Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 29.05.15 5:53  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Reakcja Natalie była bezwzględna i natychmiastowa. Rammstein nie zdołał wypowiedzieć do końca pierwszego zdania, gdy pocisk wystrzelony z Tesli wydusił powietrze z jego płuc. Mięśnie zastygły, porażone nagłą dawką woltów, ciało zaczęło upadać na ziemię, a ostrzał się nie skończył. Może była to wina zaskoczenia i doktor zdołałby posłać kilka kul w jej stronę? Jakkolwiek by nie potoczyła się przyszłość, należy przerwać spekulacje i wrócić do rzeczywistości. Gdy dziewczyna podeszła do niego, już nie oddychał. Przeszukując go zdobyła dzierżony przez niego rewolwer, kilka sztuk amunicji oraz dyktafon. Nie zamierzała raczej zdzierać z niego ubrań, ani dojadać nadgryzionej kanapki, nie było więc przy nim nic ciekawego dla niej.
Daleko i jeszcze kawałek stąd, ciało, które po kontakcie z taką ilością kwasu powinno być zwłokami, poruszyło się nieznacznie i zaczęło strząsać z siebie metalowe półki, którymi było przykryte.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.15 23:28  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Z nienawiścią zaszczutego zwierzęcia patrzyła na upadające ciało doktora.
Oberwał przynajmniej dwukrotnie sporą dawką woltów. Nie mógł tego przeżyć.
Mimo pewności, co do jego śmierci. Zbliżyła się do niego powili i ostrożnie. Nakazała swoim soczewkom sprawdzić jego stan. Jego serce nie biło. Był martwy.
Uśmiechnęła się pod nosem. Możliwość zabicia tego człowieka wywołało w niej dziwną radość. Właśnie złamała zasady, jakie wpajano jej od zawsze w S.SPEC. Ale nie był to przecież pierwszy raz, kiedy zaatakowała jakiegoś doktora. Za to pierwszy, aż tak skuteczny.
Tylko dlaczego czułeś się tu tak pewnie? Byłeś przekonany, że to stworzenie cię nie zaatakuje? Jaką miałeś nad nim władzę?
W lekkim zamyśleniu przeszukiwała ciało mężczyzny.
I.. kanapka? Gościu, nie przesadzasz trochę z.. nie przesadziłeś trochę z tym czuciem się jak u siebie? W dodatku kompletny brak kultury. Jedzenie w drodze nie przystoi...
Pokręciła z niedowierzaniem głową. Nie potrafiła się powstrzymać przed tym, by nie wykpić trochę Rammsteina. Zasłużył sobie na to. Nie był godzien jej szacunku.
Podniosła się z ziemi, zabrawszy od niego broń. Chwilę się wahała, ale w końcu wepchnęła ją do kabury po Tesli.
Nigdy nie wiadomo, co się może przydać. A w najgorszym wypadku, zawsze mogę ją wyrzucić.
Odwróciła się i upewniwszy, że w okolicy nadal nikogo nie ma, ruszyła dalej. Tym razem marszem.
Zdołała się już uspokoić, a choć trochę już odpoczęła, wolała jeszcze nie zmuszać organizmu do dalszego wzmożonego wysiłku.
Po przejściu kilkudziesięciu metrów według wskazywanej przez elektroniczną mapę drogi, spojrzała na dyktafon.
Zobaczmy, cóż takiego mógł mieć do powiedzenia Rammstein. Miejmy tylko nadzieję, że nie mówił zbyt wiele o mnie. Nie chcę miec ochoty się tam wrócić i jeszcze pociąć go na kawałki. Nie mam na to czasu...
Wcisnęła przycisk odtwarzania.
Choć zamierzała wysłuchać nagrania, nadal starała się nasłuchiwać otoczenia i zachować czujność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 12:05  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Jej kroki odbijały się cichym echem w korytarzu, gdy postanowiła ruszyć do przodu i zostawić za sobą ciało doktora. Po włączeniu dyktafonu, popłynął z niego spokojny, niemal kojący głos. Taki, którego można słuchać do poduszki.
- Dzień sto pięćdziesiąty piąty. Eksperyment wyrwał się spod kontroli i wymordował prawdopodobnie cały personel. Ma malowniczy sposób zabijania ludzi, widziałem na  własne oczy. Oddział zwiadowczy spacyfikował w ciągu kilku minut od pierwszego kontaktu, wbrew wątpliwościom Victora. Dawka feromonów, którą rozpyliłem na siebie, uchroniła mnie przed śmiercią. Uznał mnie za członka jego gatunku i pobiegł dalej. Victor wyszarpnął mi je z dłoni i pobiegł w lewo, w stronę generatorów zasilania. Liczę, że zdąży zanim obiekt 7341 zawróci. Z mojej wiedzy wynika, że przy życiu została tylko ta hakerka. Szkoda, że nie na długo. Odzyskanie dokumentacji elektronicznej jest dla nas bardzo ważne. Znam kierunek, w którym pobiegła. Może udało się jej go wyminąć, a wtedy… Nie. Nie będzie współpracowała. Trzeba ją zlikwidować.
Nagranie kończyło się w tym momencie. Gdy umilkł cichy głos mężczyzny, korytarz stał się przerażająco cichy. Grobowa cisza była tu obecna w każdym zakamarku, a kroki dziewczyny brzmiały niemal na świętokradztwo.
Nagle, oczy i usta zaczęły ją piec, tak samo jak część twarzy, która narażona była na kontakt z krwią potwora. Zakręciło jej się w głowie, a gardłem wstrząsnął suchy kaszel. Oczy zaczęły jej łzawić, utrudniając widzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 12:43  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Słuchała w skupieniu słów doktora. Nic do niej na razie nie nadbiegało, więc szła spokojnie. Starała się zapamiętać jak najwięcej i ułożyć sobie jakoś w głowie plan tego, co tu się właściwie działo.
"Malowniczy sposób zabijania"?
Uśmiechnęła się pod nosem.
On po prostu rozrywa na strzępy. W tym nie ma finezji. Zachowuje się jak oszalałe zwierzę o dużej sile i ludzkiej sylwetce. Malownicze to byłoby wieszanie ich tutaj na ich własnych jelitach albo przemienianie w anioły, tworząc im skrzydła ze skóry na plecach...
Nie potrafiła się powstrzymać od takich komentarzy w głowie. Po prostu nie potrafiła.
Feromony? A więc to dlatego czułeś się taki bezpieczny i jeszcze żyłeś...
Odwróciła się. Trochę żałowała, że nie zabrała jego płaszcza. Może wtedy miałaby większe szanse na uniknięcie ataku stworzenia.
Nie. Zapach byłby zbyt słaby, a mój by się przebijał. Z resztą, teraz wracać się już nie warto.
Pokręciła głową, idąc dalej i słuchając nagrania.
Victor pobiegł w lewo... kiedy? Mmm... podczas tej masakry... gdzie ja wtedy pobiegłam?
Wyjęła smartfon i przewinęła nagraną mapę tak, by zobaczyć, co się wtedy działo.
Pobiegłam prosto. Czyli to będzie na prawo, gdy tam dotrę...
Zanotowała w głowie i schowała urządzenie z powrotem do kieszeni.
Jeden żyjący z oddziału. Ma chroniące go feromony potwora. Jest w okolicy generatorów.
Na chwilę oderwała się od rozmyślań i zatrzymawszy nagranie, zatrzymała się nasłuchując.
Nic się nie działo. Włączyła je i poszła dalej, według mapy.
"Nie. Nie będzie współpracowała. Trzeba ją zlikwidować." Parszywy kundel. Jasne, że bym im pomogła, gdyby byli mili i nie miałabym mieć przez to kłopotów. Co to niby za problem zrobić coś wbrew władzy, jeśli się nie oberwie? Z resztą, nie ważne. To koniec. On nie żyje, a ja się stąd wynoszę.
Nagranie umilkło, a myśli Natalie wraz z nim. Szła dalej w ciszy. Jedynie słuchała i starała się zbytnio nie hałasować.
Powoli zapominała już o wydarzeniach z małego kantorka i o spotkaniu z potworem. Jednak to zetknięcie się z nim musiało o sobie przypomnieć. Miejsca, w które dostała się jego krew, ponownie zaczęły piec.
Cholera. Nie mogło to zaczekać aż się stąd wyniosę?
Odruchowo starała się przetrzeć oczy rękawem, ale niewiele to dało.
Psia krew.
Zaklęła, gdy zakręciło jej się w głowie i musiała się podeprzeć przedramieniem o ścianę. Zacisnęła powieki.
Nie tu, nie teraz. Musze iść dalej. Natalie, nie jesteś małą kruszynką. Dasz sobie radę. Tylko, tylko o tym nie myśl. Idź dalej. I nie ocieraj się o ściany. Zostawiasz zapach.
Otworzyła oczy i odepchnęła się od ściany, by ponownie iść środkiem korytarza. No może nie środkiem. Wolała na wszelki wypadek mieć jednak tę ścianę pod ręką, gdyby miała się gorzej poczuć.
Nie ruszaj głową i utrzymuj równowagę. Jesteś coraz bliżej. Nie możesz tu odpocząć. Z resztą, nie wiadomo, jak będziesz się później czuła.
Krok za krokiem. Byle bliżej drzwi i samochodu, który dowiezie ją do miasta. Byle dalej od zagrożenia.
Tylko co się stanie, kiedy już tam dotrę? Muszę dać radę prowadzić. Durny łeb. I oczy.
Ponownie otarła twarz i zaczęła kaszleć. Jej ciało widocznie chciało się pozbyć czegoś, co je atakowało. Tylko teraz pytanie, jak mu to wyjdzie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 2:21  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Natalie szła do przodu. Jak czołg bezwzględnie torujący sobie drogę przez pole kukurydzy, tak też dziewczyna uparcie stawiała krok za krokiem, choć widziała coraz mniej, a kaszel utrudniał nabranie oddechu. Opierając się ręką o ścianę dotarła do pokoju, w którym po raz pierwszy natknęła się na potwora. Odór śmierci był powalający. Wycisnąłby jej łzy z oczu, gdyby już wcześniej się nie lały. Po podłodze walały się rozczłonkowane kadłuby ludzkie, bez oczu i nosa. Jeden żołnierz został powieszony za jelita i przytwierdzony do sufitu mieczem, inny został nakarmiony ręką współtowarzysza - dłoń wciąż wystawała mu z gardła.
Pokój był skąpany w posoce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 18:38  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Jeszcze przez jakiś czas była ona w stanie iść względnie normalnie. Mimo nasilającego się kaszlu i zawrotów głowy, mogła iść. Z czasem było jednak coraz gorzej. Za którymś krokiem, musiała ponownie opaść na ścianę, gdyż utrzymanie równowagi było niemożliwe.
Obróciła się do niej głową i oparłszy czoło o zimny beton, przymknęła oczy. Wzięła głęboki oddech. Bolało.
Natalie, weź się w garść. Nie możesz się zatrzymać. Nie tutaj. Nie jesteś tu sama i jeśli ktoś cię znajdzie, to raczej nie po to, by ci pomóc.
Westchnęła i ponownie zabrała się  do marszu. Powoli i ostrożnie posuwała się na przód.
Byle do przodu. Byle do wyjścia. Nie poddawać się. Nie załamywać.
Powtarzała sobie w głowie jak mantrę, że nie wolno jej się poddać i musi przezwyciężyć swoją słabość. Nie była jedną z tych osób, które załamują się przy pierwszych trudnościach. Choć nieraz przechodziło jej przez by rzucić to wszystko w cholerę i strzelić sobie w łeb.
Niee. To byłoby za łatwe.
Uśmiechnęła się kwaśno, wbijając pełne nienawiści oczy w ścianę przed sobą.
Teraz zakręt. Powoli, ostrożnie...
W końcu dotarła do miejsca, które całkiem nieźle zapamiętała. To tutaj zaczęła się "zabawa".
Mimo łzawiących oczu, zdołała dojrzeć masakrę, jakiej dokonało stworzenie.
Wszędzie krew i szczątki ludzi, których jeszcze przed paroma godzinami musiała nazywać przyjaciółmi.
Potknęła się i upadła obok jednego z nich. Na szczęście, nie ubrudziła się cała w jego krwi. Jedynie nogawka lekko nasiąknęła posoką, ale Nat szybko odsunęła się od kałuży i przycupnęła w suchym miejscu.
Przetarła oczy i zaśmiała się. Zdecydowanie nie wyglądała teraz na osobę zdrową psychicznie. Jej śmiech stawał się coraz głośniejszy, ale szybko został przerwany przez kolejny napad kaszlu.
- A więc... a więc życzenia się spełniają, co? - Mówiła rzecz jasna o wieszaniu na jelitach, o którym myślała kilka minut temu.
Zaśmiała się oglądając walające się wszędzie szczątki. Czyżby odchodziła od zmysłów? Niee. Była całkowicie zdrowa. I czuła się świetnie. Może nie fizycznie, ale mentalnie na pewno. Nawet jako zwierzyna ścigana przez mutanta czuła się... wolna? Wreszcie z daleka od klatek i tych wszystkich zasad, którymi musiała się kierować w cywilizowanym świecie. Tutaj była sama. Była... sobą.
Przełknęła ślinę i z nową siłą wstała, by brnąć dalej. Nie miała już po co tu siedzieć.
Wiedziała jednak, że na samej motywacji daleko już nie zajedzie. Musiała się gdzieś zatrzymać. Przetrzymać to. W jej głowie pojawił się nowy plan... albo inaczej. Nowy punkt planu.
Skierowała się w stronę pokoju sypialnego, który mijali na początku. Uznała go za całkiem niezłe miejsce, by się zatrzymać i dość do siebie, jeśli to będzie możliwe.
Gdy dotarła na miejsce, runęła za jednym z przewróconych łóżek. Odsapnęła chwilę, a następnie podniosła się tak, by oprzeć się plecami o ścianę na przeciw wejścia. wiedziała, że chowanie się za osłonami nie miało zbyt wiele sensu. Stworzenie szło za zapachem. Więcej sensu miało przygotowanie się do strzelania. Dlatego też wybrała miejsce na wprost wejścia.
Zerknęła na trzymaną cały czas broń i uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła ją. Miała bardzo.. przyjemne działanie.
Oparła głowę o ścianę i spróbowała się odprężyć.
Nogi niedbale ugięte, łokcie oparte na nich, Tesla w ręce, ja na przeciw wejścia, w dobrej pozycji do strzału. Cholera, żebym tylko była w stanie w miarę dobrze wycelować..
Po krótkim podsumowaniu, przymrużyła oczy i wsłuchała się w otoczenie.
Była słaba. Czuła się słaba. Niezależnie od tego, jak wielką siłę psychiczną by miała, ciało nie chciało jej się teraz całkowicie podporządkować, co strasznie ją denerwowało.
Akurat teraz. Akurat, kiedy jest to tak bardzo potrzebne. Cholera...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 11:37  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Zapadła w krótki sen, choć z jej perspektywy ciężko było ocenić jego długość. Gdy przymknęła oczy, zobaczyła najpierw czarną pustkę, a potem poczuła, że spada. Upadek trwał długo, a im niżej się znajdowała, tym uczucie duchoty i gorąca się wzmagało. Gdy już wydawało jej się, że za chwilę się udusi, uderzyła o taflę szkła, rozbijając ją. Przed nią stali ludzie w białych kitlach, do tej pory zajęci czymś innym, teraz nagle znieruchomieli, ale tylko przez moment. Gdy ruszyła do ataku, wszyscy ci genialni ludzie nauki rozbiegli się w popłochu do najbliższego wyjścia. Były dwa, jedno w tej chwili zablokowane z uwagi na naprawę. To była rzeź. Umierali tak szybko, że nie zdążyła pić ich krwi.
Raz na jej drodze stanęli strażnicy. Ich pociski nie robiły na niej wrażenia, rany leczyły się wkrótce po ich otrzymaniu. Natomiast jej pazury okazały się skuteczną bronią nawet przeciwko wojsku w pancerzach balistycznych. Rozerwała ich na strzępy i wyssała ich do sucha.
Teraz biegła korytarzem w zupełnie innym kierunku. Wszystko wyglądało na starsze, krwawe zacieki zdążyły już skrzepnąć. Zapach śmierci był ty o wiele mniej wyraźny, ona jednak biegła za nowym, świeżym śladem. Pachniał dziwnie, z nutą wrzosu. Wiedziała, że tak pachnie ofiara. Ścigała ją.
Ma. Zapach urywa się za drzwiami. Rzuciła się więc na nie, chcąc je wyłamać.

Obudziła się, wyrwana z drzemki gwałtownym uderzeniem w drzwi. Kolejne. I kolejne. Drzwi zaczęły pękać, aż w końcu przy następnym uderzeniu bestia wpadła do środka i skoczyła na Natalie, szczerząc zęby i gotując pazury.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 12:15  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Siedziała nieruchomo, skupiając się na swoim oddechu, bólu i otaczających ją dźwiękach. Było spokojnie. Tylko jej stan coraz bardziej się pogarszał. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, ze zaczyna odpływać. Szarpnęła się, otwierając szeroko oczy.
Nie. Nie możesz zasnąć. Jeśli odpłyniesz, możesz już nie wrócić.
Na kilka sekund odzyskała pełną świadomość, ale wcale nie poczuła się lepiej. Obezwładniające zmęczenie coraz bardziej ją ogarniało. Co chwila zrywała się z miejsca, by nie zasnąć, ale w końcu, słabość wygrała.
Nie... nie dam rady.. jestem za słaba. A z resztą, śmierć we śnie jest mniej bolesna, nieprawdaż?
Ostatkiem sił podniosła jeden z kącików ust, a później odleciała albo raczej, zaczęła się zapadać...

Spadała. Coraz głębiej. Miała wrażenie, że się dusi. Było gorąco.
Zmarszczyła brwi, usiłując odgonić od siebie te nieprzyjemne uczucia. Nic to jednak nie dało. Chciała się stamtąd wydostać. Wyszarpnąć z niewidzialnych więzów, które ciągnęły ją coraz głębiej. Wszystko na nic.
Uderzenie. Coś pękło. Rozsypało się w drobny mak. Ona? Nie coś innego. Jakaś płaska powierzchnia. Szkło? Nie ważne. Grunt, że się zatrzymała. Otworzyła oczy i..
..i zobaczyła ludzi, których wręcz nienawidziła. Nie znała ich, ale wiedziała, że to naukowcy. Źli, cyniczny psychopaci gotowi torturować się dla "wyższych celów". Zawarczała. Bali się. To dobrze. Powinni...
Uśmiechnęła się paskudnie i ruszyła.
Pierwszą ofiara stał się mężczyzna stojący najbliżej. Wskoczyła na niego bez zastanowienia i odsunąwszy na bok jego głowę, wgryzła się w jego szyję. Poczuła jak zalewa ją fala ciepłej, przyjemnie pachnącej cieczy. Nie było jednak czasu się tym rozkoszować. Czekali przecież następni.
Odrzuciła zwłoki i pognała w kierunku pielęgniarki. Ta padła od jednego silnego ciosu, który rozszarpał jej bok szyi tak, że kilka najbliższych metrów zostało przyozdobione jej krwią.
Pora na strażnika, który już chciał wkroczyć do akcji. Odrzuciła go rozcinając mu klatkę piersiową. Cios był niewystarczający. Musiała poprawić.
Podbiegła do niego i wykonała jeszcze dwa szarpnięcia. Wystające żebra i wylewające się wnętrzności były wystarczającym dowodem na to, że zrobiła już swoje.
Dwóch innych mężczyzn w kitlach było już przy drzwiach, ale nigdy przez nie nie przeszli. Dopadła ich. Wskoczyła jednemu na plecy i bez wahania oderwała głowę, otwierając usta, by nacieszyć się smakiem fontanny, jaką tym uczyniła.
Drugi stracił najpierw twarz dzięki jej pazurom, a zaraz później został przezeń wypatroszony.
O dziwo, resztki jego trzewi na jej rękach nie były dla niej problemem. Nie przejmowała się tym.
Ruszyła dalej.
Strażnicy. Hałas. Światła. Ból.
To tylko ją zirytowało. Rzuciła się w ich kierunku. Padali jak muchy. Część z nich krzyczała. To zabawne. A podobno do wojska brali tylko najlepszych...
Odrywała kawałki pancerzy, jakby otwierała konserwy. Byle dostać się do środka. Byle dosięgnąć mięsa.
Mięso. Tak.. byli tylko mięsem. Co prawda wkurzającym i ruchliwym, ale wciąż tylko mięsem.

I... w końcu wszystko ucichło. Zapanowała.. nuda.
Najpierw biegała po korytarzach jak oszalała, szukając jeszcze jakiegoś zajęcia. Nie miała dość. Chciała więcej. Więcej krwi, więcej ciał do rozerwania. Niestety, nie było nikogo. Została sama. Smutne... A tak bardzo chciała się jeszcze pobawić....
W końcu zwolniła zrezygnowana. Nic już nie zostało... Ale co to?
Podniosła głowę do góry i zaczęła węszyć. Ktoś tu był. Ktoś nowy. Jak długo już tu chodziła, skoro ktoś się pojawił? Nie ważne. Ważne, że będzie można się z nim pobawić.
Ruszyła w kierunku zwietrzonego tropu.
Dotarła do drzwi. Były zamknięte. Warknęła.
Tak się nie bawimy.
Rzuciła się na nie z cała swoją mocą, by je wyważyć. Nie pomogło. Spróbowała ponownie. Kiedyś musiały ustąpić. Puściły...

Natalie otworzyła szeroko oczy.
Cholera, nie!
Zobaczyła trzęsące się drzwi i usłyszała kolejny łomot.
Cholera, nie!
Zawarczała, podnosząc się nieco chwiejnie z podłogi.
Tak się nie bawimy...
Wyszarpnęła z kabury broń z prawej kabury. W tym momencie drzwi puściły.
Do pokoju wpadła rozszalała bestia i natychmiast ruszyła w stronę Natalie.
Dziewczyna wycelowała w nią najpierw Teslę. Pociągnęła za spust. Chciała robić to do skutku, ale nie mogła. Mutant był już przy niej. Teraz broń elektryczna mogła ją zabić.
Wypuściła ją z ręki i skupiła się na pistolecie. Skierowała go w stronę głowy i szyi bestii. Zaczęła strzelać. Raz za razem. Aż bestia padnie bez ruchu albo aż nie skończy się amunicja.
Nóż. Potrzebne mi ostrze...
(Jeśli w tym "tajemniczym plecaku" było coś ostrego, wyjęła to z kieszeni i użyła jako broni.)
Jeśli żadna w wcześniejszych prób nie poskutkowała, Natalie wyciągnęła rękę w stronę amuletu i potarła go.
Temu nie możesz się oprzeć... prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 16:52  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Bestia długim susem dopadła dziewczyny, pomimo że ta wpakowała jej kilka kul w tors, w szyję, a jedna otarła się o jej czaszkę. Wbiła pazury w ramiona dziewczyny i ugryzła ją w bark, łamiąc jej kości i kalecząc mięśnie. Potwór nie zdążył jednak oderwać mięsa od ciała, gdy Natalie użyła mocy artefaktu. Zadziałał on na najbardziej prymitywne jego instynkty, na skutek czego puścił dziewczynę i uciekł z pomieszczenia, przerażony.
Prawe ramię dziewczyny na skutek ataku zostało wyłączone z mobilności większej niż ruchy samego przedramienia. Krew ciekła mocno i rana groziła wykrwawieniem się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 20:34  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Szarpanina trwała sekundy... ułamki sekund. Natalie właściwie nie była do końca świadoma, co się dzieje. Do jej mózgu dotarł jedynie komunikat o zagrożeniu, rozpoznanie go i rozkaz do obrony. Tyle. Co dokładnie się działo, uświadomiła sobie dopiero po zniknięciu bestii. Wcześniej był tylko instynkt i szaleńcza walka o przetrwanie.
Podniosła się powoli z ziemi. Miała szeroko otwarte oczy, a serce waliło jej jak oszalałe. Dyszała, a adrenalina wypełniała każdą komórkę jej ciała. Żyła. To było najważniejsze, nadal żyła.
Co to do cholery było?
Przebiegła po pomieszczeniu dochodząc do świadomości. Dookoła była krew.
Ja krwawię? Tak, na pewn... Cholera!
Przycisnęła rękę do ramienia. Tak, stąd lało się najwięcej.
Nie dobrze. Bardzo niedobrze.
Mimo paniki w jej umyśle, starała się uspokoić.
Usiadła i zaczęła kontrolować oddech. Przyspieszone tętno jej w tej chwili nie pomagało.
Najważniejszy jest spokój. Tętnica chyba nie poszła, więc nie jest źle. Mogło być gorzej...
Kogo jak kur*a oszukuję?! Jest fatalnie!

Zmarszczyła czoło.
Weź się w garść. Mamy mało czasu.
Wysunęła lewą rękę z płaszcza i zwinęła nieco materiał przyciskając go do rany. Miała nadzieję, że tak uda jej się zatamować lepiej krwawienie.
Podniosła z ziemi Teslę i wstała chwiejnie na nogi. Nie było czasu. Musiała się stąd wynosić. Moc diamentu zaraz przestanie działać, a ona nie jest już zbytnio w stanie walczyć. Musi też coś zrobić z tą raną.
Apteczka. Na pewno jest coś w samochodzie.
Ruszyła w kierunku wyjścia, podpierając się o ściany. Nie starała się już zachowywać racjonalnie i oszczędzać siły. Przemieszczała się jak najszybciej, ale rzecz jasna nie biegła. Nie była w stanie.
Cholera, kur*a, ja p... KUR*A! Niee.. to nie fair!
W tym momencie po raz pierwszy w życiu Natalie zdała sobie sprawę z tego, że byłby z niej naprawdę niezły szewc. I, że zna aż tyle niecenzuralnych słów.
Adrenalina znacznie zmniejszała ból i pozwalała ignorować zmęczenie, ale dziewczyna i tak była świadoma, w jak opłakanej jest sytuacji. Przy życiu utrzymywał ją chyba tylko cel, jaki sobie postawiła.
Wyjść stąd i dotrzeć do wozu. Później mogę sobie konać, ale ja się tutaj pochować nie pozwolę!
Szła tak daleko i tak szybko, jak była w stanie. Już nawet nie skupiała się na otoczeniu. Jedynie na drodze, którą miała do pokonania.
Byle dalej stąd. Nie, nic mi nie jest. Natalie, nic ci nie jest. Możesz iść. Możesz się STĄD DO CHOLERY WYNIEŚĆ!
I niech to wszystko sobie tu jest. Nie obchodzi mnie to! Ja chcę stąd po prostu wyjść!

Nawet dla niej to było wiele. Nie była przystosowana do takich sytuacji. Brakowała jej wprawy. Już nawet jej opanowanie zaczynało się kruszyć. Pancerz, którym się otoczyła, powoli się rozpadał.
Obiecuję, jeśli się stąd wydostanę, nigdy więcej nie dopuszczę, żeby jakaś banda matołów mnie w coś takiego wpakowała. NIGDY! Niech się pieprzą. Ja odpowiadam za siebie.
Zakaszlała i opadła na ścianę. Nie zatrzymała się na długo. Poszła dalej, ignorując wołające o odpoczynek ciało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.15 23:21  •  Pożeracze dusz - Page 4 Empty Re: Pożeracze dusz
Ciężko ranna Natali szła powoli korytarzem, ledwie powłócząc nogami. Co chwilę ciemniało jej przed oczami, miała kłopot z oddychaniem, ślizgała się w czerwonych kałużach. Posuwając się tak do przodu, zdołała pokonać zadziwiający dystans, zanim nogi się pod nią nie załamały i nie upadła, nabijając sobie mocnego siniaka na czole. Podłoga przyciągała ją do siebie, niczym magnes, ciężko było jej się od niej oderwać. Wróciły zawroty głowy. Z bólu straciła przytomność.
Majaki związane były z bólem i zębami.
Gdy odzyskała jasność myślenia, zauważyła, że światło się świeci. I usłyszała za sobą kroki. Inne niż poprzednio.
Może to tylko halucynacje, ale czy ona nie krwawi jakby mniej?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach