Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 13.06.15 13:41  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Anielica tylko już kiwnęła głową. Będzie dobrze, pajączek jej nie zje, a dostanie jakieś ładne podziękowania od swojego właściciela później, kiedy wesoła Abi będzie już mogła trzymać się z daleka od tej wielkiej cholery. Nadal zastanawiało ją to, skąd on wziął to coś i jakim cudem on jeszcze nie został jej obiadem, ale uznajmy, że nie lubi metalu.
Tak, to dobry pomysł. Nie lubi metalu.
Westchnęła delikatnie, słysząc kolejną odpowiedź androida. Jednak nic nie wiedział, a szkoda. Czasem niektórzy byli w stanie dowiedzieć się, co, gdzie, jak, dlaczego, kto rozgadał, ale widocznie Leniek do takowych jednostek nie należał. Trzeba będzie się kiedyś wkopać do jakiegoś bardziej żywego miejsca na Desperacji i posłuchać, co się o tej puszce mówi. Może wyłapie coś ciekawego? I Leniek się o tym nie dowiee.
Już raczej nie z tego, że będzie to trzymać u siebie. Szansa na kolejne spotkanie była zadziwiająco niska, bo rzadko kiedy trafia się na starych znajomych przypadkowo. A kontaktu nijak nie będą mieli jak utrzymać.
- No to nudno trochę, trzeba przyznaać. - skomentowała, ziewając. - No ale ki- Co ja.
Brew anielicy powędrowała do góry, kiedy ten powiedział "To Ty". Chyba już nie była w stanie dobrze nadawać po tylu męczących dniach, ale kij. Swoją drogą, przydałoby się jej już wpaść do tej świątyni, żeby się najeść i przespać. Bo zaraz chyba przywali twarzą w podłogę. Teraz dopiero jej organizm sobie przypominał, że miała sporo na głowie z tym androidem.
- ...W przewodzie pokarmowym Mantykory? - powtórzyła za Lentarosem, starając się nie robić dziwnych, zdziwionych min po drodze - A coo to tam robiło, wut. Ja wiem, że takie cudeńka mają swoje historie i trafiają tam, gdzie ich się normalnie nie szuka, ale ja bym ostrza transformacji w przewodzie pokarmowym nigdy nie szukała. Dziwne. Ktoś chyba musiał mieć pecha.
Raczej tak. Bo chyba Mantykory takowych za swoje pożywienie nie uznają. Miała teraz inny problem na głowie, bo Leniek ukradł jej miecz. Ciul wie, dlaczego, ale zabrał jej zdobycz i oparł się na nim tak, jakby ten miecz od początku. Na twarz anielicy wpadł jakiś grymas, a ona sama zmrużyła nieco oczy i pokręciła głową.
- Ej, eej, kolego, to moja zabawka. - rzuciła niezadowolona i podeszła do androida, a następnie spróbowała wyrwać mu broń na chama Ja ukradłam, ja zabieram. I nie myśl tam za wiele w tym swoim programie, czy jak tam inaczej działasz.
Niech sobie za wiele nie myśli! Ona go zabrała. A przyda jej się coś do walki, jak się wreszcie nauczy walczyć tym żelastwem. Kiedyś w końcu dorwie kogoś, kto umie, prawda?
- Wchodzisz, bo wierzysz. Wierzysz, by wyznawać. Cokolwiek. Chodzą plotki, że są dziwni ludzie, którzy mówią "Tak, wierzę", żeby móc korzystać z dóbr tej wiary, ale nawet jak są, to Ao ich odpowiednio osądzi. Albo sami się wykruszą. No i sam za szybko nie wejdziesz. Teoretycznie jednak zanim decydujesz się tutaj wejść, to rozmawiasz z innymi wierzącymi. I to od nich się dowiadujesz tego, co musisz. A teraz oddawaj mi mój miecz, Leniek, nie próbuj unikać tematu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.15 14:50  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Pewnie pajączek wolałby ją zjeść niż dostać ładne podziękowania ze strony androida, ale to już zostawmy jej. Thug life i w ogóle, jedzenie nie spada z nieba, ani niestety nie wszystko jedzenie co zjeść można. Tak. A szkoda, prawda?
Cóż zrobić. Android nie jest ostatnio aż tak zainteresowany pochłanianiem plotek jak ostatnio. Teraz, gdy nie ma już celu egzystencji, powodu czy siły napędzającej, musi najpierw znaleźć nią. Zanim straci energię do tego i poprostu gdzieś się zaszyje i wyłączy, czekając aż jakiś zaciekawiony inżynier go uruchomi i zrobi z nim co zechce. Od rozebrania na części, po przerobienie na maszynkę do robienia kawy i zestawy żyletek. Albo sługę. Cokolwiek.
A szansa na spotkanie jest zawsze. Nie ma co tracić wiary - w końcu w tym anioł powinien być dobry, prawda? We wierze, czyż nie?
- Ty źle zabrzmiałaś. - Sprostował, choć z lekką niechęcią. Anielica z pewnością po tak długim wysiłku jaki przebyła nie jest teraz w dobrej kondycji do dyskusji semantycznych jak i jakichkolwiek innych. Nie zamierzał w sumie już długo zajmować jej czasu swoją osobą.
Kiwnął głową na jej pytanie, potwierdzając te słowa. Zaiste może to i dziwne, ale pomyśl o tym tak. Ktoś wierzył że mając ten artefakt ma jakąś super moc, i nawet mantykora nie będzie dla niego problemem. Niestety jednak, broń bez siły i umiejętności posługiwania się nią jest tylko narzędziem, z którym nic nie zrobisz. I zemrzesz. I zostaniesz zjedzonym.
- Prawdopodobnie. - Dopowiedział znów krótko, jak to już miał w swoim zwyczaju. A miecz był zapłatą za to, że i jej nie zabił, i jeszcze odprowadził ją tutaj. Mógł ją zupełnie olać i pozwolić jej tu dokuśtykać samej, ale nie, był dużo milszy. Należy się za to jakaś zapłata, prawda?
Ale widać Abigail nie ma w tym kierunku żadnych chęci. Szkoda. Oczywiście miecza nie wyrwała swoimi zmęczonymi rączkami, ale nie zamierzał go zatrzymywać skoro tak bardzo potrzebuje. Wbił go w ziemię obok, wzruszając barkami.
- Chciałem to wziąć w formie zapłaty za pomoc, ale ok. Uznajmy że będziesz mi winna przysługę zatem. - Lekki uśmiech wkradł się na jego twarz. Dobrze jest mieć czyiś "dług" dla siebie. Zawsze to się może przydać, prawda?
Wysłuchał jej wyjaśnień. A więc wejście tam jest tylko dla wiernych, w porządku. Nie będzie więc mógł tam wejść. Kiwnął głową na koniec jej przemowy w celu ukazania, że zrozumiał, akceptuje czy coś w tym stylu.
- W porządku. A zatem tu cię zostawię. Powodzenia dalej w życiu i trzymaj się dobrze. Mira, ruszamy. - Po tych słowach odwrócił się i skierował w swoją stronę, a pająk po kilku niechętnych chwilach podnoszenia się dołączył do niego. I puf, tyle po nich było.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.15 16:51  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Lalala.
W sumie za wiele to do napisania nie mam, więc może to kiedyś ładnie rozpiszę. Jedyne, co może być ciekawsze od głębokich rozkmin to to, że Abi machnęła ręką na to, że Leniek chce, żeby ta mu coś wisiała, bo ten i tak ma od cholery rzeczy do walki/obrony, a ona nic. I tyle. Poszła sobie do świątyni z nowym mieczem, a Benio szedł za nią.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.16 23:35  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Odkąd przeniesiono ją do Miasta Echotale bardzo rzadko zdarzały się podróże na Desperację. I nie miał na to wpływu fakt, że powinna siedzieć i opiekować się kaplicą. Po prostu przerażała ją wizja opuszczania budynku.
Wbrew wszystkiemu Miasto nie było bezpieczne. W Mieście wszystko ją ograniczało, począwszy od metalowej bransolety, a skończywszy na potępiającym wzroku strażników przy murze, gdy przedstawiała swoją zgodę na powrót w góry Shi.

Dlatego, gdy tylko zdołała zmusić się do wyściubienia nosa zza drzwi kapliczki, natychmiast poleciała do ukochanego domu. I choć Katedra wcale nie była lepsza od kapliczki (Echo była przerażona jak bardzo brakuje jej takich rzeczy jak czajnik czy radio), choć była ciemniejsza i zimniejsza, to była jej domem.
Jedynym jaki kiedykolwiek miała.

I tak jakoś wyszło, że wylądowała w Sali Wejściowej, szorując ją na kolanach. W starej znoszonej szacie, z włosami zebranymi w luźny warkocz, kompletnie nie przypominała tej natchnionej kaznodziejki za którą uchodziła na co dzień.
Nucąc pod nosem jakąś starą, radosną pieśń zaciekle zmywała plamy z posadzki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.16 0:11  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Nie było go długo.
Bardzo długo.
Teraz się tego wstydził. Wtedy jedyne o czym mógł myśleć, to potrzeba samotności. Brzydził się sobą przez ten fakt, ale jego wiara... wiara w jego jedynego boga została w tym czasie zakwestionowana przez niego samego. W jego umyśle, który na co dzień zajmował się takimi sprawami jak "W jaki sposób dziś najlepiej złożyć ofiarę Ao?" bądź "Komu zostawić pod drzwiami celi upolowaną ziębę?" skupiły się nagle na zupełnie innych kwestach.
Po co to wszystko robię?
Żeby czcić Ao, oczywiście!
Ale po co mam go czcić?
Bo to Pan wszelkiego stworzenia
No i co z tego?
Tyle wątpliwości kłębiło się w jego głowie, że pewnego dnia po prostu zniknął. Nie zostawił za sobą żadnego liściku, z resztą pisanie i tak słabo mu szło. Po prostu wyszedł z jaskini w górach Shi. Nikt go nie zatrzymywał, nikt nie wołał dramatycznym głosem "wróć!". I nie było go, naprawdę długo. Przez cały ten czas błąkał się po górach, dalszych i bliższych. Czasem spędził w jakiejś dolinie kilka dni, innym razem wędrował przez tydzień bez odpoczynku. Zwykle w ludzkiej formie bo potrzebował zachować jasny umysł. Gdyby powracał często do postaci kota, jedyne o czym mógłby myśleć to myszy i posklejane futro, a nie o to chodziło.
Ale nadszedł taki dzień, ze ten, którego zapewne uznano za martwego, powrócił. Tak, Apolyon ruszył w drogę powrotną i po kilku dniach marszu powrócił w doskonale znane sobie okolice. Skierował się prosto do wejścia do świątyni. Jego serce było już lekkie, a na widok znajomych skał, na jego brudnej, obdrapanej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wzruszył się prawdziwie, dając upust swoim emocjom poprzez cichy szloch. Choć z dużą trudnością zapewne przychodziło osobie postronnej dojrzenie jego wyrazu twarzy, bo przez cały czas swojej nieobecności Apolyon zdążył wyhodować nie lada brodę. Brudne, poplątane i pełne drobnych szczątków roślinnych włosy sterczały mu na wszystkie strony. Skórę miał miejscami spaloną, wszystkie żebra na wierzchu. Jego skóra pokryta była całą masą otarć i drobniejszych ran. Jednym słowem - nie prezentował się najlepiej. Miał też bose stopy i w sumie ogółem był nagi - bo czego spodziewać się po wymordowanym, który przez tak długi czas błąkał się po totalnym odludziu a wstyd był ostatnim znanym mu pojęciem?
Przystanął chwilę, otarł brudną twarz jeszcze brudniejszą dłonią i spojrzał w kierunku wejścia.
- "Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.". - zacytował bardzo cicho przypowieść o synu marnotrawnym. Czyż nie pasowała ona idealnie?
Ruszył powoli przed siebie, czując jednocześnie słabość członków jak i ogarniającą go euforię. Przed wejście do środka, zawahał się jednak.
Czy był godzien? Po takiej "zdradzie"?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.16 0:46  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Echotale nie była prorokiem.
Nie słyszała głosu Pana, który rzekłby jej „wstań córo, bowiem twój brat umiłowany stoi u progów mej świątyni. Wstań z kolan i przywitaj go wodą czystą i służ mu wiernie jako czyniłaś przed laty.”
A jednak… coś sprawiło, że oderwała się od roboty. Czy to wiatr gwiżdżący w niewielkiej szparze wrót wejściowych? A może zwykła ludzka intuicja, która sprawia, że każda wdowa natychmiast podnosi głowę, gdy zdaje jej się, że usłyszała kroki syna-żołnierza?
Nie wiedziała.
Było już późno, o tej porze mało kto opuszczał swoje cele, włóczenie się po Desperacji nie było najlepszym pomysłem.
Wzięła głęboki oddech.
W domu Ao nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo.  W razie czego mogła zacząć krzyczeć i ściągnąć tu całą inkwizycję. Podniosła się z posadzki, uzbrojona tylko w swoją ścierkę do podłogi. Teraz miała się też czym bronić.

Spokojnie, nie nakręcaj się.
To na pewno tylko jakiś zbłąkany wędrowiec, który nie ma gdzie się począć. Pamiętasz co o miłosierdziu mówił nasz Ao, prawda?

Podeszła powolutku do drzwi, po czym szarpnęła za klamkę pociągając je do siebie. Światło świec, które oświetliło przybysza, sprawiło, że dziewczyna stanęła jak wryta. Nagi, obdrapany, zarośnięty. A przecież z dziwnego powodu, tak bardzo znajomy.

Nie… Niemożliwe. Czy to może być…
Odsunęła się o parę kroków, zaciskając mocniej palce na ścierce. Nie potrafiła oderwać wzroku od tych oklapniętych kocich uszu, z trudem dostrzegalnych pomiędzy splątanymi włosami, od błyszczącego oka...
- A… Apolyon…?- Wyszeptała słabo, przykładając dłoń do ust. Nie wierzyła. Nie potrafiła uwierzyć. Przecież on zniknął. Tak bardzo za nim rozpaczali. Prorokini wypuściła za nim ludzi, nic nie znaleźli. Przecież on nie żył. Wszyscy tak sądzili. A teraz wrócił? – To… To naprawdę ty?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.16 1:39  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Stał przed tak dobrze znajomymi sobie wrotami i nie miał odwagi ruszyć palcem. Nocne powietrze owiewało jego ciało, powoli je wychładzając. Zwykle o tej porze znajdował się już w jakimś mniej lub bardziej przytulnym schronieniu pokroju jaskini, ale nie dziś. Dziś stał przed swoim - miał nadzieję jeszcze - domem. Domem Pana, miejscem uwielbienia Ao, kaźnią dla skrzydlatych, schronieniem dla zbłąkanych dusz.
Bił się z myślami, spoglądając na wąski pasek światła, który prześlizgiwał się szparą w drzwiach. Za tymi wrotami czekało ciepło, przyjazne (prawdopodobnie) twarze, ukochany Ao. Ale czy on naprawdę na to wszystko zasługiwał, po tym jak wzgardził swoim bogiem?
Zanim zdołał podjąć jakąkolwiek decyzję, by uciec lub by pchnąć wrota i wejść do środka, los zdecydował za niego. Białowłosy zamarł, spoglądając błękitnym okiem jak drzwi powoli otwierają się do wewnątrz, oświetlając go światłem świec jakie płonęły w Hali wejściowej świątyni. jego wzrok, do tej pory przyzwyczajony do kompletnych prawie ciemności, na chwilę został porażony. Apolyon zasłonił ręką oko. Minęło może kilka sekund, nim mógł znów spoglądać bez przeszkód na swoją ukochaną świątynię. Jego spojrzenie od razu wylądowało na ciemnej sylwetce, która stała w progu. Od razu rozpoznał tę twarz, choć minęło już tyle czasu. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Czy to Ao ją tu zesłał? Co robiła o tej porze w Sali wejściowej?
- Marazm.... - nawet jeśli przed swoim zniknięciem nie spędzał dużo czasu z poszczególnymi członkami kościoła, znał miana bardzo wielu z nich, miał pamięć do ludzi. Poznał ją więc bez trudu - Wypiękniałaś.
Odgarnął z twarzy brudne strąki włosów by móc spojrzeć na nią swoim błękitnym okiem bez przeszkód. Po drugim, prawym oku została tylko zapadnięta powieka, przez którą przechodziła paskudna blizna. Dodać do tego kocie uszy i ogon - wszystko masakrycznie brudne. Nie było możliwości pomylić go z kimś innym.
Odczuł w swoim sercu radość. Skoro otworzono mu drzwi, jeszcze zanim nawet sam zdecydował się czy zapukać, chyba Ao wybaczył mu jego grzechy. Mógł więc ponownie podjąć służbę ku jego czci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.16 2:51  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
- To ty… To naprawdę ty.- Powtórzyła, podchodząc powolutku do niego, zupełnie jakby był kolejną marą zsyłaną jej przez Ao.
Szczerze mówiąc nie wiedziała co zrobić, więc w pierwszej chwili po prostu wpatrywała się w niego rozczulona, by w następnej… zdzielić nieszczęśnika dzielnie trzymaną ścierką.
- Jak mogłeś nas tak zostawić! Ty wiesz jak wszyscy się martwili?! – Krzyknęła zagryzając wargi. Trzęsła się jak osika, z głową spuszczoną, aby nie mógł zauważyć łez zbierających się w kącikach oczu.- Czy ty wiesz… Jak ja… Jak ja się martwiłam?!
Dodała już ciszej,  zupełnie jak gdyby nie mogła złapać tchu, żeby dalej na niego krzyczeć. Po prostu wtuliła się w to wychudłe ciało, które kiedyś było jedną z nielicznych, bliskich jej osób w Desperacji.
- Z-Zniknąłeś. A… A-A ja się tak bardzo bałam, że nie wrócisz…- Mamrotała słabo, próbując powstrzymać łkanie.
Nie czuła żalu, ani smutku. Bardziej płakała z poczucia kompletnej bezradności, którą przeżywała każdego tygodnia, gdy nie pojawiał się na nabożeństwach i ulgi, że jednak żył i choć w strasznym stanie to jednak stał przed nią cały i w miarę zdrowy.
Coś w niej pękło. Zupełnie jak gdyby wieczne udawanie przed samą sobą, że przecież kotowaty wcale nie był dla niej jakoś szczególnie ważny, teraz zupełnie straciło na znaczeniu.
- Bałam się… że cię znajdą i potraktują jak zdrajcę… Bałam się, że nie żyjesz…- Wreszcie zadarła głowę, spoglądając na niego zaszklonymi oczami.- Ale Ao cię chronił… I jesteś tutaj. Bezpieczny, żywy…

„Wypiękniałaś”.

Dopiero teraz do niej dotarło to jedno, proste słowo. Odwróciła wzrok, odsuwając się od niego nieznacznie.
- To nieprawda.- Potrząsnęła głową.- Jestem jedynie marnym echem piękna jakie Pan zesłał nam na ten świat. Jestem tylko wierną służką Ao, Apolyonie.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.16 0:08  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Apolyon stał i patrzył na jej delikatną twarz. Notował w pamięci wszystkie emocje jakie się na niej odmalowały. Każda z nich zapadała mu głęboko w serce i radowała go. Ten szok i niedowierzanie, ale też skryta pod zdumieniem ulga. Nie było tam złości - przynajmniej nie tej, która mogłaby go zabić, zaraz po tym jak odrodził się w wierze Ao na nowo i powrócił. Nie było w niej wściekłości, która kazałaby jej wezwać Inkwizycję, by ta zgładziła zdrajcę.
Tego uderzenia się nie spodziewał. Podejrzewał, że dostanie w twarz, ale przewidywał raczej zwykłego "liścia" z otwartej dłoni. Nie miał jednak zamiaru zacząć się skarżyć, kiedy dostał ze ścierki. Należało mu się. Dobitnie świadczył o tym chociażby głos Marazm. Mogła opuścić głowę by skryć łzy, ale ton jej głosu mówił mu jasno, jak się posypała. Kiedy do niego podeszła, objął ją. Tym samym utwierdził siebie - i chyba nie tylko siebie - że wrócił do domu. Wsunął palce w jej gęste włosy i po prostu tak trwał, dając jej się wyżalić.
- Jeśli by mnie wtedy znaleźli i zgładzili, mieliby do tego pełne prawo. - powiedział jej spokojnie, głaszcząc ją po karku. - Bo przez pewien czas nie można mnie było nazwać kim innym, jak tylko zdrajcą właśnie. Ale wróciłem. Ao ponownie objawił mi swoją ścieżkę. Jak w przypowieści o synu marnotrawnym. - pozwolił sobie na lekki, koci uśmiech.
Nadal trzymając Marazm w ramionach, powoli wszedł do sali, zamykając za sobą drzwi. Od razu zrobiło się odrobinę cieplej.
- Każda rzecz stworzona przez Ao jest piękna, nawet jeśli to tylko echo. - odpowiedział, gładząc jej policzek wierzchem dłoni, póki się nie odsunęła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.16 0:58  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Nawet przez ułamek sekundy nie poczuła wyrzutów sumienia, gdy jej śmiercionośna broń trafiła wprost w policzek wymordowanego. Zresztą... Mogła mocniej!
Teraz jednak, kiedy ścierka poleciała na podłogę, a ona sama w objęcia białowłosego, Marazm po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła się całkowicie i bezgranicznie szczęśliwa. Zupełnie jakby powrót tego nieszczęsnego kota wypełnił jakiś ubytek w jej sercu.

- Każdego dnia, gdy wracali widziałam oczami wyobraźni jak cię ciągną za sobą. Bałam się, że staniesz się zwierzyną, którą złożą w ofierze, ku przestrodze. Byłeś... Jesteś... Członkiem Starszyzny. Nawet Taihen Shi by cię nie wybroniła i nie wybieliła w ich oczach. Doszyliby ci skrzydła, po czym zawlekli do groty ofiarnej, Musiałabym patrzeć jak umierasz Apolyon.- Objęła swoje własne ramiona dłońmi, odwracając się od niego. - Zresztą, dalej mogą to zrobić. Ale ja ci pomogę... Nawet jeśli przez ciebie będę w niebezpieczeństwie, to ci pomogę. W imię naszej dawnej przyjaźni. W zamian za to ty pomożesz mi. Zgoda?

Odwróciła nieznacznie głowę, spoglądając kątem oka na ten okaz nędzy i rozpaczy z niemą prośbą wymalowaną na twarzy.
- Wybacz mi Apolyonie, ale tobie tego piękna trochę jednak ubyło.- Uniosła kąciki ust, sprawiając wrażenie, że pierwsza faza p.t. "Nie wierzę, że tu jesteś" już przeminęła.- Wyglądasz strasznie. Gdyby jakiś wierny cię zobaczył, pomyślałby, że odbyłeś pielgrzymkę do piekła, ale cię tam nie chcieli.
Podłoga mogła zaczekać.
Teraz miała coś o wiele ważniejszego do wyszorowania. I odkarmienia. I odkochania. Boże, dlaczego z tymi nieszczęśnikami zawsze było tyle problemów?

[ja tu proponuję się przenieść do łaźni proroka, takie rebel rlz i w ogóle. jak coś daj nam zmianę tematu x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.16 11:43  •  Wejście do wnętrza gór - Page 2 Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Opuścił ręce, kiedy Marazm odsunęła się od niego. Słuchał jej uważnie. Cały czas wierzył, że fakt, iż była w hali wejściowej i otworzyła mu drzwi w momencie, kiedy ten wahał się czy powinien wejść, był jakimś znakiem. Może to dlatego emanował takim spokojem, choć Marazm miotała się z poczucia ulgi i niedowierzania. Chociaż oczywiście, także był wzruszony. Nie sądził by czekało go ciepłe powitanie, a tymczasem mimo że w sumie dostał w twarz z brudnej ścierki, na jego widok polały się łzy szczęścia.
Podszedł powoli do kobiety, kiedy ta odwróciła się do niego plecami. Ponownie zamknął ją w swoim objęciu, próbując pomóc jej się uspokoić. Po jej słowach potrafił wywnioskować, jak bardzo była roztrzęsiona.
- Dziękuję ci za każde twoje słowo - z jego gardła wydobyło cię po tej wypowiedzi ciche mruczenie - Z chęcią przyjmę Twoją pomoc, i wiedz, że pomogę ci we wszystkim jak tylko będę mógł. Ale jeśli wspólnota postanowi mnie zgładzić w ramach kary za moje przewinienia, nie będę się im stawiał. Jeśli zechcą przyszyć mi skrzydła - mimowolnie musiał się wzdrygnąć - to moje plecy będą na to gotowe.
Nie chciał umierać. Jak każde stworzenie Ao, nie chciał umierać. Nie chciał też by Marazm musiała na to patrzeć. Nie chciał jednak by znalazła się w niebezpieczeństwie jeśli miałaby mu pomóc zachować życie. Eh, i tak źle i tak niedobrze. Ale kiedy usłyszał jej komentarz, nie mógł się nie roześmiać. Głęboki, mrukliwy śmiech odbił się echem od ścian.
- Może tak właśnie było, moja droga. Może tak właśnie było.
Delikatny uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy, nawet gdyby Apolyon próbował się go pozbyć. Był w domu. W Domu. Jego los nadal nie był do końca jasny, ale to się nie liczyło.
Wrócił do domu.

ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach