Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 18 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18  Next

Go down

Pisanie 24.09.18 22:13  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Nieznajoma wpatrywała się w Insomnię nieruchomo, najwidoczniej niewiele sobie robiąc z jej dziecięcego wyglądu i wciąż milczącej postawy. Na Desperacji, gdzie najbardziej błahe istoty okazywały się szaleńczymi mordercami, nikogo nie należało lekceważyć — i tego trzymała się rudowłosa, bezczelnie pokazując, z czyim zdaniem zamierza się liczyć.
Liam czuł co najwyżej delikatną woń od przemytniczki — nieprecyzowany zapach, którego przed momentem jeszcze nie było, a który, z chwili na chwilę, nabierał subtelnej intensywności. Nie był drażniący, przynajmniej jeszcze nie; balansował gdzieś na granicy między zwietrzałymi zgniłymi owocami a zatęchłym materacem. Nieprzyjemny — tak. Ale nie na tyle, aby uciekać poza jego zasięg.
Insomnia nie czuła nic prócz suchego piachu pustyni.
Czas leciał nieubłaganie; słońce zmieniało swoje położenie, chyląc się we własnym tempie ku horyzontowi. Temperatura wciąż wydawała się o wiele za wysoka; gorąco przedzierało się przez skórę i parzyło tkanki, gotowało krew w żyłach, osuszało usta.
Przemytniczka przesunęła językiem po dolnej wardze, będąc dwa kroki za pełgającym krokodylem. Już teraz słyszeli mamrotanie — wychwytywali przypadkowe słowa, dźwięki przypominające szamotaninę, kilka uderzeń.
— Dochodzi z tamtej chaty? — zapytała, choć cała trójka bez dwóch zdań była w stanie potwierdzić położenie narwańca.

Od MG:
Liam, Ins: Przypominam, że macie póki co wolną rękę; nie musicie czekać na akceptację każdego ruchu. Póki nie wywiązała się żadna walka ani inny (ingerujący bezpośrednio w cudzą postać) akt, nie musicie ograniczać postępowań. Wchodźcie w interakcję z otoczeniem, podejmujcie decyzje (inne niż odpowiadanie na pytania NPC), bo ja za was niczego robić nie będę. Inaczej możemy to ciągnąć w nieskończoność.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.18 22:58  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Przydałaby się woda. Duży zbiornik. Z grubym, ważącym ponad tonę cielskiem ciężko było utrzymać temperaturę ciała. Na dodatek ten zapach.. ugh, czy to są te cudowne, magiczne ziółka? Zapach zgnilizny? Jakoś nie robiło to na nim specjalnego wrażenia. Od dawien dawna Liam najchętniej częstował się padliną, która niejednokrotnie cuchnęła gorzej. Gdyby miał na tyle ruchome ramiona to mógłby nimi w tym czasie wzruszyć, ale niestety, do poruszania się potrzebował wszystkich, czterech, krótkich łapek. Gdyby miał je trochę większe i bardziej umięśnione mógłby biegać. Hm. Ciekawe czy na tej zapchlonej pustyni wzdłuż i wszerz znalazłby się ktoś, kto zabawiłby się odrobinę genetyką. Skoro i tak wirus ma na to znaczący wpływ...
W trakcie wędrówki, kiedy prawdopodobnie byli już w zasięgu wzroku niczego nieświadomego "zagrożenia", którym musieli się zająć, bo inaczej paniusia by nie podziałała na ich wdzięki i zechciała gadać, Liam zatrzymał się. Uniósł swój kurwiłeb do góry, rozejrzał się, a potem rozdziawił paszczę dość szeroko. Trochę się zmęczył. W tym upale nie dawał rady bawić się w takie przebieżki, tym bardziej, że nie było tutaj źródła wody w którym mógłby trochę wyregulować temperaturę ciała. W ludzkim ciele znacznie lepiej sobie z tym poradzi. No i już pal licho, że będzie całkiem goły i wesoły, przynajmniej nie dostanie udaru od przegrzania się.
Chwilę to potrwało zanim wrócił do swojej ludzkiej postaci. Dobrze, że chociaż nie stał przodem do pań, to nie zobaczą jego fujarki od razu. Trochę jeszcze postękał, chrzęst ruszających się w ciele kości nie należał do najprzyjemniejszych dźwięków. W milczeniu prostował się, a potem rozglądał. Ostatecznie postąpił parę kroków w prawo by sięgnąć po leżący w piachu jakiś materiał, przypominający jakiś płaszcz, tyle, że w dziurach no i przysypany piachem. Nada się. Przynajmniej mógł teraz stać dziewczynom twarzą w twarz. I tak było. Zielone ślepię spoczęło na dziewczynie, która dała im to durne zadanie.
- No, skoro kości wróciły mi tam gdzie trzeba to się przedstawię. Liam, DOGS, jednostka bojowa.
Oczywiście, że skłamał. Z niego taki wojownik jak z koziej dupy trąbka.
- Rozumiem, że Pani ogarnia tutejszy burdel, więc może darujemy sobie ceremoniały i zajmowanie się przydrożnymi szczurami, a przejdziemy do interesów? Rozumiem, że dba Pani o naszą kondycję, ale takie pierdoły powinniśmy zostawiać waszym towarzyszom broni.
To oczywiste, że nie byli tu sami. Liam poważnie zaczął się zastanawiać nad tym, czy to polecenie sprawdzenia jakiegoś gnojka szperającego w śmieciach, bo tak odgórnie założył krokodylek, nie było tylko pretekstem by stali się bardziej podatni na atak. Bo na pewno ktoś tutaj z tą laską jeszcze był. Gdzieś w domkach.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 20:28  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Podczas tego jakże rozrywkowego spacerku wolała pozostać czujna, nawet jeśli na pierwszy rzut oka zagrożenie zostawili gdzieś za sobą. Teraz niby też dobiegały ich odgłosy o niezbyt pozytywnym wydźwięku, jednak sam hałas już stanowił przewagę dla nich, nie potencjalnego przeciwnika. Jak kobieta słusznie zauważyła, ktoś najprawdopodobniej znajdował się w niedalekiej chacie i widocznie nie był to nikt z jej znajomych, bo wtedy pewnie nie wydawałaby się taka niedoinformowana. Znamiona szamotaniny stawały się coraz bardziej intrygujące, choć nie pojawił się jeszcze żaden czynnik na tyle przekonujący, by zdecydowała się samodzielnie zapoznać ze sprawą.
Ważnym faktorem stał się za to powrót Liama do ludzkiej postaci, bowiem nawet jeśli teraz nieco zmniejszali swoje siły w boju, to w głosie zyskali przewagę dwóch do jednego. Co tu oszukiwać, Nayami nie była szczególnie wygadana, szczególnie gdy przychodziło do handlu czy negocjacji. Wręcz przeciwnie, w sprawach wymagających pewniej zręczności zalecano jej zawsze trzymanie gęby na kłódkę i przekazanie dowodzenia w ręce dorosłych. Nawet jeśli często denerwowała się, gdy kazano jej milczeć, w głębi duszy uznawała słuszność takiej decyzji.
Co wcale nie znaczy, że posłuszeństwo przychodziło jej łatwo. I milczenie. I stanie w jednym miejscu, podczas gdy nieopodal działo się coś ciekawego.
- Ja to sprawdzę - stwierdziła, wcinając się cicho w wypowiedź Charta. Było to zagranie w pewnym sensie ryzykowne, ale z drugiej strony wymordowany nie chciał chyba ryzykować młodej Leather wkurwionej bezczynnością tuż obok siebie, w dodatku podczas ewentualnych negocjacji. Nie dała mu zresztą zbyt wiele czasu na protesty, bo tylko klepnęła go lekko w ramię i odwróciła się w kierunku chaty, ruszają w jej stronę raźnym krokiem. To był wystarczający sygnał świadczący, że jedyną możliwością zatrzymania Ins w tej chwili była fizyczna interwencja. Skoro raz postanowiła sama się czymś zająć, nie było przebacz - cokolwiek czaiło się w zdezelowanych czterech ścianach, lepiej niech szykuje się na starcie z Nayami.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.18 22:40  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Zerwał się mocniejszy wiatr.
Piasek przesypywał się między ich butami, drobinki uderzały w odsłonięte części ciała; dziesiątki mocnych ukłuć jak nic innego przypominały, gdzie się znajdowali — na pustkowiach, pośrodku niczego.
Po rysach twarzy, które utrzymała rudowłosa, można było poznać, że widywała widoki bardziej radykalne i zaskakujące niż proces przemiany. Przyglądała się bez krępacji, jak łuski łączą się z żywą tkanką; ich fragmenty wchłaniały się lub odpadały, nie pozostawiając zbyt wielu śladów na uważnie obserwowanych plecach mężczyzny. Strzyk kości niejednego zmusiłby do odwrócenia wzroku w myśl zasady: jak nie patrzysz, to nie jest tak źle. Nieznajomej nie drgnęła powieka, choć coś w jej postawie się zmieniło — coś niewielkiego jak przeniesienie ciężaru ciała na drugą nogę lub lekki ruch biodra, aby poprawić ułożenie sylwetki.
Milczała podczas tego krótkiego przedstawienia, nawet jeśli nie tak dawno to ona zachęcała ich — wręcz ZMUSZAŁA — aby sprawdzić niepokojące dźwięki. Teraz prócz głośnego trzasku przestawianych stawów nie było wokół nich niczego zwracającego uwagę, jakby osoba, która kilka chwil temu wrzeszczała wniebogłosy rozpłynęła się w powietrzu przy postawieniu następnego kroku.
Wył wiatr.
Szarpał ubraniami — peleryna, którą nosiła przemytniczka, ześlizgnęła się z jej ramienia i rozłożyła jak skrzydło nietoperza, falując gwałtownie przy podmuchach powietrza. Włosy ześlizgnęły się z pleców i opadły na twarz. Od razu podniosła rękę zaciśniętą w pięść, by odgarnąć gęste kręcone kosmyki.
„Ja to sprawdzę”.
Przytaknęła na słowa Insomnii, rzucając jej tylko jedno spojrzenie, jakby chciała życzyć jej powodzenia lub przypomnieć, by zrobiła to jak najszybciej i jak najdyskretniej.
— Liam, DOGS, jednostka bojowa.
Jej oczy zwróciły się na mężczyznę. Uniosła wyżej podbródek.
— Nea — przedstawiła się pokrótce, wsuwając drugą dłoń pod wciąż trzepoczącą pelerynę. Za każdym razem, gdy ciężki materiał gwałtownie opadał, Liam mógł dostrzec pas ciasno opinający biodra kobiety i skórzaną saszetkę, na której opierała rękę. — Negocjatorka.
Wraz z tym słowem rozległ się przeszywający świat gwizd, na który kobieta przymrużyła oczy. Była jak czujny pies po otrzymaniu rozkazu, na który był  gotów od kilku godzin.
— Wiatr się wzmógł — oznajmiła, obrzucając swojego rozmówcę ostrzejszym spojrzeniem.

Insomnia czuła uderzenia gorącego powietrza, które nieustannie na nią napierało, jakby starało się zmienić kurs jej wędrówki. Sama chata trzeszczała, nieprzygotowana na nagłą zmianę pogody.
Budynek nie posiadał drzwi — był przysadzisty i nietrwały. Deski, z których zbudowano ściany, były nieregularne i pomiędzy jedną a drugą znajdowały się większe i mniejsze otwory. Świst, jaki dziewczyna słyszała na zewnątrz, tu wydawał się odrobinę przygłuszony. Z każdym kolejnym krokiem zyskiwał jednak na intensywności, jakby ktoś chwycił za pokrętło i przekręcał je powoli, ale bezlitośnie ku maksimum. Przez wnęki wsypywały się ziarna pustyni, opadając na poobijaną podłogę, złamaną w pół toaletkę, która, być może, niegdyś stanowiła czyjąś własność, przyprószały pozostawiony w kącie koc i niedomkniętą, skórzaną torbę, wystającą nieco spod ciężkiej narzuty.
Prócz zawodzenia wiatru Insomnia wychwyciła jeszcze głośny, krótki, mocny gwizd. Nic ponadto.

Nea, jeżeli naprawdę tak się nazywała, wciąż trzymała lewą dłoń przy twarzy, aby nie pozwolić włosom na przysłonięcie obrazu. Jej wargi zacisnęły się lekko, nim nie rozchyliła ich w jakimś wyrazie. Liam, nawet jeśli skupił się dokładnie na jej słowach, nie byłby w stanie rozpoznać akurat tego — ponieważ w chwili, w której usta przemytniczki ściągnęły się w pierwszej sylabie, obróciła dotychczas zaciśniętą w pięść rękę raz na zawsze rozwiewając myśl, że potrzebowała jej do ujarzmienia loków. Jej palce odgięły się stanowczo, wypuszczając z nich garść pyłu, który — niesiony mocnym podmuchem wiatru — trafił prosto w stojącego przed nią Liama. Mężczyzna zdążył zamknąć powieki, nie pozwalając proszkowi dotrzeć do ślepi, jednak pochwycona szmata, którą się okrył, nie była w stanie zatrzymać ciśniętego w jego kierunku pyłu.
Uderzenia podeszew o glebę rozbrzmiały w sekundę później rozpoczynając ewakuację na tyle szybką, że nim Liam zdążyłby przetrzeć oczy i ponownie się rozejrzeć, nie ujrzałby rozmówczyni; jedynie krzywe zęby ruin wyrastające z ziemi, chatę, w której zniknęła Insomnia i szary dym pełen kurzu wirujący dookoła.


WYDARZENIE ZAKOŃCZONE SUKCESEM

Przepraszam, że tyle to trwało — nie chciałem przedłużać końcówki, ale prawdę mówiąc, ciężko mi było wejść w skórę poprzednich Mistrzów Gry. Ich zamysł na tę akcję był mi w końcu nieznany, a połączenie całości tak, aby się nie rozwlekła na kolejne pięć stron... no niemożliwe.
Dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi ten NAGŁY the end, trochę niesprawiedliwości (jak fakt, że Liam nie miał opcji obrony — tutaj akurat wykorzystałem fakt, że raz zjebał z terminem i miałem prawo go udupić w dowolnym momencie; uznaję, że to właśnie ten moment) i brak większej logiki.

LIAM: proszek wywołuje swędzenie szczególnie na twarzy, ale także na szyi oraz górnym fragmencie torsu.
Pierwszy wątek wywołują tylko prowizoryczne podrażnienie; skóra czerwienieje i gryzie.
Drugi wątek — skóra pali i swędzi, postać rozdrapuje skórę do krwi. Od trzeciego wątku w górę Liam nie jest w stanie się powstrzymać przed drapaniem; robi to aż do mięsa i, jeśli nie uda się na szybkie leczenie, do kości.
Twoim obowiązkiem będzie wybranie się do medyka.
W ramach rekompensaty za fakt, że wydarzenie trwało cholernie długo, a ty oraz Insomnia przeczekaliście aż trzech Mistrzów Gry — nie mam zamiaru wtrącać się w to, jak przebiegnie sam proces leczenia. Nazwę proszku użytego przez Neę oraz to, jakim sposobem można się pozbyć skutków pozostawiam medykowi. Lekarz, do którego się zgłosisz, może sobie wymyślić co i jak. Bawcie się.
Jedyne, co narzucam, to to, że proces leczenia musi trwać przez przynajmniej 2 następne wątki (od diagnozy medyka i podaniu medykamentu od niego). Nie obejmuje to oczywiście czasu na uleczenie ran.

Torba: skórzana torba medyczna, w jej wnętrzu znajduje się sześć zawiniętych w ciasne rulony bandaży; w niewielkim, plastikowym pojemniczku garść igieł razem z chirurgicznymi nićmi; opakowanie plastrów oraz trzy stabilizatory — dwa na łokcie, trzeci na kolano. Dodatkowo buspironi hydrochloridum, lek na Syndrom Obcego.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.18 0:56  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Spojrzał za dziewuchą. Nawet nie miał zamiaru jej zatrzymywać, przecież nie był jej niańką, żeby jej kroku dotrzymywać. Zresztą, z pewnością to rzekome "zagrożenie" to jest tylko jakiś pic na wodę, a ona natrafi serio na jakiegoś szczura, może nieco większego niż zwykle.
Ale tego, że tym chujowym proszkiem dostanie po oczach to się nie spodziewał. Już miał coś powiedzieć, ale bum! Nim sie obejrzał laski nie było, w ogóle nic nie było, tylko drapało i piekło. W ciągu dziesięciu sekund w powietrze wyleciało tyle bluzg, że matka boska by się zawstydziła. Jak już tylko chociaż go przestało drażnić w stopniu, które mógł tolerować, to ruszył dupsko w dwa miejsca. Najpierw po swoje rzeczy, żeby móc się w końcu ubrać i pozabierać fanty, a potem po Insomnię.
- Młoda, idziemy, mamy to po co przyszliśmy.
Chociaż co do tego nie miał pewności. Widział tylko jakieś przedmioty, ale skąd miał wiedzieć czy był wśród nich lek? No przecież nie był jaśnie panem medykiem. No nic i tak trzeba będzie do niego iść, przecież to cholerstwo swędzi jak diabli.
Obejrzał się tylko czy panna za nim idzie i ruszył z wolna. Kawałek był do przejścia.
Na szczęście to była noc.

zt x2
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 15:20  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
 Od dawna nie zapuszczał się tak daleko od zamieszkiwanych gór. Sam nie był pewien, czy tym razem rolę motywatora odegrała ciekawość, czy może nuda. Osobiście obstawiałby to drugie, bo mimo tego, że dni na Desperacji zawsze były tak samo niebezpieczne, jak i nieprzewidywalna, to gdzieś między czyhająca w kark śmiercią a zmutowanymi bestiami zaplątało się niepożądane znudzenie.
 Śmiejąc się — oczywiście nie dosłownie, wszak nie wiedział, czy jego krtań wciąż była zdolna do podobnych dźwięków — losowi w twarz opuścił kryjówkę Kościoła i powędrował hen daleko naprzód. Ze sobą zabrał jedynie broń, kilka plastrów suszonego mięsa upchniętego w kieszeń spodni i ponury wyraz przyklejony na amen do twarzy.
 Końcówka pokrowca miecza szurała o ziemię, ciągnąc za sobą drobną smugę kurzu. Może to głupota a może lenistwo skusiło mężczyznę do tak nieprofesjonalnego zachowania. Z drugiej strony może kusił los, chcąc zetrzeć naleciałość nudy.
 Gdy w pole widzenia uderzyły dachy zdezelowanych chatek, szuranie w końcu ustało. Już wiedział co zwiedzać.
 Mimo iż na pierwszy rzut oka w zniszczonych domach nie było absolutnie niczego atrakcyjnego, to Welker odnalazł dziwna uciechę w popychaniu brudnej od ziemi czaszki. Wojskowy but raz za razem uderzał w kostną strukturę, popychając ją kilkanaście, czasami kilkadziesiąt centymetrów dalej. Papieżowi brakowało jedynie kompana, który odkopnąłby pocisk, gdy ten leciał za bardzo na bok.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 18:32  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
owo, what's this? Post dla mnie?

By nieco bardziej poznać okolicę, ryba nadłożyła trochę drogi w stronę Apogeum dla odmiany, niż z powrotem. Wolał nie powtórzyć sytuacji gdy nad brzeg oceanu dotarł z lekka wysuszony, a w tą stronę lepiej jest w stanie rozplanować ewentualnie zużycie czasu. Lubił zwiedzać, może nie przemierzył całego dystansu kontynentu na jakich znajdowało się M-1 czy M-4, ale chociaż trochę pozwiedzał. Tu, biorąc pod uwagę że to w zasadzie nie kontynent, a wyspa (tak mówiła mu jedna z map) sprawia, że może kiedyś będzie w stanie przemierzyć ją z jednego brzegu na drugi. Co prawda nie wiedziałby co zrobić z faktem skończenia po drugiej stronie takiej połaci terenu poza faktem że znów dotarłby do wody, ale hej! O tym by pomyślał w momencie gdy by tam dotarł.
W każdym razie jednak, trochę nadkładając drogi i z pewnością roztaczając dość wyraźny, rybi aromat (zarówno od siebie jak i siatki pełnej odpowiednio spreparowanych do podróży, rybich pobratymców jaką miał przerzuconą przez ramię) Amep znalazł swoje stopy, łapy, szpony czy jak to coś określić tutaj. Zrujnowana wioska, brak żywego ducha w pobliżu, przynajmniej pozornie.
I zapach. Miał wrażenie że stosunkowo niedawno go czuł w pobliżu swojego "leża". Nie był to zapach tej dziewczyny jaka ponadgryzała połowę połowu i chciała zabrać resztę, lecz inny, ale też w pobliżu tamtego czasu. Hmmmm... Wciągnął nosem powietrze raz, dwa, i zaczął się kierować w stronę skąd ten zapach wyczuwał. Nie, nie przedzierał się przez ruiny jak Godzilla, niszcząc wszystko na swojej drodze, ale z pewnością jego świecąca łysina wybijała się ponad niektóre dachy, a ciężkie kroki można było usłyszeć jeszcze zanim w ogóle się znalazł w odległości dającej okazje rozpoznać ile waży lub mierzy.
Niemniej jednak, w końcu odnalazł źródło zapachu. W stosunkowo dużej odległości, jego żółte gały ujrzały mężczyznę. Nie wyglądał specjalnie niezwykle lub nietypowo, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Chcąc zrobić w miarę dobre wrażenie, bestiolud uśmiechnął się szeroko (chcąc nie chcąc pokazując wszystkie rzędy zębów) i ruszył w stronę mężczyzny, z kotwicą opartą o jeden bok, i siatką ryb o drugą.
Tak, pewnie dla kogoś kto go nie znał wyglądał groźnie, może nawet jakby chciał zrobić coś złego. Nie chciał, ale kto wie jak zareaguje osobnik przed nim?
- Czy my się nie spotkaliśmy? - Zawołał już gdy był nieco bliżej, acz jego donośny bas z pewnością byłby słyszalny nawet z miejsca z jakiego zaczął swój ruch. To nie zmienia faktu że i tak wolał być zrozumiany lepiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 19:25  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
 Problem Fauxa leżał w tym, że był przygłuchawy. Nie jakoś wybitnie mocno, wszak wciąż docierały do niego głośne i wyraźne rozmowy. Nie zmieniało to jednak faktu, że głuchota dotknęła go tłustym łapskiem i zostawiła plamę, której nie był w stanie zmyć nawet najlepszym środkiem piorącym. Głównie dlatego w pierwszej chwili nie dosłyszał ciężkich kroków, które w pewnym momencie zaczęły trząść ziemią.
 Autor niewielkich wstrząsów musiał podejść nieco bliżej. Dopiero wtedy pierwsze buchnięcia stóp o glebę dotarły do Papieża, odwracając pokłady skupienia od trącanej butem czaszki. Podniósł wzrok i wychwycił ruchomy obiekt między zdemolowanymi dachami. W akompaniamencie prześmiewczej myśli — "byłbyś martwy, gdyby nie szczęście głupich" — ściągnął brwi ku sobie. Podeszwę ciężkiego buta oparł na kopanej dotychczas głowie, tym samym wstrzymując wędrówkę po wiosce.
 Czekał, dopóki sylwetka wielkiego stwora nie ukazała się w pełnej krasie. Wtedy zmierzył go czujnym wzrokiem od stóp do głów, okazjonalnie pociągając nosem, choć licho jedno wiedziało, czy ze smrodu, czy chęci wychwycenia znajomej woni.
 Kontury kotwicy sprawiły, że samoistnie ułożył dłoń na rękojeści własnej broni. Mimo świadomości, że w starciu z tonowym żelastwem jego miecz miał raczej marne szanse, czuł się znacznie bezpieczniejszy, czując pod palcami skórzaną fakturę.
 Bestia nagle przemówiła, a wymordowany poczuł się głupio. Dziwne uczucie nie znalazło wyrazu w kamiennej twarzy, jednak po raz kolejny w przeciągu ostatnich kilku minut zmarszczyło brwi mężczyzny, powoli modelując trwałą zmarszczkę między nimi.
 Los odjął mu na słuchu, jednak hojnie obdarzył węchem. A mimo tego tym razem zwierzęce geny nijak nie wspomogły oceny stojącego naprzeciw osobnika.
 Welker nie czuł się tego dnia na siłach, by formować wyrazy, więc jedynie uniósł ramiona w znajomym geście. Nie miał pojęcia, czy się spotkali. Zaraz przez łeb huknęła myśl. Postanowił zastosować ją w praktyce, więc i odjął rękę od broni, unosząc obie kończyny nieco w górę.
Skąd te przypuszczenia?
 Nie sądził, by ta wielka bestia znała język migowy, w zasadzie wciąż abstrakcyjnym pozostawało, że w ogóle mówiła. A jednak postanowił zaryzykować i czuł, że zasłużył na odpowiedź. W końcu opuścił gardę na rzecz próby porozumienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 21:25  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Mmm, chyba trafił mu się małomówny przypadek. Szkoda, bo lubi rozmawiać z innymi, lecz kto wie. Może w takim razie uda mu się z nieznajomym spędzić trochę czasu w inny sposób? Tak, to był jeden z tych momentów, gdy rybie zaczęło brakować towarzystwa. Ile czasu można siedzieć między na wpół-inteligentnymi rybami i stworzeniami? Nieważne jak bardzo by takową wytresował (nie żeby specjalnie miał na to ochotę), nie zastąpi ona kontaktu z człowiekiem. Albo chociaż czymś co go przypomina, bo kto wie kim był mężczyzna przed nim. Anioł, wymordowany, człowiek, może nawet maszyna?
Nie, jechało raczej czymś ludzkim. Nie sądził by sztuczna maszyna była w stanie tak samo pachnieć jak człowiek. Nie spotkał żadnej jeszcze, więc w sumie ciężko mu to określić.
Wygląda na to jednak że się nie spotkali. Mmm, mógłby jednak poprzysiąść że kojarzył ten zapach. Jeśli tylko skojarzy kiedy, może będzie mógł coś powiązać?
Tak czy tak jednak, Amep zdołał dostrzec również kolejny z gestów mężczyzny. Poddanie się? Ryba zatrzymała kroku, unosząc prawą brew do góry. Przynajmniej tak rozszyfrował ten gest, biorąc pod uwagę że jeszcze przed chwilą trzymał dłonie przy wykałaczce, przepraszam, broni. Tak, broni.
Spojrzał to w lewo, to w prawo, jego uśmiech był zastąpiony przez wyraz skonfundowania sytuacją. Czy mężczyzna myślał że ryba chce go zaatakować? Chodzi o to że trzyma kotwicę opartą o bark? Ryba podniosła wspomniany przedmiot z barku i wysunęła go do przodu, jakby pytając czy to o to chodzi.
- Może tak nie wyglądam, ale nie miałem w planie nic ci zrobić. Nie mam gdzie tego trzymać, a wolę mieć broń w pogotowiu. - Nie był w sumie pewien czy osoba przed nim rozumie po japońsku lub w ogóle mowę jako taką, stąd też na znak że nie zamierza użyć swojej przysposobionej broni, wypuścił ją z rąk na ziemię, z całkiem donośnym brzdąkiem. Może w ten sposób to zrozumie?
- Twój zapach wydaje się naprawdę znajomy. Nie byłeś nigdy może nad brzegiem morza, w pobliżu rozbitego tankowca? - Spytał, mając nadzieję że może mężczyzna jednak go rozumie, tylko nie chce mu się gadać czy coś. Wolał nie gadać do niego jak debila i respektować zarówno swój jak i jego intelekt. Nie bardzo wiedział jak migowo przedstawić okręt, musiałby się bawić w ewentualne kalambury by to zrobić, a z pewnością wyglądałby idiotycznie przy tym. Gdyby tylko kojarzył kiedy to było, albo coś konkretnego przy tym. Może jakąś sytuacje lub zdarzenie? Hmmmm. Nie, chwilowo nic nie miał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 21:57  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
 Ręce mu opadły równie szybko co zapał. Teraz przynajmniej wiedział, że ta gigantyczna ryba nie znała języka migowego. Nie był pewien, czy można było to nazwać jakimkolwiek sukcesem, ale krokiem naprzód? Bardzo małym i wybitnie nieudolnym, ale jednak.
 Nie drgnął, gdy kotwica huknęła o ziemię tylko dlatego, że stale miał ją na oku. Gdyby nie to, prawdopodobnie podskoczyłby jak przerażony dotykiem dziewczynki siedmiolatek. No bo fuj, jeszcze go czymś zarazi. Tymczasem wpatrywał się nieprzerwanie w rosnący kłąb kurzu. Z dwojga złego wolał to niż tę uzbrojoną po uszy gębę.
 — Nie mam gdzie tego trzymać, a wolę mieć broń w pogotowiu.
 Pokiwał głową, najwyraźniej przyswajając tę informację. Przynajmniej nie musiał ryzykować, że w starciu z kotwicą jego własna broń trzaśnie w połowie jak licha wykałaczka.
 Kolejne pytania padały i każde kolejne doprowadzało Papieża do jeszcze większej frustracji. Na końcu języka miał kilka soczystych kurew, ale ten postanowił wywinąć mężczyźnie psikusa i po prostu przestać działać. Trzymana na wodzy złość sprawiła, że wyprostował się w miejscu, kopnął czaszkę między budynki obok i odetchnął głęboko. Uniósł jedną z rąk, prezentując ryboludowi wnętrze dłoni.
 Moment, daj mi chwilę, mówił gest. W końcu tankowiec mówił mu nieco więcej.
 — Tak — wychrypiał w końcu. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że przyszło mu to bez problemu. Brzmiał jak gruźlik. — Zabrać gówniarę — dodał gwoli wyjaśnień, obniżając dłoń mniej więcej na wysokość wzrostu Heikali. Rozważał jeszcze znalezienie badyla i naskrobanie odpowiedzi na piachu, gdyby chrypienie jak stary dziad nie przeszło. Rozejrzał się nawet dookoła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 22:29  •  Zrujnowana wioska. - Page 12 Empty Re: Zrujnowana wioska.
Nie ma co oczekiwać dużo. Z pewnością nie istnieje wiele osób jakie jest jeszcze w stanie posługiwać się językiem migowym, a nawet jeśli by umiał, robienie to jego dziwnymi wykoleinami dłoni, łap i szponów byłoby trudne. Zresztą, najwidoczniej też osoba przed nim ma jakieś inne sposoby na przekazywanie racji. Dobrze że nie umie czytać w myślach, zapewne by się przeraził tym jak bardzo osobą przed nim targają emocje. Mmm.
Tak czy tak jednak, z pozornego wrażenia jakiego stwarzał, osobnik przed nim był opanowany i albo niezbyt skory do rozmowy, albo miał z takową problemy, albo zwyczajnie nie był w stanie mówić. To by mogło tłumaczyć niezrozumiały Amepowi gest z początku, zakajenie w języku mimicznym. Tia.
Kolejne gesty, wyprostowanie się jak z kijem od szczoty wbitym w tyłek, może i nie wiedział o co chodzi, ale jakoś rozpoznawał że facet ma najwidoczniej jakiegoś sortu problem. Przestąpił nad kotwicą, podchodząc nieco bliżej.
- Wszystko w porządku? - Spytał, nim jego zapędy opiekuńcze zostały zahamowane przez gest "pogadaj z ręką". Ryba prychnęła, ale poza tym nie ruszyła się dalej niż o ten krok, dwa jakie już się zbliżyła po minięciu kotwicy.
Sposób w jaki osoba przed nim mówiła utwierdził go w tym że o ile takowe działanie robić umie, tak niezbyt mu to dobrze wychodzi. Niemniej, te trzy słowa wystarczyły by odpowiednio powiązać fakty. Tak. Już pamiętał. Ją.
- Kojarzę już, to to dziecko jakie postanowiło popodgryzać mi połowę połowu i jeszcze uciec z jedną rybą. Heikala, tak? Dobrze wiedzieć że nic jej nie jest, nie miałem pojęcia co się z nią stało potem. - Gwoli szczerości, Amep ostrzegał ją przed pokładem tankowca i zwyczajnie myślał, że wpadła na "współlokatorów" takowego, ale najwidoczniej osoba przed nią ją stamtąd zabrała. Chociaż tyle.
- Nie wiem czy twoje problemy z mówieniem są spowodowane tym, że rzadko mówisz, ale pomocna jest rozmowa samemu ze sobą. - Tym razem bez szczerzenia się, posłał mężczyźnie pogodny uśmiech i radę. Nie był pewien czy faktycznie to było powodem, i zapewne osoba przed nim będzie miała problem to potwierdzić lub temu zaprzeczyć, ale chociaż mógł coś poradzić z własnego doświadczenia.
A co do radzenia, hm... Ryba ściągnęła siatkę z pleców i rozwinęła ją przed sobą, pokazując mężczyźnie sporawy stosik różnorakich ryb morskich, jakich być może nawet jego rozmówca nie znał. Rozmówca to dużo powiedziane, ale niech będzie.
- Jestem Theodore Olivier Cordio, ale chyba będzie ci prościej wymówić Amep. Czasami zachodzę tutaj, chcąc wymienić co złowię na przydatne lub mniej przedmioty. Jesteś zainteresowany? Są bezpieczne do zjedzenia. - Wykonał półkolisty ruch dłonią nad siatką, "pokazując swoje towary". Tak, w końcu spędza swoją fantazję bycia handlarzem!
Nie, tak w sumie to nie, ale skoro i tak już rozmawiają i miał zapas, to mógł zapytać, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 18 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach