Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 27.12.14 12:20  •  Opowieść o Królewnie i jaszczurce Empty Opowieść o Królewnie i jaszczurce
MG: Taihen Shi
Uczestniczka: Luka
Trudność: Łatwy/średni, w zależności od tego jak sobie poradzisz z moralnością postaci. Krew nie będzie się lała litrami. Nie zginiesz.
Cel misji: Oswojenie gada, miejmy nadzieję, że trzymetrowy wystarczy.

Opowieść o Królewnie i jaszczurce 11kjwgm

Wieczór zaczął się niewinnie. Luka siedziała w jednym z barów Desperacji, gdy przez drzwi przeszła Ona. Ogorzała skóra, ciemne włosy i wyjątkowo błękitne, wilcze oczy. Oczy szaleńca, człowieka, który za wszelką cenę pragnie przeżyć. Być może właśnie to twarde, czujne spojrzenie sprawiło, że ciarki przeszły po jej plecach. Być może to mięśnie, które wyraźnie odznaczały pod bezrękawnikiem. Być może było to jeszcze coś innego: bijąca od niej aura, los szepczący kobiecie do ucha, a może talia kart, którą ściskała w dłoni jakby była jej największym skarbem.
To oczywiste, że szukała jeleni, których mogłaby ograbić krupierskimi sztuczkami. To oczywiste, że Luka także się zgłosiła, przecież uwielbiała hazard. W jej dłoni pojawił się drink, nie pierwszy tej nocy i zapewne nie ostatni. Barman puścił oczko. Doskonale wiedziała, że lubił ją tutaj gościć, świadczyła o tym ilość alkoholu jaką w nią zawsze wlewał "na koszt firmy". Tym razem jednak nie była skłonna do rozmów z łysawym człowiekiem z posiniałym tunelem w uchu. Uwagę przyciągała Krupierka, już rozdająca karty do przyjemnej partyjki pokera.
Przegrany zakład bądź nadmiar alkoholu zamknęły wargi Luki na wargach jasnookiej.

Tak, wieczór zaczął się niewinnie. Ranek już tak niewinny nie był. Luka obudziła się rano i przeciągnęła w pachnących piernatach. Pachniały obcym ciałem oraz odbytym stosunkiem, akurat to łatwo było zauważyć. Jak można było się spodziewać, kobieta leżała naga. Ubrania porozrzucane były po podłodze. Nadal pamiętała przyjemne dreszcze, szybowanie trzy metry nad niebem oraz zagłębienie się w krainę snów. Zasypiała z uśmiechem obok umięśnionego ciała, które aktualnie gdzieś zniknęło. Zapewne przygotowywała śniadanie, jednak dzięki temu Luka miała trochę czasu na rozejrzenie się po pomieszczeniu.
Była to sypialnia. Warunki raczej desperackie, choć materac na łóżku wydawał się przyjemnie nowy i czysty, tak samo jak pościel. Czarna, satynowa, zapewne ukradziona. Dywanik przy łóżku już dawno wyjadły mole, jednak nadal można było zobaczyć cień perskiego wzoru. W kącie stał rozbity telewizor, zaś w dębową, masywną szafę stojącą obok ktoś wbił trzy noże. Zapewne Krupierka gdy się nudziła uczyła się rzucać do celu. Z drugiej strony stały dwa manekiny, wpatrywały się w łóżko swoimi twarzami bez oczu. Między nimi tkwiła kamera. Czerwone światełko świadczyło o tym, że nadal była nastawiona na nagrywanie. Rejestrowała każdy, nawet najmniejszy ruch kobiety leżącej na łóżku. Jeśli się odwróciła, ku uciesze szklanego oka, zapewne dostrzegłaby także łańcuchy wiszące za nią. Kajdany, maski oraz pejcze.
No, no, wpakowałaś się w dość osobliwą kabałę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spoiler:

Budziła się powoli i niechętnie, z żalem witając powrót świadomości, która przyniosła ze sobą rewelacje - uczucie suchości w gardle i ból głowy były tylko jednymi z nich. Luka zmarszczyła brwi, nadal nie otwierając sklejonych snem oczu, gdy przypominała sobie wydarzenia wieczoru. Zaklęła cicho. Wiedziała, że ostatnio była w kiepskim stanie psychicznym, ale żeby aż tak? Upić się byle gdzie i wylądować w łóżku z nieznajomą?
Brakuje tylko paru kresek na poprawę nastroju - pomyślała z gorzką ironią i zaraz pożałowała swoich myśli. Obudziły w niej potrzeby, których wolałaby nawet nie pamiętać.

Wszystko przez tego przeklętego żołnierza S.SPECu. Gdyby tylko zdechł, zanim go znalazła, nie leżałaby teraz w obcym miejscu, z kacem tak fizycznym, jak moralnym, i z bolesną świadomością, że chyba znowu będzie balansowała na granicy nawrotu. Przekręciła się na plecy i otworzyła wreszcie oczy, krzywiąc się od rażącego światła. Jej wzrok padł na osobliwą kolekcję na ścianie powyżej.
- O kurwa! - krzyknęła, niemal spadając z materacu. Z tego, co pamiętała, żaden z pejczy nie był w użyciu ostatniej nocy... chyba. Miała wielką nadzieję, że nie. Takie fetysze zawsze wzbudzały w niej dreszcze i podejrzenia co do zdrowia psychicznego posiadaczy. Obrzuciła "zabawki" niemal urażonym spojrzeniem, po czym odwróciła się.

W bałaganie na podłodze zlokalizowała swoje ubrania, na szczęście. Zgarnęła leżącą najbliżej przydługą bluzkę, jednocześnie zauważając kamerę na przeciwko. Nagrywała. Luka wstała z materaca, sięgając po resztę swoich rzeczy, wykonując od niechcenia wulgarny gest w stronę szklanego oka. Jak tylko przywróci się do porządku rozbije ten przeklęty aparat. Albo przynajmniej usunie nagranie.

Rozejrzała się z pewnym niepokojem. Ubranie ubraniem, ale chętnie odnalazłaby resztę swojego dobytku. Zwłaszcza identyfikator z M-3. I swoją broń.

Gdzie właściwie była? Sądząc po strzępkach wspomnień, Desperacja. Na to samo wskazywało wyposażenie pokoju... Chociaż musiała przyznać, że większość mebli była w dość dobrym stanie jak na tereny pozamiejskie. Właścicielka musiała umieć sobie radzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No tak, kac. Najwierniejszy towarzysz każdej opuszczonej duszy pojawił się także tutaj, przysiadając Luce na ramieniu i sącząc truciznę prosto do ucha. Ból głowy, suchość w ustach, a w dodatku zdecydowanie musiała odnaleźć toaletę. Pewnie gdzieś to była, za jedynymi drzwiami, prowadzącymi w głąb domu.
Broń oraz identyfikator odnalazła na stoliku przy łóżku, skomponowane w dość nietypowy wzór, którego centrum była notatka, zapewne pozostawiona przez towarzyszkę nocnych przygód.
Możesz wyjść kiedy tylko zechcesz. Już w nocy powiedziałaś mi, że tak będzie. Ja jednak zapraszam cię do zabawy, niekonieczne łóżkowej. Nie pożałujesz.
P.S. Nie niszcz nagrania. Obejrzyj.

Jakby w odpowiedzi czerwona lampka kamery zgasła. Skończyła się karta pamięci. Gdzieś za drzwiami rozległ się huk przewracanych naczyń, zdecydowanie ktoś urzędował w kuchni. Do odgłosów dołączyło skwierczenie oraz zapach smażonych jajek i świeżo mielonej kawy. Luka mogła się poczuć niemal jak w domu, nikt jej nie przeszkadzał, nikt nie zadawał pytań. Pozostawała jedynie przygoda. Oraz kac, jednak o to także ktoś się najwyraźniej zatroszczył. Pod rewolwerem znajdował się niepełny listek tabletek. Jeśli potrafiła trzeźwo ocenić sytuację, wiedziała, że nie były to narkotyki. Jej kochanka nie miała ochoty zbierać jej po narkotykowym zjeździe. Są ciekawsze używki, szczególnie te, które podnoszą poziom adrenaliny.
Pozwolę sobie teraz opisać resztę mieszkania, jako że może być to element dość istotny w dalszej rozgrywce. Po wyjściu przez drzwi, znajdujące się po lewej stronie od kamery, oczom Luki ukaże się długi korytarz, usiany jeszcze większą ilością drzwi. W sumie może ich naliczyć pięcioro: dwoje po stronie prawej, dwoje po lewej i jedne na końcu korytarza. Te ostatnie prowadzą do przestronnej kuchni, w której najwyraźniej ktoś się krząta. Pozostałe pomieszczenia wydają się ciche, niezamieszkane.
Drzwi po prawej są zamknięte, tak jedne jak i drugie. Po lewej, te, które Luka ma w zasięgu ręki skrywają skromną łazienkę, w której najpewniej powita ją wyrośnięty karaluch. Jak to zwykle w takich miejscach bywa, jest kibel z urwaną deską, zlew z wiecznie cieknącym kranem, oraz wanna. Kran jest dość nietypowy, pewnie ktoś starał się zatrzymać kapanie wygięciem rury nieco w górę, jednak na nic się to nie zdało, teraz co najwyżej łatwiej można było sobie wydłubać oko, przemywając twarz. Na zlewie leżały przedmioty codziennego użytku: szczoteczka do zębów, jednorazowa maszynka do golenia, mydło, szczotka do włosów i kolejna garść opakowań z lekami. Tak, każdy miał jakieś swoje mroczne sekrety i sposoby na przetrwanie. Nawet ci najsilniejsi. Nad zlewem wisiało lustro, upstrzone pajęczyną potrzaskanych elementów. Wanna była stara, secesyjna niemal, jeszcze na niegdyś złotych nóżkach, klasycznie biała pod warstwą wiekowego brudu. Otaczała ją plastikowa firanka, pokryta czarną pleśnią. W środku był też prysznic oraz jakiś żel w plastikowej butelce. Pachniał całkiem przyjemnie, znajomo. Jak ciało kobiety leżącej zeszłej nocy obok Luki.
Kolejne pomieszczenie po lewej było niewielkim salonem. Najwyraźniej tutaj wylądował stary materac z łóżka, przykryty barwnymi narzutami, derkami i kocami, by jak najskrzętniej ukryć jego dramatyczny stan. Naprzeciwko materaca nie było typowego telewizora, a olbrzymie terrarium, nad którym pochylała się lampa halogenowa, zapewne nagrzewająca szklaną klatkę. Stało puste. Niedaleko także znajdowało się kilka sporej ilości pudeł, w których coś się kręciło, wierciło i wydawało niepokojące odgłosy. Karaluchy argentyńskie. Nie było tam nic więcej, jedynie brudne ściany, z których odłaziła olejna farba wraz z tynkiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nieruszone ID, porządnie ułożona broń, a do tego nawet lekarstwa? Luka poczuła ciepłe uczucie, promieniujące z okolic serca. To była jedna z najmilszych rzeczy, jakie ostatnio ktoś dla niej zrobił. Zwłaszcza, że dla zdobycia miejskiego identyfikatora niemal każdy w Desperacji byłby gotowy zabić. Już nawet nie chciało jej się liczyć, ile razy miała nieprzyjemność walki tylko dlatego, że ktoś zauważył jej najcenniejszy skarb, będący przepustką do lepszego życia - czy też życia w ogóle. Uśmiechnęła się, przełykając tabletkę. No proszę, chyba faktycznie szczęście jej nie opuszczało...

Przypływ sympatii obrócił w niwecz wcześniejszą podejrzliwość. Nawet czuła lekkie wyrzuty sumienia za tak niemiłe myśli o kochance, chyba powinna jej później podrzucić jakieś zasoby z miasta w ramach zadośćuczynienia. Wyjrzała na korytarz. Dom był w zadziwiająco dobrym stanie; pewnie był schronieniem dla większej grupy ludzi, dbających, by ich kryjówka nadawała się do życia. Jednak poza coraz głośniejszymi dźwiękami z końca korytarz nie widziała śladów żywej duszy.
Po chwili badań odnalazła łazienkę. Z wodą w kranie! Naprawdę rzadka rzecz. Czuła coraz większy respekt przed mieszkańcami, urządzili się niemal tak dobrze, jak Drug-oni w swojej siedzibie. Po chwili wyszła z niej, ubrana, odświeżona, pachnąca tym samym żelem, co rezydentka, oraz gotowa do eksploracji.

Podeszła do kamery i zdjęła ją ze statywu, po czym rzuciła się z powrotem na łóżko. Kierowała nią tylko ciekawość - jaką grę mogła mieć na myśli? Odpaliła nagranie.


Ostatnio zmieniony przez Luka dnia 31.12.14 0:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na małym ekranie kamery pojawiła się znajoma Luce twarz. Ciemne włosy, wilgotne, opadały na czoło lekkimi falami. Tworzyły ramę dla nienaturalnie jasnych oczu. Wydawało się, że Krupierka przenika przez obiektyw o patrzy wprost na Lucky, przygląda jej się, w końcu uśmiecha. Cały chłód, śmierć znika z jej spojrzenia. Urocze dołeczki pojawiają się w jej policzkach. Na swój sposób jest piękna, mimo nieco garbatego, acz nadal drobnego, noska, mimo blizny pokrywającej prawą stronę szyi, ramię i zapewne łopatkę (tak się jakoś przypomniało oglądającej).
"To ten dzień!" powiedziało jasnookie dziewczę i wyłączyła urządzenie.
Kolejna scena była ruchoma. Ten sam znajomy głos zwiedzał z kamerą wszystkie zakamarki swojego mieszkania. Nie pokoju, całego mieszkania. Luka dostrzegła znajomą łazienkę, salon z terrarium, akurat pustą kuchnię. Kamerzystka najwyraźniej chciała pokazać wszystko, ponieważ zapukała też do drzwi po prawej stronie korytarza. W jednych stanął mężczyzna w bokserkach, blokując przejście. Jakiś chichot zabrzmiał w tle. W drugim trójka mieszkańców Desperacji siedziała na zniszczonych wersalkach popalając skręty, nawet zaproponowali dziewczynie bucha, ale jedynie pomachała ręką w odmowie. Znów koniec nagrania.
Na kolejnym siedziała na łóżku, otoczona manekinami. Jeden miał na głowie perukę, którą zaciekle czesała, mimo że grzebień co rusz znikał gdzieś w poplątanym włosiu.
- Wiecie, chciałabym zrobić coś szalonego. Napaść na bank, uciec do Miasta, może coś zburzyć - jej wargi rozciągnęły się w przyjemnym uśmiechu. Przekręciła kukłę i spojrzała w jej pustą twarz. - Zanim skończy mi się czas. Tak! Zrobię to!
Poderwała się z miejsca, przewracając swoich towarzyszy. Podbiegła do szklanego oka i zajrzała w nie jak małe, kapryśne dziecko.
- Jeszcze nie wiem kim jesteś, ale zobaczysz, zagramy w grę. Jej główną zasadą jest nie używanie przemocy fizycznej, nie możesz nikogo uderzyć, a tym bardziej zabić. Poza tym... W tym domu dzieją się dziwne rzeczy. Podobno grasują tu duchy, ale może to tylko urojenia moich zjaranych współlokatorów. Uwierzmy, że to tam jest i chce się z nami porozumieć. Będzie nam dawało wskazówki, zadania do wykonania. Wiem, że brzmi dziwnie, ale cała zabawa zamknie się w 72 godzinach. Wygrasz, jeśli odnajdziesz... mnie.
Para niebieskich oczu spojrzała w obiektyw, a kryła się w nich nadzieja na zgodę ze strony Luki. Podjęcie wyzwania.
- Oczywiście, zawsze możesz stąd wyjść i zapomnieć o grze, ale czy warto to robić? Przecież nic ci nie grozi.
Koniec nagrania. Kolejna sekwencja, tym razem wyjątkowo znajoma. To one, chichocząc, wtoczyły się do pokoju. Oczywiście, Luka mogła się domyślić co tam zobaczy. Dodatkowo upewniła się w kwestii, że żadne z urządzeń za nią nie zostało wykorzystane. Wcale nie były potrzebne. Krupierka w którymś momencie zgasiła światło, zwracając im całkowitą prywatność. Dopiero rano, po kilku godzinach nagrywania ciemności, gdy wzeszło słońce, Luka mogła zauważyć jak dziewczyna opuszcza łóżko, układa rzeczy swojej kochanki na stoliku i wszystko przygotowuje, krzątając się, ubierając, zapisując. W końcu, gotowa i odświeżona podeszła do kamery i posłała jej buziaka.
- Zacznijmy.
Pozostałe sceny Luka też znała. Jak się obudziła, rozejrzała, pokazała środkowy palec kamerze, do momentu aż ta zgasła. Ot, cały film.

Jak na zawołanie do pomieszczenia wszedł mężczyzna z nagrania. Był wysoki, o oczach podobnych do Krupierki. Najpewniej byli rodzeństwem. W rękach trzymał tacę ze śniadaniem tak wystawnym, że cała Desperacja by teraz pozazdrościła Luce. Stos naleśników z topiącą się na nic kostką masła, do tego tosty oraz ciepły napar z okolicznych ziół, który zapewne miał zastąpić ciężko dostępną herbatę. Ustawił wszystko przed kobietą i uśmiechnął się do niej szeroko.
- Myślę, że powinnaś zwiedzić ten dom zanim się na cokolwiek zgodzisz. Moja siostra ma dość nietypowe pomysły - puścił jej oczko i wyszedł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To było jednocześnie dziwne i niesamowicie urocze. Dziewczyna przypominała rozbawionego kotka, szykującego się do skoku na pluszową mysz. Tylko jedna rzecz wydawała się niepokojąca w filmiku - słowa "zanim skończy mi się czas". Jednak zanim Luka zdążyła się nad nimi zastanowić, drzwi otworzyły się i weszło przez nie cudowne jedzenie w towarzystwie całkiem przyjemnego mężczyzny.
- To dla mnie? - zapytała ze skrajnym niedowierzaniem i zachwytem. - Jesteście najmilszymi ludźmi, jakich spotkałam od... od dawna - zakończyła lekko kulawo, acz zgodnie z prawdą, niemal zahipnotyzowana wpatrując się w naleśniki. Jako osoba z pasją nienawidząca gotowania potrafiła docenić wysiłki innych. Zwłaszcza ludzi z Desperacji.
...zakładając, że byli ludźmi, ale nie wyglądali na martwych.

- To częste w jej przypadku? - zapytała ze śmiechem. Chciała zagaić dalszą rozmowę, ale mężczyzna - brat - wyszedł. Trudno. Wbrew jego ostrzeżeniu, Luka była całkowicie zdecydowana wziąć udział w zabawie dziewczyny. Co miała do stracenia? Nie wierzyła w duchy - chociaż widziała w życiu dość dziwnych rzeczy, by być otwartą na możliwość ich istnienia - a gra wydawała się wystarczająco niewinna. Wręcz dziecinna. Luka dobrze pamiętała, jak z innymi dziećmi w ośrodku zaciągały Opiekunów do zabawy w chowanego...
Z uśmiechem wywołanym wspomnieniami szybko sprzątnęła jedzenie z talerzy, po czym zebrała swoje rzeczy i skierowała się z naczyniami do kuchni, uważnie rozglądając się po korytarzu. Jak tylko po sobie sprzątnie - wszak nie chciała wymuszać od gospodarzy jeszcze więcej pracy - zabierze się do eksploracji.

Poczuła przyjemny i znany dreszcz. Stało przed nią wyzwanie! Nawet, jeśli było tak banalne, jak odnalezienie Krupierki. Pozbywszy się pozostałości po śniadaniu rozejrzała się po kuchni. Była sporych rozmiarów, ale nie sądziła, by jakikolwiek dorosły zdołał schować się wewnątrz szafek. Dla pewności otworzyła drzwiczki tych bardziej przestronnych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jak już Luka zauważyła, kuchnia była wyjątkowo przestronna. Centrum pomieszczenia zajmował stół i trzy krzesła. Nad nimi dyndał rozpadający się wentylator z połamanymi skrzydłami. Ściana po prawej stronie była cała zabudowana szafkami wszelakich rozmiarów. Niestety, większość drzwiczek już dawno została wyłamana, bądź sama odpadła. Na środku całej tej konstrukcji tkwiła umywalka, zaś nad nią suszarka na umyte naczynia. Kobieta znów się przekonała, że mieszkanie miało zapewnioną bieżącą wodę. Niestety, jedynie zimną. No i płynu zostało niewiele w butelce, ale ważne że był.
Dalej, naprzeciwko drzwi, tuż za stołem, znajdowało się okno. Ktoś do zewnętrznego parapetu przyczepił koszyczek, w którym tkwiło kilka jajek i podwiędłe warzywa, ot, taka prowizoryczna lodówka. Za oknem roztaczał się widok na pustynię. Zdecydowanie była to Desperacja. Luka mogła też zaobserwować, że znajdowała się na pierwszym piętrze, czyli gdzieś powinny być schody. I owszem, na kolejnej (już czwartej) ścianie po lewej tkwiły drzwi, prowadzące prosto do schodów. Najpewniej było to wyjście z tego jakże nietypowego miejsca.
Wracając jednak do fabuły, najemniczka miała dość dobre wyczucie, choć jej interpretacja Gry niezbyt odpowiadała temu, czego oczekiwała od niej Krupierka. Nie odnalazła dziewczyny w żadnej z szafek, nawet najmniejszego włoska czy chociażby brudnej bielizny. Wszędzie jedynie garnki, pordzewiałe patelnie, kilka stłuczonych talerzy. Butelkę z olejem, któremu już dawno upłynęła data ważności oraz rodzinę karaluchów, skrzętnie gospodarującą swoim domostwem ograniczonym tylko do jednej szuflady. Była jednak karteczka, pożółkły świstek papieru, złożony na pół, leżący na jednej z półek.
Żeby porozumieć się z naszymi duchami musisz najpierw zdobyć jakieś medium. Mój brat coś pewnie ma, ale nie odda ci tego dobrowolnie.
I tyle. Nic więcej nie znalazła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ślad! Nie taki, jak się spodziewała, ale zawsze coś. Przeczytała - może nieco nieuważnie - karteczkę. Medium? Wszelkie spirytualistyczne rzeczy były dla niej obce, nigdy nie miała do nich głowy... Ani w nie nie wierzyła. Spróbowała przypomnieć sobie jakieś horrory, które mogła widzieć. Media chyba zwykle byli ludźmi, którzy byli w stanie komunikować się z duchami. Czy w takim razie rzecz pozwoli jej skomunikować się z duchami?

Zakładając oczywiście, że takowe istniały, co było głupotą. Luka była człowiekiem czynu, wszelkie refleksje duchowe były jej obce. Anioły - jasne, sama je widziała. Bóg? No cóż, anioły musiały się skądś wziąć, więc jego istnienie jest właściwie udowodnione. Artefakty - fakt, niektóre były dziwne, jej nóż na przykład, chociaż pewnie wszystkie po prostu miały boskie pochodzenie. Ale duchy? No bez przesady. Nagranie latającego stolika jeszcze niczego nie dowodziło.

Szybko przeszła korytarzem, zaglądając do pokojów. Musiała znaleźć brata dziewczyny, jakkolwiek się nie nazywał. Jakkolwiek ona się nie nazywała - uświadomiła sobie nagle Luka. Nie miała pojęcia, czy tamta jej się przedstawiała, czy nie. Trochę głupia sytuacja, ale miewała je już tak często, że nie zrobiło to na niej najmniejszego wrażenia. Będzie improwizować, póki da radę, a gdy nie da - po prostu spyta. Może zresztą w międzyczasie jej się przypomni.

(jeśli w którymś pokoju znajdzie brata:)

Otworzyła drzwi szerzej, wyginając się na bok, dla równowagi podtrzymując się framugi. Stanie prosto? Niewykonalne dla kogoś cierpiącego na przerost energii.
- Wiesz coś o tym? - pokazała mężczyźnie kartkę ze wskazówką.
- Potrzebuję jakiegoś medium, cokolwiek to nie jest - uśmiechnęła się szeroko i nieco beztrosko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Znalezienie drzwi nie powinno być trudne. Ich ilość była ograniczona, ba, w dodatku część z nich została nawet nagrana na film, który kobieta miała przyjemność obejrzeć. Tak też trafiła na pokój brata Krupierki. Wnętrze, wcześniej przysłonięte jego umięśnionym torsem, teraz było widoczne. Okna zasłonięto purpurowymi zasłonami, na niebie ktoś wymalował konstelację Oriona. W powietrzu unosił się zapach kadzidła, zaś półki i wszystkie możliwe szafki, w tym także stolik na środku pokoju, były zagracone przedmiotami spirytystycznymi: kryształowe kule, karty Tarota, świece, czaszki, wosk, srebrne misy, laleczki voodoo, a także tablica ouija.
On także tam był. Siedział na łóżku, grał na gitarze. Uniósł leniwy wzrok na Lukę i uśmiechnął się znów, tak jak wcześniej, uśmiechem pełnym uprzejmości i gościnności.
- To ty. Przepraszam, że tak wcześniej wyszedłem. Myślałem, że będziesz chciała zostać sama po tym wszystkim co w nocy... no wiesz.
Puścił jej oczko, najpewniej także słyszał ich jakże przyjemną noc. Odłożył instrument na bok i podszedł do drzwi, żeby przypadkiem biedna kobieta się nie przewróciła na tą framugę. Jedną z dłoni oparł o ścianę, drugą sięgnął po notatkę. Zaczął czytać, a z każdym słowem zmarszczka między jego brwiami stawała się coraz głębsza. W końcu pokręcił głową.
- Jak widzisz, moja siostra to przewidziała. Nie mogę ci pozwolić żebyś zabrała cokolwiek z mojej kolekcji. Ale skoro masz zamiar rozmawiać z duchami... cóż. Polecałbym kryształową kulę, albo ouiję. O ile uda ci się coś wykraść.
Błysnął kolejnym powalającym uśmiechem, po czym dotknął palcem wskazującym czoła najemniczki i ją odsunął poza teren swojego pokoju. Gdy tylko wyszła, drzwi się za nią zatrzasnęły z hukiem. Znów rozległo się ciche brzdąkanie gitary.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Drzwi do tego przedziwnie umeblowanego pokoju zamknęły się przed nią, zanim zdołała cokolwiek odpowiedzieć. Przez chwilę stała bez ruchu, najwyraźniej przetrawiając zdobyte informacje. Na jej twarz powoli wpłynął nieco łobuzerski uśmiech, jaki pojawiał się zwykle przed oskubaniem innych Drug-onów z resztek oszczędności, lub przez włączeniem się w jakąś burdę.
„Wykraść”? Ależ proszę, z przyjemnością. Niech tylko później nie narzeka, prowokowanie jednej z głównych złodziejek wśród najemników nie może mieć innych konsekwencji.

Przyklękła przy drzwiach i spojrzała przez przerwę u dołu, nasłuchując, czy nikt nie idzie. Chociaż teoretycznie miała prawo tu przebywać, była jednak obcą osobą, właśnie podglądającą jednego z mieszkańców. Tłumaczenie się z tego nie należałoby do najprzyjemniejszych rzeczy.

Okno zasłonięte, niestety. Szkoda, to trochę utrudniało sytuację. Mogła, oczywiście, wteleportować się do środka, złapać pierwszą kulę, która nawinie jej się pod rękę, dopaść okna i wyteleportować się na zewnątrz, ale było w tym jakoś mało subtelności. Strasznie nieprofesjonalne zachowanie. Oczywiście, jeśli wszystko inne zawiedzie, będzie musiała tak zrobić, ale do tego czasu...

Właściwie chyba powinna sprawdzić to okno z zewnątrz. Może okna tam w ogóle nie było, i drogę do pokoju zagradzała tylko zasłona i tektura - przecież mówimy o Desperacji, szkło jest tutaj na wagę złota. Może dywan, zamiast tektury, to był drugi najpopularniejszy sposób ocieplania wnętrza. A może nawet ma przeszklone okno, zamykane na haczyk, który jakoś tak wygodnie da się podważyć nożem. Jeśli tak się złoży, pozostanie już tylko wywabienie mężczyzny z pokoju, co nie powinno być specjalnie trudne.

Szybko znalazła drzwi wejściowe i owiało ją mroźne powietrze, powodując, że opatuliła się w kurtkę - pamiątkę po jednym z poległych Drug-onów. Oto jeden z głównych minusów życia poza miastem, ekstremalna pogoda. Zaraz po chorobach i głodzie, jeden z głównych powodów śmierci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Okno, którego szukało znajdowało się na pierwszy piętrze, jednak gzymsy oraz odstające cegły i wykruszony cement wcale nie utrudniały wspinaczki. Jeśli zaś chodzi o sam otwór to był on zasłonięty dyktą, bądź innym bazowym tworem, z tego co kobieta mogła zauważyć z dołu. Jeśli zaś się wspięła, to poznała karbowany karton, przybity do okna od wewnątrz małymi gwoździkami. Na środku znajdował się otwór, zaklejony przezroczystą folią, zapewne by uzyskać odrobinę światła.
Niestety, mróz był okropny, teren zaś oblodzony. Nawet rynna pyszniła się nową ozdobą stworzoną z pięknych sopli. Cudowna zima, nie ma co, gdy ma się dach nad głową oraz ciepłą strawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach