Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 14 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 25.04.17 10:37  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Jej szał od dawien dawna nie był kontrolowany. Nie potrafiła sobie poradzić z drugim ja, które pozwoliło sobie na opanowanie jej ciała oraz umysłu. Mimo to, że w głębi, gdzieś w środku biła się z myślami, aby przestała, nie potrafiła odpędzić Hemofilii od siebie. To był właśnie efekt eksperymentów, które były robione na niej i na jej siostrach. Ciężko było sobie z tym samej poradzić, inni również mieli niemałe problemy. Była szurnięta psychicznie. Szkoda, że w najmniej odpowiednim momencie jej drugie ja dało o sobie znać.
Starania Skoczka byłoby bardziej efektowne, gdyby nie fakt, że dziewczyna nie odczuwała bólu. Nie czuła silnego wykręcania dłoni, pękających od bólu mięśni czy kości. Jedynie niewygodna pozycja czy brak komfortu, w której starał się unieruchomić kobietę sprawiała, że miała dużo gorszy dostęp do jego ciała. A fakt, mogła nie bawić się jedzeniem. Gdyby od razu wykonała gwałtowny i niespodziewanych ruch nożem, zapewne teraz nie służyłaby za dźwignię. Nie była wstanie poderżnąć mu gardła. Ale czy to ważne? Najważniejsze, że nadal miała kontakt z jego ciałem. Nic dziwnego, że pomimo starań i zblokowanych rąk czy niewygodnej pozycji, z całych sił wgryzła się w ramię Sekretarza, próbując wgryźć się aż do kości. W ten sposób chciała zostawić pamiątkę po sobie, a także dać ostrzeżenie, że nieważne w jakiej pozycji będzie, zrobi wszystko, aby dostać się do jego ciała. Pomijając już fakt, że uwielbiała smak osocza. Cichy śmiech wydobył się z jej gardła, zauważając, a nawet czując starania Skoczka, aby się bronić. Przed dwoma osobami z szałem. Gdyby była choć trochę świadoma swoich czynów, zapewne życzyłaby mu powodzenia. Ale nie była.
Będąc jeszcze bliżej jego ciała, po raz kolejny jej szaleńczy uśmiech poszerzył, a w tym samym momencie ciało Pudla zaczęły owijać wektorowe strzały, które swoimi ostrymi końcami zaczęły ranić mężczyznę. Oczywiście nie były to groźne cięcia. Zaśmiała mu się raz jeszcze cicho do ucha, a niewiele później najprawdopodobniej została odepchnięta, tym samym wyswabadzając się z niewygodnej pozycji. Również wypadł jej nóż z dłoni, ale teraz to nie było ważne. Wektorowe strzały zostały na ciele Skoczka, zaciskając się coraz mocniej na jego mięśniach. Powoli wędrowały ku jego szyi, chcąc w ten sposób zakończyć ten cały cyrk, niemniej w tym samym momencie została szarpnięta. Głośny warkot wydobył się z jej gardła, patrząc gniewnie na osobę, która dokonała się takiego czynu. Łatwo było można się domyślić, że będzie to nikt inny jak Growlithe, niemniej jej świadomość nie mogła tego zarejestrować. Nie potrafiła. Ale przynajmniej jej moc przestała działać na ciele Skoczka, przez co uścisk od wektorowych strzał zelżał, o ile w ogóle nie zniknęły z jego ciała.
Hem.
Nie słuchaj go.
Nie wiedziała, co się dzieje wokół nie. Nie rozumiała aktualnej sytuacji. Wszędzie widziała wrogów oraz cele do zabijania. Nie sądziła, że właśnie teraz Psy potrzebują pomocy, a ona im ewidentnie przeszkadza. Nie mogło to do niej dotrzeć, nieważne jak bardzo się starała przebić przez swoje rozdwojenie jaźni. Dlatego nic dziwnego, iż kiedy Wilczur skupił na sobie uwagę Hemofilii, szeroki uśmiech zagościł na jej ustach, z początku wyglądając na niewinny. Szybko jednak wyprowadziła atak na swojego przywódcę, rzucając w jego stronę wektorowe strzały, chcąc go w ten sposób zabić. Raczej do zabójstwa daleko jej było, niemniej jakieś rany po sobie zawsze zostawić mogła. Szybko również postarała się podnieść nóż, który wcześniej opuściła i łapiąc go silnie w dłoni, wymierzyła nim cios, gdzie chciała go wbić w ramię Wilczura. Gdyby była tylko świadoma...
Nie słuchaj go, nie słuchaj. Zabij wszystko, co masz dookoła.
Nie słuchaj się nikogo, tylko mnie.
Zabij wszystkich, którzy wejdą Ci w drogę.


Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 1:44  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
DOGS

Kirin: Szał zawładnął umysłem wymordowanego mącąc mu w głowie i myląc strony konfliktu. Przyjaciele stali się wrogami, a wrogowie... Cóż oni i tak nie istnieli w tamtej chwili w mniemaniu Dobermana, który starał się z całych sił pochwycić Chrisa, który stał się jego przekąską w tej trudnej dla jego ciała chwili. Najwyraźniej chciał chłopak coś skosztować od życia.  Mężczyzna wił się jak wąż i złapała się w końcu kurczowo za nogę Pudla, a kiedy to nie przynosiło skutku, to starał się go popchnąć, niestety dla niego Chris podpierał się na Hemofilii, z którą po chwili toczył walkę. Sytuacja się zmieniła jak ofiara została pogryziona, wtedy bez problemu mógł nie tylko go przewrócić, ale i mieć na własność, bo Hemofilia zainteresowała się Wilczurem.

INFO:

Fucker: Bierny obserwator, nie stał się już taki bierny, kiedy zza zarośli wyłoniło się ogromne cielsko gryficy. Zwierze najwyraźniej nie miało dobrych zamiarów, ale na szczęście mężczyzna potrafił się bronić. Kiedy cienie zaczęły działać, to zwierze nie miało za bardzo gdzie uciec. Spróbowało wtedy ostatniej deski ratunku jaką był jej krzyk, ale nie zdążyła. Cienie jak węzy zaciskające się na gardle, przez co zwierze wydało z siebie tylko skrzek. Do tego wszystkiego lód na skąpanej słońcem Desperacji? Zwierze nie miało prawa się tego spodziewać, co w połączaniu z szamotaniną dało sprowadzenie gryficy do parteru.

INFO:

Skoczek: Atakowany z dwóch stron i to jeszcze przez sojuszników. To dopiero jest życiowy pech, który nawiedził Pudelka. Ale Chris nie chciał się poddawać, po pierwszym szoku wywołanym nagłym atakiem wziął się w garść. Kirin starał się go przewrócić, ale większym problemem okazała się Hemofilia, która nie dość, ze miała sprawne obie nogi, to jeszcze dzierży nóż. Szczęście w nieszczęściu, ze kobieta pod atakiem szału nie czuła bólu. Wyswobodzenie się z opresji graniczyło z cudem, bo nie tylko on tutaj miał umiejętności bojowe, ale widać los się do niego uśmiechnął. Kirin na chwilę poluzował uścisk, a nałożenie dźwigni na rękę Hemofilii powiodło się bez większych problemów. Niestety kobieta szarpała się, a Chris w pewnej chwili mógł poczuć jak praktycznie równocześnie chrupią kobiecie wszystkie stawy przeciążone siłą jaka została na nie nałożona. Reka kobiety zwiotczała, przez co łatwiej jej było się wyswobodzić. Rzuciła się na Chrisa z zębami odgryzając mu całkiem spory kawałek mięsa na przestrzeni szyi i barku. Trysnęła krew, a sam Pudel zatoczył się do tyłu przymroczony bólem. Wtedy usilne próby Kirina zostały wynagrodzone i Skoczek wylądował na ziemi z hukiem boleśnie obijając dobie tył głowy.

INFO:

Rumcajs: Został obrazy za cel przez Zie. Kobieta ze znudzeniem na twarzy zaszarżowała i celowała w jego przeponę. Wyżeł zdołał się osłonić, ale niestety nie na tyle by w pełni uniknąć cięcia. Ból rozlał się po ciele mężczyzny, na krótką sekundę go paraliżując. Ostrze przeciwnika ukroiło jego bok i z rany ciętej lała się krew, na razie prócz dyskomfortu związanego z oczywistym cierpieniem nic nie zagraża życiu, ale podwyższona temperatura w pomieszczeniu sprzyja krwotokom wszelakim, co w tej chwili nie było zbyt optymistyczną perspektywą. Mimo wszystko zdołał ogłuszyć kobietę kupując sobie czas na to by wstać. Bok jęknął bólem, ale Adam nie odpuścił. Uruchomiony artefakt przystąpił do działania. Spętał dłonie kobiety.

INFO:

Shion: Małe, to to i drobne, a przede wszystkim niewidoczne. Chęć zaimponowania Wilczurowi, oraz przezwyciężenia własnych słabości wygrała. Po jednym machnięciu Ogień poszybował w stronę Lokiego. Żar buchnął w ciało wroga dekoncentrując go i parząc dosyć mocno. Chłopak nie musiał się przejmować żadnymi atakami, do tego jego skromna osoba zdawała się gubić w tłumie bardzo zajętych walką. Niestety nasycenie ognia tylko wzbogaciło jego płomienie, które powoli zajmowały kolejne części pomieszczenia.

INFO:

Ailen: Jak każdy chłopka w jego wieku (przynajmniej tym wizualnym), nigdy by się nie przyznał do błędu, a zgonił wszystko na innych. Cóż, niezaprzeczalnie wpakował się w bagno, ale miał też kilka asów w rękawie, jakimi to były kolejne mocy jakich zamierzał użyć. Wyswobodzenie się z pnący okazało się proste, wręcz dziecinnie proste, kiedy tylko mija pierwsza panika związana z zaskoczeniem i bólem. Kolejnym posunięciem Charta było użycie artefaktu, którego jeszcze nie zdołał dobrze poznać. Błąd, który mógł kosztować życie jego towarzyszy. Owszem zrobiła się dziura sięgająca aż do anielicy, niestety była zbyt mała i pomieściła tylko jedną nogę skrzydlatej, która została zmiażdżona. Niestety krater poleciał dalej praktycznie rozpoławiając całe kasyno i trzęsąc już i tak osłabionymi przez ogień ścianami.

INFO:

Fenrir: Wycofanie się, by przemyśleć strategie, było mądrym posunięciem. natarcie tylu przeciwników mogło okazać się problematyczne szczególnie w takich chaosie. Miał jednak szczęście, ze już i tak osłabiony Dżerard nie był w stanie uniknąć pocisków, z czego jeden trafił go prosto w głowę. Wymordowany odpadł do tyłu  i wleciał w płomienie, które ochoczo go do siebie przyjęły. Jeden z głowy. Kolejnym problemem okazał się Loki, ale zanim Doberman ruszył do kolejnego ataku, to mógł poczuć falę gorąca tuż obok siebie. System mu przez chwilę zafiksował. Gorąc jaki panował w pomieszczeniu nie służył elektronice, jednak płomienie nie były skierowane na biomecha, a właśnie na upadłego anioła. Sprawcą był Shion, który w ten sposób pomógł, w tamtej chwili Fenrir miał idealną okazje do uderzenia i się nie zawahał.
Jeżeli Loki nie zdoła się obronić to krew tryśnie na posadce i zaskwierczy w płomieniach, kiedy anioł stracił głowę.

INFO:


Arcanine: Skupienie się na Marcelinie zadziało tak jak powinno. Wystarczyło patrzeć jak kobieta się porusza i pomimo dymu, jaki dusił dookoła dało się wychwycić w jakimś stopniu położenie kobiety. Kiedy pojawiła się przed nim, był więc gotowy do ataku, kiedy tylko kobieta się zjawiła to oberwała w brzuch praktycznie uwieszając się na kiju jak szmatka. Jej ruchy były spowolnione i nasycone strachem, co Wilczurowi dawało sporą przewagę. Kobieta poleciała na płonące stoliczki i kilka żarzących się kawałków węgla spadły jej na plecy podczas gdy nią wstrząsał odruch wymiotny. Mara wilka zaatakowała Marcelinę i zacisnęła zęby na jej udzie zanim tamta zdołała przywołać marę. Skórą odeszła od mięsa wypełniając te przestrzeń osoczem, potem zęby zatopiły się tak głęboko, ze wyrwały kawałek mięśnia. Podczas tego szaleństwa oberwał płomienną strzałką, która ugodziła go w brzuch parząc skórę i wchodząc głęboko, aż po śledzionę.
Podczas gdy jego mary były zajęte między sobą, to postanowił podejść do Hemofilii i wybawić z opresji Pudla, który mimo wszystko miał spory problem. Wymordowana momentalnie rzuciła się na Growa.

INFO:


Hemofilia: Podczas szarpaniny z Chrisem kobieta poważnie sobie uszkodziła rękę. Powyrywane ze stawów kości sterczały wesoło i uniemożliwiały poruszanie kończyną. Ale to nic! Dzięki temu właśnie wymordowana zdołała się oswobodzić z uścisku Pudla i uciec by zaraz wgryźć się w jego ramię. Krew zalała jej podniebienie razem z kawałkiem mięsa i tkaniny jaki zdołała wyszarpnąć. Ale co się przejmować starą zdobyczą, kiedy na horyzoncie pojawiła się nowa? Hemofilia nie potrafiła wygrać sama ze sobą, co tylko poskutkowało kolejnym atakiem, tym razem w stronę Wilczura.

INFO:

Kasyno

Loki: Pochłonął go wir walki, wyćwiczona przez lata technika, oraz żądza krwi. Anioł nie powinien zabijać, to było wbrew naturze. NIE tak to miało wyglądać. Ale ponoć dzień osądu przyjdzie dla każdego i tym dniem okazało się być właśnie dzisiaj. Loki po użyciu mocy stracił nad sobą kontrolę niczym wymordowany, przez co popełnił wiele błędów. Rzucił się z ostrzem na katanie, która jego wcześniejszą broń pocięła na kawałki. Do tego skupiony na zabiciu Dobermana nie zauważył Shiona, który skierował ogień w jego stronę. Żar puchnął mu w twarz, parząc oczy i oślepiając i własnie ta ciemność mogła być ostanią rzeczą jaką zobaczy w życiu.

INFO:

Zia: Kobiecie udało się dosięgnąć ostrzem mężczyzny, mogła poczuć jak satysfakcja zaczyna ją zalewać, ale nie na długo. Został zaraz użyty na niej artefakt, który ograniczał jej ruchy. Mimo wszystko nie była unieruchomiona.

INFO:

Marcelina: Ogień był wszędzie, chłonął jej życie i jej dorobek zostawiając po sobie tylko popiół i dym. Głosy w jej głowie krzyczały, ale nie był to szał. To było przerażenie, które wypełniało ją całą. Żar ognia lizał już ją z każdej strony i co raz to mniej była w stanie kontrolować siebie i mary, które przywołała. Zniknęły równie szybko jak się pojawiły, a kobieta została sama z pogryzionym udem i odruchami wymiotnymi. Na szczęście dla kobiety nie została uszkodzona tętnica, a paradoksalnie dzięki strachowi nie wykrwawiała się jakoś szczególnie. Naczynia krwionośne były ściśnięte i nie pozwalały na zbyt obfity przepływ krwi.

INFO:

NPC: Dżerard - nie żyje
Elizabeth - zmiażdona noga

Do wszystkich: Ogień zaczął się rozprzestrzeniać c raz bardziej i bardziej. Połykał wszystko na swojej drodze i niszczył. Otulił już nie tylko główną salę, ale zaczął się rozprzestrzeniać po całym budynku, lizać sufit. Własnie, sufit... Strop nie należał do wytrzymałych dlatego po małym trzęsieniu ziemi jaki został zafundowany kasynowi, to rozległ się ostrzegawczy trzask, potem nie minęło nawet piętnaście sekund, a wszystko się zawaliło.



POLECENIA MG:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 9:37  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Można by pomyśleć, że szalejące płomienie, dach skrzypiący złowieszczo czy walczący na śmierć i życie towarzysze w jakimś stopniu zwrócą na siebie uwagę Kirina. Nic jednak, dosłownie nic nie mogło konkurować z celem, który miał przed oczami, był ślepy na wszystko dookoła, reagował wyłącznie instynktownie.
Szarpał się ze Skoczkiem dłużej, niż miał zamiar, nie czuł jednak zmęczenia w taki sam sposób jak normalnie, każda sekunda wbijania pazurów w nogę pudla była dla niego sekundą bliżej możliwości wgryzienia się w jego chude ciało. Nie żywił do niego osobistych urazów, nie pamiętał tych chwil, gdy wpadła w szał, a czasami miał po prostu nagłe braki w pamięci, nie kojarzył w swojej obecnej formie Skoczka, jako kogoś konkretnego, ot osoba, jaka nawinęła się pod jego zęby.
Walka nie była tak imponująca, skoro nie mógł wstać i wywlec go gdzieś poza kasyno, tylko dla siebie. Rzucali się po ziemi jak splecione ze sobą ropuchy, doberman starał się używać nóg, by przygnieść Skoczka do ziemi, ale zapominał, że te nie chciały reagować, miał wrażenie, że słuchały się go tak jak normalnie. Na pewno jednak nie miał zamiaru go puszczać, skoro raz schwytał, nie puści. Zaciskał dłonie mocniej, wbijał się pazurami w miękkie ciało, krew z rany którą wyrwała mu Hemofilia dodatkowo podsycała jego zmysły. Tyle, że on nie gustował w zewnętrznej powłoce, zazwyczaj dobierał się do wnętrzności, wyrywał je, bawił się nimi, w końcu pożerał. Serce było najlepsze i gdyby tylko mógł się tam dobrać...
Patrzył na pudla pobielałymi przez szał oczami, oceniając swoje szanse na wyrwanie mu serca. Najłatwiej zrobiłyby to używając swojej mocy, te jednak, zawsze gdy nie był sobą, działały niemal niezależnie od jego woli, tak samo jak stan w którym się znajdował, pulsująca po ciosie głowa uniemożliwiały mu wymuszenie działania artefaktu. Chciał zaryć więc tylko łapami w klatce piersiowej powalonego, rozrywając mu ubrania i drąc wściekle połamanymi paznokciami po jego ciele.
Trzaski z góry raz za razem powoli zdobywały sobie jego uwagę. Nawet pochłonięte zabijaniem ofiary zwierzę nie zignoruje sufitu walącego się na głowę. Zareagował instynktownie, bo nie było w tym krzty pomyślunku normalnego Kirina. Chciał złapać Skoczka i rzucić się na bok, gdyby ewentualnie jakaś części stopu waliła by się w miejsce, gdzie się siłowali, o ile taką zauważyłby z dostatecznym wyprzedzeniem.
Teraz wiedział już na pewno. Nie chce dłużej siedzieć w tym miejscu, gdzie wszystko płonie i się wali. Dym bardzo mocno drażnił go w czuły, zwierzęcy węch, ciepło płomieni szczypało w skórę. Zaczął szukać wyjścia, które nie było jeszcze pochłaniane przez żar, chciał uniemożliwić Skoczkowi wyrwanie mu się i zabrać go ze sobą na zewnątrz, gdzie w spokoju będzie mógł zająć się konsumpcją.

- - -

W skrócie:
- Powala Skoczka i go przytrzymuje. Atakuje go drapiąc w klatkę piersiową.
- Instynkt każe mu zareagować na to co dzieje się z sufitem, więc chce oszołomić Skoczka i jakoś dokuśtykać, wyczołgać, pełzać jak wonsz żeczny na zewnątrz, jeżeli znajdzie miejsce bez ognia.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 12:16  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Rzadko kiedy wątpił w swoje możliwości. Ponad tysiącletnie życiowe doświadczenie potrafiło przełożyć się na jego działania – nic dziwnego, że widok padającego na ziemię gryfa nie zrobił na nim większego wrażenia, jednak ciemnowłosy nie miał zamiaru spoczywać na laurach. Złapanie zwierzęcia w pułapkę było tylko połową sukcesu, a dla Grimshawa ta połowa była niewystarczająca. Nawet nie mrugnął, gdy chłodnym spojrzeniem taksował szarpiące się stworzenie. Nie mógł ryzykować tym, że bestia nagle wyrwie się z więzów, a te, które już oplotły się dookoła jej ciała, zdawały się zaciskać jeszcze mocniej, chcąc utrzymać upierzoną hybrydę w jednym miejscu, jednak spod leżącego cielska wysunęło się jeszcze kilka dodatkowych, cienistych pnączy, które za cel obrały sobie skrzydła, tylne łapy i tułów, by pogłębić uczucie potrzasku i utrudnić istocie wyrwanie się.
W tym momencie nie liczyło się to, czy zwierzę zaatakowało go z rozmysłem, czy też na czyjeś polecenie – Desperacja rządziła się swoimi prawami, a wymordowany doskonale wiedział, że zostawianie przy życiu kogoś, kto raz podjął próbę ataku, było wysoce nierozsądnym posunięciem. Wrogowie zapamiętywali, a jeżeli raz im się wymknąłeś, kolejny taki raz mógł się nie przytrafić. Chociaż Ryan – jak to on – nie zamierzał odwzajemnić uśmiechu samego losu, na pewno nie omieszkał przepuścić okazji, którą mu podsuwał.
Gdy budynkiem zatrzęsło, ostrożnie odsunął się od drzwi do głównej sali, by nie rzucać się w oczy walczącym w środku przeciwnikom i jednocześnie móc skontrolować moment, w którym ktoś postanowiłby wybiec z budynku. Już samym kątem chciał wychwytywać ewentualne ruchy, mimo że większa część jego uwagi została poświęcona właśnie gryfowi, któremu właśnie utrudniał oddychanie.
Niektórzy zasługiwali na powolną śmierć, jednak w tym przypadku liczyła się każda sekunda, biorąc pod uwagę, że wewnątrz kasyna rozpętał się istny chaos. Wystarczyła mu sekunda, czas potrzebny na krótkie pstryknięcie palcami, a z cienkiej powierzchni lodu, wystrzeliły grube, długie i cholernie zimne szpikulce, których zaostrzone końce z dużą szybkością skierowały się w co wrażliwsze partie ciała zwierzęcia – w stronę brzucha, szyi, podbrzusza i klatki piersiowej. Było jasnym, że Rottweiler nie miał w planach tylko uszkodzenia bestii, a najzwyczajniej w świecie zamierzał uczynić jej życie wspomnieniem.
Zabić.

Użycie mocy:
Kontrola lodu: 2/3 – lodowe szpikulce „wystrzeliły” z lodowej powierzchni, na której się poślizgnęła i celują w jej szyję, klatkę piersiową, brzuch i podbrzusze. Mają za zadanie gwałtownie wbić się w ciało, wywołując głębokie i poważne (a nawet śmiertelne) uszkodzenia.
Kontrola cieni: 2/3 – cienie zaciskają się mocniej, nadal próbuje podduszać gryfa i jednocześnie usiłuje związać jej tułów, skrzydła i tylne łapy, by podjąć próbę utrzymania jej przy ziemi.

Odsunął się od drzwi, by chociaż kątek oka móc zauważyć, że ktoś wybiega ze środka.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 20:54  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Lokstar wiedział, że w tym momencie byli zmuszeni zakończyć walkę. Próbował odbić wszelkie ataki w jego stronę i rzucił się na ratunek Marcelinie, która upadła i po niedługim czasie utraciła przytomność przez zbyt dużą utratę krwi. Podbiegł do niej, osłaniając jej ciało własnym. Szybko sprawdził jej tętno, z ulgą stwierdzając, że jeszcze żyje. - To nie koniec - syknął w stronę gangu, unosząc dygoczącą z zimna Marcelinę na rękach - Możesz być tego pewny, kundlu - warknął, patrząc w stronę wilczura, przywódcy desperackiej bandy - że możecie liczyć na rewanż. I ty doskonale o tym wiesz.
Spojrzał ukradkiem na leżącego, martwego już Dżerarda. Wściekłość przeplatana ze smutkiem. Ale nie rezygnacja. Nigdy! - Zia! - ryknął w stronę kobiety-węża - Elisabeth! - krzyk poderwał ranną anielicę, która bez słowa pokuśtykała w stronę jadalni, od której dzieliło ją kilka kroków. Lokstar znał kasyno doskonale i wiedział, gdzie znajduje się wyjście ewakuacyjne. - Spadamy! - rozłożył ogromne skrzydła i uniósł się, starając się ominąć wszelkie przeszkody. Wiedział, że ogień zaczął trawić całą, główną salę i miał ogromną nadzieję, że i kundle ruszą w stronę wyjścia. Zacisnął pięści w gniewie. Gdzieś tam, w jego wnętrzu paliła się iskierka radości i satysfakcji, że pokazali pazura i środkowego palca im.
Władcom desperacji.

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 22:04  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Celny strzał w głowę Dżerarda pozwolił mu powrócić do pojedynku jeden na jednego.
Uważnie obserwował ruchy przeciwnika i kontrował jego ataki, uszkadzając tym coraz bardziej jego oręż.
Krótki komunikat overheating i kula ognia paląca twarz upadłego. Nie zawahał się nawet przez chwilę. W tej samej sekundzie, w której płomień oślepił Lokiego, Fenrir wykonał decydujący cios i spróbował wykonać płynne cięcie przez szyję, chcąc mieć pewność o zabiciu przeciwnika. W przypadku gdyby owe działanie się nie powiodło, skorzystałby z momentu kiedy Lokstar obrócił się do swojego wroga plecami aby ocenić stan Marceliny, co było jego zdaniem najgłupszą rzeczą jaką mógł zrobić. Na szczęście Dobermana, oszczędność pocisków w poprzednim ataku okazała się trafna, ponieważ mógł posłać 3-4 naboje w plecy i głowę odwróconego plecami do niego białowłosego. Oczywiście jeśli wcześniejszy atak się nie powiódł i nie odciął głowy. Nie miał czasu bawić się w zabieranie trofeów i obnoszenie się ze swoim możliwym zwycięstwem, skupił się jednak teraz na czymś zupełnie innym, a dokładniej uwolnieniem Christophera z objęć żyrafa i wyciągnięcie go z palącego i walącego się budynku. Szybkim ruchem dłoni obrócił ostrze w ręku o 180 stopni i uderzył Kirina w potylice na tyle mocno aby ten zemdlał. Jeżeli takowe działanie się nie powiodło, to po prostu poprawił butem wiem że lubisz ostro to no. W tym momencie postanowił wyłączyć przegrzewający się system aby nie uszkodził samego siebie i ciała, przez co adrenalina i nanomaszyny powoli rozchodziły się po krwi, odbierając efekt swojego działania. Mimo rany na pancerzu, którą ciężko było mu ocenić w całym ferworze walki, dźwignął Kirina i przerzucił go sobie przez bark, a kiedy zobaczył, iż Skoczek jest ratowany przez innego z Psów, po prostu ruszył jak najszybciej w stronę wyjścia, próbując uratować siebie i Dobermana z walącego się otoczenia.

Technologie.:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 23:51  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
......Ostatnimi czasy Chris miał strasznego pecha, jeśli chodziło o przeciwników do walki wręcz. Jinx był w sporej mierze zobojętniały na ból, co w trakcie walki było dość nieprzyjemnym odkryciem, a najwyraźniej Hemofilia również nie odczuwała go tak, jak powinna . Gdyby sekretarz wcześniej o tym wiedział, niewątpliwie jego taktyka wyglądałaby nieco inaczej. Został jednak nieprzyjemnie zaskoczony i słysząc trzask łamanej kości drgnął nerwowo. Nie planował tego. Póki co kontrolował siebie i swój strach na tyle, by uważać na sojuszników, nie chciał przecież zadać im większych obrażeń. Jednak po prostu brakowało mu czasu na reakcję, a działania pitbulla całkowicie zaburzyły mu dotychczasową ocenę sytuacji. Ledwo zdążył się zorientować, że górna kończyna Leather starczy pod dziwnym kątem, by zaraz potem poczuć, jak jej szczęki zaciskają się w zagłębieniu jego szyi (planowała ramię, ale najwyraźniej Pudel okazał się zbyt ruchliwy i jakby nie było... niższy). Ból nie od razu dotarł do nieco otępiałego umysłu sekretarza. Czuł się ogłuszony, w dodatku strasznie ciężko szło mu oddychanie. Nagromadzony w kasynie dym drażnił płuca, a także przełyk, wywołując w nim chęć kasłania. Z wewnętrznego otępienia ocknął się dopiero wtedy, gdy Hemofilia szarpnęła zębami, wyrywając mu płat mięśnia ze złączenia barku i szyi. Chris mimowolnie krzyknął, a raczej próbował krzyknąć. Nie spodziewał się, że ma aż tak suche gardło, przez co wydany przez niego odgłos był niewyraźny. Wektorowe strzały przeszyły jego ciało, bezceremonialnie pustosząc mięśnie oraz nerwy. Przewrócił białkami oczu niczym spłoszony koń, przegryzł sobie dolną wargę do krwi, wariując niczym wypędzona z tabunu kobyła.
Miał dość.
Zdecydowanie miał dość.
Szarpnął się, by znaleźć się jak najdalej od Hemofilii i obrócił w jej kierunku. Wyszczerzył zęby w nieprzyjemnym grymasie, chociaż w jego ślepiach czaił się strach. A także złość. Na wszystko, na wszystkich. Na dym, na budynek, na Psy, na członków kasyna, na podłogę, na siebie, na powietrze też. Na Hemofilię i na Wilczura, który ją odciągnął. Irracjonalny gniew podszyty paniką, bo Pudel był tchórzem i nigdy tego nie ukrywał, za to zawsze starał się z tym walczyć. Jednak tchórze miały tę cechę, że bez możliwości ucieczki stawały się śmiertelnym zagrożeniem. Przynajmniej teoretycznie, bo sekretarz nie miał nawet ułamka sekundy na to, by spróbować wyżyć się na pitbullu. Zresztą, pewnie szybko opanowałby się ponownie, jednak nawet na to nie miał okazji. Szarpnięcie skutecznie pozbawiło go jakiejkolwiek szansy do zrobienia czegokolwiek i posłało na posadzkę.
Chris wyrżnął tyłem głowy o ziemię. Porządnie go zamroczyło, przez chwilę miał wrażenie, że mroczki przed oczami zamienią się w ostateczną ciemność, ale udało mu się utrzymać jako taką świadomość. Czego zresztą szybko pożałował, bo w błyskawicznym tempie powrócił cały ból, teraz znacznie zwielokrotniony.
- Cholera - jęknął cicho i to chyba było największe przekleństwo, jakie wyszło przez ostatnie cztery lata z jego ust. - Podwyżka.
Dużo więcej nie zdążył powiedzieć, ponieważ Kirin najwyraźniej postanowił dość bezpośrednio przypomnieć oszołomionemu blondynowi o swojej obecności. Sekretarz nie od razu zorientował się, co dokładnie planuje Żyrafa i początkowo nie stawiał specjalnego oporu, nie licząc nerwowego kręcenia się. Nie bardzo miał na to siłę, chociaż ewidentnie nie zamierzał dać się zeżreć. Do większego działania jednak był gotowy dopiero po dłuższej chwili, a w międzyczasie Doberman zdążył upatrzyć sobie już miejsce, gdzie ostatecznie wbije swoje paznokcie. Gdy do zamroczonego umysłu Pudla dotarła informacja, co najprawdopodobniej planuje zrobić Kirin...
Już myślał, że nie będzie w stanie bardziej panikować.
| Ból odszedł na chwilę w zapomnienie, gdy organizm Chrisa po raz kolejny próbował zmobilizować się do obrony. Chociaż reagował z pewnym opóźnieniem, to jednak myśli oczyściły się delikatnie, umożliwiając mu coś na wzór działania. Krew wypływała ze zranionego miejsca, szyja i bark promieniowały gorącem, jednak mózg sekretarza odrzucał informację o odniesionych obrażeniach. Miał niewielkie pole manewru, ale nie chciał tak po po prostu poddać się i odpuścić. Nie miał zamiaru liczyć na czyjś ratunek, tym bardziej, że nie miał bladego pojęcia, co działo się w Kasynie. Miał wolne ręce. Ruchomość jednej była ograniczona. Jednak druga była w miarę sprawna, co zamierzał wykorzystać Black. Zanim zdążył się zastanowić porządnie nad swoim ruchem, jego wolna (hmh, nieranna) dłoń wystrzeliła do przodu w stronę szyi Dobermana. Uderzył w konkretny punkt, środkowe miejsce mięśnia mostkowo-obojczykowo-sutkowego (żeby zobrazować, to ten punkt trzeci - klik). Nawet lekkie uderzenie w ten punkt powodowało ostry ból głowy, w wypadku mocniejszego - utratę przytomności. Jeszcze mocniej - utrata oddechu, a możliwy był nawet zgon. Chris nie chciał posunąć się aż tak daleko. Dozował siłę, ale był zdecydowanie mniej delikatny niż wcześniej. Miał dość ostrożnego obchodzenia się z sojusznikami, bo za każdym razem obrywał wtedy jeszcze mocniej. Był jednak oszołomiony, stąd brak pewności co do użytej siły. Chciał się po prostu obronić, więc następnie próbował trafić tę samą ręką w gardło Dobermana, by zmusić go do uniesienia się, a więc też do odblokowania części jego ciała. Niechcże się chociaż rozkaszle. Nie chciał dać się ogłuszyć. Nie chciał, żeby Kirin wyrwał mu serce, więc w sumie robił, co mógł. Nie był w stanie myśleć w pełni trzeźwo, ale nagle poczuł, jak ciężar wymordowanego znika. Ślepia Chrisa uniosły się nieco wyżej, by objąć sylwetkę Fenrira, bo po czym Pudel niezdarnie przekręcił się na brzuch i próbował podźwignąć na nogi. Kręciło mu się w głowie, trząsł się cały, a w dodatku zaczął kaszleć. Ćmiący ból głowy wysunął się na pierwsze miejsce, chociaż ból barku oraz szyi zaczynał dochodzić do głosu. O ranach odniesionych przez wektorowe strzały wolał nie myśleć. Chwiał się cały, niezdolny do ogarnięcia sytuacji w kasynie i w gruncie rzeczy dopiero teraz zaczęło docierać do niego, że nie dość, iż Kasyno się pali... to dodatkowo sufit zaczął walić im się na głowę. Cóż, Skoczek próbował dokuśtykać do wyjścia, ale bez pomocy raczej jego szanse przedstawiały się marnie...
Nawet nie zarejestrował, że w końcu ktoś mu pomógł.

| tak jak poprzednio, czas niedokonany.
Użyte umiejętności identycznie jak wcześniej.
Obrażenia: oderwany płat mięśnia ze złączenia szyi i barku, część tułowia/ramienia rozerwana przez wektorowe strzały, guz z tyłu głowy, rozdrapana przez paznokcie klatka piersiowa | Chris jest oszołomiony, ma problemy z równowagą i koncentracją, podrażnione gardło, opóźniona reakcja na bodźce z zewnątrz

Podsumowanie:
X Chris ma problem z ogarnięciem sytuacji. Otrzeźwia go ugryzienie Hemofilii i zaczyna panikować.
X Pudel zaczyna się złościć, próbuje ustawić się przodem do Hem. Strch miesza się z gniewem, ale zanim zaczyna coś działać, zostaje powalony na posadzkę.
X Chris uderza tyłem głowy o ziemię. Ma mroczki przed oczami, odczuwa ból. Reaguje na działania Kirina dopiero, gdy ten zaczyna drapać jego klatkę piersiową. Próbuje się obronić i oddalić od siebie Dobermana.
X Następnie niezdarnie gramoli się na nogi i próbuje opuścić kasyno. Słabo kontaktuje ze światem.

W razie pytań albo braku ścisłości - pw. Może coś przegapiłam/źle zrozumiałam.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.17 19:31  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Nie tak wyobrażał sobie skutki podjętego przez siebie ryzyka.
Na ten jeden moment zdjął żelazne spojrzenie z twarzy anielicy i pognał nim po całej długości kasyna, obserwując jak szczelina, którą wywołał, rozchodzi się rozgałęzieniami wzdłuż pomieszczenia, niemalże przedzielając cały budynek na dwie połowy. Zajście najprawdopodobniej trwało zaledwie kilka sekund, jednak Sullivan miał wrażenie, że obserwował każdą kolejną odnogę w wyrwie w zwolnionym tempie. Absolutnie nie spodziewał się ogromu mocy znalezionego przed tygodniami artefaktu i byłby porwał się na uśmiech i pochwałę dla samego siebie, że podobne cacko posiadał we własnym asortymencie, gdyby myśli nie zajmowała mu najzwyklejsza w świecie trwoga, gdy zasłyszał pierwszy, niepokojący trzask sufitu zbliżającego się ku upadkowi.
W pierwszej sekundzie chciał jak najszybciej zabrać nogi za pas i stanąć na przeciw przeznaczeniu, które chciało zrobić z niego płaski, niezbyt urodziwy placek, gdy nie minęła chwila, a zorientował się, że nieświadomie wyprzedził los o krok. Dematerializacja wciąż trzymała się jego ciała, więc czuł się bezpiecznie, jakkolwiek bezpiecznie można się czuć w ogarniętym płomieniami i powszechnym chaosem budynku wroga. Trudno powiedzieć o czuciu jakiejkolwiek ulgi z tego tytułu, ale przynajmniej nie musiał martwić się o własne życie jeszcze przez kilka dobrych, błogich minut.
Podrzucił sztylet w dłoni, na nowo zmieniając go w małą, skromnie wyciosaną monetę z czarnego metalu. Wsunął ją do kieszeni, uznając, że tak, jak potrafił już tańczyć z ogniem, tak rzeźbienie w skałach i gruncie zajmie mu jeszcze trochę czasu. Nie zamierzał więcej ryzykować.
W zasadzie nie pozostawało mu nic innego, jak przeczekanie, aż reszta Psów się wycofa. Co prawda mógł swobodnie przechodzić przez ciała własnych kolegów z branży, jednak wolał przeczekać aż przy wejściu zrobi się mniejszy ruch – o ile jakikolwiek w końcu się zrobi – by niepotrzebnie nie zwalniać innym kroku. Nie każdy mógł wiedzieć, że Chart przenika przez obiekty, a akurat pałętała mu się optymistyczna myśl, że ci nieuświadomieni mogliby nie chcieć go tratować i bezsensownie przy nim hamować. Jemu i tak było bez różnicy czy wyjdzie z budynku, który jeszcze jako tako stał… czy spod jego zgliszczy.
Sytuacja zmieniłaby się, gdyby uziemionej w powstałej wnęce anielicy jakimś cudem udało się wyswobodzić z pułapki, którą jej zafundował, skazując tym samym na zmiażdżenie pod sufitem jej własnego miejsca pracy czy życia. Gdyby faktycznie podobne okoliczności miały miejsce, nie patyczkowałby się, a najzwyczajniej w świecie do niej podszedł i korzystając z ostatnich chwil cisnął ogniem prosto w twarz. Nie dzieliłby ich choćby metr, byleby zafundować kobiecie pewną śmierć. Nie ma takiego uciekania. Jeżeli skrzydlatej faktycznie przyświecałyby szansę uwolnienia się, żar, który spłynąłby tuż po jej policzkach, ustach, oczach… z pewnością zatrzymałby ją w walącym się budynku na dłużej.
Jeżeli jednak anielica sama w sobie nie wykazywałaby żadnych szans na ucieczkę z walącego się kasyna, po prostu zostawiłby ją, by sama zmarła pod jego gruzami.
Końcowe działania Ailena byłyby niezmienne w obu przypadkach: wyjście na zewnątrz, poza obręb kasyna.


Moc:
» pirokineza: 2/3*
» dematerializacja: 2/2
» geokineza: 1/3**

* w przypadku, gdyby anielicy udało się wyciągnąć nogę z pułapki i pognać ku wyjściu.
** artefakt został schowany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.17 6:03  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Zaatakowała, co od razu wywołało reakcję u Wilczura. Czuł się zmęczony przez wykorzystywanie artefaktów, w porównaniu do Hemofilii, która ledwo swój aktywowała – znał jednak zakres swojej siły. Mógł więc stwierdzić, że mięśnie wciąż napinały się tak, jak chciał, a nogi nie drżały od zbytniego wysiłku. Skoncentrował się na wysokości, mniej więcej, podstawy jej szyi, w okolicy górnej części klatki piersiowej, pozwalając tym samym wizji peryferyjnej rejestrować ogólny obraz tego, co robi przeciwnik.
Skupiony na całokształcie, a nie wyznaczonej części, nadzorował jej ruchy na bieżąco, dlatego kiedy pierwsza z wektorowych strzał wystrzeliła, czarną smugą przecinając powietrze, dłoń Wilczura poruszyła się. Szarpnął się, jakby chciał odepchnąć od siebie „pociski” - w rzeczywistości zmaterializował kilka mar. Niewielkich, nie mających konkretnych, zwierzęcych postaci. Ich rolą było nie tyle zaatakować Hemofilię (lub kogokolwiek innego) co obrona właściciela – w chwili, w której czarnowłosa użyła mocy, Grow aktywował swoją, śląc czarne mary wprost w ataki, co miało zadziałać jak swoisty, jednorazowy neutralizator.
Niekształtne masy dosłownie rzuciły się przed siebie z zamiarem zasłonięcia Wilczura.
Trzask.
Słyszał ten nierówny dźwięk pękających konstrukcji, cichy zgrzyt ocierających się o siebie kawałków sklepienia. Nie było czasu na cackanie z podopieczną, którą w obecnej sytuacji najchętniej by tu zostawił.
Ale, oczywiście, nie była sobą i tylko ten argument pokusił go o mało racjonalną chęć ocalenia i siebie, i jej.
Chaos wokół mącił zmysły, ale Grow działał intuicyjne, nie rozumowo. Czarna obręcz na nadgarstku zacieśniła się, już ściśle przylegając do skóry – postarał się jednak o kreację nowej mary, która charcząc i powarkując zaczęła wyślizgiwać się spod jednego ze stołów. Druga wilczyca była mniejsza od swojej poprzedniczki, ale masywniejsza. Jej łeb poruszył się, gdy zamaszystym ruchem machnęła pyskiem, rozglądając się na boki.
Broniła właściciela, na ten czas będąc jego oczyma, gdy sam oparł palce o dolną wargę i gwizdnął, przebijając się tym ponad wrzaski i odgłosy walki.
ODWRÓT.
Zdążył jeszcze nabrać ponownie powietrza do płuc, gdy nagle przed oczami dostrzegł eksplozję wszystkich odcieni bieli. Warknął, cofając się o krok dla zachowania równowagi. Jedna ze strzał Lokiego go dosięgnęła. Do cholery.
Chciał być delikatny, ale w obecnych warunkach była to najwidoczniej najgorsza z możliwych opcji. Ból sprawił, że zacisnął zęby, tłamsząc w sobie warkot. Kilka kropel krwi i tak splamiło brudną podłogę, nim nie zakrył dłonią rannego miejsca.
Wilczyca tuż obok niego charknęła, ale szybko odwróciła łeb, by zająć się ewentualnym zagrożeniem w postaci mar Marceliny czy jednego z jej pomocników. Grow z kolei przestał się ruszać tak gwałtownie jak wcześniej, nie chcąc pozwolić na poszerzenie obrażenia – poczekał, aż Hemofilia, z tym swoim nieziemskim uśmiechem, uniesie sprawną rękę i zaatakuje.
Kiedy dopadła do niego i znalazła się wystarczająco blisko, gwałtownie odchylił się do tyłu, zbijając lewą ręką cios przeciwniczki do wewnątrz, starając się chwycić jej nadgarstek. Palce Wilczura zaczepić się miały o przegub czarnowłosej, a potem z całą siłą szarpnąć do siebie – tak, by wyprostować rękę.
Puszczając kij z głośnym uderzeniem drewna o deski, przesunął lewą stopę przed nogi Hemofilii i dostawił swoją prawą do jej prawej, tym samym robiąc ćwierć obrotu w prawo. Otarł się dzięki temu lewym bokiem o „przeciwniczkę”, unosząc nagle ramię, by objąć ją za szyję u przycisnąć plecy kobiety do swojej piersi, jednocześnie wykręcając pochwycony nadgarstek do tyłu, napierając bezlitośnie na jej staw.
Nie czuła bólu, wiedział o tym, dlatego postarał się o założenie dźwigni, obracając Hemofilię tyłem do siebie, w tym samym momencie przyciskając drugie ramie do jej gardła, jak najbardziej wciskając je pod jej brodę. Mogła go ugryźć – jak zawsze zresztą – dlatego nie wahałby się ze wzmocnieniem chwytu, by mocniej naprzeć na jej przełyk lub staw.
Spokojnie – wychrypiał do jej ucha, ale o spokój było tu ciężko.
Nie czekając na jej reakcję pchnął ją do przodu, robiąc pierwszy z kroków tuż za nią. Był gotów wytaszczyć ją choćby siłą, bo oprócz Fenrira, który właśnie dopadał do Kirina, nie było tu zbyt wielu...
Wzrok Wilczura otarł się o sekretarza DOGS, na kilka ułamków sekund czując wzbierającą wewnątrz wściekłość. Adrenalina buzująca w żyłach skutecznie zmniejszyła ból z rany, jaką mu zadano, ale teraz ta zakuła dwukrotnie mocniej. Jak na złość.
Będąc już blisko wyjścia, warknął jeszcze do Ryana imię Pudla.
Niech go wytarga za szmaty, póki budynek stał w pionie.
On miał do roboty coś znacznie gorszego – ujarzmienie Hemofilii i jej niegasnących instynktów.
Jednak nie zdążył wykonać żadnego dodatkowego ruchu, wciąż korzystając z profitów, jakie powinna dawać mu roślejsza sylwetka, bo przez powietrze przetoczył się głos. Wilczur wzmocnił nacisk na staw, by pokusić się o zerknięcie przez swoje ramię; prosto w podpaloną twarz Lokistara.
Tym razem nic nie odpowiedział.

Użycie artefaktów:
- Pirokineza: 3/3.
- Umbrakineza: 2/3.

Plan wydarzeń:
(1) Próba „zbicia” wektorów Hemofilii, na ich drodze stawiając pomniejsze mary, które specjalnie miały stanowić cele.
(2) Gwizdnięcie będące sygnałem do ewakuacji z budynku – gest znany Psom.
(3) Oberwanie strzałą, więc zmniejszenie ruchliwości, odczekanie aż Hemofilia wykona atak.
(4) W międzyczasie wykreowanie drugiej wilczycy (standardowe rozmiary jak na gatunek), mającej za zadanie „ochraniać tyły” - na wypadek ataku mar Marceliny i/lub innych.
(5) Zrobienie uniku po tym, jak Hemofilia zaatakowała go nożem, następnie chwycenie jej za nadgarstek i szarpnięcie w celu założenia dźwigni.
(6) Możliwie jak największy nacisk na staw łokciowy (z zamiarem wytrącenia z jej ręki broni), przy okazji objęcie za gardło (drugim ramieniem).
(7) Wyprowadzenie Hemofilii (z ciągłym naciskiem na staw; wykręcanie jej dłoni w stronę pleców i w górę, przy jednoczesnym dociskaniu do jej ciała); w drzwiach Grow daje rozkaz Ryanowi do zeskrobania Chrisa z podłogi i wytargania.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.17 1:25  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Ból przeszedł przez jej twarz, na chwilę dekoncentrując ją i dając lekkie mroczki przed oczyma. Tym mocniej zacisnęła dłoń na mieczu, nie chcąc jej w ogłuszeniu stracić. Zacisnęła też zęby, bo pole bitwy nie było szczególnie dobrym czasem na wyzwiska, które zajmowały czas i rozpraszały, ale bogowie jej świadkami, że nie jedna kurwa cisnęła się jej na usta. Odchyliła się w tył żeby mieć lepsze spojrzenie na sprawę, zbierając się szybko w sobie do następnej akcji.
Dookoła niej trwał hałas, strzały i od czasu do czasu krzyki bólu oraz trzask ognia trawiącego kasyno. Kochała ten dźwięk, uwielbiała ogień, a ciepło, na razie jeszcze nie bolesne a przyjemne, opływało jej zmiennocieplne łuskowe ciało. Była dosłownie w swoim żywiole - włosy w aureoli żaru, wrząca krew rwąca się do uwolnienia gniewu. I z dziką chęcią chciała zamachnąć się po raz drugi, od boku, ale coś sypkiego, a jednocześnie zdecydowanie zbyt twardego objęło jej ręce. W furii nagłej niemocy zaczęła szarpać się w lewo i prawo na próbę, żeby wreszcie spojrzeć na to coś z większym skupieniem. Naparła i zaraz pociągnęła całą sobą piaskowe węzły, próbując się z nich wyrwać. A ciepło i ognień wokół narastał... Nie mogła tak marnować czasu na głupie stanie w miejscu i szarpaninę! Gdzieś z tyłu jeszcze dotarł do niej głos Lokiego - mieli się ewakuować, i słusznie, bo pożre ich ogień, i jakkolwiek nie lubiła z nim igrać, to nie przesadzajmy. Jeśli wszelkie próby wymsknięcia rąk spod działania artefaktu nie zdziałają i jeśli jeszcze nie zniknęły razem z Rumcajsem, w skrajnej ostateczności będzie próbować wykręcić nadgarstki lub ręce aż do punktu złamania ich w którymś miejscu, żeby łatwiej było się oswobodzić, jednocześnie działając swoją moc analgezji, dzięki której mogła skręcić zmysł bólu aż do minimum, więc nie poczułaby nic z samookaleczenia.
Zaraz też skierowała się do wyjścia ewakuacyjnego za Lokim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.17 17:05  •  GŁÓWNA SALA - Page 10 Empty Re: GŁÓWNA SALA
W duchu cieszył się, że udało mu się uniknąć od ataku w splot słoneczny, niemniej szybko tego pożałował, kiedy poczuł piorunujący ból, który przeszedł ciało mężczyzny. Zdecydowanie mógł stwierdzić, że miał rozcięty bok. Ale to nie pierwszy raz. Wziął głęboki wdech, który pomógł mu stłumić głośny okrzyk bólu i starając się go ignorować, wstał na równe nogi, używając swojego artefaktu. Udało mu się. Dopiero jak drugim pnączem nie udało mu się złapać Kirina i oszołomić, co go wcale nie dziwiło, złapał się za krwawiący bok, a wtedy zdążył usłyszeć trzaskający sufit. A potem charakterystyczne gwizdnięcie, który sugerował odwrót. Nie zamierzał zostawać tutaj ani chwili dłużej, dlatego kiedy uznał, że miał szansę na odsunięcie się od kobiety, która swoją drogą również chciała uciec co on, zaczął kierować się ku wyjścia, czując ten cholerny ból po ciele, a krew powoli zaczęła zalewać jego rękę. To nie przeszkodziło mu jednak, aby po drodze złapać Chrisa za nadgarstek i pociągnąć za sobą, nawet jeśli był ranny i oboje mieli kuśtykać jak banda idiotów. Przynajmniej w tym gównie nie byli sami. Jeśli ktokolwiek z wrogów szedł za nim, aby go/ich dorwać, po raz kolejny użył strzału, który miał zamiar ogłuszyć jakiegoś wroga za ich plecami. To powinno im kupić czasu do tego, aby móc się stąd wynieść.

Podsumowanie:

1. Za wszelką cenę idzie w kierunku wyjścia.
2. Po drodze zgarnia za sobą Chrisa, starając się ignorować ból w boku.
3. Jeśli jakiś wróg chce ich dopaść, Rumcajs będzie się starał przeszkodzić mu swoimi mocami z artefaktu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 14 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach