Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 18.03.17 21:03  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Może bardziej w jego stylu byłoby się obrazić, fuknąć coś nieprzyjemnego pod nosem albo odeprzeć atak Pudla wyszukaną, kąśliwą ripostą, jednak tym razem zdecydował się pokiwać pokornie głową. Uznał, że lepiej było przybrać bardziej realistyczną postawę. Nie oszukujmy się, przecież on naprawdę nie zrozumiałby ani słowa z tej książki, a nawet nieszczególnie starałby się cokolwiek z niej wynieść. Mechanika w ogóle go nie interesowała i nie miał w sobie na tyle głębokich pokładów ciekawości, by postąpić pierwsze kroki w stronę zmiany tego stanu rzeczy. Może w przyszłości zostanie miłośnikiem kabelków, kondensatorów i diod… ale na pewno nie przez drogę książkowego bełkotu. Chryste, jeszcze przez te żarty Chris faktycznie pomyślałby, że Kurt ma szczerą ochotę połasić się na specjalistyczną lekturę… lepiej szczerze wszystko przemilczeć. To nie był dzień na odkrywanie nowych pasji.
Za to następnego nie mógł przesiedzieć cicho.
- Wręcz przeciwnie. – podjął, zadzierając łeb dumnie go góry. – W ostatnim czasie przewinęło się mnóstwo partnerów do całowania. Ściana, posadzka, czyjeś pięści… wszyscy niesamowicie napaleni, aż sami lgną Ci do twarzy. – zironizował, eksponując niezbyt apetyczny siniec na szczęce, który w tym momencie pełnił funkcje prześmiewczej malinki po ostatnim zbliżeniu. Chyba nieszczególnie pasowała mu taka odmiana romantyzmu, ale co mu innego pozostało, jak nie śmianie się z tych przykrych wydarzeń? Wspominał je gorzko, ale może przez te żarty choć odrobinę je sobie osłodzi. – Gorzej z ludźmi. Tutaj mam się beznadziejnie… chyba, że to miała być randka. Wtedy coś słabo ci idzie to podrywanie mnie, Chris. – zakpił, na szybko kojarząc sobie brudne, powykrzywiane stoły i niezbyt urodziwe, ale zawsze jakieś towarzystwo wokół z eleganckim miejscem ekskluzywnej restauracji, gdzie często widywało się pary. Może trochę naciągane wyobrażenie, ale na żart idealne.
- W takim razie niech będzie. – powiedział z nikłym podekscytowaniem, ponieważ uważał się za trochę zbyt starego, by ekscytować się książkami, które brzmią jak standardowe młodzieżówki – a przynajmniej takie wyobrażanie zaświeciło Kurtowi w głowie – ale na pewno było mu po prostu miło, że przyjaciel podjął próby zapewnienia mu jakiejś rozrywki. - A pamiętasz tytuł?
Co planuję?
Zmrużył oczy w zastanowieniu.
- Wyjść stąd. – odparł po niedługiej chwili milczenia. – Pójść znowu na patrol, wspiąć się na coś, zabić jakieś zwierzę… chcę wrócić do tego, co robiłem przed zniknięciem, poprzypominać sobie realia tego życia i znowu wbić się w rytm. Póki co idzie ciężko. – skrzywił się lekko, przechylając nieznacznie łeb. Dalej niekoniecznie odnajdywał się w siedzibie. Nie ma się czemu tutaj dziwić, zważywszy na to, że większość czasu przebywał samotnie we własnym pokoju. Niemniej miał do siebie o to pewien żal. Gdy gnił gdzieś na więziennych kafelkach, inaczej wyobrażał sobie powtórne dni spędzone w tym miejscu. – No, to jest pewne. Mam nadzieję, że za szybko nie odlecisz, Chris. Chyba nie masz słabej głowy, hm? – podjudził go, rzucając mu zawadiacki uśmiech. Sam z tak drobnym ciałem nie potrafił za wiele wypić, ale jak na swoje gabaryty czuł się dość pewnie. – Bo wiesz… nie będę cię oszczędzał. W ogóle skąd masz zamiar wziąć alkohol? Mamy jakiś w zapasie?
W tym momencie weszła Matylda z jedzeniem. Mina Sullivana zmieniła się momentalnie. Wyglądał jak rozanielony szczeniak, któremu jedyne co było brak, to rzucanego na wszystkie strony ogona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 23:22  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
......Chris uniósł obydwie brwi w reakcji na kolejne słowa przyjaciela. Brakowało mu tych ciągłych ciętych ripost i buntowniczego charakteru Charta, temu nie mógł w żaden sposób zaprzeczyć. Było to w pewien sposób odświeżające, ale nie miał najmniejszego zamiaru mówić tego na głos.
- Kradniesz moje kochanki, Ailen. To niegrzeczne - zacmokał cicho z niezadowoleniem.
W końcu to Pudel regularnie "zderzał się ustami" ze ścianą, czy też podłogą. W gruncie rzeczy był zaskoczony, że jeszcze ma wszystkie zęby całe, bez żadnego ukruszenia. Siniaków również miał mniej, niż powinien, ale to chyba można było zaliczyć do zasług ponadprzeciętnej (pod względem średniej człowieka) wytrzymałości, tudzież jego organizm po prostu przyzwyczaił się do do obrywania i nieco przyspieszał regenerację. Hmh. Marzenia.
- Gdyby była to randka, to zadbałbym o odpowiedni klimat, Ailen. Cenię sobie prywatność i w odróżnieniu od co niektórych nie lubię robić ze wszystkiego show - wydął wargi w obrażonym grymasie, jednocześnie przewracając ślepiami w lekceważącym geście. - Jestem pewien, że czeka na ciebie tłum chętnych. Jak tylko zyskasz trochę na uroku osobistym.
Odgarnął z czoła niesforne kosmyki włosów, uśmiechając się z pewnym cieniem złośliwości. Nie miał on aż takiego przebicia, Chris generalnie nie był był specjalistą od kpiących gestów, ale przy przyjacielu z reguły wyostrzał mu się nieco język. No cóż, z kim się zadajesz, takim się stajesz.
- Rehabilitacja zajmie nieco czasu - powiedział znacznie bardziej miękkim tonem. - Niewątpliwie i tak jest znacznie lepiej, niż na samym początku, ale bez cierpliwości niewiele tu zdziałasz. Jeszcze wrócisz na patrole. Sam zresztą zasypię ciebie odpowiednią ilością pracy.
Nie czytał Chartowi w myślach, ale pod pewnymi względami był przewidywalny. A przynajmniej w niektórych sytuacjach. Pudel jednak nie zamierzał podejmować nieprzyjemnych tematów, zamiast tego woląc skupić się na innych rozmowach. Na swoistego rodzaju zwierzenia przyjdzie jeszcze czas.
- Hmh. Z tym już trochę gorzej, Ai - skrzywił się subtelnie. - Mam słabą głowę, ale jeśli ma o tym decydować wzrost, to i tak odpadniesz pierwszy.
Szach i mat?
- Mam jeszcze coś w zapasie. W razie czego zawsze można wpaść do Wilczura, zawsze ma coś w swoim pseudo barku - drugą kwestię wypowiedział już w pełni jako żart.
Na widok jedzenia chyba wszystkim łagodniały obyczaje. Chris podziękował Matyldzie i zabrał się za jedzenie, chcąc w końcu stłumić nieprzyjemne uczucie głodu.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.17 11:50  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Kradnie mu kochanki…?
Nie mógł powstrzymać się od uniesienia kącików ust ku górze i dość głośnego parsknięcia śmiechem. Jak na swoją miesięczną średnią okazywania radości, chyba właśnie nadrabiał ze Skoczkiem całe dwa lata zastoju.
- Jeżeli nawet takie postanawiają szukać uciechy u kogoś innego, to chyba nie jesteś zbyt dobrym materiałem na kochanka, Chris. – i ten uroczy, rozbawiony śmiech młodszego chłopaka nagle zmienił się w złośliwy, perfidny wyszczerz, którym w ostatnim czasie katował przyjaciela niemal bez przerwy. Zwykłe, braterskie sprzeczki; wiadomo, że nie było mowy o żadnej litości. Szybko jednak przybrał bardziej neutralny wyraz, czując, że nie był w najlepszej formie na tak drastyczne deformowanie sobie twarzy w chichotach. Rozbolała go posiniaczona szczęka, którą teraz delikatnie rozmasowywał dłonią.
Przekrzywił nieznacznie łeb, mrużąc oczy.
- A kto ze wszystkiego robi show? – zapytał nieco zbity z tropu, jak zawsze prześmiesznie akcentując obcojęzyczny wyraz. Miał problemy z angielską wymową, która w jego wykonaniu nigdy nie brzmiała tak, jak powinna. Niemniej nie był od końca pewien czy Chris właśnie dogryzał jemu, czy żalił mu się na kogoś innego. Osobiście nie przypominał sobie, żeby z czegokolwiek w życiu robił widowisko. No, chyba, że chodziło o samą złośliwość Charta. Wówczas nawet by nie protestował, choć zazwyczaj bywał gnojkiem w ich dwuosobowym gronie, oszczędzając Skoczkowi nieprzyjemnych uwag ze strony innych. Zazwyczaj. Generalnie chyba nie był typem od błaznowania przy publiczności.
- Zyskam na uroku osobistym…? – prychnął pod nosem i byłby otworzył usta i zarzucił czymś bardziej kąśliwym, ale uprzejmie uznał, że następna poruszana przez sekretarza kwestia jest trochę bardziej warta strzępienia języka, niż docinki, którymi zasypywał go przecież nieprzerwanie.
„Sam zresztą zasypię ciebie odpowiednią ilością pracy.”
- Cudownie. – odparł absolutnie niezrażony. – Wykorzystaj ten czas, gdy będę mieć zapał do pracy, a nie do potajemnego uduszenia cię za zawalenie robotą. – sekretarz chyba zdawał sobie sprawę, że znaczna większość Psów nigdy nie cieszyła się z powodu natłoku papierów, diagramów, poleceń czy innych sondaży, którymi czasami zasypywał ich Pudel. Co prawda większość poleceń i tak szła bezpośrednio od Wilczura, ale nikt nie wątpił, że ten prawie-blondyn zawsze miał z tym coś wspólnego.
… oho.
Celna riposta Chrisa, aż zaskoczyła młodego, który wbił w niego zdumione spojrzenie. Szybko jednak wrócił mu złośliwy uśmieszek i charakterystyczna zuchwałość.
- No, no… komuś wyostrzył się język. – pokiwał z uznaniem głową, wyjątkowo nie obrażając się za wytknięcie niskiego wzrostu. – Zobaczymy czy dalej będzie taki ostry po kilku głębszych. Ja nie mam słabej głowy. – rzucił z dumnie uniesionym łbem, w pewnym sensie czując się, jakby rzucał przyjacielowi wyzwanie. Czy faktycznie nie miał słabej głowy… no, kwestia sporna i zależna od wielu czynników. Jest drobny, to fakt, ale nie wyobrażał sobie odlecieć już po jednym czy dwóch łykach. Przecież nie zamierzał pójść na popijawę z pustym żołądkiem… poza tym, nawet jeśli okazałby się gorszy, to przecież zasada brzmiała: przeciwnik ma się ciebie bać.
- Ha, jasne. Odwrócisz jego uwagę, a ja w tym czasie bezszelestnie zwinę jakieś butelki. – pokiwał głową, ironizując nieco wypowiedź. Podłapał dowcip. Nikt o zdrowych zmysłach nawet nie pomyślałby o czymś tak nierozważnym.
Zabrał się do jedzenia z tym samym rozentuzjazmowanym wyrazem twarzy. Żarcie nie było najwyższych lotów, ale w ustach Sullivan’a była to istna symfonia smaków i doznań. Szczególnie, że w końcu dano mu coś innego, niż rozmiędloną papkę. Teraz nawet zmuszono go do przeżucia jakiegoś mięsa!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.17 21:57  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
.......Z kimś musiał to nadrobić, a Pudel był raczej jedną z nielicznych osób skłonnych do częstego uśmiechania się. Nie, żeby Chris był specjalnym optymistą, ale na pewno daleko mu było do zgorzkniałego, rzucającego się na każdego z zębami, przeciętnego wymordowanego.
- Po prostu często je zdradzam. Wciąż wpadam w ramiona, łokcie, konary, dziury, doły i tak dalej, innych kochanek, tudzież kochanków - mało sensowne zdanie, ale w natłoku myśli blondyn czasem gubił słowa. - Rzecz jasna swe serce oszczędzam na specjalne okazje, tudzież dla specjalnych osób.
Przyłożył dramatycznym gestem zawiniętą w pięść dłoń do klatki piersiowej i pochylił nieco niżej głowie, w parodii pełnego uniżenia ukłonu. Kątem oka dostrzegł skrzywienie na twarzy Ailena, przez co sam poruszył się niespokojnie. Nie zapomniał o tym, że jego przyjaciel był w złym stanie, ale próbował zachowywać się jak najbardziej swobodnie. Było to jednak ciężkie, gdy co chwilę zmartwienie przejmowało nad nim kontrolę. Podejrzewał jednak, że Chart raczej nie byłby zachwycony, gdyby nagle zaczął zachowywać się jak matka kwoka.
- Ogólnie mówię - mruknął, udając, że wprawienia chłopaka w zdezorientowanie było celowe. Czasem pod wpływem emocji jego usta przestawały nadążać za myślami, przez co w jego wypowiedziach pojawiały się pewne bezsensowne wstawki; rzadko, bo rzadko, ale jednak.
Pomasował sobie okrężnym ruchem skronie, mając wrażenie, że ponownie zbliża się jego urokliwa towarzyszka - migrena. Była jego odpowiedzią na stres, a Chrisa czekało jeszcze dzisiaj parę istotnych spraw do załatwienia. Jak chociażby rozmowa z Rebekah... w sumie był to jego aktualny priorytet, bez tego niekoniecznie miał zamiar zbliżać się do Wilczura. Sprawa była zbyt istotna.
"(...)a nie do potajemnego uduszenia cię za zawalenie robotą."
Słowa Ailena wyrwały go z zamyślenia, chociaż niespecjalnie ucieszyły. Posłał mu spojrzenie z pode łba, prychając przy tym cicho z pewną dozą oburzenia.
- Wbrew pozorom ja starannie dawkuję zadania. Po prostu umożliwiam wam na poznanie własnych granic wytrzymałości, a to bardzo istotna wiedza. W szczególności dla mnie - rzucił, kierując spojrzenie niebieskich ślepi na własne paznokcie, zupełnie jakby nagle dostrzegł w nich coś interesującego.
Po chwili jednak wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, pozwalając Chartowi na ujrzenie łobuzerskich iskier w oczach. Daleko mu było do mistrza ciętej riposty, ale czasem zdarzało mu się mieć lepszy dzień. Gorszy też, ale z jakiegoś powodu wszyscy świetnie o tych gorszych pamiętali. Zadziwiające.
- Ailen, dziwię się, że ty jeszcze swojego podniebienia nie pochlastałeś przez te cięte riposty. To chyba niezdrowe - rzucił, owijając blond kosmyk włosów wokół palca. - Doprawdy? Nie masz słabej głowy? W porządku, niedługo zobaczymy, jak bardzo słowny jesteś.
W ton Chrisa wkradła się pewna nuta wyzwania, a on sam również zadarł wyżej swój łeb. Chociaż raczej nie powinien nadmiernie podpuszczać Charta. On sam miał naprawdę słabą głowę, co mogło zwiastować pewne kłopoty. Wątpił, by chłopak miał ochotę robić za jego opiekunkę, a jeśli oboje całkowicie się upiją...
- Jestem mistrzem odwracania uwagi. Wyważę mu drzwi, a pyskiem standardowo zderzę się z podłożeniem. Gwarantowane natychmiastowe przykucie wzroku Wilczura - w końcu obydwoje z Ailenem znali pewne granice w żartach, a przynajmniej na trzeźwo. - Już widzę tę cudowną konspirację.
Zaśmiał się, jednak szybko ponownie skoncentrował się na jedzeniu, by zagłuszyć w końcu uporczywe uczucie ssania w żołądku. Czas najwyższy ponownie zadbać o w miarę regularne spożywanie posiłków.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.17 12:34  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
- Co za dusza romantyka, Chris. – rzucił zaczepnie, z wielkim trudem nie pokazując zębów w ironicznym wyszczerzu. Pokusił się więc o mniej spektakularny, ale równie wymowny uniesiony kącik ust do góry. Twarz go trochę piekła od tej nieznośne drażliwości sinofioletowej plamy, ale nie potrafił zachować powagi, gdy sekretarz wygadywał podobne rzeczy. – Serce tylko dla wybranki, choć ciało oddajesz wielu. No ideał. Swoją drogą nie sądziłem, że kręcą cię takie ostre klimaty. Lubisz jak ktoś się nad tobą znęca? – wyśmiał go, nie potrafiąc skomentować wywodu Pudla w inny sposób. Nie trzeba było mieć szeroko rozbudowanej wyobraźni, żeby nie skojarzyć sobie bolesnych efektów „zbliżeń” Blacka z udziałem ścian, dziur i dołów z pewnym specyficznym odłamem cielesnych uciech. – Bawisz się w niezłe BDSM.
Na subtelne oburzenie sekretarza, zareagował niewinnym spojrzeniem. No, chyba nie sądził, że pośród członków DOGS nie przewijała się choćby najcieńsza strużka narzekań odnośnie wyznaczanych przez niego zadań. Wiadomo, że na wszystko da się psioczyć pod nosem, a co może być od tego odpowiedniejsze, niż polecenie ruszenia dupska i zrobienia czegoś dla gangu? Co prawda Ai wiele by dał, żeby teraz móc się wykazać w jakiejkolwiek dziedzinie, ale co prawda to prawda.
- Nie twierdzę, że się nie starasz. – rzucił na złagodzenie swoich wcześniejszych słów, doskonale wiedząc ile pracy w organizację wkładał drugi wymordowany. Nie pociągnął jednak tematu, bo jakoś nie miał nastroju na słodzenie komukolwiek. Szczególnie, że Chris z własnej winy wplątał Charta w nastrój raczej ukierunkowany na coś zgoła innego. Nie bez powodu patrzył się na niego z tym złośliwym, rozbawionym wyrazem twarzy.
„To chyba niezdrowe.”
Uniósł brew do góry.
A wyglądał na kogoś, kto dbał o własne zdrowie?
Zaśmiał się pod nosem wyobrażając sobie scenkę przytoczoną przez Skoczka.
- To się nazywa prawdziwe poświęcenie. Z dumą będziesz nosić te rany wojenne na pysku. – skomentował akcję sekretarza, coś czując, że gdyby jakimś cudem udało im się wycwanić ten alkohol, najpewniej zużyliby znaczną część na opatrzenie obrażeń Chrisa, aniżeli zapijanie własnego gardła.
Zajął się jedzeniem, a podczas jego spożywania, nie mówił wiele. Nie od dziś było wiadomo, że gdy pies je, to nie szczeka, a akurat w tym otoczeniu były same Psy, więc sprawa malowała się dość jasno. Myślał, że umiera ze szczęścia mogąc nareszcie poczuć pod zębami coś, co najpewniej było mięsem.
Gdy był już przy końcu, podjął nareszcie temat, choć nie był nim już tak ucieszony, jak poprzednimi.
- Teraz idziesz do Jack Russella?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 14:16  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
......Minę, którą zrobił Chris po usłyszeniu słów przyjaciela można było określić jako połączenie oburzenia z niedowierzaniem. Nieszczęsny sekretarz dosłownie zapowietrzył się, słysząc te karygodne oszczerstwa na swój temat i to jeszcze z ust takiej  osoby jak Kurt. Już mu brakowało ciętych ripost na tego bezczelnego Charta. Przyjaciel, phew!
- Co za podstępne bydlę z ciebie, Ailen - rzucił z wyrzutem, teatralnie wznosząc ręce do góry w dramatycznym geście. - Ja do ciebie z mym sercem na dłoni, zwierzam się z prywatnych spraw, a ty tutaj wyjeżdżasz z takimi straszliwymi insynuacjami.
Wydęcie warg, obrażalskie przewrócenie niebieskimi ślepiami i złożenie ramion na klatce piersiowej. Klasyczna postawa urażonej pudlowskiej godności. Tylko kąciki warg od czasu do czasu drgały w dziwny sposób, jakby sekretarz siłą woli próbował nie roześmiać się z własnego zachowania. No, ale przecież jego duma ponownie ucierpiała!
- Ja się w nic nie bawię. Wszystko jest wbrew mej woli i chęci - mruknął, w dalszym ciągu  urażony, chociaż jednocześnie w pewien sposób rozbawiony. - Powinieneś coś powiedzieć moim parszywym partnerom i partnerkom, żeby przestały mnie tak przyciągać i ranić, tsch.
W dziwny sposób zatrzęsły mu się plecy, a on sam szybko odwrócił wzrok gdzieś z dala od przyjaciela. Teraz to już naprawdę plótł same głupoty, ale skoro powiedziało się a, to trzeba również powiedzieć b. On zresztą potrafił wykorzystać cały alfabet, byleby podkreślić swoje racje. Niezależnie od chęci, czy też niechęci drugiego osobnika.
"Nie twierdzę, że się nie starasz."
Machnął ręką w lekceważącym geście.
- Daj spokój. Doskonale wiem, że 3/4 Psów najchętniej by mnie zadusiło - ponownie zaczął bawić się wolnym kosmykiem włosów i uśmiechną się w sposób, który można określić jako tajemniczy. - To satysfakcjonujące.
No tak. Nie należało zapominać, że Pudel zgubił gdzieś swój instynkt samozachowawczy i jakoś nieskory był do próby odnalezienia go. Zresztą, taki już był jego urok. Z jednej strony można było go określić jako logicznym do bólu, a z drugiej - całkowicie irracjonalnym. Podsumowując; chodząca sprzeczność.
- Jasne. Lepiej żebyś ty się wtedy wykazał refleksem oraz sprytem i zdobył butelkę, inaczej całe poświęcenia na nic - parsknął, kręcąc przy tym z politowaniem głową, zupełnie jakby sam plan napawał go egzystencjalnym bólem.
A potem już całkowicie skupił się na jedzeniu. Czekała go ciężka przeprawa z mentalnością buntowniczej anielicy, więc musiał się do tego przygotować również pod względem fizycznym. Rozmawianie z towarzystwem burczącego brzucha jest raczej mało atrakcyjną perspektywą.
- Tak, do Rebekah. Mam dziwne wrażenie, że wcale nie będzie łatwo - westchnął cicho. - Brak szczegółów w ogóle mi nie pomaga. A potem muszę w końcu odwiedzić Wilczura.
Już zdecydowanie zbyt długo dawał mu spokój, chociaż z drugiej strony... chętnie dalej unikałby kontaktu z nim, ale niestety nie bardzo miał taką możliwość. O nieszczęsny Losie.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 22:58  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Kierowana w jego stronę obelga, prędzej wywoływała u niego jeszcze większe rozbawienie, niż choćby najmniejsze poczucie obowiązku do zastanowienia się nad własnym zachowaniem. Słyszał już o wiele, wiele gorszych przytyków, więc żadne podstępne bydlę nie było w stanie go obrazić.
Oparł łokieć na stole, ręką podtrzymawszy sobie głowę. W jego spojrzeniu wciąż skakały złośliwe ogniki, choć cała twarz prezentowała się dość statycznie. Wolał się trochę opanować, nim faktycznie zostanie skazany na tydzień ciągłego bólu naznaczonej sińcem szczęki. Jeżeli dalej będzie się tak nadwyrężać…
Niemniej, im dłużej trwał wywód przyjaciela, tym Ailen szerzej otwierał oczy, a kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze.
- Oho, czyli czujesz się wykorzystywany seksualnie przez ściany, podłogi i meble? – parsknął delikatnie, z trudem ujarzmiając ogromną chęć wybuchnięcia śmiechem. W końcu powinien zachować zdecydowanie więcej powagi, gdy jego najdroższy przyjaciel właśnie jawnie prosił go o pomoc, prawda? Ręka, która przed momentem podtrzymywała posiniaczony łeb Charta, zeszła na dół i zwinęła się w pięść. Ai bezceremonialnie popukał kilka razy w blat stołu, zniżając nieco głowę w kierunku wspomnianego mebla. – Dzień dobry, panie stole. Prosiłbym o zaprzestanie bycia tak atrakcyjnym dla mojego przyjaciela. Skarży mi się na gwałty, a równocześnie mówi, że go pan przyciąga… porozmawiać też z podłogą, Chris? – tupnął nieznacznie nogą w podłoże. Pamiętał, że skóra stóp była w opłakanym stanie, więc tapnięcie było zdecydowanie subtelne, ale ktoś z dobrym słuchem mógłby je wychwycić bez większych problemów. Zapomniał jednak o mimice. Nie potrafił powstrzymać się od pełnego rozbawienia wyszczerza, z którego aż wylewała się dziecinna złośliwość. Skrzywił się niemal natychmiast, tym razem przymykając nieznacznie oczy. Przesadził. Dłoń powtórnie zawędrowała do twarzy w rozpaczliwej próbie rozmasowania rwącego miejsca. Mimo wszystko sam poszkodowany jeszcze kilka dobrych sekund walczył z tlącym się uśmiechem i cichym parskaniem ze śmiechu.  – Wykończysz mnie, Chris. Ja aż tak bólu nie lubię…
„To satysfakcjonujące.”
- Chyba naprawdę masz jakieś zapędy masochistyczne.
Uwagę o refleksie zbył po prostu rozbawionym skinięciem głowy, skupiając się na jedzeniu.
„Mam dziwne wrażenie, że wcale nie będzie łatwo”
- No, jeżeli nie planujesz rozwalić sobie drugiej ręki w trakcie tej dyskusji… – wskazał głową zabandażowaną kończynę przyjaciela - … to można przyjąć, że nie będzie tak źle. Chociaż cholera cię tam wie z tymi obrażeniami. Tyle ciekawych rzeczy się dziś o tobie dowiedziałem, że aż nie wiem czy nie zacząć się martwić… - nie, on już nie da mu o tym zapomnieć. Zaraz jednak przykrył swoje złośliwości. - Przyjdź jeszcze kiedyś do mojego pokoju.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.17 22:29  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
......Chris bardzo łatwo ekscytował się, przez co zapominał o pewnych obrażeniach. Teraz w ramach kary jego ręka zapulsowała tępym bólem, przypominając mu o wizycie u Jinxa i jej skutkach ubocznych. Cóż, ewidentnie powinien w końcu ogarnąć swoje wybujałe emocje, ale to wcale nie było dla niego proste.
- Nie rozumiem, dlaczego bawią cię moje problemy - parsknął cicho, z pewną dozą niezadowolenia, jednak kolejne słowa i gesty Ailena sprawiły, że uderzył lekko głową w stół i zaczął się bezpardonowo śmiać. - Dobra, dobra. Poddaję się.
Miał swoje ograniczenia. Nawet jemu od czasu do czasu kończyły się pomysły do dramatyzowania. Poza tym kwestia wypowiadana przez przyjaciela rozbawiła go bardziej, niż się spodziewał. Chyba dopiero teraz dotarło do niego, jak bardzo tęsknił za tym bezczelnym, pyskatym polipem. Na szczęście Kurt miał pewną subtelną ilość uroku osobistego, przez co pewnie innym łatwiej było znieść jego pyskówki. Samego Pudla niezbyt to obchodziło, akceptował Ailena zarówno ze wszystkimi zaletami, jak i wadami. Nawet jeśli stary przyjaciel potrafił naprawdę mocno dogryźć. Z drugiej strony wymiana złośliwości utrzymywała umysły na wysokich obrotach - było to dość ważne w wypadku tak długiego stąpania po świecie.
- Oczywiście, że wpadnę - rzucił, po czym przeciągnął się delikatnie. - Dobra, kolego. Ty idź odpoczywaj do swojego pokoju i regeneruj się, a ja idę stoczyć bitwę słowną z nieszczęsną anielicą. Życz mi powodzenia i mówię poważnie, Ailen. Odpocznij. Nabierz sił.
Wstał i pełnym gracji krokiem opuścił swoją teatralną salę.
Z tego co Chris się dowiedział, po pewnym czasie Chart również opuścił kuchnię.
ztx2
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.17 21:07  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Wędrował za zapachem jedzenia, ale także dzięki pomocy Rebeki w ogóle się poruszał. Chociaż magicznym sposobem, dzięki leczniczej krwii tej kobiety, której imienia nadal nie znał, rany na jego nogach zasklepiły się w bardzo krótkim czasie. Mięśnie były jednak nadal zmęczone, opuchlizna najwyraźniej będzie trzymać się jeszcze przez jakiś czas, ale chociaż odzyskał wiarę w ponownie uzyskanie pełnej sprawności.
To źle, bardzo źle. Jeżeli zacznie wierzyć w magię, przestanie mu zależeć na dbaniu o właśnie bezpieczeństwo, zacznie rzucać się w wir szaleńczych mordów, gotowy nawet i pożreć Destrophy, by dostać trochę jej krwi. Teraz jednak był grzecznym wymordowanym, skupionym jedynie na dotarciu do kuchni i przetrząśnięciu zapasów, zanim Matylda zorientuje się, że do spiżarni trafił osobnik bez dna w żołądku.
Towarzyszyła mu Rebeka, nie da się powiedzieć odwrotnie, skoro to on z wysuniętą do przodu paszczą kuśtykał w szaleńczym tempie po tunelach za wonią kiełbasek. Kiełbaski to był dar z nieba dla jego osoby, na pewno nie inaczej. I nie jedna, a całe pęta, sznury jedzenia, cenne naszyjniki pięknych jelit wypełnionych mięskiem.
Teraz nawet gdy oblizywał usta, nie był w stanie powstrzymać wściekłego ślinotoku. Musiał spać kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt godzin od kiedy dostał w łeb, chyba od Fenka. Ten to potrafił go uśpić, nawet problemy ze snem wtedy nie występowały. Musiał więc nadrobić te zaległości. I nie trzeba było dużo czekać, wraz z przekroczeniem progu jaskini nazwanej pięknie kuchnią wyrwał się do przodu, lunatycznym krokiem zmierzając ku stosach jedzenia zapakowanego jak tylko się dało.
- Kiełbaski, kiełbaski, kiełbaski, kiełbaski... - sapał, wyciągając swoje długie pazury w ich kierunku, głaskając przez moment śliską powierzchnię jelit i napawając się widokiem, który niewątpliwie niedługo odejdzie w zapomnienie.
Zdjął z haka długi sznur i wpakował sobie do buzi pół kiełbaski na raz. Silna szczęka, natychmiast zmieliła pożywienie, tylko wzmagając swoją słodką wonią i smakiem głód wymordowanego. Niewiele brakowało by wpadł szał, tym razem nie mordu, ale pochłaniania wszystkiego, co znajdowało się w zasięgu jego wzroku.
Na ten moment utracił wszelkie zdolności mowy, może to lepiej, skoro jego gęba non-stop była wypełniona po brzegi jedzeniem. Nie tracił ani sekundy, opadł na kamienną podłogę, pochłonięty do granic jedzeniem. Raj.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.17 22:09  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Targanie za sobą na wpół wyleczonego, rozochoconego perspektywą wyżerki Dobermana było wyzwaniem godnym starego teleturnieju Chwila prawdy. Nawet gdyby na Rebece nie spoczywało minutowe ograniczenie czasowe, pewnie udałoby się wykonać zadanie; Kirin ciągnął do przodu z zapałem właściwym dla większej sprawy i gdyby nie miał jeszcze problemów z chodzeniem, anielicy pewnie trudno byłoby za nim nadążyć. W końcu wypowiedziała słowo klucz - kiełbasa, przez co nic już nie mogło teraz powstrzymać głodomora od szturmu na kuchnię. Miała tylko nadzieję, że uda im się minąć z Matyldą, bo ta na pewno nie byłaby zadowolona z zamętu zasianego w uporządkowanej spiżarni.
Dotarli na miejsce, przy czym albinoska uznała za stosowne puszczenie podopiecznego samopas - niech się wyszaleje, i tak nie była w stanie go powstrzymać - a samej również znaleźć coś smakowitego w ramach kolacji.
- Smacznego. Tylko się nie udław - rzuciła pobieżnie do zajętego swoją upragniona zdobyczą Vincenta i sama podeszła do położonej nieopodal skrzynki, gdzie pyszniły się pomarańcze. Większość została przeznaczona na przetwory, żeby zachowała się na dłużej, ale kilka zostawiono do zjedzenia na świeżo. Wybrała większy owoc z wierzchu, po czym wbiła paznokieć w sprężystą skórkę, tworząc rysę przecinającą owoc dookoła. Podważyła też ją zaraz palcami, odrywając fragment w kształcie półkuli, a zaraz potem pozbywając się drugiego. Takie połówki mogły się potem przydać do różnych ciekawych rzeczy, więc nie warto było ich wyrzucać. O wiele bardziej interesujący był jednak sam miąższ, którego cząstkę zaraz oddzieliła od reszty i ugryzła z lubością. Może i nie była to eksplozja smaku, ale i tak o wiele lepsze od wielu rzeczy, które jadało się w chudych latach. Nim się w ogóle spostrzegła, wepchnęła w siebie calutką pomarańczę, wyrzucając tylko biały środek.
- Hej, podaj mi też jedną - zwróciła się znów do Kirina, obserwując z rozbawieniem jego małe rendez-vous z kiełbasą. Trzeba było korzystać, nim wsunie wszystkie pęta jak spaghetti, a to mogło nastąpić naprawdę szybko. Wcale się mu nie dziwiła; sama byłaby niemożliwie głodna po tylu przeżyciach, a mięso było nie byle jakim smakołykiem. Też nie chciała przepuścić takiej okazji do skorzystania z życia i gotowa byłaby nawet walczyć o swój udział w tym gastronomicznym dobrobycie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.17 18:23  •  Kuchnia i jadalnia - Page 6 Empty Re: Kuchnia i jadalnia
Nie miał zamiaru się udławić, chciał umrzeć, ale w sposób dużo bardziej niesamowity, niż nie mogąc nabrać oddechu przez swoje łakomstwo. Każdy kto znał go wiedział jednak, że użyteczny Kirin, to najedzony Kirin. No, może gdyby go pchnąć w zgraję przeciwników z paskudnym głosem, to też by się zdał, ale to obosieczna broń, głodny był rozdrażniony. Rozdrażniony był niełatwy w opanowaniu, bo chociaż lojalny, czasami widział w swoich towarzyszach wredne ochłapy mięsa.
Pochłonął jedną kiełbasę, zabrał się za drugą, wcale nie myśląc, by podzielić się akurat tym konkretnym pożywieniem. Nawet jeżeli chodziło o Rebekę, spojrzał na nią z ukosa, gdy zasugerowała, że miałby jej podać swoją zdobycz. Może tą najmniejszą na samym końcu... nie, chciał je wszystkie.
- Nie możesz najeść się pomarańczami? - mruknął w odpowiedzi, siadając tyłem do anielicy. - Wiesz, tłuszcz... jakieś takie żyłki, nic dobrego.
Oblizał palce po kolejnej porcji, czając się na trzecią. W sznurze było ich pięć, ale gotowy był zabrać się za jeszcze jeden i jeszcze jeden, byle tylko zaspokoić to ssanie w żołądku, ale także by uciszyć swój umysł.
Problem polegał na tym, że w głowie mu huczało chyba jeszcze od tego uderzenia, które otrzymał w kasynie. Dotknął miejsca, ale opuchlizna zniknęła, ból także, dlaczego więc w środku cały czas słyszał szum fal, na zmianę z gadaniem Alicji?
Uciekaj Vicnent, uciekaj...
Jak nagranie, które się zacięło. Jej słowa niekiedy posiadały sens, innym razem powtarzały te same słowa w kółko, a on nadal nie wiedział przed czym i dlaczego ma uciekać. Przed czym musiał uciekać, że te słowa tak mocno wyryły się w jego umyśle. Zawsze zamyślał się przez to na krótki, niezauważalny z zewnątrz moment. Pakował właśnie kolejny kęs do buzi, kiedy przypomniał sobie, że nie miał kontaktu ze światem od dłuższego czasu, a dookoła panowała cisza i spokój.
- Gdzie jest reszta? - zapytał, a wcale nie chodziło mu o brak chętnych do jedzenia, czy nieobecność wielkiej Matyldy. Zastanawiał się, czy może wyruszyli gdzieś na wprawę, zostawiając go za sobą, w kryjówce. Jeżeli tak, to informacja raczej go nie ucieszy. Chyba nadawał się do walki, mogli mu chociaż powiedzieć, zainteresować się, zrobić cokolwiek... nie wiedział nawet kim była kobieta, którą zainteresował jego stan zdrowia. Może po prostu odór stęchlizny przyciągnął jej uwagę, weszła do jego dziury i odkryła półżywego dobermana?
Wściekle przegryzał czwartą kiełbaskę, mieląc gębą z cichym powarkiwaniem w przestrzeń.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach