Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 24.05.16 22:49  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Znała go. O dziwo - znała go bardzo dobrze, choć ich znajomość była stosunkowo krótka. Znała więc odpowiedź na swoje słowa. Dobrze wiedziała, co sobie pomyśli i co jej odpowie. On natomiast bardzo dobrze wiedział, że ona jest tego wszystkiego świadoma. Uśmiechnął się więc tylko w odpowiedzi, na chwile pozwalając na to, aby cisza okrążyła ich.
- Dobrze wiesz, że nie mogę, Yuu. Jestem tu potrzebny. Desperacja mnie potrzebuje - powiedział cicho, a w jego oczach znów coś błysło. Był niesamowicie dobrym aniołem, wręcz ucieleśnieniem tych cech, które przychodziły ludziom do głowy na myśl o tej pierzastej istocie (a przynajmniej tym, którzy nie spotkali się z nagonką prowadzoną przez poprzedniego Archanioła i jego sługusów). Miał w sobie dużo dobra, empatii i chęci pomocy. Miał misję, cel w życiu a było nim pomaganie innym. Konkretyzując - pomaganie tym, którzy potrzebowali pomocy w Desperacji. Było tu tak mało dobra, a tak dużo potrzebujących. Nie mógł dźwignąć wszystkiego sam. To, co robił było jedynie malutkim ułamkiem tego, co trzeba było zrobić, by tym ludziom żyło się lepiej. Mimo tego walczył, choć jego działania były jedynie ziarenkiem na plaży pełnej nędzy, chorób i rozpaczy.
- Możliwe. Czuję się też lepiej, ale jeszcze nie jestem w pełni sił. Dłuższe latanie bardzo mnie męczy. - Zerknął na nią z dołu, dalej głaszcząc psiaki. Te były wniebowzięte. Lubiły go, choć sam nie wiedział czemu. Polubiły go niemalże od razu i ufały mu do tej pory. Może wyczuwały od niego aurę dobra i wiedziały, że nigdy nie zrobiłby krzywdy ani im, ani ich Pani? - Była istotna. Jesteś byłym medykiem, chyba zdajesz sobie sprawę z tego w jak kiepskim stanie byłem i jak niebezpieczne było to choróbsko - mruknął nieco bardziej poważnie. A potem uśmiechnął się szeroko znów, gdy poczuł szorstki język przejeżdżający po jego policzku. Kochane stworzenia.
No ale wszystko co dobre szybko się kończy, prawda? Wilki, zawołane przez Yuu, zostawiły go, a on sam podniósł się tylko po to, aby po chwili przekonać się, że ma wszy i dostać ataku paniki. Spokojne słowa nie zdawały egzaminu.
- Niby normalne, ale wiesz ile te cholerstwa przenoszą chorób?! Groźnych chorób?! Ta poprzednia też bardzo prawdopodobnie była od nich! - Jęknął z rozpaczą, łapiąc się za głowę i omal sobie nie wyrywając włosów. Kilka blond kosmyków poleciało na ziemię, ale była to jedynie nieznaczna część, nie warta martwienia się. Nic z tego, Yuu. Nie tak łatwo jest go uspokoić. Chłopak biegał, wylewał z siebie potok słów, omal nie wyrywał sobie włosów. Panikował jak dziecko. A stan ten tylko narastał i skończyło się nawet na potrząsaniu kobietą. Dobrze, że Yuu twardo stąpała po ziemi. Zamrugał kilkakrotnie, zastygając w miejscu i ze swego rodzaju zaskoczeniem patrząc na przywódczynię łowców. I wlepiał tak w nią swoje szare gały, zaskoczony tak nagłym sprowadzeniem go na ziemię. A potem, kiedy jego umysł zaczął pracować normalnie, nie przyćmiony paniką i innymi negatywnymi emocjami, przekręcił głowę lekko w bok, aż jego jasne kosmyki zadyndały w powietrzu. Musiało to wyglądać dość zabawnie zważywszy na fakt, że Yuu dalej trzymała jego podbródek. Jego twarz stopniowo zaczął rozjaśniać uśmiech.
- Uwielbiam Cię. - Wyskoczył nagle jak Filip z Konopii, mrużąc oczy. I gdy go puściła, cofnął się o krok. Splótł dłonie na karku i odetchnął głęboko, znacznie spokojniejszy. Zaraz także zaliczył małego facepalma.
- Mój błąd. Moją chorobę przenoszą pchły, nie wszy. - Lekko niepewnie zerknął na wilka, który zaczął się kręcić blisko nich. Spojrzał na Yuu i wystawił figlarnie język, rozkładając ręce w geście bezradności. - Dzięki za sprowadzenie na ziemię, Pani wodzu. Jaki plan?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.16 23:37  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Ważniejsze spawy i wyższe cele. Rozumiała do doskonale, żyła dokładnie w ten sam sposób, zatracając swoją osobowość na rzecz organizacji i jej celów oraz ideałów. Tylko w samotności potrafiła się odnaleźć, z dala od ludzi i problemów, które kształtowały jej obecne życie. Dlatego właśnie mogła zrozumieć, dlaczego nie każdy chciał tak wyraźnie stawiać się po którejś ze stron, dla niektórych bowiem balans na szczucie muru był właśnie sensem życia i sposobem na przetrwanie w tym chorym świecie.
- Nie mogę doczekać się dnia, w którym będziesz mógł faktycznie pomóc tym ziemiom, bo wielu wcześniej próbowało bądź nadal to robi. - Odparła, zahaczając jeszcze na chwilę o ten temat. Nieco studząc może jego emocje, ale chciała wyrazić swoją szczerą opinię. Tak niestety było, wiele osób które miały piękne wizje skończyło sześć stóp pod ziemią, o ile w ogóle ktokolwiek miał czas na luksusy zakopywania ciała. Z drugiej strony w jej głosie znajdowała się nuta tęsknoty. Nawet ona pragnęła by komuś w końcu się udało. Znała desperackie bandy, ale nie znała żadnej grupy, której celem było niesienie pomocy.
Przeanalizowała Isao z góry do dołu.
On też był sam w dążeniu do swojego celu i o ile mogła go w jakiś niewielki sposób wspierać, to jej głównym sposobem życia było nadal obcowanie z rebelią. Nie nadawałaby się do tego, nawet gdyby nie miała innego zajęcia, zawsze dużo lepiej szło jej zabijanie niżeli ratowanie. Chyba właśnie dla kontrastu wybrała kiedyś drogę medyka.
- Jasne, właściwie to miałam zamiar zlitować się nad umierającym człowiekiem, kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłam. A ty odzyskałeś siły i to szybko, nawet jak na anioła. Może faktycznie bóg ma dla ciebie zadanie?
Sceptycznie, nawet jak na siebie prawiła odnośnie boga, bo przecież od dawien dawna podważała jego istnienie. Trudno było jednak wierzyć w anioły i ich pana, gdy od dzieciństwa wychowanym zostało się w innej wierze, równie bezużytecznej i głupiej jak każda inna. Nie mogła jednak zignorować tego, że jeden z wysłanników kogoś z góry stał chociażby obok niej, po prostu nie mogła.
Nie było więc mowy, by wszy miały ich załatwić. Blondyn z pięknymi ideami i przywódczyni rebelii, ginący razem w jakimś starym magazynie z powodu wszy, do tego z dwójką oswojonych, zmutowanych wilków. Niezbyt przyjemny scenariusz.
Dreszcze przeszły po ciele kobiety, gdy co raz więcej miejsc na ciele zaczynało ją swędzieć. Nie było to może bolesne, ale niezmiernie denerwujące i chciała jak najszybciej się tego pozbyć.
- Nie mam ze sobą niczego, co mogłabym na nich użyć... zgaduję, że i ty nie? - wstała na moment chcąc podrapać się po plecach, ale usiadła szybko ponownie, czując narastającą tą sytuacją irytację. Przynajmniej Isao, chociaż najwyraźniej bardzo niechętnie, uspokoił się. Puściła go więc, widząc że chociaż nie wygląda na najszczęśliwszego, przynajmniej opanował panikę, która jeszcze kilka sekund temu wstrząsała nim gwałtownie.
- Uwielbiasz? - Powtórzyła głucho.
Zacisnęła usta i zmarszczyła brwi analizując słowa, które dotarły do jej uszu. Szukała jakiegoś powiązania z innymi poruszanymi już tutaj tematami, nic jednak nie pasowało do układanki. Gdyby tylko praca mózgu mogła być widoczna w postaci oparów wokół głowy, chmura wokół kobiety rosłaby z każdą sekundą.
- Mówisz mi to tak bez powodu i całkowicie wyjęte z kontekstu? Isao... to trochę przerażające, wiesz? - Wzdrygnęła się niby od dreszczy, bardzo sztucznie, swoje zamyślenie na twarzy zastępując powoli niewielkim uśmiechem. Niezadowolone z rozwinięcia sytuacji wilki warczały na własne, drapiące je łapy, nie wiedząc dlaczego tak często coś drażni ich skórę. Jedno klepnięcie w bok ich właścicielki starczyło jednak, żeby znalazły się na czterech łapach obok niej, wpatrując się w ręce niczym zahipnotyzowane. Przykucnęła pomiędzy nimi, kreśląc coś szybko na kartce wyjętej z bezdenki. Rulonik owinięty tasiemką trafił pod obroże młodszego z wilków, który na kilka poleceń wydanych mu przez Kami odpowiedział gardłowym pomrukiem i ruszył do wyjścia.
- Kiedyś leczyłam coś podobnego, przede wszystkim... jakkolwiek to nie zabrzmi, żeby choroba się nie rozprzestrzeniła powinniśmy nie zbliżać się do ludzi, a ubrań pozbyć. - Przechyliła głowę mówiąc to. Nie chciała, by zabrzmiało to dziwnie, ale jako medyk sam powinien znać niektóre procedury. Teoretycznie nawet mogliby ściąć włosy i je spalić, ale tego póki co Kami nie miała zamiaru robić. - Wysłałam Hakaia z wiadomością i prośbą o przekazania tego środku przez mojego kromstaka. Powinien móc się tutaj niedługo teleportować, ale to i tak zajmie trochę czasu.
Wstała i sunąć stopami po ziemi podeszła do jednej ze ścian, opierając się o nią plecami i zjeżdżając aż do pozycji siedzącej z głośnym westchnieniem.
- Pech chyba za mną podażą. - Stwierdziła głucho, do samej siebie. Potem jednak odwróciła głowę do Ikedy i kontynuowała. - Chyba, że masz lepszy pomysł, hm? Jakie masz dalsze plany?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.16 2:25  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
- Uwierz we mnie trochę, co? - mruknął cicho, patrząc na nią. Rozumiał jej sceptyczne nastawienie do jego planów naprawienia Desperacji. Wiedział, że wielu wcześniej próbowało, jednak nie bardzo im to wychodziło. Czy jednak mieli moce, które mogły im w tym pomóc? Może. Czy posiadali zaufanie ludzi? Być może. Byli równie uparci i wytrwali co on? Możliwe. Ale czy posiadali wszystko to na raz? Mniej prawdopodobne. Isao był uparty, cholernie uparty. Zawzięty, całym sercem oddany swojej wewnętrznej misji słania pomocy. I gotów był oddać za to życie i skończyć w piachu, jeżeli tylko udałoby mu się zmienić na lepsze cokolwiek. - Wierzę w swoje możliwości. Mimo tego, że od lat niewiele udało mi się zmienić wierzę, że kiedyś mi się uda, Yuu - dodał nieco pewniej, a w jego oczach znów błysła ta pewność siebie, wiara we własne możliwości oraz poczucie spełniania specjalnej misji. Tak, to cały Isao. Jego powaga jednak szybko zniknęła. O wiele bardziej do twarzy było mu z szerokim uśmiechem, niż z czymkolwiek innym.
- Też tak uważam. I uważam, że tym zadaniem jest właśnie to, co obecnie robię. Pomaganie potrzebującym na Desperacji, leczenie ich i być może, jeżeli mi się uda, ten szpital.
No ale zadanie zadaniem. Misja misją. Ale co ze wszami? Nie mieli nic, dzięki czemu mogliby się ich pozbyć. Desperacja nie rozpieszczała. Wręcz przeciwnie. Ciągle podsuwała kłody pod nogi i z dziecięcą wręcz radością obserwowała efekty swoich psikusów. Nie mieli szamponu, ani żadnych, dobrych środków, które mogłyby pomóc im w pozbyciu się wszy. W odpowiedzi na pytanie Yuu, Isao pokrecił więc głową, rozkładając ręce w geście bezradności. Tuż przed tym jak się uspokoił (dzięki swojej towarzyszce). I tuż przed tym jak wypalił do niej znienacka z tekstem, że ją uwielbia.
- Uwielbiam - potwierdził, wykonując pojedyncze kiwnięcie głową. To nic, że odpowiedział jej tymi samymi słowami, których użył wcześniej, co absolutnie nic nie wyjaśniało. A o co mu chodziło? Cóż. Imponowała mu swoją chłodną oceną sytuacji, opanowaniem w momentach, które u niego wywoływały ataki paniki (choć o to wcale nie było trudno). Świeciła w jego oczach niczym jasna gwiazda na nocnym niebie. Cenił ją jako człowieka i jako przyjaciółkę.
- Tak jakoś wyszło. - Rozłożył ręce w bezradnym geście. Z jego ust nie schodził szeroki uśmiech. A czy wyjaśnił cokolwiek? Nie. Choć nie do końca robił to specjalnie. Na pewno nie chciał jej tym zirytować.
- Chcesz się pozbyć ubrań... I co potem? Zamierzasz paradować nago, tak jak cię Bóg stworzył? - Jedna z jego brwi powędrowała w górę. No dobra. Rozumiał o co chodzi. Wiedział, że miała rację. Nie umiał sobie jednak tego wyobrazić. O ile normalny mężczyzna byłby zadowolony takim obrotem spraw, Isao był raczej speszony na samą myśl. Wolał kiedy kobiety były ubrane, naprawdę. Choć była to sprawa raczej na dłuższy wywód i dłuższą analizę. Jedno jest pewne - no homo!
- Powiedziałbym, że za mną. Prześladuje mnie od dawna. - Usiadł obok niej i spojrzał na nią z uśmiechem. Nawet w takiej sytuacji nie potrafił inaczej. Uśmiech sam cisnął mu się na usta. - Ciągle myślę o ruszeniu tego szpitala. Ostatnio jednak czuję się nieco przytłoczony, mały. Zbyt mały. Nie wiem czy mi się uda. - Tym razem w jego słowach pobrzmiało coś innego. Znikł ten charakterystyczny dla niego optymizm. Chłopak wyraźnie sposępniał. Zastanawiał się czy to przez niedawną chorobę był taki i zmieniło się nieco jego podejście do sprawy szpitala.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.16 13:57  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wywróciła oczami. To nie kwestia samej wiary, tej w samego Isao miała wiele, lecz nie dało się ignorować tych wszystkich czynników przeciwko. Chociaż coś na wzór szpitala już było wielkim osiągnięciem, miejsce gdzie ranni mogli zgłaszać się o pomoc na tym opuszczonym przez Boga skrawku ziemi był niczym promień słońca przebijający się przez pochmurne niebo. Wielu o nim słyszało, słyszeli też łowcy, przypadkiem czy nie, Yuu udało się kiedyś trafić na pomysłodawcę tej wielkodusznej idei i... na jej szczęście nie okazał on się gburowatym starcem z misją, z takimi raczej się nie dogadywała.
- Wszystkie anioły są zawsze takie pewne siebie i ufne, czy tylko ty? - Zapytała od niechcenia, znając naturę tej rasy bardziej niż by tego czasami chciała. Ich wielka wiara we wszystko czasami ją irytowała, nie zawsze myślały racjonalnie i nie brały wielu negatywnych rozwiązać w rozważanie. Nie nadawały się do rządzenia polem bitwy, a przy tym obdarzono je niebywałą mocą. Gdyby korzystały z niej tak, jak korzystają ze swych zdolności ludzie, to wszyscy mieliby kłopot. One jednak, jak na złość dla wszelkiej maści wodzów wolały mordercy wyrecytować przykazania, niż raz, a porządnie walnąć w łeb. Tak, zdecydowanie nadawały się do takich spraw jak zakładanie szpitala.
- Przecież wiesz, że mi też na tym odrobinę zależy. Miejsce, które mogło by być ostoją dla wędrujących, szukających pomocy łowców także stanowi dla mnie sporą wartość. Chciałabym wspierać Cię w tym bardziej, ale nie mam w zwyczaju tak ekspresywnie wyrażać swoich emocji i nie chcę działać gwałtownie. - Oparła się znowu o ścianę magazynu pocierając wnętrzem dłoni głowę.
Bardziej niż o siebie martwiła się o wilki. Były dużo bardziej obrośnięte futrem i umycie ich wiązało się z wielkim nakładem pracy i czasu. No i mieli jeszcze jeden problem, nigdzie na widoku nie mieli wody, a to co Kami niosła w swojej manierce nie wystarczyło by nawet na porządne umycie rąk.
- Byłoby cudownie, gdybyś przypadkiem władał mocą jakiejś wody, czy chociażby lodu. W tych warunkach i tak wszystko się roztopi. Nie mam ochoty szukać teraz rzeki czy stawu. - Mruknęła leniwie drapiąc za uchem Hakaia, gdyż ten znudził się już trzymaniem łapy za głową i z jej pomocą pozbywaniem się swędzącego uczucia. - Z tego co mi wiadomo, każdy skrzydlaty posiadł zdolność do panowania nad jakimś żywiołem. Tobie co się trafiło?
Czymś trzeba było zająć głowę, by nie wydrapać sobie skóry do krwi. To ciekawe, jak szybko i mocno potrafią się rozwijać wszy mieszkające na Desperacji. Współczuła wielu mieszkańcom tych ziem, który być może nie mieli nawet kropli mydła, a co dopiero jakiegoś dobrego szamponu, tym bardziej na takie szkodniki. Gdyby nie wilki, też by go nie miała. Los chociaż raz się do niej uśmiechną w tak pokręconej sytuacji.
Trzask.
Małe łapki przesunęły się po jej ramieniu i opadły na głowę, a cienki ogon owinął się wokoło szyi. Lawendowy kromstak zamachał puszystymi wyrostkami na plecach przypominającymi małe skrzydełka i zapiszczał zadowolony. W zębach trzymał kawałek zbożowego ciastka posypanego cukrem, a na grzbiecie przywiązany miał niewielki pakunek owinięty brązowym papierem.
- Cześć Kuroś, jak tam droga? - Zapytała sympatycznie zwierzaka i posadziła go sobie na kolanach, by przejąć buteleczkę z płynną zawartością, zbawienną dla całej czwórki. Pogłaskała go jeszcze i odesłała natychmiast. Wolała, by stworzenie nie przejęło od nich wesz. Z policzkami napakowanymi kawałkami ciastka kromstak zamruczał i zniknął znowu w powietrzu.
- Woda, woda... trzeba nam tylko wody. Może chociaż wiesz, gdzie się jakaś znajduje? - Zapytała szybko, lecz nagła wątpliwość Isao wywołała na jej obliczu szeroki uśmiech.
Zerwała się z miejsca i zaszła anioła od tyłu, szybkim ruchem ręki przygarniając go do siebie.
- Dokładnie tak, skoro już mam do czynienia z posłańcem tego najwyższego, to chyba powinnam grać wedle jego zasad? A wstyd to chyba zła cecha, którą nabyli Ci tam na samym początku, czyż nie? - Zapytała z perfidnym uśmiechem wpatrując się bezpośrednio w twarz Ikedy i chwaląc się niewielką, lecz jakąś już wiedzą odnośnie tej ich świętej księgi. Wkręcanie go było całkowicie zabawne, szczególnie gdy minę miała jak najbardziej poważną. - Chyba Ci to nie przeszkadza?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.16 3:38  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wzruszył ramionami. Czy wszystkie anioły były tak pewne siebie i ufne? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. A czy znał odpowiedź na te pytanie?
- Czy ja wiem... - mruknął przeciągle, zastanawiając się. - Chyba nie wszystkie. Nie zadaję się ze zbyt dużą ilością aniołów, więc nie powinienem chyba się wypowiadać na ten temat. - Rozłożył ręce w bezradnym geście, posyłając jej lekki uśmiech wypełniony właśnie bezradnością, ale również i innymi uczuciami. Wszystkie anioły były specyficzne. Wszystkie miały w sobie coś, co było wspólne dla nich wszystkich, dla całej rasy. Były jednak różne, najróżniejsze pod wieloma względami. Gdyby znajdowały się w olbrzymim worku i ktoś chciałby wyjąć jednego z nich, mógł być pewien, że każdy "los" były zupełnie inny.
- Wiem to, Yuu - odparł cicho, mrukliwym, ale sympatycznym i kojącym tonem. Położył dłoń na jej głowie i przejechał po niej pieszczotliwie. - Nie zmieniaj się, tak jest dobrze. A co do szpitala... Oczywiście będzie schronieniem także dla Łowców. - Uśmiechnął się do niej. Tym samym kojącym, łagodnym uśmiechem co zwykle. Uśmiechem tak charakterystycznym dla niego. Obserwował jak osuwa się, opierając się plecami o ścianę magazynu. A potem przyłączył się do niej.
Gdy zaś wspomniała o wodzie lub lodzie, na jego twarzy pojawił się nikły uśmieszek. No tak, przecież posiadał właśnie moc lodu. Właściwie planował powiedzieć jej o tym od razu. Albo pokazać. Jednak jej dalsze słowa zachęciły go do małego podroczenia się z nią, do zagrania w swego rodzaju grę, do wciągnięcia jej do jego zabawy. Pokazanie jej swojej mocy lub powiedzenie o tym byłoby zbyt nudne. Tak więc przekrzywił lekko głowę i oparł się policzkiem o własną dłoń, patrząc na Yuu z rozbawieniem, ale i nutką zaczepności. Łobuzerski uśmieszek zawitał na jego twarzy. Czas zacząć zabawę!
- A jak myślisz? Jaką moc mogę posiadać? - Spytał, ciekaw jaką odpowiedź mu udzieli. Był zadowolony z tej gry i był ciekaw rezultatów. Trafi czy nie trafi? I czym za argumentuje swoją odpowiedź? Ogień - bo miał ognisty temperament? Wiatr - bo momentami gnał przed siebie nie oglądając się na nic? A może coś innego? A może trafi? Był ciekaw i było to widoczne na jego twarzy. - Myślałem, że Ci kiedyś mówiłem. - Wzruszył ramionami. Wyglądało na to, że jednak się mylił i nie mieli sposobności by rozmawiać akurat o jego anielskich umiejętnościach. Może to i lepiej?
Drgnął z zaskoczenia, kiedy nagle pojawił się przy nich Kromstak należący do Yuu. Chwilę potem jednak jego twarz rozjaśnił uśmiech. Przechylił się nieznacznie w stronę dziewczyny i wyciągnął rękę w stronę zwierzątka. Chciał go pogłaskać i, o ile zwierzak na to pozwolił, posmyrał go lekko palcem po futerku. Jego Koi spał gdzieś zawinięty w płaszcz. Przez chwilę myślał o tym, aby obudzić go i pokazać Yuu. Aby obydwa Kromstaki zaprzyjaźniły się, pobyły ze sobą, pobawiły się. Wiedział, że Koi może być smutny nie przebywając z nikim ze swojego gatunku. A bardzo mu zależało na tym małym stworku. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, Kromstak należący do Yuu zniknął, zostawiając po sobie jedynie kilka okruszków i brązowe zawiniątko. Może lepiej. Rzeczywiście lepiej niż jakby miał się zarazić od nich wszami. Niby mieli szampon, ale i tak, lepiej było nie ryzykować.
Kontynuując jednak sprawę z mocą i potrzebą wody. Jeżeli Yuu wcześniej nie zgadła jaką moc ma Isao, dobroduszny blondyn postanowił ją uświadomić właśnie teraz. Uśmiechnął się do niej zadziornie, po czym wstał. Obszedł magazyn kilka razy, nim znalazł coś, co mogło być prowizorycznym wiadrem. Postawił je przed Yuu, po czym ukucnął, by dłońmi dotknąć brzegów "wiaderka". Najpierw pokrył je szron, a potem na dnie zaczęła tworzyć się coraz większa warstwa lodu. Powoli narastała i narastała, aż w końcu lód wypełnił całe naczynie. Wtedy to właśnie Isao odetchnął chwilę i przytknął dłonie znów do naczynia. Powoli lód zaczął topnieć i zamiast niego, oczywiście, pojawiła się woda. Anioł starł kropelkę potu, która pojawiła się na jego czole.
- Uff. Dużo trudniej jest stworzyć lód jeżeli nie mam w okolicy wody. Odwrotny proces jest całe szczęście łatwiejszy. - Spojrzał na Yuu. - Ale zdajesz sobie sprawę z faktu, że ta woda jest lodowata i trochę minie nim się nieco ogrzeje? - Jedna z jego brwi powędrowała do góry. - Poza tym chyba nie starczy jej do wymycia nas i zwierzaków. Potrzebujemy czegoś większego. - Wstał i rozejrzał się. Czy było w pobliżu coś, co mogliby wykorzystać?
A potem dał się nabrać na jej żart. Oko za oko, ząb za ząb, prawda? Wcześniej to on sobie stroił z niej żarciki. Szkoda tylko, że blondyn był zbyt mało kapliwy, by zorientować się, że to tylko droczenie się. Im dłużej Yuu mówiła, tym jego oczy robiły się coraz większe, a twarz przybierała coraz bardziej nienaturalne kolory. O matko boska! Ona serio zamierzała się rozbierać?! Spojrzał na nią przerażony, po czym zaczął szybko kręcić głową na boki.
- Nie! Nie! Nie! Nie możesz! Absolutnie nie możesz! Jeżeli rzeczywiście zamierzasz to zrobić, idź na drugi kąt magazynu i siedź plecami do mnie. Nie możesz paradować na golasa przed facetem. - Wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy wyrzuca naboje. Był spanikowany. Tak, to było bardzo w jego stylu. Gdyby jakaś kobieta rozłożyła się przed nim nago i rzuciła kuszące ,,Bierz mnie", on zasłoniłby oczy, po czym w panice zacząłby biegać dookoła i szukać ubrania, karząc jej ubrać się. Cały Isao.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.07.16 18:39  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Na takie pytania nie da się udzielić poprawnej odpowiedzi, a zadaje się je po to, by cisza nie trwała zbyt długo. Niewiele z nich wynikało, dlatego dało się łatwo ułożyć słowa w sposób zadowalający pytającego. Dowiedziała się więc tyle co nic, a jednak krótka wymiana zdań sama w sobie była powodem do zadowolenia.
- Kiedy ostatni raz byłeś w Edenie? Wiem, że masz misję i tak dalej, ale chyba to dobrze raz na jakiś czas odwiedzić rodzinne strony. - ciągnęła dalej, wpuszczając we własne zdania odrobinę pytania. Nigdy nie miała rodziny, którą chciałaby odwiedzić, czy w ogóle przypomnieć im, że nadal żyje. Nie wiedziała co się powinno, a czego nie, lecz wiele osób czerpało radość z przebywania wśród ludzi, którzy ich rozumieją, mają te same problemy, podobne charaktery, codzienne zadania, tacy, którzy są po prostu podobni.
Kilka aniołów na Desperacji i tak jej nie zmieni. Czuła nawet odrobinę gniewu względem boskich posłańców, że tak niewiele robią, ale widzą jak samotną walkę prowadzi Isao, sama wolałaby mieć pewność, że wrócił do Edenu i zostanie tam, dla własnego dobra. Nie była jednak w stanie powstrzymać go, ani za bardzo wpłynąć, nie miała też zamiaru próbować, nie od niej zależały ruchy prądów tego świata.
A los dał jej w prezencie wszy. Dopiero miała się dowiedzieć, jak ten prezent, z którego nie do końca była szczęśliwa miał wpłynąć na jej losy, z jakiegoś powodu jednak spotkała Isao, niosąc mu pomoc jeszcze jeden raz, bo preparat zabijający te robale w okolicy mógł być wielką rzadkością, a w zamian, chcąc bądź nie, otrzymała...
- Hrrr... - mruknęła z lekkim ostrzeżeniem, gdy ręka przesunęła się po jej włosach. Nie było w tym geście złych intencji, ale nie potrafiła zrozumieć wielu powodów, dla których ktoś mógłby chcieć w taki właśnie sposób ją traktować. Nie była dzieckiem, nie wywoływało to u niej odczucia bycia nagrodzonym, ani nawet nie zachęcało do dalszego przymilania się. Wszelki dotyk, który wydawał jej się podejrzliwy komentowała ostrzegawczym sykiem z ust. To było poza jej kontrolą, dźwięk wydała mimowolnie, lecz z pełną świadomością go nie powstrzymała.
- Tak to było ustalone. W zamian za pomoc ze strony moich ludzi w zdobywaniu wyposażenia, będą mogli oni otrzymać pomoc niezależnie od sytuacji. - przeszła szybko do interesów, nie zapominając, że poza specyficzną relacją międzyludzką z Isao łączył ich przede wszystkim biznes. Dużo łatwiej było jej przejść do oficjalnego tonu pod pretekstem przypomnienia warunków niespisanej umowy. Dzięki temu anioł nie musiał kojarzyć jej niechęci z tym, co pewnie nawet nieświadomie zrobił.
Nie był to lodowy chłód, a bardziej nieporadne obycie z towarzystwem. Powaga, czy to wyłączny wyznacznik trudnej przeszłości? Traktowana niczym zabawka zbyt szybko się w nią wczuwała, upomniana, zbyt szybko traciła całą radość. Nigdy nie potrafiła dogodzić ludziom ze swojego otoczenia, chociaż chciała, przestała się starać.
- Gdyby brak realnego podejścia do życia był żywiołem, to z pewnością by do Ciebie pasował. - pokręciła oczami z piekielnie udawaną powagą. Machnęła tylko ręką, zgadując że Isao i tak mógłby wziąć jej słowa za całkowicie poważne i zareagować w sposób, którego nawet nie potrafiła sobie wyobrazić. Wolała więc wszystko obrócić w żart, zanim coś dziwnego wpadło mu do głowy. - Chyba nie miałeś okazji o tym wspominać.
Chociaż gdyby przyszło mówić jej bez droczenia się z Ikedą, najpewniej przypisała by mu wiatr. Ulotny, nieprzewidywalny, pędzący bez patrzenia na to co stoi na przeszkodzie. Ale nie chciała mu tego mówić, brzmiało by to zbyt oficjalnie i wyniośle. A przecież nic bardziej nie psuło uroku dzikości niż jej oswojenie.
Zamiast mówić więc cokolwiek ponad to, utkwiła w nim spojrzenie. W cichy obserwowała jak szuka czegoś w magazynie. Całkiem przyjemny widok. Nie umiała inaczej go ocenić, patrzenie jak zapomina o problemach i zajmuje się czymś tak trywialnym jak szukanie wiadra, a to pochłania go całkowicie.
- Lód. - Skomentowała to, co powoli narastało w dziurawym wiadrze. Nachyliła się nad pojemnikiem i obserwowała z ukrywaną ciekawością jak biała skorupa rośnie w jego wnętrzu, a następnie przeobraża się w swoją płynną formę. Rzuciła szybkie spojrzenie Isao i bez czekania na odpowiedź wsadziła rękę do wody.
Zimne dreszcze przebiegły po jej dłoni, ale nie wyszarpnęła jej. Lubiła odczuwać... coś. Wyraźne odczucia, potwierdzające że się żyje, że nie straciło się zmysłów. Ból, chłód, ciepło. Skóra przekazywała wszystko do nerwów, a nerwy do mózgu. Mózg z całą swoją potęgą oznajmiał: żyjesz.
- Jest idealna. - Oznajmiła nagle, starając się utrzymać usta w ułożeniu płaskiej linii. Pomimo pierwotnego droczenia się z Isao miała teraz wielką ochotę na poważnie wylać sobie wiadro tej lodowatej wody na głowę i pozbyć się tego okropnego uczucia swędzenia. Na zewnątrz i tak panowało lato, upał dawał się we znaki, szczególnie tutaj, w Desperacji. Co było złego w oblewaniu się wodą? - Wszy siedzą głownie we włosach, nie? Wilki mogą wleźć do bajora, które mijałam po drodze, ale człowiekowi nie życzyła bym tam nigdy wpaść.
Podniosła się z nad wiadra i przeciągnęła ręce nad głową ziewając donośnie. Podwinęła rękawy i chwyciła wiadro w ręce.
- Gotowy Isao? Najpierw tobie umyjemy głowę! Raz, dwa...
Była poważna. Z uśmiechem całkowitego triumfu na ustach nachyliła się nad aniołem i szykowała się do wylania mu części zawartości wiadra na głowę. Dwa basiory podniosły jedynie łby, odrywając się na moment od drapania za uszami.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.16 15:27  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
- Oj tam rodzinna. Nie mam tam nikogo, więc nie widzę powodu do częstego wracania tam. - Machnął ręką lekceważąco. Jedynym powodem, dla którego powinien tam wracać była jedynie jego natura. Długoterminowe przebywanie na terenie Desperacji było niczym zegar w bombie zegarowej. W każdym momencie bomba mogła wybuchnąć, a on załapać jakąś mniej lub bardziej poważną chorobę. Mógł nawet umrzeć, ale jak zwykle lekceważył sprawę, narażając swoje życie dla... no właśnie - dla czego? Czy to wszystko miało jakiś sens? Nie miał zielonego pojęcia, ale postanowił próbować. Z całych sił, uparcie próbować. To był cel jego życia. Chciał wiedzieć, że żyje z jakiegoś powodu, dla jakiegoś powodu. A pomagając na Desperacji miał uczucie spełnienia i bycia potrzebnym. Nie umiałby siedzieć na tyłku w bezpiecznym, spokojnym Edenie.
- No już, już. Nie warcz już, kocico. - Zażartował, unosząc ręce w poddańczym geście. Wiedział, że nie lubiła gdy ją głaskał, a jednak nie potrafił się powstrzymać. To było silniejsze od niego. Z jakiegoś powodu, pomimo tego, że to on często był bardziej nieporadny od niej, momentami włączał mu się jakiś odruch opiekuńczy i odruch czułości taki jak właśnie głaskanie. Może podświadomie czuł, że nawet jeśli na zewnątrz kreowała się na silną, niezależną kobietę z mocą w dłoniach, to tak naprawdę była samotna i skruszona? Być może. Czy się mylił, czy miał rację? Tego nie wiedział.
- Dobrze, dobrze, Pani biznesu. Tak było ustalone, a ja dotrzymam swojej obietnicy jak tylko podniosę szpital do życia. A ja dotrzymuje swoich obietnic - podkreślił już nieco poważniej, skoro zeszli na te bardziej poważne tematy. Oczywistym było, że planował dotrzymać obietnicy. Nie był typem, który rzuca słowa na wiatr. W pierwszej kolejności jednak musiał postawić szpital na nogi. O ile parę tygodni czy miesięcy temu był pełny wiary we własne siły i zamiary, tak teraz miał poważne wątpliwości. Czy było to po nim widoczne? Czy widać było, że jego zapał drastycznie spadł?
Bańka powagi całe szczęście bardzo szybko pękła. Prysła w momencie, kiedy tuż po słowach Yuu Isao wybuchł głośnym śmiechem. Jej słowa rozbawiły go na tyle, że przez dłuższy czas nie mógł go przerwać, aż łapiąc się za brzuch z powodu tego rodzaju bólu, który ma się od długiego śmiania. Był to jednak zdrowy ból. Bo śmiech to zdrowie, prawda?
- No tak, zdecydowanie. - Dodał, nadal śmiejąc się co jakiś czas. Starł łezkę, która pojawiła się w kąciku jego oka. Oj, choć zazwyczaj była poważna, czasami potrafiła zaskoczyć go w miły sposób, powodując u niego wybuch śmiechu taki jak ten przed chwilą. Czy robiła to specjalnie?
- Jesteś masochistką? - Uniósł brew z rozbawieniem, tuż po tym jak Yuu z zadowoleniem wsunęła dłoń do zimnej, lodowatej wręcz wody w wiadrze. Oczywiście żartował. Był jednak ciekaw, czy dziewczyna również podchwyci zabawę. Szybko jednak się podniósł, widząc jej zamiary. Spojrzał na nią z góry ciekaw jak zamierza wylać mu wiadro na głowę, skoro ledwo mu do niej dosięgała. A może nie dosięgała? Anioł bowiem stał najwyraźniej na początku kolejki po wzrost. Jego usta wykrzywiły się w lekko złośliwym, a raczej zadziornym uśmieszku.
- No, no. Powodzenia.
I jeżeli zamierzała chlusnąć w niego wodą mimo to, to użył swych mocy, by ponownie zamienić ją w lód. Kiedy tworzył lód z wody, proces ten był o wiele szybszy. Szach mat?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.17 21:54  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Czasem trzeba poszukać pewnych drobiazgów, które mogą się przydać w jakimś stopniu. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie dokładnie szukać. Wiele było miejsc na Desperacji, gdzie mogła przykuć oko poszukiwaczom. Ale jedno najbardziej się wyróżniało ze wszystkich. Mowa tu dokładnie o opuszczonym magazynie. Niegdyś to miejsce tętniło własnym życie, dzięki przedmiotom skrywanych w tym miejscu. Teraz to tylko wielki obiekt, który może coś przechowywać więcej niż tylko naboje w ścianach. Ale to miało swój urok, który przyciągał takie przypadki pokroju gacka. Zawsze błyszczało mu oczko na widok, czegoś ciekawego. Zawsze musiał zmacać dokładnie swoimi łapkami. Pooglądać z każdej możliwej strony. Tak wyglądał jego żywot i nie mogło się tego ukryć. Jedynie planował dożyć dnia następnego i móc dalej oddychać. Mało tego miał trochę planów na swą przyszłość i zamierzał zdechnąć pod jakimś kamieniem. Przebywając w takim miejscu szukał klasycznie rzeczy wartościowych. Nie zważał zbytnio uwagi na to co się działo dookoła niego. Zajęty był swoimi życiowym zajęciem, który często go ratował przed głodem. Przez monotonnie brakowało mu jakiegoś prawdziwego zajęcia. Rozmowy z drugą osobą. Ale mówi się trudno. Dla niego w tej chwili liczyło się jedno. Przetrzebienie zawartości skrzynek, o ile jakieś rzeczy w nich zostały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.17 22:51  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Mówili jej, żeby nie oddalała się sama zbyt daleko od kryjówki. Jako kochane, miłe, posłuszne dziecko oczywiście ignorowała dobre rady i kiedy tylko miała okazję, wymykała się czujnym oczom wujków i ciotek, wybierając się na zwiedzanie bliższej i dalszej okolicy. Zresztą, co złego mogło jej się stać, skoro wokół jej nadgarstka widniała dumnie żółta chusta? Sam widok tego pozornie zwykłego kawałka materiału powodował, że niektórzy usuwali się nastolatce z drogi. Bądź co bądź nie każdy był na tyle głupi, by zadzierać z najsilniejszym gangiem Desperacji. Podpadnięcie nawet takiej kruszynce, choćby była najbardziej bezbronna (nie wnikając już w to, że wcale nie była), skończyłoby się dla delikwenta naprawdę źle. Nic dziwnego, że tylko najodważniejsi, najsilniejsi i najgłupsi porywali się na DOGS i rzadko wychodzili z tego cało.
Przechadzając się po okolicy wypatrzyła spory budynek, wyglądający na nieużywany magazyn. Wiedziona ciekawością ostrożnie zajrzała do środka, a upewniwszy się, że w pobliżu nie ma nikogo, pewnym krokiem weszła i rozejrzała się. wtedy też spostrzegła swoją omyłkę - wcale nie była sama. Za jakąś porzuconą skrzynią buszował jakiś osobnik, który chyba nawet nie zauważył pojawienia się innej osoby. To podsunęło Nayami diaboliczny plan; powoli zbliżyła się do nieznajomego od tyłu, starając się stąpać jak najciszej. Gdy była już na tyle blisko, że jej nikłe umiejętności skradania mogły ją już zbyt łatwo zdradzić, zatrzymała się i zawisła na chwilę nad chłopakiem. Na urodziwą twarzyczkę wstąpił cwaniacki uśmieszek.
- Co tam masz~? - zagadała pewnie, jak do starego kumpla. Liczyła na to, że nieznajomy choć trochę się wystraszy tej "niespodzianki", z czego z pewnością miałaby niezły ubaw.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.17 0:02  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Zapomniał o świecie, w którym się znajdował. Nie zwracał na nic więcej uwagi, oprócz przeklętych skrzynek. Mogło to się okazać dla niego beznadziejne w skutkach, ale nie jemu nie było dane oceniać. Przejęty był próba wyszukania w stercie śmieci, wartościowego przedmiotu. Przed nim było wielu i nic po sobie nie zostawili, oprócz zużytych butelek z wodą. Udało mu się nawet znaleźć coś na wzór balonika. Przynajmniej takie miał przypuszczenia. Oczywiście oddany tej czynności, nie spodziewał się jednego. Tajemniczego gościa w tym budynku. Zorientował się o obecności drugiej osoby, kiedy usłyszał słowa. W mgnieniu oka wystrzelił do góry. Wystraszył się tego zlepku liter. I tutaj dochodziło do przykrej sytuacji, o ile dziewczę stało wystarczająco blisko chłopaka. Wracając do pionowej postawy uderzył głową (przypadkiem) osobę, która znajdywła się dość blisko. Nie spodziewał się, że ktoś tak go zaszedł. Warknął z powodu małej dawki bólu. Nie było przyjemne zjawisko. Odruchowo złapał się za swój czerep. Szybko kucnął i odwrócił się w stronę dziewczyny, która go wystraszyła. Widząc jego twarz można było stwierdzić, że jest zmieszany. Trochę zdenerwowany i wystraszony. Nie mógł tego zostawić bez komentarza. Musiał rzucić w jej kierunku słowami.
- Argh. Czemu to zrobiłaś?! - W głosie słyszalna była irytacja całym zajściem. Nie zwrócił uwagi na resztę jej wyglądu, oprócz ładnej buźki. Pierwszy raz w swoim życiu (dość długim), spotkał się z taką sytuacją. Zachwycony nie był zajściem. Zajęło mu chwilę czasu na uporządkowanie swoich myśli. Zaczął wzrokiem poszukiwać ciekawych rzeczy w ubiorze panienki. Zauważył żółtą chustę na nadgarstku. Spotkał niedawno przedstawicieli tego gangu. Ale nie planował się dopytywać na ten temat. Postanowił znów powiedzieć i zapytać jednocześnie o pewną rzecz.
- Oprócz dziwnego balonika, który śmierdział na kilometr... Nic, nic ciekawego... - Powiedział całkiem szczerze i dodał pytanie chwilę potem.
- Jak masz na imię...? - Oczekiwał na odpowiedź. W między czasie stanął, mając zawieszony wzrok na jej osobie. Oczywiście opuścił ręce z głowy, którą się zderzył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.17 0:30  •  Opuszczony Magazyn. - Page 8 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Spodziewała się, że jej zagranie wywoła w jakimś stopniu reakcję zaskoczenia, ale nigdy nie przypuszczałaby, że efekt będzie aż tak spektakularny! Nauczyła się też przy tym bardzo ważnej lekcji: nigdy nie stawaj bezpośrednio za kimś, kogo chcesz nastraszyć. Ta nauka dotarła dokładnie w momencie, kiedy spostrzegła głowę nieznajomego, zmierzającą w szybkim tempie w stronę jej własnej. Ukryta pod jasną czupryną czaszka z impetem grzmotnęła Nayami w nos, od czasu dziewczyna aż cofnęła się o pół kroku i z jękiem złapała się za bolący element twarzy.
- Bo... bo tak! - zawołała z wyrzutem. Co to w ogóle za pytanie, "dlaczego"? Miała taką ochotę, to tak zrobiła! Ktoś tu chyba nie rozumiał podstawowych zasad działania świata, a przynajmniej tego, jak interpretowała je wymordowana. Rzuciła nieznajomemu wściekłe spojrzenie znad zakrywającej ją wciąż dłoni, błyskając złowrogo złotymi tęczówkami. Złość jednak szybko uleciała, ustępując miejsca żywemu zainteresowaniu. Przypatrzyła się twarzy chłopaka, nie mogąc skojarzyć, czy przypadkiem już go nie zna. Dokładniejsza obserwacja doprowadziła ją do wniosku, że do tej pory musieli być sobie kompletnie obcy, bez dwóch zdań.
- E, to słabo szukasz - wypaliła, odsuwając w końcu rękę i zahaczając niedbale kciuk o szlufkę spodni. Drugą ręką odgarnęła włosy z twarzy gestem godnym rasowej fotomodelki. Podpatrzyła u jednej z pracownic ojca.
- Mówią na mnie Insomnia. A na ciebie? - odbiła od razu. Nie rajcowało ją mówienie o sobie, o wiele chętniej poznałaby nieco więcej faktów na temat tajemniczego osobnika. W końcu skoro natknęli się na siebie przypadkiem w tym magazynie, nie mogła nie skorzystać z okazji i nie dowiedzieć się więcej. Nieważne, czy miała to być historia Włoch, czy rozmiar buta chłopca naprzeciwko.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach