Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 18 z 27 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 22 ... 27  Next

Go down

Pisanie 18.09.18 21:56  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
  Bokiem dłoni rozmazała zimne krople z podbródka. Suche gardło na nowo się rozluźniło, ustało dokuczliwe drapanie, przestała nerwowo odchrząkać. Odciągnęła butelkę od ust i wydała z siebie ciche westchnienie satysfakcji. Śmierdząca domem woda przywoływała nostalgię, a przecież nie żegnała się z kryjówką wcale dawno. Może to z przekory wolała podkreślać znaczenie czystej wody tu, na Desperacji, gdzie tej pitnej nie było za wiele. Tutejsza deszczówka smakowała piachem i trąciła zgnilizną, więc nie trzeba było mieć szczególnie wysublimowanych kubków smakowych, by docenić wartość miejskiej, filtrowanej.
  Wychyliła się zza drzewa i w skupieniu obserwowała traktat biegnący poniżej. Było spokojnie, w lesie słychać było ptasie trele, najlepszy dowód na to, że w okolicy nie działo się nic niepokojącego. Odwróciła głowę w stronę siedzącego nieopodal łowcy i kiwnęła mu porozumiewawczo głową.
  — Tyle wystarczy, prawda? — Uniosła ku górze kącik ust, uśmiech był łagodny, ulotny. Zniknął kilka sekund później, gdy tylko odbiła się dłonią od powierzchni konara i ożywiła niepokój wśród osiadłych na pobliskich gałęziach ptaków.
  Zwierzęta zerwały się od razu, poruszone przez nagłe pojawienie się w lesie obcych, którzy dotychczas trwali w bezruchu, niewidoczni dla ich ułomnych zmysłów. Nie było sensu dalej ukrywać się w gąszczu skoro mieli robotę do wykonania.
Załatwmy to szybko i wracajmy, powiedziała do siebie w myślach, ale emocja powiązana z takim nastawieniem musiały emanować wszędzie wokoło niej, ponieważ Vettori spojrzał na nią katem oka i kiwnął znacząco. Każde z nich miało ochotę stanąć już na progu własnych czterech kątów, a kilometrów do pokonania nadal było sporo.
  Ześlizgnęła się w sposób kontrolowany po zboczu i zastygła w podobnym do zwierzęcego nasłuchiwaniu. Zamarła w połowie kroku, a kiedy usłyszała to co chciała, bez chwili wahania wskazała kierunek i ruszyła w dalszą drogę. Hałas był umiarkowany, starała się stawiać stopy ostrożnie i nie wzbudzać niepokoju zwierzyny, ale ciągnący się za nią ogon w postaci kilku innych łowców zachowywał jeszcze mniej pozorów. Nie było wielkiego problemu, bo ich cel także wcale nie krył swojej obecności.
  Pierwszym, który natknął się z sposób bezpośredni na nieznanego z imienia łowcę był Vettori. Cmoknął krótko i reszta bandy dołączyła do niego kilka chwil później.
  — Twoja godność — rzucił szorstko, bez cienia sympatii w głowie. W ręku mężczyzny znajdował się niewielki pistolet. Nie celował w stronę nieznajomego, ale sugerował, że sytuacja może się zmienić, jeżeli tylko pojawi się jakakolwiek oznaka zagrożenia.
Pierwszorzędny z ciebie łowca, Vetto, pomyślała Kami wyłaniając się zza pleców swojego towarzysza.
  — Witamy w Japonii.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.18 10:56  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
Rozkoszując się krótką chwilą odpoczynku, która miała skończyć się szybciej niż zdołał przypuszczać, w końcu odpalił fajkę . Opierając dłoń o nierówną strukturę kory, jedną nogą przytrzymywał dość dobrze naładowany plecak, który stanowił coś, co dla żółwia jest skorupą. Owszem, nie można tego nazwać domem ale ładunek zawierał to co niezbędne do przeżycia w ramach wyprawy życia. Wycieczka chociaż była ekscytująca to równie niebezpieczna i szalona co jej pomysłodawca. To, że stoi tutaj w jednym kawałku graniczyło z cudem.
Wydmuchując kolejną porcję szarego dymu, nagle doszły go niepokojące hałasy ze strony południa. Automatycznie odrzucił niedopałek odbijając się dłonią od prowizorycznej ławeczki. Źródło dźwięku najwyraźniej wcale nie miało zamiaru kryć się przed niepotrzebnym spojrzeniem. Zza gęstwiny wyłoniła się grupka osób. Na całe szczęście (albo i nie) nie wyglądali na pozbawione zmysłów bestie. Zaskoczony Ghost uniósł powoli dłonie na wysokość klatki piersiowej pokazując tym samym, że nie jest wrogo nastawiony i nie ma przy sobie niczego, co w jakiś sposób mogłoby zagrozić zgromadzonym
Boris, Boris Cox.
Odpowiedział zgodnie z żądaniem próbując przy okazji opuścić dłonie. Jego niespokojny wzrok wędrował po wszystkich personach aż w końcu zatrzymał się na kobiecie, która jako jedyna wyróżniała się sposobem przywitania.
Tak jest o wiele lepiej. Witam.
Uniósł kącik ust ku górze próbując jednocześnie schylić się po swój plecak. Bądź co bądź przedmiot był dla niego bardzo ważny i chciał go chronić za wszelką cenę. Ostrożnie trzeba wybadać nastawienie tych tutaj. Z liczniejszą grupą nie miał najmniejszych szans w starciu a cholera wie czy są dobrze nastawieni do przybyszy.
Nie mam złych zamiarów. Przybywam z daleka.
Brzmiał nieco jak kosmita ale faktycznie było jak mówił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.18 22:34  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
  Wyciągnięta z kabury broń nie świadczyła o prywatnym charakterze jasnowłosego łowcy. W tym momencie działał jako bufor pierwszego kontaktu z nieznajomym, a o własne bezpieczeństwo dbał w sposób najbardziej odpowiedni do Desperackich realiów, poprzez dyskretny pokaz siły. Przewaga łowców była jednak oczywista, nie ograniczała się wyłącznie do ich liczby, ale tyczyła się także lepszego wyposażenia, które w porównaniu z plecakiem stojącego przed nimi mężczyzny było ewidentnym atutem. Swoboda z jaką na leśną przecinkę napływali kolejni uzbrojeni ludzie świadczyła o ich uzasadnionej pewności siebie. Nigdy jednak nikogo nie lekceważyli, doskonale świadomi siły, jaką niepozorna jednostka potraktowana wirusem X może posiąść w mgnieniu oka za sprawą przemiany. Otoczyli nieznajomego luźnym okręgiem, gotowi pozostać na swych pozycjach do momentu, aż wszystko zostanie wyjaśnione.
  — Borisie Cox, zapewne jesteś zmęczony po niewątpliwie trudnej podróży, ale bezpieczeństwo jest bezpieczeństwem — wyjaśniła wyważonym tonem. Było w nim odrobinę ciepła, ale również spora dawka surowości. Nie zamierzała odpuszczą wyłącznie przez współczucie względem człowieka, którego na dobrą sprawę znała od kilku minut. Gnębiła ją też wrodzona nieufność, która objawiała się mniej lub bardziej u każdego ze zmutowanych łowców. Wskazała kiwnięciem głowy jego bagaż. — Pamiątki rodzinne? — rzuciła swobodnie. — Wyciągnij wszystko na wierzch.
  Podczas rozmowy skrzyżowała ręce na piersiach, ale teraz po raz kolejny pozwoliła im wisieć luźno przy ciele. W ten sam sposób miała dłonią znacznie bliżej do rękojeści którejkolwiek z broni. Chociażby do Lectry, która w skrajnych wypadkach sprawdzała się idealnie jako paralizator.
  Obdarzyła mężczyznę wyczekującym spojrzeniem mając nadzieję, że nie poczuje się zbytnio atakowany przez tak dokładną kontrolę. Gdyby faktycznie chciała być namolna, poprosiłaby go o próbkę krwi. Nie ma nic lepszego niż pakt zawarty krwią przeciwnika, który dla podkreślenia wagi umowy zadaje sobie rany. Uwielbiała takie staromodne tradycje, zawsze dało się je wykorzystać dla siebie.
  — Jesteś jedyny? — zapytała Borisa, lecz w tym samym momencie odwróciła głowę do Vettoriego i to jemu zadała kolejne pytanie. — Miał być tylko jeden? Cholera. Dobrze, że i tak byliśmy w okolicy.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.18 12:07  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
Nie trzeba być obdarzonym ponadprzeciętną inteligencją żeby szybko zauważyć kto tutaj rządzi. Ta niezbyt wysoka dziewczyna reprezentowała całą zgraję, którą (raczej na szczęście) przyszło mu napotkać. Kto mógłby się spodziewać. Jak widać nie na darmo stare porzekadło głosi „nie oceniaj książki po okładce”. Nie ignorując słów i jeszcze na chwilę obecną spokojnej prośby, czy raczej polecenia, pochylił się nad plecakiem. Nie był wrogo nastawiony a co za tym idzie nie miał zamiaru ukrywać zawartości swojego dobytku.
Jasne.
Odparł spoglądając z pozycji niemal klęczącej na zgromadzonych. Jego spojrzenie głównie zatrzymywało się na osobie kobiety ponieważ to ona znaczyła tutaj najwięcej. Po odsunięciu suwaka zaczął wykładać kolejno nóż myśliwski, bandaż, nożyczki, ćwiartkę jakiegoś płynu pozbawionego barwy, który otulała bluzka z długim rękawem (zapobiegając potłuczeniu się), kilka fiolek wypełnionych mleczną substancją, kilka igieł i jednorazowych strzykawek, mały zdezelowany notatnik, para spodni a w nią zawinięty naładowany pistolet. Na koniec obrócił plecak żeby pokazać co zawiera boczna kieszeń-mała butelka wody, nic takiego... Gdyby ktoś był bardzo natarczywy to może wyciągnąć bieliznę ale NIE CZEPIAJMY się szczegółów.
Wszystko.
Jeżeli jego pakunek zostanie zatwierdzony do dalszego użytku to nie tracąc czasu zacznie się znów pakować. W końcu tylko jakieś logistyczne ułożenie wszystkiego sprawiało, że nic nie wysypie się po drodze.
Było nas dwóch ale tylko mi udało się dotrzeć aż tutaj.
Mówiąc to dźwignął się do góry stając na prostych nogach. Zmęczenie wyraźnie dawało mu się we znaki. Nawet jednostka odporniejsza niż przeciętny człowiek musi od czasu do czasu naładować baterie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.18 13:16  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
  Bagaż łowcy nie interesował ją tak długo, jak nie zawierało się w nim coś przesadnie niebezpiecznego. Leki, strzykawki, nawet broń zmierzyła obojętnym spojrzeniem. Nie mogła wymagać, by po Desperacji krzątać się bez ubezpieczenia.
  — Nie łatwiej trzymać go na wierzchu? — zapytała, wskazując kiwnięciem głowy na owiniętą w materiał spodni lufę. Nie mogła sobie wyobrazić, jak mężczyzna w wirze walki martwi się o przetrząsanie plecaka w poszukiwaniu pistoletu. Ciśnięcie w kogoś wyciągnięta przypadkiem bielizną być może pozwoliłoby mu zyskać kilka sekund, ale dopiero celny strzał z broni może zadecydować o życiu bądź śmierci.
  Nie chełpiła się wyższością nad schylonym do swego bagażu mężczyzną, owszem, jej wzrost nie przekraczał nawet stu siedemdziesięciu centymetrów, lecz dawno przestawała zwracać na to uwagę. Nie upadła też tak nisko, by czerpać satysfakcję przez rozkazanie komuś padnięcia przed nią na kolana, samo myślenie o tym było idiotyczne. Interesowało ją tylko i wyłącznie bezpieczeństwo, które obiecała zapewnić nie tylko sobie, czy pozostałym łowcom, ale także wszystkim nowym nabytkom, jakim jak ten. Wszczepiona wraz z Czerwinką nieufność czerwonnokich przejawiała się chorobliwą wręcz nienawiścią do wszystkiego co nowe. Wszystkiego i wszystkich, nawet jeśli mieli przed sobą swojego brata i towarzysza rebelianta.
  — Dobrze. — Kiwnęła głową, by spakował się ponownie.
Vettori powoli odsunął swoją lufę, zrobił to tak dyskretnie, że broń, która wcześniej prześlizgiwała się gdzieś w polu widzenia nagle zniknęła, jakby wcale jej nie było. Jakby wcale nie okazywał w ten sposób swojej nieufności. Musiał jednak pogodzić się z decyzją kobiety. Przyglądał się Borisowi jeszcze chwilę, aż w końcu również kiwną głową, ni to przytakując ni w ramach pożegnania i odszedł do reszty łowców, szukając dla nich pożytecznego zajęcia w drodze powrotnej.
  Tylko Kami pozostała skupiona na rozmowie.
  — Dwóch, rozumiem — odparła, unikając dalszego komentarza. Nie mogła mieć pewności jaki stosunek miał jej rozmówca względem tej drugiej osoby, której nie udało się dotrzeć na miejsce żywym. Surowość również była jej znakiem rozpoznawczym, nie próbowała więc pocieszać, ani podpytywać Coxa o samą podróż. Przyjęła do wiadomości, że tylko, albo aż połowa i na niej planowała się skupić. — Jesteś głodny? — Zapytała, również bez komentarza. Przekaz był oczywisty.
  Nie dostrzegła w jego ekwipunku niczego, co bez ryzyka dałoby się zjeść, więc zakładała, że cokolwiek ze sobą posiadał, pochłoną wcześniej rzucając ostatnie siły na wędrówkę po Desperacji. Okolice nie nadawały się do polować, więc syty posiłek leżał w strefie marzeń, ale oni zawsze dla ubezpieczenia zabierali ze sobą prowiant.
  W końcu skupiła się na tym, co najważniejsze.
  — Posiadasz jakieś użyteczne umiejętności? Mogę zapewnić Ci przetrwanie i dach nad głową wśród moich ludzi, ale w zamian oczekuję, że staniesz z nimi ramię w ramię. Po twoim bagażu zakładam, że parasz się medycyną. Zgadłam?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.18 20:31  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
Początkowo nie bardzo załapał o co mogło chodzić kobiecie ale po tym jak kiwnęła wymownie na załadowaną broń, wszystko stało się jasne. Bez zbędnych słów i tłumaczeń uniósł do góry róg swojej bluzki pokazując tym samym jeszcze jedną spluwę. Tym razem wsuniętą za pas od spodni. Różnica między obiema była jedna ale znacząca. W pistolecie trzymanym przy sobie znajdowała się tylko jedna kulka i nie była ona przeznaczona dla wroga. To nabój dla niego. Liczne dni podróży, utrata kompana a co za tym idzie, od pewnego czasu samotna wędrówka, sprawiły, że zaczął rozważać pewną możliwość. W obliczu niebezpieczeństwa lub zagrożenia, które w realnej ocenie mogło okazać się śmiertelne, postanowił sam ze sobą skończyć. To opcja o wiele bardziej łagodniejsza niż zostanie rozerwanym na strzępy. Czy zahaczało to w jakiś sposób o tchórzostwo? Można dyskutować. W każdym razie taka była jedna z wielu alternatyw.
Sunąc spojrzeniem po zgromadzonych, w końcu zatrzymał je na swoim bagażu, który znów zaczął pakować. Zupełnie jak wtedy gdy postanowił opuścić M1 chociaż okoliczności i krajobraz były zupełnie inne. Aż chciałoby się powiedzieć ‘wspomnień czar’.
Na wzmiankę o jedzeniu odruchowo spojrzał na zegarek. Kiedy to jadł ostatnią rację żywieniową? Dawno, zdecydowanie dawno. Podczas podróży nauczył się wydzielać mniejsze porcje, które jadł częściej. Było to bardziej logiczne rozwiązanie od jednego, większego posiłku dziennie. W taki sposób jakieś ilości węglowodanów i innych składników pozwalały mu funkcjonować.
Jedzenia nigdy nie odmawiam.
Ponownie spakowany plecak został zasunięty na dwa zamki przez co nic z drobnych rzeczy nie miało szansy na zgubę. Cox wyprostował grzbiet świdrując spojrzeniem tą asertywną babeczkę, która była szorstka niczym papier ścierny a jednocześnie pewna siebie. W pewnym sensie to połączenie wydawało się oczywiste ze względu na trwające warunki. Słodkie lalki na terenie Despy? No chyba nie.
Nie jestem darmozjadem, o to nie musisz się bać. Nie, jestem biologiem chociaż kłamstwem byłoby stwierdzenie, że kilka tajników medycyny jest mi obcych. Myślę, że byłbym wstanie poradzić sobie z większością niekoniecznie śmiertelnych ran.
Prawa brew, która powędrowała ku górze zdradzała nieme „więc? Chcesz mnie u siebie?”. Chociaż stał nadal w bezruchu to prawa dłoń bezwiednie wisiała nad rzuconym plecakiem. Wystarczyło jedno słowo żeby zebrał swoje manatki i ruszył z nimi w dalszą drogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.18 9:51  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
  Zmarszczyła nieznacznie czoło na widok ukrytej broni. W pierwszym momencie dlatego, iż nie spodobało jej się, że zataił tak ważną informacje, ale po chwili kiwnęła krótko głową na znak, że rozumie. Nie dało się jednak ukryć, że jeden czy dwóch towarzyszących jej łowców rzuciło nieznajomemu nieufne spojrzenia. Musieli niechętnie zignorować taką informację i udać, że nie zrobiła ona na nich większego wrażenia. Zasada była prosta - jeżeli Kami nie sugerowała niepokoju, im również nie niego nie pozwalano.
  — Będziemy rozmawiać w drodze — oznajmiła, co było jednoczesną odpowiednią na jego niewypowiedziane pytanie. Na przestrzeni przebytych kilometrów wiele mogło się jeszcze zmienić, lecz dopiero niechciany postój mógł sprowadzić kłopoty. — A więc biolog. — Powtórzyła w zamyśleniu. Tytuły naukowe i ukierunkowane wykształcenie traciło w podziemiu znaczenie i dopiero umiejętności, które przydawały się w praktyce wyznaczały rzeczywiste znaczenie jednostki, ale każdy kto liznął chociaż odrobiny poważnych studiów miał lepsze podstawy w generalnym obyciu. Jednooka rozważała jednak najlepszą opcję dla posiadacza takiego wachlarza umiejętności. Będąc szczerym, samo określenie 'biolog' niewiele jej mówiło. — Zamierzasz prowadzić badania tutejszej fauny i flory? Brzmi jak abstrakcja, ale potencjał tego środowiska jest nieopisany. Wystarczy pomyśleć, że lekarstwo na wirusa X jest na wyciągnięcie ręki, ale w M-3 uznają go za śmiertelny mutogen. Nie zdziwiłabym się, gdybyś dał się pochłonąć odkryciom, ale opcja medycyny przemawia do nie znacznie bardziej. Szpital zawsze szuka rąk do pracy. — Przerwała na moment by mógł rozważyć jej słowa, a jednocześnie kiwnięciem głowy wskazała kolumnie kierunek. Przed zmierzchem powinni zbliżyć do do murów wystarczająco, by widzieć ich wyraźny kształt majaczący wśród mgieł. Mniej-więcej wtedy też odbiją w stronę swoich bezpiecznych przejść. — Walczysz?
  Broń palna nie mówiła wszystkiego. Mógł nosić je przy sobie dla pozorów. Tak jak Kami, która potrafiła nacisnąć spust, ale wolała szwendać się z ostrzami różnej długości, bo to z nimi radziła sobie najlepiej. Wbrew pozorom nie każdy łowca szczycił się umiejętnościami radzenia sobie w walce.
  W międzyczasie dogoniła ich jedna z towarzyszących jednookiej kobiet, niska kobieta z szerokimi biodrami, która tylko kiwnęła głową na powitanie, a potem wysunęła w stronę Borisa zawiniątko. Pakunek zawierał blaszane pudełko z miękkim ryżem i kawałkami mięsa. Do wierzchniej pokrywki przyczepione były widelec i łyżka. W drugiej ręce niewysoka rebeliantka trzymała niepełny bukłak z wodą.
  — Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko pożywianiu się w marszu. Nie chciałabym ryzykować zostawania w okolicy miasta w nocy. — Wyjaśniła Yu, kiwając do drugiej kobiety głową w ramach podziękowania za fatygę. Potem znowu spoważniała, wracając myślami do głównego wątku. — Sytuacja jest prosta. Możesz zdecydować się na dołączenie do głównego trzonka grupy, ale od tego punktu nie ma już odwrotu. Niepewność jest źle widziana, a zabawy w zdrajcę nie polecam.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.18 0:10  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
To co w tej chwili mogło wydawać się dla nich minusem, w rzeczywistości przemawiało na jego korzyść. Chcąc przetrwać w tak niesprzyjających warunkach musiał mieć coś do ukrycia. Wyłożone karty na stół były zbyt oczywistą sprawą. Trafiając na nich, to tak, jakby wygrał w lotka. Szczęście, fart, dar od losu? Możecie to nazywać jak chcecie ale gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że równie dobrze karty mogły się odwrócić i wtedy nie byłoby już tak miło. Zaufanie to fajna sprawa ale jeśli kogoś dobrze znamy. Pani dowódca nie mogła mieć mu za złe schowanej pukawki. To raczej ostrożność niż przejaw niechęci. Czasy były trudne i każdy radził sobie jak tylko potrafił.
Jasne, nie ma problemu.
Nie cierpiał na wrzody żołądka albo inne przypadłości, który uniemożliwiałyby mu jedzenie w czasie drogi. Jak na swój młody wiek był okazem zdrowia i cennym nabytkiem do zasilenia szeregów. Odpowiednio sterowany mógł przynieść wiele korzyści. Trzeba tylko wiedzieć, za które sznureczki pociągać. Doświadczony strateg z odpowiednią charyzmą bez trudu ogarnie jego osobę. A to wszystkim wyjdzie tylko na plus.
Potrzebuję chociażby minimum sprzętu żeby móc cokolwiek wyprodukować. Macie chociaż namiastkę laboru?
To co miał przy sobie to wierzchołek góry lodowej. Może i jego profesja wydawała się banalna w tych okolicznościach i warunkach ale mógł naprawdę wiele. Leki, okłady, napary, różne maści przyspieszające chociażby gojenie ran. To wszystko dało się zrobić na własną rękę. Potrzebował jedynie zaplecza i czasu. Powrót do korzeni, zwłaszcza, że czasem ciężko o apteczne specyfiki, bywał zbawienny.
Mogę pracować na dwa fronty.
Zdeterminowany i pewny swych sił wydawał się aż zbyt entuzjastycznie podchodzić do wizji przyszłości. Jeszcze nie strudzony walką, z ciałem w jednym kawałku deklarował pomoc również w szpitalu.  Co z tego wyniknie? Dowiemy się pewnie niebawem.
Ruszając w drogę zarzucił plecak na oba ramiona. Idąc ramię w ramię z Kami i dyskutując z nią na temat najbliższej przyszłości, został zatrzymany przez kobietę, która wręczyła mu posiłek. Gdy tylko podziękował, ruszył dalej jedząc.
Przestań. Nie wiem jak Ci się mogę odwdzięczyć.
Nie dość, że został przygarnięty do grupy, to jeszcze dano mu kolację. Takie rzeczy nie zdarzają się często dlatego być może trzeba to uczcić?
Jestem cały Twój. Do dyspozycji.
Puszczając oko przywódczyni, zabrał się zaraz za jedzenie. Nie ukrywał, że był ciut głodny. Chociaż jego wypowiedź zabrzmiała zabawnie, to taka była prawda. Ghost to dobry i posłuszny żołnierz. Wie co to rozkaz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.18 11:25  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
  Łączenie ostrożności ze swobodą rozmowy nie przychodziło jej łatwo, jaśniała w momentach gdy przyszło jej zwracać się do mężczyzny, a zaraz potem poważniała, zapatrzona gdzieś w dal, nasłuchując i obserwując otoczenie. Szlakiem tym poruszali się setki razy, ale Desperacja słynęła z własnej nieprzewidywalności, dziesięć razy mogli nie natknąć się na żywego ducha, a za jedenastym wpaść prosto w zasadzkę jakiejś nienazwanej bandy. Czujność była wypisana na twarzach łowców, gdy pokonywali zarośla i kierowali się na oznaczony z rzadka długimi, wbitymi w ziemię palami szlak, ścieżkę do bezpiecznych sfer.
  Rzuciła mu pobieżne spojrzenie, gdy wspomniał o sprzęcie. Zawsze w takich chwilach jak te wracała myślami do dawnych lat, czasów które obiecała wyrzucić z pamięci za każdym razem, gdy od nowa wypełniały ją cierpkie wspomnienia.
  — Owszem. Pracownia jest wyposażona w niezbędne minimum i jeszcze trochę. Wszystko co pozostawili poprzednicy jest twoje. — Oznajmiła z taką pewnością, jakby Cox już w tym momencie należał do ich szeregów. Nie próbowała posuwać się do przekupstwa, ale odrobina wywieranej na mężczyznę presji nie powinna mu wcale zaszkodzić.
  Nie dało się mówić jeszcze o nici sympatii, ale Kami nie odczuwała negatywnej aury wokół tego człowieka. Być może tego dnia jej się poszczęściło, im wszystkim się poszczęściło. Rebelianci z natury nie są zbytnio ugodowi, ale trzymanie tak wielu krótko zaciągniętych łańcuchów nadszarpywało jej zdrowie. Uzdolnieni i niebezpieczni ludzie nie muszą być wcale okiem cyklonu, żeby otrzymywać szacunek pozostałych. Na ocenę było zdecydowanie za wcześnie, lecz kobieta sądziła, że właśnie z takim rodzajem osoby ma w tym momencie do czynienia.
  Jego zapał był zaraźliwy.
  — Cieszę się — przyznała szczerze. Badania były ważne, ale gdyby szpital potrzebował pomocy, sama rzuciłaby wszystko na rzecz ratowania towarzyszy broni. Gdzieś poza wszystkimi tytułami była również medykiem, który pod czujnym okiem Dovesa pracował w podziemiu przez wiele długich lat. — Twoja pomoc na pewno będzie wartościowa.
  Podczas dyskusji pokonywali znaczne odległości, więc w którymś momencie zatrzymała się, by dokładniej skontrolować to, co mieli wokół siebie. Pustynne wypłaszczenia i kamienne wąwozy, gdzieś w tle kilka gęstszych zarośli. Chociaż nie było tu prawie nic charakterystycznego, ogromne mury majaczyły już w oddali jak gigantyczny wskaźnik kierunku. Czerwone lampy świeciły się i gasły określając zagubione w chmurach granice betonowej konstrukcji. Byli blisko.
  — Możesz odwdzięczyć się swoją pracą. Zadbaj o swoich towarzyszy, a oni zadbają o ciebie — odparła bez skrupułów twardym tonem. Dotychczas mówiła ze spokojem, łagodnie i ostrożnie, ale teraz, gdy wchodzili powoli w cień kamiennych ruin, które zlewały się z kamiennymi ścianami rozpadlin odzywała się jej szorstka strona. W tunelach nie będzie już tak przyjemnie, z tonami ziemi i betonu wiszącymi nad głową.
  — Witam w gnieździe szczurów — przywitała go cicho, jeszcze raz. Słowa odbiły się echem od pogrążonych w mroku korytarzy, gdy znikali powoli z powierzchni Desperackich bezdroży.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 20:00  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
Las. - Page 18 Zaraza-1539959232
Tętent kopyt dotarł do uszu Łowców, zanim takowi mogli dostrzec sylwetkę konia i jego właściciela, który po chwili, wraz z wierzchowcem, wyłonił się zza pobliskich, pozbawionych listowia drzew. Z daleka prezentował się jak przeciętny przedstawiciel gatunku ludzkiego, z tą drobną różnicą, iż nad jego głową unosiło się osiem motyli, a on sam sprawiał wrażenie kogoś, kto tkwi w siodle bez ruchu od wielu tygodni, a może nawet miesięcy. Zaś jego wierzchowiec wzbudzał skrajne emocje, a może nawet odrazę – z jego na wpół przegniłego ciała odpadała skóra płatami, odsłaniając skryte pod nią kości i ścięgna, a wychudzona sylwetka, uginająca się pod ciężarem jeźdźca, wskazywała na to, że jest niedożywiony, a może nawet poważnie chory. Poza tym do nosa ich obojga dolatywał drażniący, trudny do zniesienia odór rozkładających się ludzkich zwłok, który wywoływał o wielu odruchy wymiotne. Najprawdopodobniej wydzielało go ciało kopytnego, a przynajmniej tak podpowiadała logika.
  Gdy ten osobliwy duet zbliżył się na odległość metra, zarówno kobieta, jak i mężczyzna mogli zorientować się, że cała sylwetka tajemniczej persony była spowita płaszczem, a owe nakrycie wydawało się, jakby mistyczne, niepasujące do obecnych czasów, wykonane z nieznanego dla ludzkości materiału. Wtem twarz przybysza skierowała się ku zebranym, acz jej wyraz był niemożliwy do rozpoznania, gdyż jego lico w całości pokrywała szpetna maska wytworzona z twardego, trupio-białego tworzywa, swym kształtem przypominająca maski, używane przez doktorów w okresie europejskiej epidemii dżumy przypadającym na XIV wiek.
  Koń zatrzymał się w pewnej odległości od obywateli podziemnych zakamarków miasta, po czym prychnął, wierzgając przez chwilę w ramach rozdrażnia kopytami, acz jego akt buntu nie trwał zbyt długo. Mężczyzna odzyskał nad nim kontrolę, uderzając go czymś, co trzymał  lewej dłoni, acz nie były to lejce. W palcach ściskał strzykawkę o niewyobrażalnym rozmiarze. Przez nieomal przezroczysty pojemnik można było dostrzec jej zawartość - znajdowała się w nim jasnoczerwona, płynna substancja, której nazywa żadne z nich nie znało, zaś wielka igła była pokryta zarazkami i brudem minionych stuleci.
  Bezduszne ślepia mężczyzny o barwie ciemności objęły najpierw twarz kobiety, a potem mężczyzny, ale nie zaadresował w ich kierunku żadnych słów, chociaż niewątpliwie otwór w masce, gdzie mieściły się usta, poruszył się równomiernie, jakby ich właściciel mamrotał coś pod nosem. Wyraz ten, chociaż niezrozumiałe dla Łowców, miał tylko jedno znaczenie — plaga.
  Mimo niezbyt przychylnej prezentacji, mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto chciałby rozpocząć z nimi waśń. Jedynie spoglądał na ich twarze, myślami błądząc gdzieś daleko. Wyglądał tak, jakby na coś czekał, zatem nasuwało się jedno pytanie – na co?
  Odpowiedź miała paść niebawem. Po tym, jak jego serce zabije dwadzieścia bolesnych razy. Kilka kilometrów drogi stąd. Za zamkniętymi drzwiami baru „Przyszłość”, gdzie ludzie oddawali się beztroskim rozmowom.

Tym miłym akcentem, witam Was – drodzy userzy – na świeżo rozpoczętym evencie, mającym na zadanie poruszyć do życia narzekających na nudę graczy. Obowiązuje całkowita swoboda działania.
Termin na reakcje graczy: 30.10.2018 r. W przypadku jej braku nie będą wyciągane przeze mnie konsekwencje, ot, po prostu gra będzie toczyła się dalej, niemniej jednak liczę na wasze zainteresowanie i zaangażowanie. Bawmy się!
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 22:55  •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
  Stop. Być może za bardzo pośpieszyła się z witaniem Borisa w podziemnych tunelach, gdyż jak okazało się, nie byli w stanie zejść do nich bezpiecznie, niezauważeni. W ostatnich chwilach przed skierowaniem kolumny łowców do jaskiń coś zagrodziło im drogę. Najpierw w formie niepokojącej aury, a następnie również nieznajomej sylwetki konia i jeźdźca.
  Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, który genezę miał w mieszaninie nieprzyjemnych zapachów, a nie jak można się spodziewać - w strachu. Żyjąc w stęchliźnie podziemnej infrastruktury miasta powinno się być przyzwyczajonym do najróżniejszego natężenia odoru, lecz ten był czymś więcej niż tylko drażniącym nozdrza smrodem. Dochodziły do tego wszystkie efekty wizualne, w tym gnicie i potwory oddech zwierzęcia i jego pana. Widok przykry, chociaż nie zaskakujący jeśli miało się w życiu odrobinę pecha natrafić na ofiary chociażby bestialsko sporządzonych toksyn. Tym skojarzeniem najłatwiej było jej przypisać osobnika gdzieś w sferze istniejących w granicach logiki stworzeń, bo nie potrafiłaby nazwać tego człowiekiem.
  Instynktownie cofnęła się o niepełny krok, bardziej żeby zaznaczyć nieprzekraczalną dla reszty łowców granicę, niż rzeczywiście spróbować uciec. Być może jeśli w samotności przemierzałaby Desperację podjęłaby natychmiastową decyzję o odwrocie lecz teraz prowadziła ze sobą nie tylko Borisa, nowy nabytek, ale także całą resztę sporej grupy towarzyszy broni. Stanęła więc na czele kolumny i starając się oddychać przez nos zbadała ostrożnie sylwetkę jeźdźca.
  W spokoju, bo obie strony przystanęły w miejscu, przyglądała się istocie odzianej w niecodzienny strój. Była przekonana, że tak specyficzny wygląd powinien jej coś mówić, w końcu obsesyjnie czytała książki traktujące o przeszłości, czasach sprzed apokalipsy i skrawki zapamiętanej wiedzy tłukły się wewnątrz jej umysłu.
Już to gdzieś widziałaś, Yu, ponaglała się w myślach, lecz pamięć zawodziła.
  Doskonale działały tylko przyzwyczajenia, a szczególnie to jedno, które kazało jej bezwarunkowo sięgnąć do pasa by przygotować ostrze do obrony bądź ataku, w zależności od potrzeby. Szczęk broni palnej za jej plecami świadczył o tym, że nie była jedną, która postanowiła dmuchać na zimne. Ani koń, żywy trup, ani mężczyzna w masce (zakładała, że to mężczyzna, bo w końcu to oni niosą ze sobą wszystkie paskudztwa) nie wywoływali krzty pozytywnych emocji. Wszystko było nagle bure i nijakie, nieprzyjemne w oglądaniu. Strzykawka, bulgoczący głos i woń śmierci.
  Oh tak, tą znała doskonale.
  — Czasem na swojej drodze znajdziesz podkowę, a czasem jeźdźca — odezwała się z dystansem w głosie. — Czemu zawdzięczam sobie to spotkanie?
  Utkwiła swoje własne, czerwone spojrzenie w czarnych oczach istoty, ale nie mogła dostrzec nic poza bezkresną beznadzieją. Odchyliła wolne ramię na bok, symbolicznie grodząc jeźdźcowi drogę do reszty łowców, bo wiadomym było, że gdyby chciał ją wyminąć, mógłby zrobić to bez problemu. Lecz nawet drżąc wewnętrznie Yu nie zamierzała ustępować mu drogi.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 18 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 18 z 27 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 22 ... 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach