Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 12 Previous  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Next

Go down

Pisanie 22.02.15 16:18  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
„A więc...”
Mięśnie napięły się, w pierwszym odruchu chcąc stawić opór, ale prędko dały za wygraną. Odsunął się od niej, zdejmując rękę ze ściany z wyraźną niechęcią i zerknął za łowczynią, przebiegając spojrzeniem od jej ud, po czubek głowy. Finalnie wzrok zawiesił się na wycelowanym ku górze palcu, by dopiero po ciągnącej się w nieskończoność chwili utkwić spojrzenie w czerwonych tęczówkach. Oparł się powoli ramieniem o chropowatą powierzchnię jaskini, opierając dłoń na przeciwległym ramieniu.
„Po pierwsze”.
Znów dyktuje warunki? Pewnie gdyby na ranny ramieniu nie przysiadł czarny jastrząb, który w porę pociągnął go za włosy, Growlithe jęknąłby żałośnie w jawnym proteście. Nawet jeśli większość patrzyła na niego przez pryzmat zwierzęcej natury to nadal była różnica między nim a statystycznym wymordowanym. O ile statystyczny wymordowany nie mógłby zebrać myśli przy hydrancie, a jego dieta składa się wyłącznie z surowego mięsa, tak Growlithe potrafił w kryzysowych sytuacjach podciągnąć się pod rangę człowieka. Sęk w tym, że w obecnej chwili przypominał raczej roztrzepanego nastolatka, któremu trudno było zrozumieć, że rodzice mogli nakładać na niego więcej zasad, niż on na nich.
„Po drugie”.
Cholera. Była urocza, ale męcząca na dłuższą metę. Livai przesunął opierzonym łbem po policzku wymordowanego, chcąc chwycić w dziób jego nos. Z perspektywy osoby trzeciej musiało to wyglądać dziwnie, gdy chłopak nagle poruszył głową, jakby strzepywał z niej wyjątkowo sypkie ustrojstwo.
„Po trzecie”.
I tutaj pojawiły się schody.
Palce Growlithe'a zaczęły lekko uciskać kark i bok szyi, próbując rozmasować obolałe mięśnie. Każde następne słowo było dla niego wyjątkowo drażniące i tylko Stwórca raczy wiedzieć, jakim cudem przełknął warknięcie wraz ze śliną. Mary wokół zaczęły się mnożyć, wymykając się z zasłon cienia, rozprowadzając po jaskini większy chłód. O ile początkowo były wyjątkowo cicho, tak teraz rozwrzeszczały się, roztrzaskując czaszkę Wilczura w drobny mak. Każdy ruch głową, zaczął przypominać szuranie paznokciami po powierzchni szyby. Nie podchodziły co prawda zbyt blisko, jeżąc sierści na karku i szczerząc zęby z odległości, ale ich obecność była aż nadto wyczuwalna. Tylko Livai był na tyle bezczelny, by przysiąść na rannym ramieniu właściciela, wsuwając w nie lodowate szpony.
- Odpada – rzucił bez ogródek, lekko wzruszając obolałymi ramionami. Powieki ciężko opadły do połowy, zdradzając zmęczenie. - Jeśli martwisz się o sposób komunikacji w razie zagrożenia twojej organizacji, to niepotrzebnie. Otrzymałabyś jednego psa, który kręciłby się po tunelach lub niedaleko murów M-3. W każdej chwili będziesz mogła przekazać mu wiadomość, niekoniecznie pisemną. – W końcu zdawał sobie sprawę jak ciężko zdobyć choć zmiętolony skrawek papieru, ale nie o to mu w zassadzie chodziło. Łowcy zapewne mają takich materiałów pod dostatkiem. Liczył się czas. - Psy są wysoce wyszkolone. Jedynym ograniczeniem byłoby to, że wiadomości powinny podawać mu osoby znane, najlepiej z góry do tego wyznaczone. W przypadku nieznajomych może poczuć się zagrożony i zaatakować lub uciec. To nadal tylko psy. Nie rozróżniają łowców od innych ludzi. – Był jeszcze jeden sposób, ale w ostatnim momencie zrezygnował z przedstawienia go. Był co prawda szybszy i poręczniejszy, ale z pewnością mniej korzystny dla samej Yuu. - Jeśli ja miałbym sprawę do ciebie, przysłałbym szpiega. Nie ma potrzeby, by zdradzać lokalizację naszej siedziby. Poza tym – Nie wytrzymał. Z jego ust wyrwało się rozdrażnione westchnienie. - Nadal tylko dyktujesz warunki. Zgodzę się na nie, ale chcę wreszcie czegoś w zamian.
Ręka w końcu ześlizgnęła się z posiniaczonej szyi, a twarz przywódcy przybrała neutralnego wyrazu. W porównaniu do Yuu, nie był w stanie zachować pokerowej miny przez całość spotkania.
- Póki co nie dałaś mi niczego, czego sam ci nie proponowałem, ale za to dorzuciłaś dodatkowe wymagania z korzyścią dla Łowców? Niedoczekanie.
MOŻE CZAS ZACZĄĆ LECZYĆ TĘ NERWICĘ, GROW? – zagadnął jastrząb, nim zerwał się z ramienia białowłosego i odleciał gdzieś w górę.
Podziękuję, doktorze House, charknął, nim mara zniknęła pod płaszczem czerni mroku. Zamknął na moment powieki, pod natłokiem głosów w głowie szukając odpowiedniej myśli. Mimo wszystko ciężko było się skupić, gdy wokół panował taki harmider. Czuł się niemalże jak w roju wściekłych os, z tą różnicą, że  jakkolwiek daleko nie odszedłby od domniemanego źródła hałasu, ten nie ustawał. Syknął, wciągając powietrze przez zęby i ponownie zerknął na przywódczynię.
- Jeśli nie jesteś pewna decyzji, może chcesz czas na przemyślenia? Albo wolisz wrócić tu za dwa dni w towarzystwie doradców? - Przeczesał niedbale włosy, robiąc na głowie większy burdel, niż przewiduje ustawa. Wkurzające, że na tym etapie rozmowy zaczął sobie przypominać o byciu głodnym. - Jestem gotów poczekać, jeśli faktycznie potrzebujesz wsparcia. Parę dni, może tydzień. Nie dłużej. Moje warunki są ci znane. Chcę dostępu do ścieków. Całodobowego, bez konieczności prośby o pozwolenie. Dodatkowo w razie zagrożenia lub ataku na DOGS na terenach M-3 wymagam udzielenia im pomocy. W zamian otrzymasz wsparcie jednostkowe, z możliwością jak najszybszego skontaktowania się z nami oraz profity jakie płyną z naszego przebywania na Desperacji, włączając w to wyprawy Psów po lekarstwa dla Łowców. Naturalnie, tak jak wspominałem, nasza pomoc nie obejmuje tylko Świata, ale także tereny poza nim. Negocjacja wchodzi w grę, ale liczę na obustronne korzyści, bo póki co jesteś zbyt zachłanna. Nie mam zamiaru wracać do domu z lichym kontraktem, który byłby dla nas problematyczny, a nie ułatwiający funkcjonowanie.
Choć zaczynał powątpiewać, czy prócz tuneli Łowcy posiadają coś kuszącego. Wydawało mu się, że dobitnie zaznaczył różnicę w proporcjach i zamiast to wyrównywać, dorzucała tylko ciężaru po jednej stronie. Splótł ręce na piersi, opierając skroń o chłodną ścianę. Nawet na sekundę nie poczuł ulgi.
- Zrozum, że jeśli chcesz tego sojuszu, musisz poświęcić trochę więcej, niż zaszczane ścieki. Na tym polega bycie przywódcą. Ryzykujesz i ponosisz za to odpowiedzialność. Teraz tylko pytanie: ile jesteś w stanie zaryzykować?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.15 20:54  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Wydała z siebie długie, przeciągłe westchnięcie.
W przypadkach takich jak te najbardziej ujawniał się jej brak przygotowania do roli przywódcy. Nie potrafiła negocjować i trzymać się twardo przy swoich argumentach. Nawet teraz miała już dosyć, chociaż patrząc obiektywnie nie osiągnęła jeszcze niczego istotnego. Jeżeli istniał najgorszy moment do zatracenia wiary w swoje zdolności to był to właśnie ten, dokładnie ta chwila w której Yuu spuściła ramiona w geście niemej bezsilności.
Czego niby on się spodziewał? Łowcy nie posiadali wiele, właściwie ścieki były ich jedynym skarbem. A szczególnie wtedy, gdy dowiedziała się że tak naprawdę DOGS mogą nawet i bez jej zgody odkryć jej położenie poczuła, że jej organizacja nie ma tak naprawdę nic. Mieli tylko siebie nawzajem, a i to czasami było wątpliwe.
Powoli, element do elementu jak w jakiejś dziecinnej układance pojawiały się w jej głowie nowe czarne plamy. Pamięć czasem jej szwankowała usuwając te i owe wspomnienia, przez co czasami patrzyła na swoją przyszłość przez mgłę. Niekiedy bywało zupełnie odwrotnie, wspomnienia uderzały w nią z podwójna siłą. Tak jak teraz, gdy przypomniała sobie, że już raz przeżywała taką sytuacją, kiedy w teorii miała wszystko, a w praktyce nic. Mimowolnie zakryła dłonią połowę twarzy szybko reflektując się i poprawiając przesadnie opaskę zasłaniającą jej lewe oko jednocześnie odwracając się bokiem do Wilczura.
- Nie, nie chodziło mi o komunikację. To akurat była egoistyczna propozycja Yuu Kami, nie przywódczyni Łowców. - wypowiedziała przez zęby. Chociaż była pewna, że odmówi, to cholernie nie podobało jej się to, że wszystkie jej wypowiedzi zostają ot tak zadeptywane i mieszane z błotem. - Ale nie będę nalegać, mówiłam. Nie to nie, uszanuję twoją decyzję.
Może to dobrze, że temperatura była ujemna, bo chłód otoczenia ożywił ja w jednej chwili. Wystarczył głębszy oddech i powolne wypuszczanie z ust pary, by lodowate powietrze w płucach przywróciło stoicki spokój.
- Moje warunki odnosiły się tylko i wyłącznie do udostępnienia wam ścieków. Więc wybacz, ale skoro tak bardzo ustajesz przy tym, by takowej akcje odbywały się bez wcześniejszego poinformowania mojej organizacji, to nie jestem w stanie powiedzieć, jak zareagują łowcy na widok kogoś obcego w tunelach. I jeżeli myślisz, że jakaś żółta chusta to zmieni, to bardzo się mylisz. - spojrzała ironicznie na jednego z psów. - Nie przyjmuj tego jako groźby, ja tylko stwierdzam fakty. W ściekach istnieje taki rozkaz, by reagować agresją względem każdego, kto nie jest członkiem organizacji. Takie środki bezpieczeństwa.
Problematyczny? No tak, w końcu mieli jeszcze możliwość poruszania się w mieście po powierzchni. Niewątpliwie bardzo funkcjonalne.
Ze względu na to, w jakim kierunku toczyła się ta rozmowa, a bynajmniej nie był to najlepszy kierunek, miała ochotę wystosować ciężkie argumenty. Jeżeli nie jest w stanie zaproponować mu na tyle korzystnych warunków w dobrach materialnych, to może gdyby...
- Zaryzykować powiadasz? - w ciągu tych paru chwil zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie uciec od przeszłości, więc jeżeli do końca życia ma egzystować będąc obciążoną tymi niewygodnymi przywarami, to powinna zamienić je na zalety. Odwróciła się na pięcie by ponownie stanąć twarzą w twarz z Growlithe'm i przez jedną sekundę na jej twarzy zagościło coś co kształt obrzydzenia. Nie do końca chciała tak zareagować, ale walka z niewygodnymi myślami zmieniła jej oblicze nie do poznania. - Nie trzeba mi doradców. Łowcy będą musieli przyjąć do wiadomości to co im powiem. Ich wola jest moją wolą, nie na odwrót, więc to co uda mi się osiągnąć będzie postrzegane tylko i wyłącznie w ramach sukcesu, nie inaczej. Możemy być mali i niedoceniani, ale na pewno trzeba się z nami liczyć. Jeżeli chcesz otrzymać od łowców w zamian jeszcze więcej to od razu mówię, że nic więcej nie mamy. Organizacja nie jest w stanie zaproponować Ci swojego poddaństwa, bo jedyną osobą, której są w stanie w tej chwili słuchać jestem ja.
Przerwała na chwilę, by ocenić jak zareaguje na to wyznanie mężczyzna. Jeżeli liczył na to, że łowczyni zaproponuje mu jakieś nieziemskie skarby skrywane głęboko w kryjówce organizacji, to właśnie pokrzyżowała jego plany. Na jej szkarłatnym oku zatańczyła ledwo dostrzegalna iskierka. - Dostaniesz tunele, jeżeli przystaniesz na moje warunki. Tylko wtedy się na to zgodzę. Ale skoro nadal oczekujesz czegoś w zamian, to jestem w stanie zaproponować Ci moje skrytobójcze usługi. Nie mogę pozwolić Ci wpływać na działanie Łowców, ale jeżeli jesteś w stanie przekonać mnie, jako Yuu Kami do swoich racji i idei to będziesz mógł pośrednio kierować moją organizacją. Z mojej strony do sojuszu dokładam własne życie. Jaka jest twoja odpowiedź przywódco DOGS?
Zawsze taka była, samolubna i egoistyczna. Ktoś mógłby pomyśleć, że zaproponowała swoje usługi, by wygospodarować dla Łowców jak najlepsze warunki. Prawda jednak była dużo mniej kolorowa. Czarne plamy pojawiające się z każdą minutą w głowie łowczyni mówiły jej jedno. Została stworzona by służyć swojemu klanowi. Wraz z utratą klanu utraciła całe swoje jestestwo. Jeżeli nie będzie w stanie znaleźć nowego zajęcia, wkrótce popadnie w skrajne szaleństwo.
Mimo wszystko dobrze było przykryć ten fakt jej bezgranicznym poświęceniem względem swojej organizacji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.15 23:01  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Gardło zaczęło go powoli drapać. Wiedział, że to kwestia czasu, nim łaknienie przytępi zdrowy rozsądek, ale był pewien, że wytrzyma do czasu zakończenia negocjacji. O ile tak można nazwać ich przepychanki, od kiedy tylko zaczęli ustalać warunki.
W dodatku mnie odepchnęła.
ZABRZMIAŁO SZCZENIACKO, GROW, huknęła Shiva, przewracając oczami, co – ze względu na jej barwę – nie było dość widoczne. Mimo to dobrze wiedział, że to zrobiła.
Byłem pewien, że nie zareaguje i pozwoli mi zrobić, co chcę.
ZROZUM, ŻE SĄ JESZCZE DUSZE, KTÓRE NIE MIĘKNĄ NA SAM TWÓJ WIDOK. POZA TYM ZETRZYJ TĘ KREW Z MORDY. ZNÓW CI PĘKŁA WARGA.
Wymordowany uniósł dłoń i jej wierzchem przesunął po ustach. Zero krwi, a Shiva uśmiechnęła się tylko złośliwie.
MOŻE MA WIĘCEJ OLEJU W GŁOWIE, NIŻ CI SIĘ WYDAJE. SPÓJRZ TYLKO.
Spojrzał. Jasne, że spojrzał.
- Egoistyczna. Rozumiem. – Powiedział tylko po to, by nadal miała wrażenie, że jej słucha, bo choć wzrok wycelowany był w jej twarz, tak oczy nieco zmatowiały. Oczywiście nie mógł sobie pozwolić, by stracić rezon, dlatego poniekąd kodował wszystko, co mówiła, jednocześnie ograniczając reakcję na otoczenie do minimum. Każde jej słowo tępo wgryzało się mu w czaszkę i kroiło ją na plasterki. Mary zachichotały wrednie, czując w tym swoją zasługę.
Bez dwóch zdań. Robactwo powinno się tępić.
- Istnieje? – podjął niechętnie rozmowę, przemykając palcami po ramieniu. Gdyby zamiast niego uderzał o twardą powierzchnię, pewnie właśnie rozległoby się rytmiczne dudnienie. - Dotychczas było to możliwe, a łowcy nie mieli z tym żadnego problemu. W końcu Psy dawały się sprawdzić nie wszczynając bójek. Większość z nas jest wam zresztą znana. A rozkazy? Rozkazy są przecież po to, by móc je zmieniać, jeśli tego wymaga sytuacja. Żółte chusty są charakterystyczne wyłącznie dla DOGS. Żadna inna postać na Desperacji nie posiada takich na własność, nie ma więc mowy o pomyłce. Gdzie leży problem?
Cisnęło mu się coś jeszcze na usta. Pieprzona dyplomacja. Pieprzone bycie miłym. Pieprzony mus przełykania słów, które aż wydrapywały w gardle dziury, byle się uwolnić.
- Zaryzykować – potwierdził natychmiast, wyczuwalnie zirytowany. Prędko rozdrażnienie minęło, bo jej zapewnienia były ostatnim, czego się spodziewał. Nie był pewien, czy dotychczas grała, czy dopiero teraz wkroczyła na scenę, ale czymkolwiek by to nie było atmosfera między nimi nieco zgęstniała. „Ich wola jest moją wolą”. Jakby słyszał siebie. Dante najwyraźniej również wychwycił to zdanie, bo jego uszy podniosły się i poruszyły, za każdym razem w fazie wyjściowej kierując się ku Łowczyni. Tak on, jak i reszta psów również wyczuły zmianę temperatury. Sierść na ich karkach uniosła się, zdradzając nieprzychylne w wydźwięku niezadowolenie. Niektóre z nich, jak Avery, rozglądały się niecierpliwie na boki, powarkiwały pod nosem i przeskakiwały z łapy na łapę, nie mogąc zrozumieć nienaturalnego chłodu. Nie po to przecież wkraczali tak głęboko do jaskini, aby teraz przejmować się „problemem”, którego w ogóle nie powinno być.
Na brzegach skał powinien pojawić się już drobny szron, ale Growlithe dobrze wiedział, że uczucie zimna nie było sprawą należącą do realnego świata. Mary lubiły doszukiwać się dziury w całym i gdy tylko dostrzegły choćby najmniejszą lukę, wsuwały tam swoje pazury i rozrywały na strzępy.
To cholerne drapanie doprowadzało go do szału.
Potarł gardło, wsłuchując się ponownie w jej wywód. To chyba pierwszy raz, gdy nie wtrącał swoich „trzech groszy” co drugie słowo. Lubił przeszkadzać i miał to niemalże wypisane na twarzy. Zaraz obok informacji, że jest sceptykiem. „Skrytobójcze usługi”? Przyjrzał się jej wnikliwiej, najwidoczniej próbując ocenić możliwości łowczyni na tyle, by zorientować się o faktycznych korzyściach, jakie mogły z tego płynąć. W dodatku chciała się poświęcić. Dla organizacji, która od niedawna była na jej usługach. Która może wcale nie była do niej przywiązana na tyle, by odpłacić się tym samym. Jak szlachetnie. Lewy kącik ust, przecięty szpecącą bruzdą uniósł się ku górze.
- To będzie dla mnie prawdziwy zaszczyt. – Uprzejme słowa, jak na taki nieuprzejmy pysk. - W takim wypadku jestem skory do przystania na warunki. - Chłopak odkleił bok od ściany i rozplątawszy ręce podszedł do niedbale rzuconego plecaka. Wsunął do niego dłoń, odsuwając gdzieś na jego ściankę materiał koszuli na zmianę.
- Jak teraz przypieczętowuje się u was zawarcie sojuszy? – zapytał, uparcie grzebiąc w swoich gratach. Skrzywił się, gdy chropowata powierzchnia badyla otarła się o obdartą ze skóry dłoń. - Pocałunkiem? Stosunkiem? Małżeństwem? – Palce natrafiły wreszcie na rękojeść niewielkiego, składanego noża, który przez wcześniejsze podrzutki spadł na samo dno. Growlithe wyciągnął ostrze i zamachał nim, w końcu rzucając na płaską powierzchnię kamienia. Nóż stuknął i prześlizgnął się prawie na samą krawędź, wyłapując płomienie ognia. - Krwią? Walką? – wymieniał dalej, odwracając się ku Yuu. Wyglądał jakby dopiero co wydostał się z potężnego huraganu. Włosy w nieładzie, podkrążone ślepia, całkiem świeże rany i smród krwi wsiąkniętej w materiał bandaży i ubrań. Mimo to w jego oczach błyszczały determinacja i... zaciekawienie. Typy jego pokroju były skore do wszystkiego bez względu na stan zdrowia. - Może coś innego?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 21:03  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu jednocześnie przymykając oczy i gdyby tylko nie katana przy jej boku mogłaby uchodzić nawet za przyjacielską. W pewnym sensie jej niewielka postura i wygląd sam w sobie pomagał w roli, którą pełniła. Cena którą musiała za to płacić, bycie traktowanym z góry, nie raziła jej już tak w oczy jak kiedyś, bo wiedziała jak zamienić to na zaletę.
Nawet pod warstwą ciepłych ubrań wyczuła nienaturalne ochłodzenie. Z dziecinną ciekawością wydychała parę z ust i kręciła głową na boki sprawdzając, co tak poruszyło psy nie dostrzegając, że to zapewne zmiana aury wewnątrz jaskini. Cóż, nikt nie mówił, że takie spotkania zawsze muszą przebiegać w pokojowej atmosferze w środku lata na kwiecistej łączce w atmosferze ogólnej radości i szczęścia rodem z przygód kucyków ze znaczkami na zadzie.
Teraz Yuu zaczęła zastanawiać się, jak przebiegały negocjacje innych przywódców. Na prawdę aż tak odbiegała od schematów? Ciekawe.
- Owszem, istnieje. Co prawda balansuje na granicy mówiąc Ci to teraz, ale Łowcy nie zawsze są tak jednomyślni na jakich wyglądają. To co wychodzi z podziemi, to wielokrotnie zmielona wersja prawdy. Ale wciąż jest to prawda.
Zabrzmiało to trochę filozoficznie i szczerze wątpiła, by mężczyzna wywnioskował z tego najistotniejsza rzecz, którą starała mu się przekazać, jednocześnie nie wchodząc w detale. Ale może to i lepiej. Jeżeli w czymś była dobra na pewno, to było to gadanie, które tak naprawdę było puste i pozbawione sensu, ale na pewno nie bezcelowe.
Od czasu do czasu spoglądała na Growlithe'a spod niemalże całkowicie zamkniętych powiek w przerwie przyglądania się psom, żeby nie uznał, że ta go nie słucha. Zwierzęta to ciekawy obiekt obserwacji, a poza tym zdradzały w pewnym sensie odczucia swojego właściciela. To dlatego zatrzymywała na nich wzrok dłużej niż zwykle, bo jeżeli miała się dowiedzieć czegoś szczerego o swoich rozmówcy, to przez pryzmat jego czworonogów.
No proszę, stało się.
Oderwała się na chwilę od swoich obserwacji, bo do jej uszu dotarło stwierdzenie, które miało wyznaczać początek końca. Mimowolnie wykrzywiła buzię w uśmiechu. W ciągu kilku ostatnich chwil była pod tym względem bardziej otwarta niż przez całą wcześniejszą cześć rozmowy i o ile można było podważać szczerość tego pierwszego, to tym razem uśmiechała się w całkowitym rozluźnieniu.
Pocałunkiem? Stosunkiem? Małżeństwem? Prychnęła głośno. Jeżeli to miał być żart, to był nieśmieszny. Z jakiegoś powodu wszystkie tego typu tematy bardzo ją drażniły. Miłość jest nieafektywna, wracać do roboty.
Nawet jeżeli chwile wcześniej odczuwała obniżenie temperatury, to teraz było zupełnie na odwrót. Pokusiła się nawet o odgarniecie grzywki z czoła i zahaczenie jej o ucho, a gęstniejąca para wydobywająca się z jej ust przy każdym oddechy świadczyła o tym, że jej organizm zareagował nieporównywalnie inaczej do wyrazu twarzy. Co prawda jej obecne oblicze zdawało się promieniować radością, ale po łowcach można się spodziewać wszystkiego. Także tego, że uśmiech może poprzedzać wybuch jakiegoś szaleńczego ataku.
Poza tym automatycznie sięgnęła ręką do rękojeści swojej broni, gdy tylko dostrzegła nóż. Odruch był szybszy od myśli, bo sekundę później zreflektowała się i cofnęła dłoń. To raczej nie świadczyło o niej dobrze z perspektywy zawarcia sojuszu, ale przyzwyczajenie to druga natura człowieka, a ona nie potrafiła zignorować faktu, że ktoś miałby dzierżyć w ręce broń bez jej odpowiedzi.
- Nie przepadam za specjalnymi ceremoniami, chociaż oferta użycia krwi jest niezmiernie kusząca. - Chcąc nie chcąc musiała ponownie się do niego zbliżyć. - Ah, zapomniałam wspomnieć. Moja oferta usług nie dotyczy podziemnego miasta. Tam jestem tylko i wyłącznie przywódczynią. Mam nadzieję, że to nie jest wielki defekt. Więc jeżeli nie masz nic przeciwko zwykłemu uściśnięciu dłoni, skoro i tak wszelkie ustalenia istnieją tylko w formie słownej... - wyciągnęła przed siebie rękę. Bardzo dziwne miała doświadczenia jeżeli chodzi o uścisk dłoni z tym człowiekiem. Chociaż gest był pewny i szybki, lekkie drżenie palców zdradzało, że jest gotowa gryźć i drapać, jeżeli ten jeszcze raz odpowie w jakiś dziwny sposób, na który nie była psychicznie przygotowana.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.15 1:18  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
// @Grow: uhu, spory poślizg. Już się ogarniam.

- Jasne - rzucił na odczepnego i była to już ostatnia kwestia, którą jeszcze jakoś potrafił przyjąć do wiadomości. Dalej zrobiły się spore schody.
„Ah, zapomniała wspomnieć”?
Może też powinien dorzucić coś od siebie?
„Ah, zapomniałem wspomnieć, że o pozwolenie będę pytał tylko 30 dnia każdego lutego”? Albo może: „ah, zapomniałem wspomnieć, że masz trzy sekundy na potwierdzenie sojuszu, aby zaliczono twoją część. Raz, dwa, trzy, za późno, jedziemy na moich warunkach”? Jego wzrok mimowolnie zahaczył o jej usta, a dopiero potem powrócił do oczu. Pewnym jak dwa razy dwa jest cztery, że ujrzała w ślepiach błysk niezadowolenia.
- Przywódcą jest się bez względu na okoliczności, rangę, majątek. To cecha charakteru, Yuu. Nie plakietka. Nawet to, że jesteś na tym stanowisku nie znaczy, że się na nie nadajesz. Ale oczywiście – przystopował na moment – to żaden problem. Oby to był jedyny kruczek prawny.
Wyciągnął dłoń, ale nie dotknął łowczyni. Jego palce znalazły się naprzeciwko jej przegubu w odstępie nie większym, niż grubość nici. Dopiero, gdy brew uniosła się sugestywnie, chwycił za jej rękę. Uścisk był lekki, ale pewny, bez choćby najmniejszego grama rozdarcia. Tak jak słowa.
- To z niepewności czy strachu?Oczywiście, że zauważył. A jeszcze oczywiściej, że musiał to skomentować, choć nie była przecież pierwszą osobą, która zgrywała chojraka. Od innych różniła się jednak tym, że bez względu na to, czy jej się taki obrót spraw podobał, czy niekoniecznie – musiała być silna. Oboje to wiedzieli. Pewnie dlatego prędko się zreflektował. - Zapomnij. – Na twarz wpełzł cień uśmiechu, choć przez dogasający ogień mogła już tego nie dostrzec. - To pewnie z zimna, hm? Chcesz, żebym cię objął?
A CHCESZ, ŻEBY PRZYWALIŁA CI W PYSK? – Shiva, tak jak on niedawno, sugestywnie poruszyła łukiem brwiowym, nie szczędząc przy tym jakiegoś dziewczęcego rozdrażnienia. Problem w tym, że Growlithe nie żartował i pomijając rozbawienie w jego głosie, mówił w pełni poważnie. Dopiero komentarz mary przywołał mu przed nos czarniejszy scenariusz. Jak na zawołanie westchnął, odsuwając się odrobinę od łowczyni i nie bacząc na możliwe zagrożenie (pierwsza zasada znana każdemu frajerowi: nie stawaj tyłem ani do wroga, ani tym bardziej do przyjaciela) odwrócił się do niej plecami i chwycił za nóż.
- Domyślam się, co sobie o nas myślisz... – poprawił się szybko: - myślicie. Przyjąłem komentarz o świeżym powietrzu i serio wezmę go sobie do serca.
Shiva parsknęła ledwo słyszalnie.
DO TEGO ZGNITEGO KUREWSTWA?
Skrzywił się.
- Tak samo jak „woof woof”. – Jak na ironię spróbował naśladować jej głos, choć faktycznie... wyszło mu dość kiepsko. Lada moment, a zamiast wypowiedzenia słów, zwyczajnie by je wyszczekał. - Jeśli masz mnie za kretyna tylko dlatego, że mieszkam na Desperacji, spróbuj spędzić tutaj pół roku. Nie. Miesiąc. Miesiąc bez kontaktowania się z podziemną cywilizacją, bez pryszniców, kuchenek mikrofalowych, samochodów i łóżka. – Nóż wylądował we wnętrzu plecaka. - Naga. Bez broni. I ekwipunku. Wtedy pogadamy ironicznie o wymordowanych i poszczekamy do księżyca. – Rozległ się dźwięk zapinanego zamka. Growlithe chwycił za plecak i zarzucił go sobie na grzbiet, wsuwając jego ramiona na barki. - Jak będziesz miała czas, pokażę ci coś na wiosnę. To jedna z niewielu sytuacji, kiedy Desperacja pokazuje swoją dobrą stronę. Do tego momentu... – Wreszcie się do niej odwrócił. - Nie oceniaj. Jeśli masz mnie za zapchlone zwierzę, wpierw zapytaj, czy miałem inne wyjście.
Rozległo się ciche stuknięcie, później syk. Zgasło ostatnie źródło światła w jaskini, gdy Shiva puściła mały kawałek drewna. Natychmiast oblizała bok pyska, mamrocząc coś pod nosem o poparzeniach, które i tak nie były w stanie jej zaszkodzić. Bynajmniej nie na zawsze.
- Mogę cię odprowadzić pod mury M-3, żeby mieć pewność, że dotarłaś bezpiecznie.
W praktyce miało to być pytanie. Dopiero gdzieś w połowie utworzyło raczej stwierdzenie, a pod koniec było nim na pewno. Growlithe przyjrzał się w jej w ciemnościach, jakby starając się zorientować, jak to przyjmie do wiadomości. Nie, żeby miała szczególny wybór.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.15 13:05  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
- Mhm... - mruknęła bez konkretnego powodu. Nawet nie miała pomysłu co odpowiedzieć w kwestii nadawania się na przywództwo. Od dawna podważała tą kwestię względem samej siebie, ale przecież nie będzie mu przytakiwać, ani tym bardziej podejmować próbę wykłócania się. Zachowała względnie bezpieczne milczenie zachowując dla własnej wiadomości wszystkie myśli, których natłok majaczył jej teraz w głowie. Pod tym względem bywała ciężkim partnerem do rozmowy, bo gdy tylko jakiś temat jej nie pasował potrafiła całkowicie go pominąć, udawać że nic nie zaszło. Z resztą nie bez podstawy mówi się, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Tą część rozmowy zachciała szybko wyrzucić z pamięci, zanim słowa wbiją się do wnętrza umysłu i naruszą niestabilny stan psychiczny dziewczyny. Skrzywiła się nieświadomie co równie dobrze mogło być reakcją na kolejne pytania.
Ani z niepewności ani ze strachu. A tym bardziej nie z zimna.
Odpowiedziała sobie w myślach i protekcjonalnie odsunęła do tyłu. Może Growlithe nie był złym człowiekiem, ale Yuu nie potrafiła tak szybko się przełamać i wszystkich traktowała z dystansem. Szkoda tylko, że mężczyzna przyjął wszystkie jej dotychczasowe komentarze personalnie i jak się okazało, nie do końca udało jej się przekazać to, co chciała. Nie lubiła się tłumaczyć, ale w tym przypadku musiała. Jej słowa miały mieć zupełnie inny wydźwięk, a wyszło tak jak zwykle.
- Nie to miałam na myśli. - odparła jakby nieco urażona. - Po prostu nie lubię kiedy ktoś blisko mnie stoi, zaczynam się dusić.
Nie kłamała. Po latach mieszkania w podziemiach niby powinna przyzwyczaić się do braku dostępu do świeżego powietrza, lecz mimo tego nie raz napadały ją duszności. Głównie wtedy, gdy przebywała w pomieszczeniu z innymi ludźmi lub w okolicach lata, kiedy atmosfera gęstniała, a temperatura rosła. Z drugiej strony to zabawne, że tak bardzo przejął się akurat tymi kwestiami.
Może jakieś kompleksy?
Przez jej oblicze przywionął się szybki uśmiech.
- I lubię zwierzęta, to tak co do motywu ze szczekaniem. - Wskazała ruchem głowy na któregoś z psów, tego który znajdywał się najbliżej. - Nie miałam zamiaru Cię obrażać, więc przepraszam. To było nieumyślne. I właściwie to w jakimś stopniu was podziwiam. Wiem, że życie tutaj nie opiewa w luksusy i sam fakt, że ktoś w ogóle jest w stanie zachować człowieczeństwo jest fascynujące.
Mówiła szczerze. Utkwiła szkarłatne oko w Wilczurze i zachowywała się podobnie do dziecka, które spotkało podziwianą osobę, obracając głowę na boki by lepiej się przyjrzeć.
Desperacja wiosną? Zastanawiała się jak zmieniało się to miejsce o tej porze roku, skoro faktycznie mężczyzna uważał, że jest to warte zobaczenia. Jak dla niej to miejsce wyglądało równie apokaliptycznie od stycznia do grudnia, chociaż i to miało swój urok. Może uda się tu więc o wskazanej porze, na krótki wypad poza mury, bez powodu, dla własnej przyjemności. Kto wie ile dobrych rzeczy ją jeszcze czeka, biorąc pod uwagę, że w mieście jest pewnie jednym z głównych celów eksterminacji, a przyszłość jest niepewna i równie dobrze może paść trupem jeszcze przed końcem dnia.
Ogień zgasł. Dostrzegła to kątem oka i walczyła z myślą, by zapytać Growlithe'a, dlaczego ciągnie za sobą wianuszek dziwnych zjawisk i zdarzeń. Może dla niego było to oczywiste, ale w M-3 nie widzi się na co dzień dziwnych cieni, lewitujących pochodni i zjawisk nagłego opadania temperatury. Spojrzała na swoją dłoń, bo była pewna, że zobaczy coś dziwnego w miejscu, w którym wcześniej odczuła dziwne muśniecie. Nie dostrzegła tam nic. Mimowolnie powiązała te fakty ze sobą, ale ostatecznie nie wspomniała nawet słowem. A nuż znowu wyciągnąłby z tego jakieś międzywersowe nieprzychylne komentarze, których w ogóle nie miała zamiaru prawić.
- Właściwie to chętnie skorzystam z tej możliwości. - biorąc pod uwagę jej wcześniejsze rozmyślania to nawet się ucieszyła, że to zaproponował. Nie wyczuła zresztą formy pytania w tym zdaniu. Wyglądało na to, że bez względu na jej odpowiedź i tak miał zamiar to zrobić. Kto wie, może ma już dość ciągłych negocjacji na temat sojuszy, kiedy łowcy co chwile zmieniają swojego przywódcę.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.15 19:54  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Pokręcił głową na jej tłumaczenia.
- A co to za różnica?
Najwidoczniej jest pewna przepaść między mieszkańcami Desperacji, a tymi, którzy choć w minimalnym stopniu mogą odczuć luksus życia w M-3. To był jeden z tych fragmentów jego osobowości, który pozostał bardziej wilczy niż ludzki. O ile Yuu mogła odczuwać dyskomfort przez nadmierną bliskość i czułość towarzysza, tak on sam traktował to jak pokazanie myśli, których nie mógł ubrać w słowa. Nie, to nie tak, że nie mógł. Nie umiał tego ubrać w słowa. Tyle lat w cudzej skórze, że w pewnych momentach zaczął stosować inne granice przyzwoitości. To, co dla niego było naturalne, wręcz uchodziło za dobre, bo szczere podejście, dla Kami oznaczało duszenie się.
I jak tu dojść do konsensusu?
Mimo tego, że niespecjalnie potrafił to zrozumieć, nie miał zamiaru dotykać jej na siłę, a już tym bardziej podchodzić na tyle blisko, by ponownie doprowadzać zaciskać niewidzialne obcęgi na jej szyi. Liczył zresztą na to, że łowczyni dobrze widziała w ciemnościach, bo i tak z ledwością zmieścił się w czasie z negocjacjami. Prowizoryczna pochodnia wytrzymała całkiem długo, jak na niezbyt długi kij i wiecznie marudzącą Shivę.
„... więc przepraszam”.
Wzruszył barkami, lewą dłonią poprawiając ramię plecaka. To nie tak, że miał jej to za złe. Nie do końca. Raczej drażniło go to spojrzenie na mieszkańców Desperacji, do których chcąc nie chcąc się zaliczał. Brudne zwierzęta. Zapchlone, gówniarskie, zdechłe truchła. Zero inteligencji. Zero człowieczeństwa. Wszystkie do ubicia, pod nóż albo do klatek. Growlithe lekko się skrzywił. Traktując wymordowanych jak zapchlone kundle, społeczeństwo M3 musi przestać się dziwić, że w końcu tymi kundlami zaczęli się stawać. Na złość. W końcu byli wyjątkowo złośliwi.
- Jasne. – Chwycił za zamek kurtki, ale nie zapiął jej. W ostatniej chwili puścił, wsuwając rękę głębiej w rękaw, żeby schować palce za materiałem. - Nie wiem, na ile widzisz w ciemnościach, ale jeśli niezbyt, to daj mi rękę. Nie dotknę cię. Nie bezpośrednio.
Ku chwale ojczyzny.
Wyszli.
Poszli.
I tyle ich widziano.

// < z / t  + Yuu >

@Grow: porywam Yuu tutaj. Chcę cię jeszcze trochę pomęczyć fabularnie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 14:48  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Spad poprawił spodnie na swoim tyłku, wciągnął powietrze po czym zaczął się wciskać w jedną z węższych szczelin. Robił to w poszukiwaniu małych, za hibernowanych, jadalnych gadów. Musiał. Miał teraz bowiem do wykarmienia prócz siebie trójkę jazgotliwych szczeniaków nie wspominając nawet o Mittenie. Jedno wysysało z niego siły i cierpliwość, a drugie krew. Można było wręcz powiedzieć, że Hayato czuł się jakby znajdował się w jakiejś zaawansowanej symulacji małżeństwa. Po prostu żyć nie umierać.
Wcisnął się więc w jedną ze szczelin. Musiał się lekko przygarbić i wsuwać się w nią stojąc bokiem. Czuł jak wilgotne, chłodne ściany szarpią jego koszulkę. Nie wpychał się w nią za głęboko, bo już po chwili natrafił na kilka węży zbożowych, zbitych w kupę w zagłębieniu ściany. Delikatnie sięgnął po nie ręką i teraz próbował się z nimi wydostać na zewnątrz.
- Co jest...- Mruknął pod nosem do siebie, czując, że...nie może się wydostać. Utknął. Jak nic, utknął będąc już niemal przy wyjściu. Mógł nawet wyciągnąć rękę, tak, że ta od łokcia znajdowała się już na wolności, lecz cała reszta jego ciała była w pułapce. Zaczął się po chwili lekko szamotać, co dawało rezultaty, jednak przy takim tempie na wolność mógł liczyć dopiero pod wieczór. Na dodatek cztery pary ślepi, zatroskana o swego opiekuna zaczęła wyć czy też wydawać bliżej nieokreślone dźwięki, jakby miało to w jakikolwiek sposób pomóc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 15:37  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Shino przechadzała się po Apogeum chciała odetchnąć i wyjść na powiedzmy "świeże powietrze" ciągłe bieganie po kanałach było nudne, więc czemu by nie pobiegać po jaskiniach? Przecież to wspaniały pomysł...
Dziewczyna przemierzała korytarz za korytarzem podziwiając co to stworzyła natura, lecz jej obserwacje przerwał dźwięk wycia jakiś szczeniaków zaintrygowało to Ikari, która ruszyła w kierunku domniemanego dźwięku, ale zachowując wciąż odrobinę ostrożności, więc przygotowała katanę spoczywającą u jej lewego tak, by można było ją w razie czego szybko wyjąć.
Gdy wybiegła zza rogu ujrzała grupkę a dokładniej czwórkę małych szczeniąt a obok nich z niewielkiej szczeliny wystawała dłoń i najwidoczniej należała do kogoś kto żył, bo poruszała się w dość chaotyczny sposób. Shino zabrała dłoń z rękojeści katany, po czym spokojnym krokiem podeszła do owej ręki wystającej ze szczeliny. Szczeniaki spojrzały na nią i zaczęły szczekać, lecz ta je zignorowała zajrzała w miejsce, z którego wystawała rączka ujrzała tam smukłego rudowłosego mężczyznę próbującego najwyraźniej się wydostać.
- Pomóc? - rzuciła bez zastanowienia dziewczyna oglądając wyczyny mężczyzny z lekkim uśmiechem na twarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 16:06  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Nastawił uszu słysząc jak ujadanie przeobraziło się w szczekanie. Zaniepokoił się trochę, lecz jednocześnie zirytował. Ile już im razy mówił, że mają uciekać, jak coś zobaczą, a nie prowokować.
- Ej, co się dzieje?! - Zawołał lekko spanikowany, nie oczekując odpowiedzi. Był w końcu otoczony zwierzętami. Trzy wilcze szczeniaki i mitten fukały i szczekały na nieznajomą. Małe kotowate stworzenie rzeczywiście na pierwszy rzut oka wtapiało się w towarzystwo reszty czworonogów, lecz po uważniejszym oglądzie było wyraźnie dziwnie dłuższe od innych. Nie wspominając nawet o tym, że w porównaniu do reszty nie było takie bezbronne. Na szczęście nie wyglądało na to, że zamierzało rzucać się na dziewczynę. Niepewnie odsunęło się do tyłu, wraz ze szczeniakami kontynuując ujadanie. Spad nie mógł dostrzec twarzy nieznajomej, gdyż głowa jego utknęła będąc skierowaną w głąb jaskini. Całe szczęście Hayato miał doskonały słuch. Nie wyczuł w nim żadnej groźby czy czającego się niebezpieczeństwa. Tak właściwie w pierwszej chwili miał zamiar odmówić przez wzgląd na swa męską dumę, która mimo wszystko gdzieś w nim egzystowała. Sprawy jednak nieco bardziej się skomplikowały niż mógł przypuszczać. Problem bowiem zaczął się rodzić w momencie, kiedy to pochwycił gady w garść. Niby nic strasznego, lecz kto by przypuszczał, że siedział w szczelinie na tyle długo by ciepło jego ciała zaczęło wybudzać gadziny z zimowego snu. Jedno ze stworzeń zaczęło pełznąc niemrawo po ramieniu Spada. Przypał.
- Tak! Tak! To jest...Nie miałbym nic przeciwko, jeśli przepełniają cię dobre chęci! - nawoływał, a w jego głosie dawało si wyczuć lekką nutę paniki. Wolna ręka jednak nie telepała się nerwowo tylko wystawała posłusznie zza szczeliny. Nie chciał niechcący poharatać się wybawcy szponiastymi pazurami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 16:36  •  Kompleks jaskiń - Page 2 Empty Re: Kompleks jaskiń
Ikari przyglądała się uważnie miejscu, w którym utknął chłopak dało się zobaczyć parę miejsc, gdzie szczelina robiła się trochę szersza i można dzięki temu by się wydostać. Shino widząc reakcje rudowłosego wywołaną najwidoczniej wężem wspinającym się po jego ramieniu rozbawiła ja na tle, iż wydała z siebie cichy chichot.
Gdy głowa gada znajdywała się już na jego barku. Dziewczyna delikatnie wsunęła rękę łapiąc gada tuż za łbem wyciągnęła go delikatnie, po czym wycofała się kawałem ze szczeliny i położyła go a ziemi. Wróciła do mężczyzny, który nadal tkwił w szczelinie położyła mu dłoń na barku wystającej ręki.
- Rozluźnij się jesteś byt spięty - mówiąc to przejechała dłonią na jego szyję następnie próbując pociągnąć lekko w dół, gdzie ściany szczeliny nie były tak blisko siebie. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem nieznajomy powinien szybko i bezboleśnie wydostać się ze skalnej pułapki.
- Okej. Teraz spróbuj powoli w tej pozycji wydostać się ze szczeliny - jej głos był łagodny i ciepły, a zarazem można było cały czas wyczuć w jej głosie nutkę rozbawienia, że ktoś z desperacji wystraszył się małego węża zbożowego.
-------------------
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 12 Previous  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach