ Ev jest skazana na posługiwanie się tylko jedną ręką, poprosiła mnie, bym w swoim poście uwzględniał reakcje jej postaci, o których będzie mnie informować na bieżąco.

― Morderstwo jest wciąż morderstwem. Bez względu na okoliczności i pobudki. Nic nie daje ci prawa do decydowania o tym. Zabijałeś inne dzieci, torturowałeś, trzymałeś w zamknięciu. Jest to niedopuszczalne, zwłaszcza, że nie czujesz z tego powodu jakiejkolwiek pokory. Chociaż doceniam, że jesteś z nami szczery.



Niełatwo było mu być tym, który musiał uświadomić komuś bolesną prawdę – tym bardziej, kiedy tą prawdą miała być świadomość, że czyjś los na Ziemi dobiegł już końca. Rozchylił już usta, wydając z siebie pierwszą, niepasującą do niczego głoskę i momentalnie zamilkł, gdy to Jahleel postanowił przyznać Cronusowi rację. Ludzkie życia niewątpliwie były kruche, a białowłosemu pozostało jedynie wymowne przytaknięcie, by podkreślić wagę tej sprawy.
Umarł, a teraz miał przed sobą jedyną i ostatnią szansę.
Równie trudno było wysłuchiwać spowiedzi tak, by wyciągać z niej zarówno te dobre strony, jak i złe. Gdyby tylko to było możliwe, każdy dostałby od niego i tysiące szans, by móc się poprawić. Wiedział też jednak, że takie podejście mogło przynieść więcej szkód niż korzyści – i nie chodziło tu o nich, a o inne osoby. Być może nawet o ludzkość, którą tak zażarcie chciał bronić i dla której – jak sam przyznał – popełniłby te same błędy jeszcze raz.
Nie tak miało być.
Nie mogę nie przyznać racji moim przedmówcom ― odezwał się wreszcie po chwili dręczącej ciszy. Splecione palce anioła ścisnęły się mocniej, aż do momentu, w którym poczuł lekki ból, który przypomniał mu o tym, że materialne ciała pozwoliły im przynajmniej w niewielkim stopniu odczuć to, co czuli ludzie. Uświadamiały, jak ciężko było radzić sobie z cierpieniem, ale też innymi aspektami człowieczeństwa. ― Chęć powtórzenia jeszcze raz tych samych błędów – nawet dla czyjegoś dobra – nie jest rozwiązaniem.  Nie uważam, że nie zasługujesz na drugą szansę. Uważam, że w tym przypadku danie ci jej przez nas byłoby świadomym przekazaniem ci broni do ręki, abyś znów mógł decydować o czyimś życiu lub śmierci, wolności i niewoli. ― Pokręcił nieznacznie głową, na moment wbijając wzrok w ziemię, jakby do ostatniej chwili próbował wyprzeć fakt, że ktoś był do tego zdolny. I to nie tylko raz, ale nawet setki razy.
Spojrzenie skrzydlatego na nowo skonfrontowało się z twarzą sądzonego. W anielskich oczach nadal tliło się współczucie, ale też żal – być może dokładnie taki sam, jaki ojciec mógł żywić do własnego syna, który mimo jego dobroci dopuścił się karygodnego czynu. Nadal jednak pozostawał jego synem.
Jednak szansa, którą dajemy to nie możliwość powrotu do tego, co było. Odszedłeś, chłopcze. Twoje miasto zapewne już się o tym dowiedziało. Nie masz już bogactwa ani władzy, mogą minąć lata, zanim zaskarbisz sobie czyjś szacunek i już na pewno będziesz musiał zdobyć go w inny sposób niż robiłeś to dotychczas. Spojrzeć na świat z innej perspektywy, pomagać nie tylko tym, których chroniłeś dotychczas, ale i tym, na których chciałeś sprowadzić zgubę, być może nie zdając sobie sprawy, że nie wybierali swojego losu. Nie jestem pewien, czy byłbyś gotów na takie zmiany. Zresztą zapewne nie tylko ja.
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.17 17:31  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
- Uważacie, że była jakaś inna droga? Jakaś zakryta przed nami opcja dzięki której wszyscy żylibyśmy długo i szczęśliwie i nikt nie musiałby umrzeć? - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Myślałem często nad tym. Co by było, gdyby nasza sytuacja nie była tak żałosna. Niewielu w Mieście ma pojęcie jak wiele razy otarliśmy się o kompletną zagładę. Uratowało nas poświęcenie. Niektóre z własnej woli, inne... Niekoniecznie. Czym jest jedno ludzkie życie w obliczu przetrwania setki, tysiąca osób? Miasto jest otoczone wrogami z każdej strony, nawet w samym Mieście czają się ci, którzy chcą tylko nas wszystkich pozabijać z czystej zemsty. Nasze mury są jednocześnie naszą ostatnią linią obrony jak i więzieniem na które jesteśmy skazani. Aby uniknąć stagnacji i zniszczenia potrzebne były ofiary. Nie zdajecie sobie sprawy jak zła jest sytuacja ludzkości, nas, dzieci Bożych! Zdani sami na siebie, z kończącym się miejscem do życia i zasobami! Robiłem to, co musiałem. Ktoś musiał to zrobić. Bez tego całe Miasto złożyłoby się powoli jak domek z kart. Nie stałoby się to jutro, pojutrze. Minęłyby lata. Ale widmo naszego końca wisiało nam nad głowami. Chciałbym, aby mogło być inaczej. Ale nie jest.

Były dyktator wbił wzrok w ziemię. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak zawahał się. Zrobił kilka kroków w lewo.

- Czasami żałuję, że ta odpowiedzialność spadła na mnie. Gdybym urodził się jako ktoś inny, zwyczajny. Moje życie było wojną. Czy to na polu bitwy z bronią w rękach, czy to na salonach posługując się słowem. Nie znam niczego innego. Ale jeśli mam szansę na poznanie czegoś innego, na drugą próbę. Szacunek, władza, bogactwo. Hah. Do diabła z tym. Z chęcią oddam to wszystko, jeśli mogę stanąć w pierwszym szeregu. Bronić moje Miasto przed tymi, którzy chcą je zniszczyć. - spojrzał się znowu na sędziów - Pozwólcie, że zadam wam pytanie.

Zrobił kilka kroków w bok, wyraźnie myśląc nad swoimi kolejnymi słowami. Wziął głęboki wdech, przygładził wąsy.

- Chciałbym usłyszeć waszą odpowiedź, waszą opinię. Co może zmienić naturę człowieka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.17 10:12  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Palce znowu kreśliły znaki, zapisując kolejne zdania z wypowiedzi sądzonego mężczyzny.
- Wiedziałeś o istnieniu aniołów. Wiedziałeś o istnieniu wirusa i efektach, jakie jego działanie wywiera na organizm ludzki. Niemniej zdecydowałeś się przekazać swym ludziom wiedzę tylko o tym drugim. Ponieważ to było dla ciebie korzystne. Celowa panika, którą mogłeś ugasić i zbudować autorytet. Zamiast dać ludziom nadzieję, dawałeś im strach, aby trzymali się władzy. Tej przegniłej władzy, której sam nadużywałeś, jak się niedawno przyznałeś. - Odłożył na moment ołówek, aby spleść palce i zamilknąć na parę sekund.
- A gdybyś wybrał, by przekazać im wieść o aniołach? - Spytał cicho. - Oczywiście, nie byłbyś wtedy panem sytuacji. Musiałbyś godzić się na współpracę z archaniołem, na współpracę ze zwierzchnościami, istotami o wiele potężniejszymi od ciebie. Władza nie byłaby już absolutna, byłaby dzielona. Dzielona z kimś, kto ma czyste serce i na pewno nie pozwoliłby ci zabijać. Ale zyskałbyś sprzymierzeńca, któremu zależy tak samo jak tobie na dobru ludzi. Czysta woda na skinienie ręki, owocujące drzewa rosnące z jałowej ziemi, kontrola nad pogodą nie poprzez technologię, ale poprzez najczystsze esencje żywiołów. - Kolejna chwila milczenia. - Tyle, że wiązałoby się to z pokorą względem aniołów. Akceptacją naszych zasad, pogodzeniem się z tym, że to my byśmy ustalali reguły. To było nie do pomyślenia, prawda? Byłeś despotą. Byłeś tyranem. Byłeś pyszny i bezwzględny. Wbiłeś sobie do głowy, iż twoja racja jest jedną jedyną słuszną, bowiem tylko ty jesteś ponad tym i tylko ty potrafisz przejrzeć polityczną grę. Grę pięknych słów i białych kłamstw, którymi karmisz nas nawet teraz. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Zatem rozumiem, że w milczeniu zgadzasz się z naszymi wnioskami. Popełniłbyś te same błędy, znów powtarzając, że to dla dobra miasta. Zgadzam się z Laviahem. Wielka moc pociąga za sobą wielką odpowiedzialność, którą strach ci przekazać.
Opuścił wzrok, biorąc kartki i wyrównując stosik.
- Nic. - Rzekł w końcu. - Natury człowieka nie może nic zmienić, bowiem naturą człowieka jest zmiana. Jeśli zmienisz zmianę, to wciąż będzie zmiana, to dalej będzie trzymanie się ludzkiej natury. Paradoks. Wolność, dana człowiekowi wraz z otrzymaniem wolnej woli. Zdolność do adaptacji, przystosowania się do zmieniających się warunków, mądrość wynikająca z umiejętności do dorastania i kształtowania swojego charakteru, które czynią człowieka koroną stworzenia. - Zabrał się znów za pisanie.
- Ale ty dobrowolnie wyzbyłeś się człowieczeństwa. - Zakończył, pozwalając, aby reszta słuchaczy sama wyciągnęła wnioski.

/ Praktyki mnie zjadają-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.17 22:43  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Zamknął oczy, wsłuchując się w każde wypowiadane słowo na tej Sali. Zarówno przez sądzonego, jak i sądzących. Szczerze powiedziawszy, to już podjął wyrok. Właściwie to była tylko formalność, kwestia paru chwil, kiedy zostanie ogłoszony oficjalnie. Cronus nie był zły. Nie w pełni tego słowa znaczeniu. Ale jego czyny już tak.
Kiedy w pomieszczeniu zapadła cisza, postanowił wreszcie zabrać głos, chociaż wiedział, że jego słowa już niewiele wniosą do sprawy. Aczkolwiek przez samą grzeczność uczestniczenia w sądzie nad zbłąkaną duszą, tak wypadało. Z szacunku do wszystkich, którzy się tutaj zebrali.
- Moje słowa nie wniosą nic wiele, z racji, że wydaje mi się, iż wszystko zostało już powiedziane. – odezwał się, otwierając wreszcie oczy, które skierował na dawnego dyktatora. - Popieram moich przedmówców. Uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę I przebaczanie. Ale pod warunkiem, że sami chcą drugiej szansy i przebaczania. Że chcą naprawić grzechy, których się dopuszczono. Ty z kolei drugiej szansy nie chcesz, Cronusie. Wierzę, że jeżeli takową byś otrzymał, to robiłbyś to samo. Podążałbyś tą samą ścieżką, jak do tej pory. – pokręcił delikatnie głową.
- Twoje dobre chęci są jedynie pięknym kłamstwem. Prawda jest zupełnie inna, brutalniejsza. – odetchnął cicho przez nos, dochodząc do wniosku, że w pewien sposób żałuje istoty stojącej przed nim. Chociaż zapewne tego nie chciał.
Czy mógł coś więcej dodać? Nie, zdecydowanie nie. Wystarczająco wiele padło. Czas zakończyć sąd i całą niepewność, która prześlizgiwała się pomiędzy nimi.
- Archaniele. – odwrócił głowę, kierując swoje słowa tym razem bezpośrednio do Najwyższego. Skinął najpierw delikatnie głową, by oddać mu tym samym szacunek, po czym kontynuował.
- Po wysłuchaniu słów zarówno jednej, jak I drugiej strony, chciałby, o ile zezwalasz, przedstawić swoje końcowe stanowisko. Uważam, że Cronus nie żałuje grzechów, jakich się dopuścił i jeżeli otrzymałby drugą szansę, uczyniłby to samo. A być może dopuściłby się jeszcze gorszych zbrodni w imię fałszywego dobra, które głosił. Z tego powodów uważam, że nie zasługuje na szansę stąpania pomiędzy nami i czynienia dobra. Obawiam się, że otrzymane moce wykorzystałby w złych celach. To wszystko. Dziękuję za wysłuchanie. – ponownie pochylił nieco głowę w stronę Laviaha, a następnie odwrócił się w stronę drugiego anioła, któremu również się pochylił. Na sam koniec ponownie spojrzał na Cronusa.
Swoje zdanie wyraził.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.17 20:36  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Nie zapominajmy, że po tym wszystkim formalnie nie byłby człowiekiem ― odparł Laviah, zupełnie jakby do ostatniej chwili próbował umocnić pozycję Cronusa. Nie chciał, by były dyktator uznał, że stoi naprzeciwko wrogów, którzy chcieli podciąć mu skrzydła, zanim w ogóle je otrzymał. Dosłownie. Jednak im dalej brnęli przez rozprawę, tym coraz więcej argumentów pojawiało się przeciwko niemu. ― Nie mogę jednak zaprzeczyć, że lepiej niż my wszyscy razem wzięci – przynajmniej odkąd otrzymaliśmy własne ciała – zna wszystkie ludzkie pokusy, a także to, jakie korzyści mogą przynieść. Niewielu potrafi się im opierać. Jak wspomniał Jahleel, istniały inne sposoby, które prawdopodobnie pozwoliłyby na uniknięcie sytuacji, w której się znalazłeś, chłopcze. Choć wymagałyby wielkich wyrzeczeń dla kogoś, kto przywykł do tego, by w pełni kontrolować sytuację, nawet jeśli zakładało to najbrutalniejsze rozwiązania.
Opuścił wzrok w zamyśleniu, przyglądając się przy tym posadzce. Znacznie łatwiej było skupić się na obserwacji punktu niż na patrzeniu na kogoś, kto do ostatniej chwili walczył o swoje racje. Białowłosy miał to do siebie, że zawsze i po każdej stronie próbował doszukiwać się zarówno tych racji, jak i ich braku. Problem polegał na tym, że tym razem trzy racje ścierały się z jedną – w zasadzie kompletnie bezbronną.
„Archaniele.”
Ścisnął mocniej palce, przenosząc wzrok na Hershę. Nie dał po sobie poznać, że oficjalność ciążyła na jego barkach, szczególnie że znali się już wiele lat, choć z pewnością nikt nie nazwałby ich bliskimi przyjaciółmi. Uważnie wysłuchał podsumowania dowódcy i kiwnął nieznacznie głową.
Jednak istnieje opcja, by obecny tu Cronus objął rolę anioła służebnego objętego klątwą ― zaznaczył, wysuwając prawdopodobnie jedyną słuszną opcję poza zesłaniem skazanego do nieprzeniknionej nicości. Tę propozycję skierował jednak tylko do dwójki swoich towarzyszy, zdając sobie sprawę, że stojący przed nimi mężczyzna nie znał edeńskiego nazewnictwa, jak i praw, które panowały w Anielskich Ogrodach. Spojrzenie Lava przeskoczyło z Hershy na Jahleela, gdy postanowił odczytać z ich twarzy jakiekolwiek reakcje.
Nie mógł jednak zapominać o oczekującym na werdykt Asellusie.
Doceniam, ile poświęcenia włożyłeś w pomoc ludzkości i to, jak uparcie wierzyłeś w swoje idee. Istnieją jednak dowody na to, że nie każdy występek był – jak zwykliście na to mawiać – złem koniecznym, a niektóre z nich miały na celu zademonstrowanie potęgi, jaką dysponujecie, zanim zagrożenie się pojawiło. Wszyscy ci, których z twojego rozkazu zamykano w laboratoriach, mieli równe prawo do posiadania wolnej woli, którą zamknięto w ciasne kajdany. Nie tylko dla dobra innych, ale przez zwykłą ciekawość tego, co się stanie. Myślisz, że byli w czymś gorsi od ciebie?
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 2:26  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
- Odkrycie przed Miastem faktu istnienia Wymordowanych wywołało zamieszki, które nasi wrogowie skrzętnie wykorzystali. Ale ta wiedza była potrzebna aby mieszkańcy obudzili się ze swojego długiego snu. Zrozumieli zagrożenie przed jakim stoją. Aby móc przygotować się na trudności które mogą nadejść lada chwila. Ludzkość musi być silna. Na tyle silna by nie złamać się pod nadchodzącą nawałnicą. Mówisz o powiedzeniu mieszkańcom, że istniejecie. Studiowałem psychologię człowieka wiele lat. Wieść, że istnieją nadnaturalne istoty które przybyły nas uratować spowodowałyby chaos. Lenistwo. Lekkomyślność. Krótkowzroczność. Po co się starać, skoro ktoś potężniejszy od nas zrobi wszystko za nas? Do tego prawdopodobnie jedna z was, niejaka Niji, próbowała przejąć w tym samym czasie władzę w Mieście chowając się za swoim androidem. Czytałem raporty w których wśród Łowców spostrzeżono skrzydlate istoty, tych samych Łowców którzy terroryzowali Miasto, tych Łowców wśród których czają się także roznosiciele wirusa. Skąd mogłem znać wasze motywy i zamiary skoro sami postanowiliście trzymać się w cieniach zamiast stanąć w świetle? - rozłożył ręce.

- Dlaczego sami nie ujawniliście się? Dlaczego przez cały ten czas gdy byłem u władzy nie usłyszałem od was, sług Bożych, ani słowa? Ani szeptu. - przerwał na chwilę - Mówicie o wspaniałych czynach i wasze idee są piękne, jednak rzeczywistość Miasta jest zupełnie inna. Brak wszystkiego. Kończące się miejsce do życia, zasoby wiecznie na wyczerpaniu zaś to co możemy wykorzystać idzie w machiny wojny aby obronić nas przed grozą czającą się poza murami. Myślicie, że gdyby sytuacja Miasta była lepsza to czy aż tyle niewinnych musiałoby umrzeć? Nie. Oczywiście, że nie. Ale w tym momencie gdyby te osoby zostałyby pozostawione same sobie, mogąc tylko konsumować zasoby zamiast je produkować... To nie stałoby się natychmiast. Niczym piach rzucony między koła zębate, cała machina zwana M-3 zaczynałaby zgrzytać, zwalniać, aż w końcu by zatrzy,ała się na zawsze. Moje rządy nie były idealne. Część tego, co zrobiłem, nie było złem koniecznym. Było megalomanią. Paranoją. Strachem przed utraceniem władzy i, co za tym idzie, pozostawienie Miasta w czyichś niekompetentnych rękach. Przyznaję się do tego. Ci, co zostali zamknięci w laboratoriach jak i ci, którzy zostali zabici tylko dlatego, że byli starzy. Większość była niewinna. Oddali życie Miastu. Nie musieliby gdyby sprawy wyglądały inaczej, ale w tych warunkach było to konieczne. Ich ofiara dzięki której Miasto mogło przetrwać dłużej, dzięki której nowe metody obrony przed Wymordowanymi mogły zostać stworzone; ta ofiara nie zostanie przeze mnie zapomniana. Bez tej ofiary Miasto byłoby zgubione. Dlatego pracowałem nad zmianą sytuacji. Zebrałem ludzi myślących jak ja, patrzących w przyszłość. Patrzących poza mury.

- Głęboko pod rządową częścią Miasta istnieją laboratoria i szklarnie gdzie opracowywane były rośliny mogące wytrzymać na Desperacji. Chciałem, aby za dekadę, dwie, trzy moja praca przyniosła owoce. Aby ci, którzy nadejdą po mnie nie musieli czynić tego, co ja musiałem. Zniszczyć nasze więzienie. Dać Miastu wszystko, czego kiedykolwiek będzie potrzebowało. Nie dożyłbym tego, ale nie chodziło tutaj o mnie, chodziło o Miasto. Ludzkość potrzebowała potwora który zrobi za nich to, czego inni nie odważyliby się. Ja jedynie wypełniłem rolę.

- Zaś, co do ostatniego pytania... Człowiek ma wolną wolę. Każdy. Niezależnie od tego czy jest pod wpływem wirusa, czerwonki czy może w jego żyłach płynie czysta krew. To od niej zależy, kim ostatecznie jesteśmy, dzięki niej podejmujemy świadomy wybór. Czy umrzemy jako bohaterowie, czy będziemy żyć jako potwory. Czy będziemy chronić, czy krzywdzić. To także moje zdanie na zadane wcześniej przeze mnie pytanie. "Wola". "Wola" może zmienić naturę człowieka.


Sorry za ściany suchej gadaniny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.17 0:21  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Przymknął na ułamek chwili oczy, zanim przestał notować i zaczął wertować przygotowane wcześniej kartki. W ciszy, jaka na moment zapadła w sali, słychać tylko było szelest przerzucanych notatek.
- Aniołowie nie są na razie problemem, ich istnienie nie musi zostać ujawnione. To akurat nie przyniosłoby nam żadnych korzyści. - Uznał, że jedynym komentarzem w tej kwestii - najlepszym z resztą - będzie zacytowanie słów samego Cronusa. Znowu większość kwestii pozostawił bez rozwinięcia, pozwalając, aby słuchacze sami wyciągnęła wnioski. Te z resztą zdawały mu się oczywiste. Niewiele z wypowiadanych przez sądzonego słów traktował już za prawdziwe. Chociaż, może lepiej... Nie zarzucał mu kłamstwa co do każdego słowa. Niektóre i owszem, mogły być szczere. Niemniej Jahleel nie wierzył już w możliwość poprawy mężczyzny. Nie przeczył, iż Cronus mógł - i może nadal - mieć dobre intencje. Ale tymi brukuje się piekło, szczególnie w wykonaniu osób jego pokroju.
Poważnie zaczynał rozważać sens dalszej dyskusji. Szczególnie po wypowiedzi Hershy. Zerknął na dowódcę przelotnie, zanim skupił się na swoim zadaniu.
- Rozważałem tę opcję. - Przyznał, komentując propozycję Laviaha. - Acz musimy pamiętać, jak wiele ten mężczyzna złego uczynił będąc śmiertelnikiem. Czy wypada nam się łudzić, iż klątwa go powstrzyma? Nie uwiążesz go. Nie zamkniesz na Babelu i nie będziesz trzymał pod kluczem. - Postukał chwilą ołówkiem w kartkę. - Czy to bezpieczne? - Wiele złych scenariuszy można było w danym momencie stworzyć. Niezaprzeczalnie samo pojawienie się Cronusa w Mieście mogło wywołać poruszenie, nie mówiąc już o jego poczynaniach. Brunet daleki był od sądzenia, iż były dyktator tak łatwo i chętnie wykorzysta drugą szansę na pracę nad sobą. Ale rozważał wszystkie scenariusze. Od dobrych, po złe, acz przyznać trzeba, że w przemyśleniach anioła królowały te negatywne.
Musieli poważnie zastanowić się, czy ryzyko jest opłacalne. W odczuciu Jahleela, bilans zysków i strat niebezpiecznie mocno chylił się ku wartościom minusowym. Zaś oni nie mogą sobie pozwolić na tak niepewne decyzje. To ma zadatki na tragedię.
Lecz swojego osądu jeszcze nie wydawał. Wolał wpierw zapoznać się z opinią Laviaha. Cuda się zdarzają, kto wie, może jeszcze archanioł go przekona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.17 22:41  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Wysłuchał słów archanioła, to oczywiste, aczkolwiek nie mógł się z nimi zgodzić. Nadal podtrzymywał, że każdy zasługuje na drugą szansę, jeżeli tylko pragnie się zmienić i odkupić swoje grzechy. Ale Cronus tego nie chciał. Ślepo wierzył w swoje przekonania, brnął w zaułek bez wyjścia. Nie mógł się zgodzić, by ktoś taki, otrzymał dar drugiego życia.
- Wybacz, Najwyższy, ale nie mogę się na to zgodzić. Jak sam widzisz, Cronus w żaden sposób nie żałuje swoich grzechów. Uważa, jest przekonany, że postąpił słusznie. Dla dobra swoich ludzi. Ale prawda jest taka, że świat już miał do czynienia z osobą o podobnym rozumowaniu. – zamilkł na krótką chwilę, i spojrzał uważnie na sądzonego.
- Adolf Hitler również uważał, że słusznie postępuje. Że wszystko to, co robi, jest dobre dla jego ludu. Robił to dla nich. Nie mogę pozwolić,  by ktoś o takich poglądach otrzymał drugą szansę.

Krótko, ale co będę się rozpisywać.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra

Strona 7 z 15 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach