Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 22.02.15 16:46  •  Wejście do wnętrza gór Empty Wejście do wnętrza gór
Tu zrobię ładny opis.


~*~
 - Hej, Giggle.
- No siema!
- Pójdź na misję i sprawdź, co jest z tym Kościołem Nowej Wiary.
- Okej, biorę ze sobą Liszkę!

I tak to się zaczęło.  Buffy wraz z Hazel wyszły z kryjówki DOGS obładowane przedmiotami. Gig miała ze sobą swoją nieśmiertelną wyrzutnie rakiet i od groma jedzenia i wody, a także jakiś tam nóż. Wyruszyły wczesnym rankiem, żeby mieć czas na ogarnięcie wszystkiego. W końcu nie miały pojęcia, jak to wszystko się skończy i ile czasu będą w tym Kościele. Kundle powiedziały im, że to jest w Górach Shi. Dziewczyny miały grać osoby zainteresowane dojściem do sekty. Miejmy nadzieję, że się uda.
Obie dziewczyny zmieniły się na czas podróży w zwierzęta, żeby było szybciej i wygodniej. Collnis trzymała w pysku torbę z ubraniami i innymi rzeczami, a na grzbiecie trzymała rakietnicę. Jakiś uczynny członek DOGS zawiązał jej broń na grzbiecie. Biegły już jakiś czas, aż wreszcie przed sobą zobaczyły góry Shi. Giggle była już znużona jednostajnością i z przyjemnością znów zmieniła się w człowieka. Oczywiście nagiego, więc Liszka mogła przez chwile podziwiać Collins w całek okazałości. Było cholernie zimno, także dziewczyna jak najszybciej wyjęła z torby ciepłe, chociaż stare ubrania i włożyła na siebie, nie zwracając uwagi na takie rzeczy jak bielizna. Szybko otuliła się jakimś płaszczem i założyła stare adidasy.
- Wreszcie. Już mi się naprawdę nie chciało biegać. Mam dooooosyć. No nic, to chyba tutaj, nie? Jak myślisz, powinnyśmy jakoś wejść? Albo może zapukać, bo w sumie mamy być tu przecież pod przykrywką. Nie wzięłaś chusty, nie? - gadała, czekając aż jej siostra skończy się ogarniać.  Gdy już Liszka to zrobiła, podeszła do skały i zaczęła szukać wejścia.
- HAAAAAAAALOOOOOO! JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI! CHCEMY ODDAĆ CZEŚĆ AO! - krzyknęła, waląc pięściami w ściany. - Mam nadzieję, że nie będą kazali nam się seksić na samym początku. - mruknęła jeszcze cicho, wyszczerzając zęby do Hazel.
Ciekawe, czy ktoś je zauważy. A jak nie, to wchodzą bez pytania. Gig złapała jeszcze w dłonie swoją ukochaną broń, na ramieniu zawiesiła torbę i... i tyle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.15 22:16  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Dzisiejszy dzień miał być spokojny, miał. Hazel zaplanowała sobie, że przed wschodem słońca wyjdzie patrolować teren w okolicy miasta, często miała przeczucie, że następny atak nastąpi z ich strony, nie miała pojęcia dlaczego. A później miała posegregować ubrania w pokoju zanim zgubi, którąś z ważnych dla niej rzeczy, a następnie przeczytać jakąś książkę. Tak, tego dnia chciała sobie zrobić wolne.
Wszystkie jej plany zaprzepaściła Buffy radośnie wpadając do jej pokoju, trzaskając, już i tak ledwo trzymającymi się w zawiasach, drzwiami i powiadamiając ją, że idą dowiedzieć się czegoś o tej sekcie nazywającej siebie wyznawcami Ao. Mimo, że chciała robić coś innego i tak zamierzała wybrać się na tą misję oczywiście zabierając ze sobą Gi, w życiu nie wybrałaby się sama do tych zboczonych psycholi. Hazel miała tylko nadzieję, że jej ''siostra'' nie zrobi nic głupiego.
Spakowała do swojego plecaka jedzenie, dwie butelki wody i ubrania na zmianę, nie zamierzały przecież iść tam na dwóch nogach. Udało jej się go umocować na grzbiecie wraz z kołczanem pełnym strzał (10), a w pysk wzięła swój łuk. W biegu plecak jej trochę przeszkadzał, ale udało jej się nie zwalniać tempa i po jakimś czasie Liszka zauważyła na horyzoncie Góry Shi.
Zawsze się wstydziła zmiany na powrót w człowieka zwłaszcza, gdy miejscem przemiany nie był jej pokój. Całe szczęście, że była z nią Buffy, a nie ktoś inny. Przy niej nigdy nie był zażenowana, ale to nie znaczy że nie czuła się odrobinę nieswojo. Odwróciła się od nagiej Giggle z rumieńcami na twarzy i szybko włożyła ciuchy, które ze sobą przyniosła. Granatowa bluza, t-shirt, jeansy i jej ulubione trampki. Oczywiście wszystkie miały w jakimś miejscu znak żółtej farby.
Wstała i rozprostowała obolałe nogi, doskonale rozumiała Collins.
- Tak, to chyba tutaj. - Odpowiedziała dobrze wiedząc, że jej słowa i tak znikną w potoku kolejnych słów Buffy. - Oczywiście, że nie.
Już miała zamiar iść w kierunku wejścia, pewnie ktoś stał na straży i by ją zauważył, kiedy jej towarzyszka zaczęła się wydzierać. Spojrzała na nią karcącym wzrokiem.
- Nie musisz tak krzyczeć. Już i tak pewnie nas obserwują, tylko czekają na nasz ruch. - Lisica spojrzała dookoła nerwowo. Była niemalże pewna, że ktoś zaraz do nich przyjdzie szczególnie po akcji gepardzicy. Hazel zastanawiała się kiedy sekciarze się w końcu ujawnią, kiedy Collins powiedziała coś na dźwięk czego zjeżyłaby się jej sierść gdyby była w formie lisa. Nie mniej efekt był podobny.
- Nawet tak nie gadaj. Nie wiemy czy tego nie spróbują z nami zrobić jeśli coś pójdzie nie tak.
Zawiesiła kołczan na ramieniu i wzięła swój łuk w ręce, czuła się odrobinę pewniej mając broń w ręce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 20:25  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Było wiele do powiedzenia, i wiele do zrozumienia, zanim by uznał, że wyznawca Ao prędzej razem z nim złoży ofiarę z aktu rozkoszy, niż z jego serca... Ale to jeszcze nie był ten czas i ta chwila, by o tym rozgadywać się. Oczywiście - Dżin zgodził się na propozycje Apolyona...
Lecz nie było dane im dotrzeć do jakiegokolwiek, spokojnego miejsca w którym mieli by rozmówić się na tematy ofiarne. Już po powrocie do częściej uczęszczanych korytarzy Kościoła, nieco zadyszany, łysy i trochę niższy od nich obu chłopak o krótkiej, koziej bródce w czarnym kolorze i niebieskich oczach podbiegł do nich, rzucając się niemal od razu do stóp członka Starszyzny. Hex starał się nie próbować zaśmiać na pokaz tej, jakże ogromnej uległości i ofiarności wyznawców wobec ich przełożonych...
Ale było to naprawdę cholernie trudne, dlatego odwrócił się tyłem, próbując ukryć czerwoną od duszenia się śmiechem twarz. W między czasie zaś, chłopak tuż przy stopach białowłosego zaczął mówić.
- Wielki Apolyonie! W nasze progi nadchodzą obcy, którzy proklamują się jako chętni poznania wiary w Ao. Żaden z kapłanów ani innych członków starszyzny nie jest w tej chwili w stanie ich powitać w naszych progach i przekazać złote słowa naszej Wiary... O Wielki, czy zechcesz ich zaszczycić swoją obecnością? ...
Czekaj! Wciąż Hex się nie śmieje! Tak! Wciąż! ... Chociaż już stracił oddech i aż musiał się oprzeć dłonią o ścianę skalnego korytarza, bijąc wolną dłonią w pierś, chcąc tym w jakiś sposób spróbować złapać oddech... Tchawica była zawiązana niemal na supeł...
Mimo to, zdołał z siebie wyzwolić jakieś słowa. Niby "przypadkiem" rondo jego kapelusza zsunęło się na twarz, przysłaniając ją dość wyraźnie, gdy ten obrócił się do leżącego u stóp wymordowanego chłopaka. Zupełnym przypadkiem.
- J-jheśli A-Apholyon się nie zghodzi... To jha ich przywitham. Idhź już, z pewnościhą... Masz wiele obowiązków... -
- Och!? Dziękuję! Ogromnie dziękuję, Bracie! Przepraszam za moją arogancję iż ośmieliłem się wam przeszkodzić! Już usuwam się w cień! - I jak powiedział, tak zrobił. Zerwał się równie szybko co przybiegł, i równie prędko zniknął za jednym z załomów skalnych, zostawiając Hexa i Apolyona w miarę samych...
A Dżin w końcu odkrył swoją twarz i zaczął dyszeć, łapczywie łapiąc powietrze. Tak... W końcu osoba która go tak śmieszyła odeszła. Ocalony! Przeżyje ten dzień!
- W... Wybacz że odpowiedziałem za ciebie... Nasza rozmowa o wierze może zaczekać, jeśli czekają na nas nowi wyznawcy Ao, prawda? - Uśmiechnął się, wciąż z dość czerwoną od niedotlenienia twarzą, ruszając przodem ku wyjściu. W końcu nauczył się coś nie coś z topografii tego miejsca! Hallelujah! Co prawda jeszcze się zejdzie zanim nauczy się prostej drogi z jednego miejsca do drugiego, ale do wyjścia zna już sporo, krótkich dróg. A ten tunel akurat był jednym z - w miarę - uczęszczanych...

-------

Długo czasu nie minęło, zanim Heksior znalazł się, sam lub razem z Apolyonem wychodzącym z wnętrza gór, z jednej z jaskiń, z przyjaznym, szerokim uśmiechem na swojej uroczej mordce pod kapeluszem. Jego marynarka nawet nie wyglądała w tej chwili tak strasznie, podobnie jak i koszula, gdy w końcu się zjawił przed osobami, jakie chciały odwiedzić przybytek Kościoła Nowej Wiary. Jego wzrok nie był tak kiepski, pomimo bycia w dość zacienionych korytarzach kościelnych... Stąd też szybko zauważył zarówno kilka krótkich cech wyglądu, ogólny fakt że stoją tam jedna kobieta z długimi, niebieskimi włosami i mały, rudowłosy chłopak...
I mają broń. To dość logiczne, w tym smutnym, złym świecie wszyscy boją się, że coś im zagrozi, że broń ich ocali...
Choć nie zawsze ona pomaga. Ale nie traćmy wiary! Bo nie zawsze też jest potrzebna! Hex, niemal jak nieświadomy zupełnie zagrożenia, rozłożył szeroko ramiona, wychodząc tak, by był w zasięgu widzenia jak i słuchu na tyle komfortowym, by nie było potrzeby wrzeszczeć.
- Witajcie, piękne i żądne wyzwolenia od nieszczęścia i smutków istotki! Niech błogosławieństwo Ao rozświetla waszą drogę w mroku! - Zawołał donośnie i z wyraźnym przekonaniem, prawie jakby był kimś więcej, niż tylko... Zwykłym wiernym, hehe. Ale kto nie powiedział że ma aspiracje na wyższe rangi Kościoła, dołączenie w poczet Kapłanów ich Boga? Kto powiedział? Nikt nie powiedział, prawda?
Po krótkiej chwili przerwy opuścił swoje ramiona, po czym jednak jedno znów się ruszyło. Lewe. Prosto do góry, do kapelusza jaki zdjął lewą dłonią, a potem przytknął do prawej piersi, skłaniając się w wyrazie szacunku i powitania obu osobom. Z tej odległości poznał fakt, że jednak ten chłopiec jest... Trochę zniewieściały. Może więc to dziewczynka? Nie mógł stwierdzić w tej chwili, ale...
Kto mu zabroni spytać?
- Miło mi was poznać. Na imię mi Hex, i jestem jednym ze szczęśliwych wyznawców Ao, naszego najwspanialszego i najprawdziwszego Boga, nie tej nędznej imitacji która nas zostawiła na pastwę kosmosu. Proszę mi wybaczyć śmiałość i brak ogłady, ale... - Tu skierował wzrok ciekawskich, złotych paczałek na chłopco-dziewczynkę o rudawych włoskach, swoim uśmiechem i wyrazem twarzy wyrażając mieszaninę zaciekawienia, jak i skruchy oraz przeprosin za to, co za moment powie...
- Czy ty, osóbko o ładnych, rudych włoskach... Jesteś chłopcem, czy dziewczynką? Daruj mi moją śmiałość, ale ciekawość by mnie zjadła gdybym nie spytał. - Tak...
Hex i jego bezproblemowy brak owijania w bawełnę. Zaiste... Tak. Bądź z siebie dumny, Hexiku. Może cię ta osóbka nie podziurawi zaraz strzałami jak ser szwajcarski za te słowa?
...
Byłoby to w sumie dość miłe, ale chyba może nie być wykonalne, prawda? No ale nic! Bądźmy dobrej myśli... I miejmy wiarę!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.15 9:32  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Apolyon liczył na długą i miłą rozmowę z Hexem. Zapewne w końcu miałoby to finał w formie złożenia ofiary, ale o jej formie to już zdecydowałby sam zielonowłosy. Pewnie po całym zdarzeniu Apolyon rozłożyłby się gdzieś na stole albo krześle w formie kota i zwyczajnie zasnął, dając się drapać za uchem. No taka z niego była leniwa bestia.
Tymczasem jednak, kiedy kierowali się do ustronnego miejsca na rozmowę, ktoś zabiegł im drogę. Apolyon przeniósł spojrzenie na człowieka, który padł mu momentalnie do stóp. Ech, nie lubił takich sytuacji. Owszem, jako członek Starszyzny żądał szacunku, ale nie pokłonów. W końcu w oczach Ao oni wszyscy byli równi, nieprawdaż? Więc i dlaczego tutaj inni wyznawcy mieliby się mu kłaniać.
No, chyba że miał bardzo zły humor. Wtedy takie uniżanie całkiem nieźle mu go poprawiało.
Apolyon zerknął kątem oka na duszącego się Hexa ale go zignorował. Schylił się i pomógł mu się wyprostować. Kiedy już miał się odezwać, zielonowłosy jednak go uprzedził.
- Pójdę wraz z Hexem. - odezwał się potem kotowaty.
Mężczyzna szybko uciekł do własnych obowiązków, a Apolyon odwrócił się to Hexa.
- To było niemiłe, wiesz?
Odwrócił się i powędrował ku wyjściu ze świątyni. I wcale nie chodziło mu o to, że Hex odpowiedział za niego, tylko o to nabijanie się z wiernego. Jeśli już chciał traktować Apolyona niemalże jak świętego - okej, droga wolna. Kotowaty nie czerpał z tego żadnej przyjemności, no ale zdarzały się osoby, które koniecznie chciały mu w ten sposób okazywać szacunek. Starał się ich tego oduczyć, ale jak widać, nie bardzo mu to wychodziło.
Apolyon ruszył przed siebie, zagłębił się w licznych korytarzach prowadzących do wyjścia. W międzyczasie zmienił się w kota. Zawsze to lepiej być ubezpieczonym, nieprawdaż? Mogłoby się okazać, że nowoprzybyli są wrogo nastawieni, a wtedy nieszkodliwy kotek mógłby nagle zrobić im "Suprise!" i pomóc Hexowi ich przegonić. Oczywiście liczył się z tym, że intruzi.. albo raczej, goście, również moga być wymordowanymi, ale cóż. W sumie to nawet spodziewał się że nimi będą. W końcu kto o normalnych zmysłach kręciłby się po desperacji?
No właśnie. Chyba tylko wymordowani. Choć i w ich przypadku określenie "o normalnych zmysłach" było nieco... naciągane. W większości przypadków.
Ale wróćmy do akcji. Hex oraz biały sierściuch bez oka w końcu dotarli do wyjścia. Apolyon powiódł swoim błękitnym ślepiem po dwójce, która zdecydowała się odwiedzić świątynię Ao. Starał się sprawiać wrażenie że jest zwykłym kotem, należącym do Hexa. Widzisz, zielonowłosy młodzieńcze, masz możliwość wykazania się. To będzie dobra próba dla mężczyzny, skoro wciąż jest pełen niepewności co do swojego prawdziwego nawrócenia się. Apo wkroczy dopiero w jakimś ważnym momencie.
Obserwował dwójkę i starał się analizować. Z daleka niewiele jednak mógł dostrzec. Ostre światło, tak różne od pochodni w świątyni, raziło go w oczy. Wiatr pchał tyle dawno niewdychanych zapachów, że aż mu się niemal kręciło w głowie. Zdecydowanie zbyt długo przesiadywał w jaskini.
Miauknął, jakby z aprobatą, widząc zachowanie Hexa. Maniery, ach! Przede wszystkim. W końcu trzeba było gości przywitać jak na cywilizowaną organizację przystało!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.15 16:36  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
- No to... przyjdą, czy nie? - mruknęła cicho do swojej siostry. Giggle to dość niecierpliwa osóbka i nie chciało jej się zbyt długo czekać . Chciała już działać. Być może i jakaś okazja do małej bitwy się trafi?
Stała tak, machając sobie jednym z warkoczy i czekając, aż wreszcie jakiś wyznawca Ao się zjawi. Szczerze mówiąc to mało ją obchodziło, co będą do niej mówić. Wolała się skupić na planie Kościoła i ważnych faktach. I wolałaby, żeby ich przewodnik był przystojny.
Ot, taka zachcianka. Bo czemu nie?
No i wreszcie ktoś się pojawił. Buffy miała zamiar już zacząć marudzić, ale szczęśliwym trafem przyszedł do nich jakiś zielonowłosy. Dziewczyna szybko go oceniła wzrokiem, po czym z miną znawcy pokiwała głową.
tu wkleić gifa not bad
"... piękne..."
Och, dziękujemy. Staramy się. ~
"... żądne wyzwolenia..."
Giggle żądna jest tylko jednego i z pewnością nie jest to wizyta w sekcie.
"... od nieszczęścia i smutków..."
Dziękuję, czuję się świetnie. Nie trzeba.
Oczywiście Giggle odpowiadała nieznajomemu tylko w myślach, na jej ustach wciąż malował się trochę nieśmiały uśmiech. Przysunęła się bliżej Liszki, jakby chciała się czuć troszkę pewniej.
- Dziękujemy. - powiedziała, poważniejąc. - Miałam sen... tam była góra. Poznałam ją, to na pewno ta. Chyba to los złączył mnie z Aaaaaa.... o. - dodała, przez chwilę szukając w głowie nazwy boga tego Kościoła.
Dobra. Słuchamy, co ten obłąkany zielonowłosy  mówi. Hex. To prawie, jak... pomyślała sobie o Ourellu  i  przez jej twarz przemknął na chwilę rozanielony uśmiech.  Dobra, stop. Dalej. Pieprzenie o Ao.
"Proszę mi wybaczyć śmiałość i brak ogłady, ale... "
Giggle wyprostowała się i mocniej ścisnęła w dłoni swoją broń. Była pewna, że ten chce ich zapytać o to, skąd przychodzą. Może się czegoś domyśla. Może wiedzą? Może mamy szpiega w DOGS? Moż...
"Czy ty, osóbko o ładnych, rudych włoskach... Jesteś chłopcem, czy dziewczynką?"
...
...
...
Giggle wydała z siebie odgłos zarzynanej świni, odchrząknęła, zachichotała diabolicznie i się rozkaszlała. Wytarła łzy z oczu i szybko podeszła do Liszki, by objąć ją ramieniem. Zrobiła to tylko po to, by powstrzymać ewentualny... atak ze strony Hazel. Wiedziała, że jej się to pytanie nie spodoba.
- Moja siostra i ja... - wciąż próbowała powstrzymać uśmiech. - Jesteśmy naprawdę zainteresowane. W chaa... tce został jeszcze nasz brat, Toshiko. Jest młody i bał się przyjść, chociaż mówiłyśmy, że to sam bóg do mnie przemówił we śnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 21:05  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
W miarę jak mijały kolejne minuty, Hazel coraz bardziej się denerwowała. Jakby czekanie na atak było gorsze od samego niebezpieczeństwa. Chciała, żeby ci którzy ją obserwowali wreszcie wyszli i przestali się z nimi bawić. Wiedziała, że trochę wariuje na punkcie śledzenia, ale dzięki temu nigdy nie dała się nikomu zaskoczyć. No prawie nigdy, ale ten raz to była przeszłość, do której lisica nie chciała wracać.
''No to... przyjdą, czy nie?''
Była zbyt skupiona na obserwowaniu, by jej teraz odpowiedzieć. Na otwartym terenie czuła się bezbronna, była wystawiona na cel i z łatwością można było ją zestrzelić, gdyby podpadła sekcie. Mimowolnie sięgnęła za ramię i wyjęła jedną strzałę, którą nałożyła na cięciwę. Teraz gdyby Hazel zobaczyła jakikolwiek ruch mogłaby się obronić, chodź jej broń była bezużyteczna przeciw pistoletom i karabinom. Żałowała, że nie ma czegoś w stylu wyrzutni rakiet Buffy.
Była odwrócona plecami do gór, ktoś przecież musiał pilnować czy nikt ich nie śledził podczas gdy Buffy robiła to co zawsze czyli nic, kiedy usłyszała kroki dochodzące zza jej pleców. Zaalarmowana obróciła się na pięcie unosząc łuk z napiętą strzałą wycelowaną w nowoprzybyłego. Zwykły odruch.
Pozwoliła Gi się wypowiedzieć, a sama milczała. Nie chciała się odzywać więcej niż musiała, chyba że jej towarzyszka powie o jedno słowo za dużo.
''Witajcie, piękne i żądne wyzwolenia od nieszczęścia i smutków istotki!''
Zwykła gadka, pewnie mówił ją każdemu kto do nich przychodzi.
Zorientowała się, że to był jeden z tych z kościoła gdy kończył wypowiedź i opuściła broń, jednak nie zabrała strzały, jeszcze nie czuła się na tyle bezpiecznie. Nie ufała temu zielonowłosemu chłopakowi o imieniu Hex i jego pochlebstwa oraz słowa na nią nie działały. Równie dobrze mógł mówić do ściany, w obu przypadkach nie uzyska satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie wyobrażała sobie by mogła kiedykolwiek dołączyć do tej sekty.
Miała zamiar przeprosić go za swoje zachowanie, nawet jeśli nie była do niego nieprzyjaźnie nastawiona musiała udawać miłą i ukorzoną, nie cierpiała być poddaną czyjejś woli, nie licząc DOGS, a w szczególności temu obcemu. Czego się nie robi dla misji?
''Proszę mi wybaczyć śmiałość i brak ogłady, ale...''
Nie zrobiła tego właśnie z powodu tego zdania. Zaintrygowało ją to i chciała dowiedzieć się o co mu chodzi. Może wiedział o ich misji i czekał na ich przybycie, a teraz miał ich zabrać do środka i torturować w poszukiwaniu informacji. Albo po prostu chciał się zabawić, a teraz miał je dla towarzystwa. Szybko tego jednak pożałowała tej ciekawości.
"Czy ty, osóbko o ładnych, rudych włoskach... Jesteś chłopcem, czy dziewczynką?"

. . .

No chyba sobie jaja robicie.

Brwi wzniosły się na jej czole niemalże dotykając pasma włosów. Tego to ona w życiu się nie spodziewała. Nie ma co, miał koleś tupet. Korciło ją, żeby podnieść łuk i puścić strzałę w jego głowę, nie wiedziała jak udało jej się opanować. Wisząca na niej Buffy przypomniała jej po co tu przyszły.
Hazel odciągnęła ją wolną ręką ze swojego ramienia dając jej do zrozumienia, że nie zamierza w najbliższej przyszłości zabić zielonowłosego i odchrząknęła.
- Doprawdy nie jesteś nad wyraz spostrzegawczy skoro nie potrafisz odróżnić dziewczynki od chłopca - uśmiechnęła się krzywo. Jej głos był wystarczającą odpowiedzią na pytanie, był nieco wyższy niż u normalnej dziewczyny w wieku czternastu lat, ale nie można jej był zarzucić głosu chłopca przed mutacją. Uznała, że jej ton był wystarczającą odpowiedzią na śmiałe pytanie Hexa.
Patrzyła jak Gi ma trudności z opanowaniem śmiechu, miała ochotę ją walnąć. Pomyślała, że nie uwierzą im jeśli ona sama też się nie odezwie i postanowiła wziąć sprawy we własne ręce.
- Przybyłyśmy tutaj, gdyż dręczą nas problemy. Szukamy ukojenia wśród waszej świątyni jedynego, najwyższego boga Ao. Nasz brat jest chory na nieuleczalną chorobę i tylko dni zostały do jego odejścia i dołączenia do Ao. By chodź trochę pomóc mu w cierpieniach chciałyśmy dołączyć do kościoła i modlić się o jego duszę. Proszę przyjmijcie nas.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 22:29  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
- Jestem tego w pełni świadomy, lecz nie potrafię reagować inaczej na bezgraniczne oddanie każdemu, kto jest trochę wyżej rangą. Rozśmiesza mnie to... A czasem wprost obrzydza... Zapewne dlatego że sam taki byłem. - Odpowiedział niemal od razu po słowach wymordowanego, bez zastanowienia. Taka prawda - był taki, lecz zmienił się. I ta postawa... Ta postawa go wprost obrzydza w tej chwili. To bezgraniczne oddanie, nieustanna wiara w nieomyślność jednostki nad nim...
A może zwyczajna zasłona pod którą kryje się żądza posiadania tej samej władzy, co jednostka przed którą się kłaniał? Zawiść? Tak... Prędzej o to podejrzewał by istotę ludzką...

***

Ale nie o tym teraz mowa! Hex dopiero po jakimś czasie zauważył, że jego towarzysz postanowił skryć się w kociej formie, najprawdopodobniej pozostawiając całą działalność kaznodziejską dżinowi. No no no... Miło. Całkiem miło. Wszystko zostało na tej, usianej zieloną trawą fryzurą głowie, lecz nie czuje się z tym źle. W końcu ma okazje sprawdzić się jako ktoś, kto przekona innych do wiary w Ao! ... To dobra odmiana od zabijania innych w jego imię, prawda? Tak raz, dla odmiany, zamiast zabrać życie i ofiarować je, pomoże mu się odnaleźć i nauczy składać ofiary samemu. Och... Wprost maestro! Oby tylko się udało!
Po jego krótkiej przemowie, pomimo iż w odległości wydawał się mieć rozluźniony i spokojny wyraz twarzy...
Taki sam miał nawet po spojrzeniu z kilku centymetrów przed nim! O to stał przed tą dwójką wyznawca Ao, który nie boi się gościć w domu jego Boga, a także nie okaże ani krzty strachu czy litości jego wrogom! Oby jednak tym razem nie musiał... Oby. Miejmy nadzieję, tak jak on, że mu się uda i będzie to miło spędzone kilka godzin, miast walki. Co wy na to, Panie i kotku? Da radę obejść się bez walki? Proszę, będzie bardzo, bardzo miło.
W każdym razie - po swoich słowach nie przerywał w odpowiedzi, wysłuchując jej z ust niebieskowłosej osóbki. Miał wrażenie że pod względem radości z życia czerpią z tego samego źródła - którego się nie kończy. Może mają inne ujścia, ale to samo źródło. Przez kilka sekund przemknęło mu w umyśle słowem komentarza "doprawdy? Ja nigdy nie potrafię zapamiętać wyglądu tej góry, ale Ao zawsze doprowadza mnie do celu!" Ta myśl jednak jak szybko się zjawiła, tak szybko zniknęła, a Hex skupił się na przytaczaniu wychwalających synonimów Ao oraz tym... Pytaniu. Zapewne złapał za nie sporo minusowych punktów, ale chociaż ukazał tym pytankiem fakt, że jest... Ludzki. Powiedzmy. Że nie robi tego sztywno, wyuczenie, lecz mówi to jako świadomy człowiek, i wplata luźne myśli między swoje słowa.
W każdym razie - był zainteresowany odpowiedzią, i to bardzo. Głos rudej osóbki, a także sam fakt odpowiedzi jednak bez problemu go utwierdził w pierwszym podejrzeniu, że jest to osóbka płci pięknej. Dlatego w sumie z początku określił je obie jako piękne...
To był by spory blamaż gdyby się pomylił, prawda? Uchylił głowę nisko, niczym skarcony osobnik, i podobnym tonem odpowiedział, dociskając dłoń z kapeluszem do piersi.
- Wybacz mi, o piękna! Sądziłem tak od samego początku, lecz przywyknięcie do słabego oświetlenia i wyjście na takie, jak tutaj potrafi przyprawić o problemy. Pokornie proszę o wybaczenie mojego uczynku! - Po tych słowach wyprostował się, szybkim i pewnym ruchem w trakcie unoszenia torsu zakładając na głowę swój kapelusz, jaki odchylił nieznacznie do tyłu, by rondo nie zakrywało twarzy. Nie czuł potrzeby zakrywania jej przed nimi - i takowej nie było. Zaraz po tym splótł dłonie za plecami i lekko kiwając się na boki z uczynnym, pogodnym uśmiechem chciał się przysłuchać ich słowom... I kiedy kobieta wyglądająca na starszą wyjaśniała ich powody przyjścia tutaj, faktycznie ten uśmiech utrzymywał...
Mina jednak mu zrzedła przy wyjaśnieniach drugiej osoby. Jego wyraz twarzy zrobił się nader poważny, nie zamierzał się śmiać z ich nieszczęścia! Przynajmniej ukazywać tego na twarzy! Z przejęciem, niemal sprintem podbiegł do obu osóbek, hamując w odległości 3-4 kroków przed nimi i rzucając między obojgiem rozżalone, pełne współczucia spojrzenie. Hex, dobrze grasz, ale spróbuj kiedyś to poczuć! Serio, to nie boli! Uklęknął przed obiema paniami, zdejmując kapelusz z głowy i ponownie przytykając go do swojej piersi, w miejscu gdzie pod skórą, kośćmi, ubiorem, krwią...
Nie, bez krwi. Nie myślmy o niej.
W miejscu gdzie miał serce. Jego spojrzenie teraz wodziło wolniej od jednej osóbki do drugiej. Powaga biła zarówno z jego wyrazu twarzy, jak i złotych oczu.
- Ao nigdy nie odrzuca osób, które pragnął dołączyć do niego, nawet tuż przed śmiercią, o ile jego pragnienie jest prawdziwe. A żaden z nas nie odrzuci tak gorącej prośby o dołączenie. To będzie dla mnie zaszczyt, jeśli pozwolicie mi wprowadzić się do środka. - Kończąc swoją przemowę, podniósł się ponownie do pionu, a kapelusz znów wylądował na głowie, zaś dłonie ponownie za plecami, lewa trzymająca nadgarstek prawej. Znów na twarzy zamajaczył mu pogodny, miły uśmiech. W zależności od sytuacji taki wyraz może oznaczać albo coś naprawdę miłego w jego myślach, albo obraz 1584 sposobu śmierci osoby na którą patrzy, więc w sumie można mu nie wierzyć.
- Chciałbym by było więcej osób o tak gorącej chęci dołączenia do naszej religii. Bywało że osoby które do nas przychodziły chciały nas zniszczyć. Chciały poznać nasze sekrety. Chciały sprofanować naszego Boga! Koniec końców jednak Ao można służyć na różne sposoby, a on pozwoli odpokutować niewiernym swoje czyny poprzez akt śmierci. Rzecz jasna - to dopiero w wypadku recydywistów, którzy całkowicie odrzucają słowa naszego Wybawiciela. Cieszy mnie że nimi nie jesteście. - W trakcie tych słów jego ton był jednakowo uprzejmy i miły, bez względu na to gdy ich wychwalał, jak i gdy opowiadał o losie czekającym niewiernych którzy odrzucili słowo Ao. Cóż... Ciężko w sumie stwierdzić co przez to może mieć na myśli, prawda? Może faktycznie ma szacunek do każdej istoty?
... Coś w tym może być. Obrócił się plecami do obu Pań i spokojnym krokiem począł się kierować ku wejściu w Góry, z którego jeszcze kilka chwil temu wyszedł.
- Proszę, nie krępujcie się zadawać pytania, jeśli jakieś przyjdą wam do głowy. Postaram się ze wszystkich możliwych sił udzielić na nie odpowiedzi.

[z/t - skoro znikacie to i jego umknę i odpowiem najwyżej w innym temacie : 3 ]


Ostatnio zmieniony przez Hex dnia 04.03.15 20:42, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.03.15 23:13  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Ten zielonowłosy był naprawdę dziwny. Jakiś taki... nie umiała określić, jaki. Za dużo tego wszystkiego naraz. Takie jakieś machanie kapeluszem, wywijanie rękami... Giggle nie była do tego przyzwyczajona. Co prawda czasem lubiła różnego rodzaju skakanie przez... nie wiem, płotek na przykład i z pewnością nie odmówiłaby tańca takiemu Wilczurkowi, z drugiej jednak strony... cóż.
Była pewna, że będzie się nabijać z Liszki. Ona i chłopiec! No co jak co, ale teraz Hazel nie będzie miała przez to życia. Ale to i dobrze, w końcu trzeba mieć w życiu trochę uśmiechu. Życie wymordowanych zazwyczaj nie jest usłane różami. Ciągłe mordobicia, brak jedzenia i chłód dają się we znaki. Wokół jest tyle śmierci, że ludzie po prostu muszą jakoś przeżyć te szare dni.
Także wyśmiewanie się z "chłopca Liszki" było idealnym polepszeniem sobie nastroju. Kto wie, czy aby nie wyleczy to Buffy z depresji? Co prawda dziewczyna nie ma owej przypadłości, ale to nieważne. Tak bardzo nie wiem co tu piszę, ale ćśśś, potrzebne rzeczy są.
Zadawać pytania? Dobra, chwila. Mieliśmy grać zagubione, smutne duszyczki. To robimy usteczka w podkówkę. Chwilka, nie, nie tak. Bo uzna, że się nabijamy z zielonowłosego. Jakoś tak.. delikatniej.
Giggie pokiwała głową z lekkim zaniepokojeniem. Zerkała co chwilę w stronę wejścia do wnętrza gór, niby z ciekawością, niny ze strachem.
Idealnie!
Zacisnęła palce na koszuli chłopaka. Spojrzała na niego nieśmiało i upuściła na ziemię swoją wyrzutnię rakiet.
- Dziękujemy, to takie miłe... Ao... - przerwała, bo zdała sobie z czegoś sprawę. W końcu jakieś dwie laski z młodszym bratem nie wierzą tak we wszystko od razu, trzeba je przekonać. Więc nie może ufać temu sekciarzowi od samego początku. Odsunęła się więc kilka kroków w tył i zadrżała dłonią.  I to wcale nie wyglądało jak tiki nerwowe, nie! - Ja... jak to wygląda życie tam, w środku? Obawiamy się trochę tego i... sam pan rozumie. - obróciła się w stronę siostry i wymownie na nią spojrzała. Hazel, która znała bardzo dobrze swoją siostrę, bez trudny mogła odczytać ze ślepi Collins to, co ta chciała jej przekazać.
"Niezła jestem, co?"
Złapała w łapy swoją rakietnicę i podążyła za zielonowłosym,
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.15 20:22  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Liszce zdawało się  być coraz zimniej i nie wynikało to tylko z powodu pogody. Wyczuwała coś dziwnego od tego chłopaka, coś przez co dostawała ciarek. Jego słowa były uprzejme i nie żałował komplementów rzucanych do obcych mu osób, a nawet zachowywał się jakby sprawił jej olbrzymią krzywdę myląc ją z chłopcem. Buffy zapewne miała wielki ubaw. To co prawda ją uraziło, ale już zdążyła przywyknąć i nie ruszało jej tak jak na początku. Teraz ma na głowie inne rzeczy, a jedną z nich jest ten zielonowłosy koleś. Może sobie opowiadać co chce, ale jego myśly mogą się różnić o słów. Hazel o tym nie zapominała, a wręcz kierowała się tym. Być może wynikało to z jej przewrażliwienia, ale co jeśli to okaże się prawdą?
Zmrużyła oczy, które były skierowane na fanatyka, gdy ten zaczął się tłumaczyć. Zostaw wreszcie ten kapelusz w spokoju. Próbowała nie okazywać niechęci wobec niego i tego miejsca, ale częściowo było widać, że się denerwuje. Musiała siebie kontrolować, inaczej ten facet zacznie coś podejrzewać, a wtedy wszystko co dotąd zrobiły pójdzie na marne. Chodź na razie ich ilość informacji na temat kościoła była bliska zeru. Powinna się skupić bardziej na szczegółach, lecz nie mogła po prostu olać słowa zielonowłosego, zwłaszcza gdy ten zwracał się do niej.
- Nie darzę złością nikogo kto jest sługą Ao, jednak wolałabym by w przyszłości zmniejszyć ilość takich pomyłek do minimum - uśmiechnęła się lekko, ale nie na długo.
Słabe oświetlenie. Chwila.
Szczerze się zdziwiła. W siedzibie DOGS prąd oznaczał luksus, tylko wysokie pozycje mają do niego dostęp jeśli go mają. W Desperacji nic nie było stałe, wszystko kiedyś się rozwalało lub po prostu przestawało działać. Zastanawiała się co oni tu jeszcze mają czy może ukrywają. Zaciekawiło ją jak takowy prąd tutaj funkcjonował, gdyby tak się przyjrzeć uważniej to mogłaby spróbować załatwić takie coś u siebie. Hazel była coraz bardziej skora do poznania tajemnic kościoła.
O mało nie odskoczyła, kiedy facet uklęknął przed nimi. To było tak nagłe i śmiałe. Nie była przyzwyczajona do tego typu zachowania i nie podobało jej się ono. Na szczęście po chwili się podniósł do normalnej pozycji w odpowiednim, jak na wymagania lisicy, dystansie. Skinęła głową na znak zrozumienia po czym schowała strzałę spowrotem do kołczanu, łuk również wrócił na swoje miejsce na plecach. Na razie nie miała powodu by atakować tego chłopaka i nie chciała wydawać się niebezpieczna w jego oczach, przynajmniej teraz. Kto wie czy wkrótce nie przyjdzie im walczyć?
Nadszedł czas na kolejny wywód zielonowłosego, Liszka uważnie słuchała nie chcąc niczego przeoczyć.
''Chciałbym by było więcej osób o tak gorącej chęci dołączenia do naszej religii.''
Nie ma sprawy, możemy zaprosić resztę gangu jeśli to cię usatysfakcjonuje.
''Bywało że osoby które do nas przychodziły chciały nas zniszczyć. ''
Co? Was? Niemożliwe.
''Chciały poznać nasze sekrety. ''
Jej powieka lekko drgnęła, ale dziewczyna nie okazała niczego poza tym. Można się było spodziewać, że ktoś inny był tutaj na zwiadach, niekoniecznie z ich organizacji. Ciekawe, czy udało im się ujść z życiem.
Nie odwracała głowy, gdy Buffy pytała się tego kolesia o to, co również lisicę ciekawiło i nadal patrzyła się na zielonowłosego, a teraz z ciekawością. Wolała nie być ofiarą złożoną ku czci ich boga.
"Niezła jestem, co?"
Z takim talentem zrobisz karierę, w cyrku.
- Dziękujemy z siostrą za ten zaszczyt, panie... Jak powinnyśmy się zwracać?
Zapytała, może poda im swoje prawdziwe imię, chodź w to wątpiła, ale przynajmniej będą go kojarzyć poza '' gościem z zielonymi włosami ''.Zrównała się z nią i poszły razem za członkiem sekty.  Rudowłosa spojrzała na jej przyjaciółkę.
''Nie rób nic głupiego.''

z.t x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 14:41  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
//Mimo iż Apo nie rzuciła nigdzie z/t, to i tak zakładam, że jej postaci tutaj nie ma. W razie czego po prostu pogryzie jak wróci |:

Nigdy więcej nie iść na Eden.
Na pięknego i gładkiego Ao, jak dobrze, że wzięła ze sobą tamte racje żywnościowe dla biednych. Kij, że ten szalony Leniek chciał ją pozbawić głowy tylko dlatego, bo jego program miał jakieś problemy - Abi mogłaby po prostu nie wytrzymać bez nawet kropli wody. Co prawda na Desperacji były takie sytuacje, że przez jakiś czas było krucho z pożywieniem i wodą, ale jednak w czasie ucieczki przed androidem lepiej coś przy sobie mieć.
No i miała. Ao jednak nie chciał pozwolić na śmierć swojego wyznawcy. Nawet, jeżeli była aniołem. On, w przeciwieństwie do Boga, nie opuści jej. Nie to, co tamten staruszek.
Co z tego, że nigdy go nie widziała. Boga też nie miała okazji zobaczyć. Usłyszała tylko, że "Pana nie ma, ale on nas musi po prostu obserwować. I testować". Trele morele, nie wciskajcie znowu tego kitu.
Szkoda tylko, że nie widzieliście jej miny, kiedy dowiedziała się, że jej transportem będzie pająk. Cudem oczy jej z orbit nie wyskoczyły, kiedy w ogóle ujrzała to wielkie cosie. Benio był oburzony faktem, że jakiś wielki pajęczak chce mu podkraść właścicielkę, więc warknął, ale Abi po chwili zdumienia go uspokoiła. Zły Benio. Bądź spokojny, Benio. Widać było, że pajączek też go nie lubił. Ups. Oby się nie spotkali w przyszłości bez swoich właścicieli, bo może się to źle skończyć.
Zdumienie, jakie wpadło na imprezę pozwoliło jej nawet zapomnieć o tym, co się działo, że noga ją nawala i to ostro... No i nie musiała nawet iść, bo po chwili rzeczywiście wyszli z Edenu, kierując się w stronę gór Shi. Próbowała czasem zagadać do Lentarosa, ale ten chyba nie chciał z nią rozmawiać w czasie drogi. No nic. Przynajmniej jej lew szedł cały czas obok i spoglądał na nią tak, jakby czuł się nie potrzebny, dlatego Abigail rozmawiała z nim. Tak, z lwem. Bo czemu nie. Przynajmniej nie czuła się zdołowana z powodu tej ciszy, jaka zapanowała.
Anielica nawet nie próbowała liczyć, ile czasu zajęła im dojście do gór, ale wykorzystała okazję i nieco pokierowała androida i jego, eem... "Towarzysza" w stronę jaskiń wyznawców. To nie była jakaś tajemnica, gdzie znajdowała się ich świątynia - a i zanim dojdziesz do prawdziwych komnat. Co prawda już raz ich goście nie byli tacy mili...
Ale dobra. Kto chce uwierzyć w Ao, ten ma możliwość. Więc przychodzi. Lalala. Fajnie. Jak Leniek zdecyduje się kiedyś ich rozwalić, to Abi po prostu pójdzie po Hexa. Jak ten znowu dostanie swojego ataku, to już w ogóle będzie niezła impreza... Może android nie zwariuje, ale na nudę narzekać nie będzie. A i inni potrafią się w razie czego bronić.
- Okeej, jesteśmy na miejscu. - rzuciła w pewnym momencie, prosząc, aby się przy okazji zatrzymali - Uff. Nikt nie szedł za nami. To dobrze. Tak czy siak, tu jest bezpiecznie, więc chyba możesz już ze mną rozmawiać, co?
W końcu nie przepuści okazji, żeby spytać o kilka rzeczy. To jest Abi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 18:03  •  Wejście do wnętrza gór Empty Re: Wejście do wnętrza gór
Kto by pomyślał że ten cały "Ao" jest tak łaskawy, jak na niematerialny i nieistniejący byt, który równie dobrze można podpisać jako "szczęście" lub inne, zabobonowe myślenie pokroju karmy czy też innego śmietnika. Nie, to nie tak że android jest ateistą. Jest sceptykiem. Do bólu. A jeśli czegoś nie może wyjaśnić, zwyczajnie podpisuje to jako "niewyjaśnione" i tyle, nie daje sobie uwierzyć w coś takiego jak "niebo, piekło, anioły, demony" i inne, tego typu rzeczy. Wszystko ma swoje logiczne wytłumaczenie. Wystarczy je odnaleźć.
Ale chwilowo nie teraz. Nie odpowiadał, fakt, bo ktoś musiał pilnować wymęczonego biegiem lwa, anielicy z rozwaloną nogą wiezioną przez pajęczycę przed atakiem innych. Można powiedzieć że chwilowo robił za ochronę konwoju, choć czasami z ciekawością zerkał ku anielicy i lwu, jacy najwidoczniej porozumiewali się ze sobą. Prawdopodobnie humanoid nie rozumiał odpowiedzi, lecz próbował je odgadnąć poprzez gestykulację i mimikę oraz odgłosy wydawane przez bestię. Dość blisko związane ze sobą osoby, trzeba przyznać.
Kierując się w góry, nie kojarzył tych miejsc. Chyba nigdy nie miał okazji zawędrować w te partie górskie, ani do tych jaskiń pod jakie został podprowadzony przez wskazania anielicy. Mieszka tutaj? To jej chwilowe lokum? A może jakiejś organizacji o której nie wie? Może to zasadzka?! Nie, raczej ostatnie nie. A nawet jeśli - to musieliby mieć kogoś wystarczająco silnego, by zatrzymać Lena na dłużej, niż kilka sekund jak wcześniej anielica. A to nie musiałoby być tak łatwe.
Wracając jednak do sytuacji, w którymś momencie anielica poprosiła o zatrzymanie się, co też android niezwłocznie wykonał, a pajęczyca z drobnym opóźnieniem również się zatrzymała, z niechętnym pomrukiwaniem próbując "zepchnąć" ze swojego grzbietu dziewczynę. To najwidoczniej moment w którym Abigail powinna z niej zejść, bo jej cierpliwość sięga zenitu. A wtedy by się jeszcze pogryzła z lewkiem i w ogóle by były problemy w roździeleniu ich obojga.
- Zaiste mogę, choć czy jest o czym? - Spojrzał ku wejściu do wnętrza gór, po czym machnął lekko głową w stronę tego miejsca, bez chwili namysłu pytając. - Co tam jest? Czemu akurat tutaj nas przyprowadziłaś? I czemu tamten anioł nie był zbyt przychylny by ci pomóc? Myślałem że jako bracia i siostry trzymacie się razem, czy jakoś tak. - No co no co no co poradzić, android raczej nie może wiedzieć o takich rzeczach jak Ao, podział wśród aniołów i inne sprawy. Znaczy - o Ao coś słyszał od osobnika bez imienia jaki musiał dodatkowo upomnić się o fakt iż takowego nie ma, ale nawet nie wiedział co dokładnie miał przez to na myśli. No i nie znał tych okolic, więc tym bardziej nie był świadom, co to za miejsce.
Oczekuje więc odpowiedzi, i to dość prędkich. Hm, może przy okazji spyta o ten sztylet? Jak już metodycznie pyta każdego anioła na jakiego się natknie, to czemu nie i jej?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach