Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie 30.11.14 21:13  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Kobieta nie była do końca pewna co też w następnej kolejności zrobią androidy. Nie była też w pełni przekonana, czy na pewno jej racjonalny mózg przetrwa tą ciężką próbę, skoro już po troszku odpuszczał swoje postanowienia.
Cedna oczami wyobraźni już widziała scenę, gdzie jeden cyborg wchodzi w nią od tyłu, a drugi z kolei zadowala się jej ustami, ale nie spodziewała się tego, że nagle zostanie uniesiona do góry. To ewidentnie zaskoczyło dziewczynę i wymalowało się perfidnie na jej twarzy, ale po chwili szybko się skrzywiła i jęknęła z bólu czując silny nacisk na udach, który ewidentnie pozostawi po sobie śliczny ślad w postaci fioletowych siniaków. Jak na razie nie podobało jej się to ani trochę, a po chwili nawet i bardziej jej się to nie spodobało. Może i przeżyła już te 69 lat, ale przeżycia związane ze stosunkiem analnym były marne i bardziej bolesne niż zadowalające. Być może była to wina beznadziejnych partnerów? Nie wiadomo, ale z pewnością, gdy Cedna poczuła wypełnienie w tylnych partiach ciała przeszył ją dreszcz, a następnie przytłumiony ból, taki jaki się odczuwa, gdy jakaś część ciała zostanie mocno naciągnięta, lub w tym przypadku rozciągnięta. Zacisnęła mocno szczęki i warknęła cicho.
Jej oddech stał się cięższy, a bicie serca szybsze. Po niedługiej chwili również i od przodu została wypełniona przez Mashiro. Odchyliła głowę do tyłu i jęknęła przeciągle, gdy dwa członki androidów uderzyły o siebie oddzielone organicznymi ściankami. Pomimo bólu, było to na swój sposób i irytująco przyjemne, świeże doznanie. Nie minęło jednakże długo czasu, gdy zamiast z bólu, Aomame zaczęła jęczeć z rozkoszy. Pieszczoty dwóch androidów zarówno na jej piersiach, szyi jak i ustach doprowadzały wręcz do szaleństwa, a zsynchronizowane pchnięcia stymulowały jej podbrzusze, które z każdą chwilą coraz częściej i mocniej się kurczyło.
Kiedy nagle Mashiro zaprzestał swoich akcji, otumaniona wysokim poziomem libido Cedna westchnęła jakby z tęsknoty. Nie była w stanie nawet i się wysłowić ciągle czując pchnięcia i pieszczoty. Była niczym lalka, ale dalsze wydarzenia jakie miały miejsce trochę otrzeźwiły jej umysł.
- C-co… - Mruknęła jeszcze niezbyt dotarwszy do siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.14 21:55  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Mmm... To zdecydowanie było nader rozkosznie przyjemne. Ich wspólne zgranie się było idealne, takie jakie być powinno. Obaj doskonale dostosowywali się do swoich, wzajemnych ruchów, a łowczyni już po krótkiej chwili przestała czuć opory i pozwoliła swoim ustom na wydawanie dźwięków rozkoszy, jakie w tej chwili Len dusił, wpity w jej szyję namiętnymi pieszczotami. Nie przerywał swoich pchnięć ani na moment, dalej ściskając jej uda dość mocno, przez co faktycznie powstaną tam bolesne ślady zapewne po jego bladej dłoni. Wszystko działało pięknie... Jego moduł chłonął każdą porcję danych z ruchu bioder, wprawiając jednostkę centralną w stan swoistego, błogiego chaosu, którego pragnęła bardziej i bardziej.
Początkowo nawet nie zwrócił dużej uwagi na odsunięcie się Mashiro, i jego słów o niskim stanie energii. Miast tego, postawił Cednę na ziemi, posyłając swojemu "partnerowi" złośliwy uśmiech. - Już brakuje ci energii? Faktycznie lepiej jak jesteś na dole... - Stwierdził dość wytykająco, a gdy dziewczyna była już na własnych stopach na ziemi, wysunął się z jej tyłeczka i zaatakował jej intymne sfery przednie, korzystając z faktu że Mashiro chwilowo odpuścił. Wykonywał tam intensywne, silne pchnięcia, pozwalając sobie na nieco "egoistyczne" wykorzystanie tej sytuacji, dając sobie możliwość dobicia do spektrum odczuć, jakich dawno nie miał. Odczuć delikatnego, kobiecego łona, które zaciskało się miękko wokół jego "narzędzia". Było to zdecydowanie bardzo przyjemne... Nie powie czy bardziej od "drugiego" wejścia, ale zdecydowanie było czymś, co dawno nie odczuł.
Jednak nie wszystko poszło tak dobrze...
Gdy tylko usłyszał dźwięki bólu ze strony Mashiro, wyrwał się natychmiastowo z kobiety, puszając ją. Wyskoczył również ze spodni, które miał opięte wokół kostek i niemal nagi doskoczył do swojego partnera. - Mashiro! Co się... - Zatrzymał się, drżąc, jakoby coś nie pozwalało mu przejść dalej. W jego programie pojawiła się logiczna blokada postawienia kolejnych kroków, gdyż system wykrył niebezpieczeństwo ze strony nanobotów, jakie też kilka z nich było zagnieżdżonych w ciele Lena. Kiedy jednak te nanoboty zostały zwalczone przez system i zdezaktywowane, a system nie pozwolił się zbliżyć do pochłanianego nimi Mashiro...
Właśnie...
Widok jak zielona, mechaniczna substancja, niczym cholerny wirus ogarnia całe ciało androida jakiego... Tak... Kochał... I nie mógł z tym nic zrobić... Nie mógł nawet się zbliżyć... Ocalić go...
- M... Mashiro... ... - Zdołał jedynie swoją "nielogicznością" przezwyciężyć blokadę logiczną do tego stopnia, by wypowiedzieć to jedno słowo... Jego imię...
Po minucie już nie zostało nic, a niebezpieczne nanoboty uciekły... System zwolnił blokadę, a Len padł na kolana tuż przy miejscu, gdzie jeszcze sekundę temu leżał jego ukochany... Patrzył z istnym niedowierzaniem na to, co widział...
Mashiro...
Podniósł delikatnie pozostały po nim, metalowy element, i w ciszy przytulił do swojej piersi... Milczał. Chwilę, acz jednak...
- Mashiro... - Zaczął, zupełnie załamanym tonem. To nawet nie była imitacja... System niemal natychmiastowo przekonwerterował jego moduł mowy do czynienia tak samo ludzkiej barwy głosu... Gdy jest ona w tej chwili... - Mashiro... Przepraszam... Miałem cię chronić... Miałeś być moim celem w egzystencji... Powodem do niej... - Delikatnie odłożył żelazny przedmiot na bok, by jeszcze na chwilę utkwić w nim swoje, czarne w tej chwili jak czarna dziura spojrzenie... - A nie potrafiłem... Ochronić cię przed tobą samym... - Cisza...
Zupełna cisza, zupełny brak ruchu. Jego wizja była przysłonięta tysiącami błędów, które w pewnym momencie zanegowały same siebie i zniknęły, a czarnowłosy wstał z kolan, po czym zbliżył się do skrzyni, jaką stworzył Mashiro. Jego spojrzenie znów się zatrzymało na chwilę...
By następnie z istną furią wyrwać zamek, a potem rozerwać skrzynię na cztery, tytanowe płyty, jakie rozrzucił na boki. Widać było iż jego działania kierowane są wściekłością, gniewem...
Musiał to na czymś rozładować. A ta skrzynia była idealna. Gdy już więc ją "rozłożył", przeniósł swój miecz na płaszcz, w którym jeszcze nie dawno był jego kochanek, po czym stanął przed kobietą, wzdychając ciężko. - Wybacz nam... Mi... Godzinę temu obaj toczyliśmy zażartą walkę z Mantykorą, z której co prawda wyszliśmy zwycięsko... Ale nasze moduły nie były w pełni zaspokojone... Chcieliśmy skorzystać z ciebie... By pozbyć się nieznośnych błędów, jakie zalewały nasze wizje, nielogiczności pożądania... Wybacz nam... Mi... Gdybym go nie naprawił, teraz by... Nie zniknął... - Przerwał na krótki moment, po czym oparł dłonie o swoje biodra, przechylając głowę lekko na bok i wpatrując się w kobietę. - Jeśli chcesz, w ramach rekompensaty za ten... Bolesny początek, mogę delikatniej zaspokoić cię w pełni... Możesz też zabrać swój ekwipunek i odejśc. Nie powstrzymam cię, nie zaatakuje. Chciałbym jednak w jakikolwiek sposób zadośćuczynić ci tego bólu z początku... - Wysunął swoją dłoń, przesuwając nią lekko i delikatnie, niczym muśnięcia motylich skrzydeł, bo jej ramieniu, siląc się na blady uśmiech. Chciał chociaż tyle dla niej zrobić...
- Wybacz że dopiero teraz o to pytam... Ale... Jak się nazywasz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.14 21:00  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Ah tak. Ten błogi, wręcz nieświadomy stan, w którym wszystkie myśli i zmartwienia kołatające po mózgu zostają zepchnięte w jakieś dalekie odmęty świadomości. Buzujące w krwi libido doprowadza umysł na granicę szaleństwa pozwalając na swobodny chaos w głowie kochanków, którzy przestają tak naprawdę myśleć o czymkolwiek innym, pragnąc jedynie zaspokojenia swoich pierwotnych żądz. Rhoneranger miała ogromne obiekcje co do całego „pomysłu” androidów od samego początku, ale nawet i najznamienitsi geniusze przegrywali walkę z czymś nazywanym „pożądaniem”, więc po czasie gdy obydwaj poruszali się synchronicznie w jej ciele Aomame nie pragnęła niczego więcej jak tylko trwać w tej chwili po wieki.
Nie myślała za wiele i miała nawet problemy z ocenieniem sytuacji, więc gdy poczuła wysunięcie białowłosego androida westchnęła w ogóle nie rozumiejąc powodu dla którego to zrobił. To nie przeszkodziło Lenowi, który następnie ją postawił i na drżących i ledwo utrzymujących ciężąc ciała nogach Aomame była dalej zaspokajana od tyłu, dopóki coś naprawdę poważnego nie zaczęło się dziać z Mashiro.
Łowczyni opadła na ziemię dygocząc jeszcze z podniecenia i mglistym wzrokiem obserwowała jak ciało androida powoli jest pożerane przez własne nanoboty.
To okropne…. Taka strata… pomyślała trochę zawiedziona Cedna. Ta jednostka pomimo uszkodzeń mogła mieć tyle ciekawych przyrządów, które przydałyby się inżynierowi takiemu jak ona. Te liczne moduły, matryce, nanoboty, obwody i oprogramowanie… wszystko właśnie przepadało na zawsze przez wadę systemu. A może twórca specjalnie tak zaprojektował cyborga? Nikt już się tego nie dowie, ponieważ zarówno ojciec , jak i „syn” odeszli z tego świata, a Cedna nie miała okazji się niczemu przyjrzeć.
Zauważyła jednakże ciekawe zjawisko. Dwóch androidów nie było zwyczajnie trzymającymi się wspólnie robotami. Oni nie tylko mieli imitujące uczucia oprogramowanie, oni autentycznie coś odczuwali. Zdecydowanie łączyło ich coś więcej niż przyjaźń, ponieważ czarnooki cyborg ewidentnie był poruszony autodestrukcją Mashiro. To bardzo zainteresowało Cednę. Pomijając już fakt, że z chęcią by rozbroiła na części Lentarosa tylko po to, aby ukarać go za brutalne zbeszczeszczenie jej ciała – ciekawe by było dowiedzieć się znacznie więcej o tym androidzie posiadającym coś tak nienormalnego, a równocześnie pomysłowego jak „moduł erotyczny”.
Aomame wykrzywiła usta w geście niezadowolenia i obleciała Lentarosa wzrokiem ciągle siedząc na ziemi. Zastanawiała się czy skorzystać z oferty genialnego kochanka, czy może odejść pozostawiając sprawę zamkniętą.
- Hmmm... zadośćuczynić… i mówią, że to ludzie to skomplikowane istoty. – Westchnęła z lekkim rozbawieniem powoli się podnosząc z ziemi. Cóż, w tak niespokojnych czasach, kiedy nie wiesz czy nie zginiesz za parę minut warto korzystać z każdej miłej okazji.
- Nazywają mnie Cedna. A ty androidzie? Jesteś pewien, że potrafisz zaspokoić kobietę w delikatniejszy sposób, a nie tylko gwałtem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.14 22:48  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Żadnego współczucia dla umierającego... Hm... Kończącego egzystencję androida. Nader ludzkie podejście - przedmiot. Nie warto rozpaczać nad przedmiotem, w końcu to tylko obiekt, nie był żywy, nie miał uczuć, niczego...
Niczego...
Tak... Dokładnie tak... Zupełnie ludzkie podejście. Skoro jest przedmiotem, technologią, nawet tak doskonałą by imitować... Nie, by ODCZUWAĆ emocje... To wciąż przedmiot. Coś stworzonego, nie żywego. Nie coś, co się narodziło, nie coś co nastało z łona matki, ewentualnie potem zmutowało. Nie, to zimna, bezuczuciowa maszyna, i tak trzeba je traktować. Bez współczucia, litości... Tia...
Oj tam, bez przesady by od razu go tak brutalnie zniszczyć. Przecież nie zrobił jej nic złego, prawda? Troszkę bolało na starcie, ale w gruncie rzeczy, gdy chyliło się dalej to okazało się na tyle przyjemne by nie mieć z tym problemu, czyż nie? Więc po co tu zemsta... Za co zemsta... Za przyjemność? Dzizus, ludzie to jednak dziwne stworzenia. Bardzo dziwne. Oprogramowanie nie będzie ich potrafiło objąć swoim programem i zrozumieć... Nigdy. Cóż... Pozostaje jedynie być jak najlepszym w imitowaniu ich. To jedyne co zostało mu w tej chwili... Dosłownie, jak i w przenośni.
Jakby nie było - starał się teraz być dużo milszy niż wcześniej. Prawda była taka iż wzajemna obecność obupólnie ich nakręcała, sprawiała że mniej myśleli o ogładzie, o innych... A bardziej o sobie nawzajem. Przynajmniej tak było z Lenem, który teraz...
Cóż, jego "uczucia" jakich się nauczył imitują w tej chwili tylko jedno. Rozpacz. I chęć pocieszenia się w czyiś ramionach... Zapomnienia... Odsunięcia tego na bok. Jak najdalej... Jak najdalej...
A gdzie jest najdalej od utraty homoseksualnego partnera? W objęciach kobiety. Dokładnie...
Ujął jej dłonie i pomógł jej wstać, dopiero teraz logicznie dochodząc do faktu, że przez ogólne podniecenie i zmęczenie działaniami mogła mieć z tym wyraźny problem. Fakt... W końcu obydwaj jej nie oszczędzali, prawda? Nawet w drobnej mierze.
- Bo jesteście bardziej skomplikowani od nas... Jak bardzo będziemy was imitować - nigdy nie zaimitujemy waszej nielogiczności w pełni. - Odpowiedział z bladym uśmiechem na twarzy, wtapiając w nią wzrok swoich czarnych oczu, które teraz przypominały najprawdopodobniej bramy otchłani. Otchłani zapomnienia, mroku, niekończącej się ciemności. Puścił jej dłonie od razu po tym jak wstała. Cedna...
- Cedna... Mówiłaś iż kierujesz się do Smoczej Góry... Jesteś z Drug-On, prawda? - To pytanie było skierowane do Cedny, pomimo iż brzmieniem przypomniało stwierdzenie faktu. - Ja... Lentaros... Ale Len wystarczy... Nie mogę zagwarantować że będziesz na tyle zadowolona ile pragniesz... Sama ocenisz czy faktycznie spełniłem swoją powinność. - Jego prawa dłoń wysunęła się ku jej głowie, delikatnie wplątując się między jej mokre kosmyki, obejmując tył jej głowy. Nachylił się ku niej, lewą dłonią podtrzymując jej nagie plecy, by mogła się oprzeć bez problemu. - Nie mogę przewidzieć tego, czy potrafię spełnić twoje oczekiwania... Wiem że mogę to jedynie sprawdzić. - Dopowiedział, zbliżając swoją twarz do jej. Uśmiechnął się nieco szerzej, po czym delikatnie ucałował jej usta, muskając je subtelnie i czule, delikatnie polizując chłodnym, wilgotnym językiem. Nie był natarczywy... Starał się działać delikatnie, na tyle na ile mógł... Zsunął dłoń z jej głowy gdy już połączyli swoje wargi i przeniósł ją pod jej ramieniem na plecy Cedny, a lewą dłoń przeniósł na przód, powoli i badawczo, opuszkami palców wodząc po jej, jeszcze rozgrzanym ciele. Brzuchu, klatce piersiowej, piersiach i podbrzuszu... Był dużo delikatniejszy niż wcześniej, gdy zrywał wszystko siłą, tak jak mówił. Jeśli maszyna coś mówi...
Dotrzymuje swojego przyrzeczenia, wbrew ludziom czasami. Jest słowna. Do bólu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.14 15:22  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Mogłaby go zmiażdżyć w zgniatarce na śmieci, rozpołowić piłą mechaniczną, rozkręcić na części i sprzedać, wyrwać obwody zasilające, stopić na miejscu. Było wiele sposobów na wymazanie androicznej egzystencji z tego świata. Nie wszystkie były niestety dostępne w tym momencie, ale wyobraźnia ludzka nie zna granic. Oczywiście były to pomysły kierowane impulsem i złością, ale wcale nie, aż takie nieprzemyślane. Czysta zemsta za wymuszenie tego typu doznań na Cednie była logiczną akcją, chociaż kobieta sama po części przyznawała chłopakom rację co do jednego. Było to dosyć przyjemne doznanie, lekko ekstremalne, ale jakże interesujące zarazem. Nawet i gdzieś w głębi jej smolistej duszy znalazłaby się odrobina wdzięczności, że do tego ją zmuszono i nie otrzymała wielu ran, poza tymi siniakami na udach… i bólem tyłka. No ale coś za coś, czyż nie?
Zdecydowanie zauważyła nagłą zmianę w zachowaniu cyborga. Być może dziewczynie się zdawało, a może nie, aleeee Lentaros wydawał się być obecnie nieco milszym typkiem, niż wcześniej. Z pewnością wpłynęła na niego śmierć jego przyjaciela… kochanka? Nie była pewna, ale z pewnością była to mocna więź. Widziała w tych pustych, czarnych studniach tragedię jaka musiała się wydarzyć w wewnętrznym systemie androida. Rhoneranger poczuła w głębi serca współczucie. Chciała pocieszyć mężczyznę, a żyjąc już dobre 70 lat wiedziała, że jest wiele sposobów na to, a jednym z nich są ciepłe objęcia kogoś innego. Choćby i na chwilę, choćby na krótką przygodę, ale jednak zwykle pozwala to nie tylko na moment odstąpić od ciążących na ramionach problemów, ale również nieco uszczęśliwić. Dodatkowo żadne z nich niczego w zamian nie oczekiwało. Chciało zaspokoić swoje potrzeby, wyciągając korzyści dla siebie, nie dla kogoś innego. Sytuacja bardzo im sprzyjała.
- Dlatego, że to ludzie was tworzą będąc ograniczeni rozumowaniem. Nawet my sami nie odkryliśmy tajników naszej psychiki, a to co zrozumieliśmy i przelaliśmy w was to zaledwie drobna część całości. – Odparła z ciepłym uśmiechem. Następnie lekko przymknęła oczy, gdy kończył dalszą część wypowiedzi i przytaknęła.
- Mhmm…Lentaros. Len… - Powtórzyła jakby próbowała w swych ustach smak nowego wyrazu. Brakowało tylko, aby oblizała wargi i parę razy pożuła to nieuchwytne słowo w swej buzi. – Prawda, Drug-On to moja rodzina. – Przyznała szczerze jakby był to najoczywistszy fakt z możliwych. Następnie postanowiła się jeszcze bardziej rozluźnić i szerzej się uśmiechnąć zamykając przy tym oczy. Pozwoliła tym samym robić Lenowi to na co mu się podoba – chciała go sprawdzić.
- Hmpf, oczywiście. W takim razie sprawdźmy czy twoje zdolności są na wystarczająco wysokim poziomie. – Mruknęła mu prosto w usta wręcz podnosząc ręce i delikatnie przyciskając dłonie do jego pleców.
Pocałunek nie był już taki agresywny i wymuszony jakiego doznała wcześniej. Delikatny, czuły i przyjemny – miła odmiana, która satysfakcjonowała Cednę, chociaż nie przeszkadzają jej bardziej namiętne i trochę brutalniejsze formy. Tak długo jak sama wyznacza granicę i wybiera co robić wolno, a czego nie jest w porządku.
Dłonie, które wodziły po jej ciele od góry do dołu również wywoływały przyjemne dreszcze i odczucia, które szybko zmusiły Łowczynię do wydania z siebie przyjemnego pomruku w geście ewidentnego zadowolenia.
- Jak na razie… dobrze ci idzie… androidzie… - Mruknęła między pocałunkami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.14 21:03  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Ej no, nie musi się aż tak boleśnie mścić na nim. Przecież nie zrobił jej czegoś, co by odcisnęło na jej ciele jakieś niezmazywalne znamię, coś, czego by się wstydziła. Tej sytuacji nikt nie widzi, nikt też nie spojrzy, bo to miejsce jest uznawane za "skażone", więc mało kto się tu zapuści. Nie pozostawi to w niej również żadnego, konsekwentnego śladu, poza odczuciem przyjemności i zadowolenia, jeśli oczywiście byli(i będzie) wystarczająco dobrzy. No, może te siniaki... Ale w końcu one mogły się pojawić z różnych powodów, prawda? Niekoniecznie dlatego że zaciskał na jej udach dłonie android, który ją rżnął w tyłek, prawda? Więc nie ma co być aż tak wściekłym... Chyba. Raczej. Z pewnością. Więc cisza tu i nie robić z Lentarosa materiału na żyletki.
Hm... Od początku starał się być na tyle miły, na ile umiał, lecz teraz może stał się nieco... Mniej dosadny? Natarczywy? Bezpośredni? Możliwe że tak, ale jednakowoż nie potrafił inaczej. Świat - dosłownie - zawalił mu się w tej chwili, a jedyny sposób na to by pozbyć się tysięcy niewytłumaczalnych błędów oraz wyuczonych kodów "uczuć"... To zalać je innymi, zakopać kilkadziesiąt metrów pod innymi kodami, sprawić by te nie miały priorytetu bytu. Dlatego też... Troszkę nalegał na to. Może i by nie zmusił jej drugi raz...
Ale był wdzięczny. Wdzięczny za to, że się zgodziła. Drug-On... Najemnicy, organizacja która ma cel tylko wtedy, gdy ktoś jej takowy da. Hm...
Kiwnął głową przytakująco, nie odpowiadając jednak więcej na to zagadnienie. Faktem jest że wszystko to, co było potrzebno wymówienia, zostało wypowiedziane, czy to z jego modułu, czy z jej krtani. Zachowanie dziewczyny gdy usłyszała jego imię było dla niego dość zagadkowe, acz potrafił rozpoznać w nim działania poznawcze, powtórzeniowe, by lepiej poznać wybrzmienie i naturę tego imienia. Jej słowa o tym że Drug-On to jej rodzina sprawiły, że android lekko przekręcił głowę na bok w niezrozumieniu. - Rodzina? Jesteście spokrewnieni? Moje informacje o Drug-On to jedynie fakt iż jest to zorganizowana grupa najemników... - Przyznał, nieco zakłopotany faktem swojej niewiedzy. Jak mógł nie wiedzieć o tym, że członkowie organizacji są ze sobą spokrewnieni? Ysh. Nie zrozumiał przenośni, fakt, ale nie można mu tego zarzucać - metafory nie są specjalizacjami systemów komputerowych.
Czując że jego działania są akceptowane poprzez gesty kobiety, dotyk jej dłoni na jego plecach, jej słowa i pomruki zadowolenia, a także słowa o tym, że "dobrze mu idzie" sprawiły, że postanowił nadać temu odrobinę wyrazistszego smaku. Dalej wodził delikatnie po jej skórze dłońmi, lecz teraz robił to, zsuwając się bliżej intymnych i erogennych sfer, skupiając się na nich, czyli piersiach i podbrzuszu. Póki nie mógł jednak sięgnąć w pełni jej łona, skupiał dotyk swojej dłoni wokół jej piersi, delikatnie je gładząc i masując. Lekko zaciskał swoją bladą dłoń na jej piersiach, lecz nie robił tego zbytnio obelżywie, ot... Poprostu chciał nieco uintensywnić doznania. Jego usta również działały wyraźniej, delikatnie wsuwając swój chłodny język między jej wargi, i jeśli tylko na to pozwoliła - do jej ust, delikatnie drażniąc podniebienie i jej język tymi namiętnijszymi pocałunkami. Robił się nieco pewniejszy z każdym momentem, ale w którymś momencie uznał, że warto schodzić pieszczotami powoli w dół. Ostatni pocałunek zakończył delikatnym ugryzieniem jej warg, uśmiechając się w jej stronę, na swój, robotyczny sposób - zawadiacko, po czym namiętne, czułe pocałunki skupiły się na drobny moment na jej szyi, zalewając ją karesami, tylko po to by android lekko przykucnął, mogąc teraz skupić się na jej wrażliwych sferach. Wciąż prawa dłoń podpierała jej plecy, pod czas gdy lewa skupiła się na delikatnym pieszczeniu jej podbrzusza i łona, czule przesuwając po nich opuszkami bladych palców. Ani na moment nie zachował się natarczywie... Jedynie troszkę przyśpieszył działania. Jego chłodne wargi "przyssały" się do jej prawej piersi, oblewając ją czułymi pocałunkami i karesami, polizując i ssąc namiętnie sutek kobiety. Z modułu dźwiękowego androida zaczęły się wydobywać ciche pomruki przyjemności, związane z faktyczną przyjemnością z czynienia tych działań. Ten błogi chaos jaki zalewał jego umysł, powodując rosnące podniecenie z każdym dotykiem nagiej, ciepłej skóry... Z każdą chwilą co raz bardziej jej pragnął...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 14:17  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Nie była świadoma tego, jak wiele ludzkich informacji i imitacji odczuć mogą przesłać androiczne obwody przez system. Nie wiedziała, że pomimo imitacji uczuć i emocji, własnej sztucznej inteligencji i możliwości dogłębnej, logicznej analizy androidy takie jak Len naprawdę mogą przeżywać wydarzenia jak ludzie. Odczuwać smutek, radość i cierpienie nie jako część funkcji, którą w danej chwili nakazuje im system – bo trzeba, ale jako własne przemyślenia i niekoniecznie zamierzone akcje. Cyborgi też czują? To ci dopiero! Przecież to maszyny wytworzone po to, aby pomagać człowiekowi i w precyzyjny sposób imitować ludzkie zachowania. Właśnie, IMITOWAĆ to słowo klucz, gdy mowa o androidach. Taki był zamiar stwórców, aby udawały, nie aby się stały jak organizmy żywe. Ale jak bywa w życiu nieoczekiwane akcje przyniosły nieoczekiwane rezultaty, co skutkowało  przerośnięciem oczekiwań stwórców. Niesamowite, doprawdy. No i też ci awangardowi inżynierowie tworzący z własnych sług kochanków. Aomame z ogromną chęcią dobrała by się do tego oryginalnego moduły w ciele androida, aby poznać tajniki jego konstrukcji.
Tymczasem swobodnie poddawała się pieszczotom, pocałunkom i masażom jakimi obdarowywał jej ciało mężczyzna. Przyjemne doznania odciągały jej umysł od zbyt dogłębnego myślenia na trudne tematy dzięki czemu ogólnie rozluźniona kobieta odpowiadała trochę wolniej z dłuższymi przerwami na zastanowienie.
- Mhmm…nie, nie jesteśmy spokrewnieni pod żadnym względem. – Uśmiechnęła się lekko rozbawiona i przymknęła oczy niczym zadowolona kotka. – Użyłam tutaj metafory, aby wzmocnić znaczenie więzi jaka nas łączy. Jesteśmy zżyci, niekoniecznie w ten typowy dla normalnych istot sposób, ale każdy z nas odczuwa tą metafizyczną nić porozumienia i własnego zrozumienia. Dzięki temu bardziej czujemy się jak rodzina niż współpracownicy, no i też ufamy sobie bardziej. Trudno jest zapewne Ci to zrozumieć… jest to coś trudnego do określenia słowami… to się po prostu…czuje… - Mruknęła pod koniec już biorąc trochę głębsze oddechy i dłuższe przerwy pomiędzy słowami. Spowodowane to było przyjemnymi akcjami Lentarosa, który sprawnie wodził swoimi dłońmi po jej ciele, a szczególnie piersiach. Ucisk, masaż i głaskanie – to coś za czym Aomame od dawna już tęskniła. Nie pamięta dokładnie kiedy ostatni raz odbywała z kimkolwiek stosunek, ponieważ zaaferowana była rozwojem warsztatu.
Oczywiście pozwoliła wtargnąć różowemu mięśniowi Lentarosa między jej wargi i nawet zamruczała przy tym przeciągle przesuwając jedną ze swoich dłoni na jego kark. Palce szybko wplotły się w mokre kosmki włosów. Cicho się zaśmiała czując „pożegnalne” ugryzienie, a następnie wciągnęła głęboko powietrze i przechyliła głowę do boku, gdy zaatakował jej szyję.
Nie minęło długo, gdy kobieta zaczynała ponownie drżeć z rozkoszy. Oddech ponownie nabrał szybszego tempa, stał się nieco urywany i sapliwy. Cedna walczyła, aby jej kolana nie ugięły się nieoczekiwanie w wyniku tak przyjemnego dotyku na jej kobiecości. Pomimo tego, że była to stosunkowo czcza pieszczota, wysyłała po ciele Rhoneranger fale rozkoszy, tak samo jak i ssanie jej twardych sutków. Wspomnienia i odczucia poprzedniego „rżnięcia przez dwóch androidów” odleciały w jakieś ciemne zakamarki pamięci, a wszystko co wypełniało głowę kobiety to było: więcej, więcej, więcej. Palce prawej ręki mierzwiły czule jego czuprynę, a lewa dłoń swobodnie wodziła po plecach i ramionach, ponieważ nie mogła zrobić niczego więcej w obecnej pozycji. Mogła jedynie swobodnie poddawać się pieszczotom, mruczeć z zadowolenia i utrzymywać swoje nogi wyprostowane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 18:06  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Ludzie "tworzą" się często na drodze zupełnego przypadku, rzadko kiedy wszak ostatnimi czasy już się zdarza, by jakaś rodzina była faktycznie w pełni zdecydowana na dziecko. Raczej bywa tak że "okey, stało się, damy sobie radę" i potem wszystko jest fajnie...
Tak samo można w sumie określić powstanie takich dziwacznych istnień jak Lentaros. Powstał na drodze zupełnego przypadku, poprzez prototypowy, choć wadliwy również moduł samorozwijający jego program, przez co był zdolny nie tylko do imitacji, ale też nauki ludzkich działań, zachowań, cech... A nawet uczuć. I choć z początku nie było to w jego programie i miał być zwyczajnym, posłusznym "klonem" zmarłego, bez własnej świadomości, wadliwość została przywołana nader traumatycznym wydarzeniem, w wyniku którego w jego modyfikującym się programie zaczęły się objawiać błędy... Nielogiczność... Tak ludzka, a zarazem tak odległa jego normalnemu bytowi. Ile lat już minęło? Na pewno więcej niż 5, zdołał do tego przywyc, stawać się "ludzki"... No, na tyle na ile to możliwe, wciąż posiada pokłady braku współczucia i zimnej, obiektywnej oceny sytuacji.
A tym bardziej teraz... Gdy "otworzył" się przed kimś, kto na jego oczach został pochłonięty przez samego siebie. Tak... Zdecydowanie...
Zajmując się pieszczotami na jej ciele, słuchał jej słów, wciąż mając wystarczająco dużo energii by mieć podzielną uwagę. Zżyci... Hm... Kiwnął jedynie głową na tą odpowiedź. Chciał o coś spytać... Lecz na te pytania jeszcze nie był czas. Będzie później, gdy oboje pozwolą sobie na popłynięcie z nurtem i odciągnięcie się od myśli i liczeń wszelakich. Słysząc reakcje jej organizmu, przyjemne pomruki, przyśpieszenie akcji serca, wiedział że dobrze czyni, że radzi sobie w dobrym kierunku. Powoli i czule delektował sie tymi odczuciami, pozwalając sobie odwzajemniać odgłosy zadowolenia własnymi pomrukami, zwłaszcza gdy kobieta na krótki moment zajęła się jego bladą szyją. Ten chaos zalewający jego podzespoły i receptory czucia od każdego skrawka danych jaki zyskiwał, gdy jej gorące usta stykały się z jego skórą... Nie zatrzymywał żadnych reakcji, w tym delikatnych dreszczy zadowolenia jakie przechodziły jego ciało, gdy jeszcze dziewczyna go "pieściła" w subtelny sposób.
Czuł już że jej sutki są twarde od podniecenia nader silnie, podobnie jak i czuł wilgoć na swoich palcach ze strony jej sfer intymnych... Ale nie chciał jeszcze tak szybko tego pociągnąć. Chciał ją zadowolić, nie siebie. Powoli, konsekwentnie, rozgrzewając jej ciało do czerwoności ognia. Przeniósł swoje wargi po krótkiej chwili na jej drugą, suchą pierś, darując ją podobnymi, acz już znacznie intensywniejszymi i namiętniejszymi pieszczotami, pociągając językiem przez miękką, ciepłą skórę, oraz drażniąc delikatnymi ugryzieniami, a także zasysając dość mocno swoimi wargami jej skórę, zostawiając wyraźne ślady swojego "pobytu". Pewnie na długo nie pozostaną, ale nie o to chodzi - chciał zwyczajnie uintensywnić te chwile... No, przynajmniej do momentu gdy nie przestał jej pieścić na dole ruchem palcy, a zaczął sam się zsuwać w dół. Szlakiem namiętnych pocałunków zsuną się z jej wrażliwych piersi w dół, przez brzuch, aż, kucając przed nią sięgnął podbrzusza, jakie zalał falą wyrazistych karesów. Liźnięcia, pocałunki... Jego lewa dłoń zacisnęła się na jej pośladku, masując go kolistymi ruchami, zaś prawa oparła się o jej udo, na jeszcze tą krótką chwilę gdy zajmował się pieszczotami tuż ponad jej delikatną i wrażliwą kobiecością...
Nie trwała ta chwila długo. Podniósł jej lewą nogę i oparł o swój bark, podtrzymując jej prawą nogę swoim ramieniem, by następnie zająć się pieszczotami w tym, najczulszym punkcie ciała w tej chwili. Nie był pochopny w działaniach, skupił się najpierw na delikatnych pocałunkach, jakimi obdarował jej wilgotną sferę. Czule, subtelnie, leciutko polizując przy każdym zetknięciu się jego warg z jej satynowo delikatną skórą. Chciał na swój sposób ją "poddenerwować" tą delikatnością, sprawić by nawet sama kazała mu działać intensywniej, mocniej...
Po kilku pocałunkach, jakie sprawiły że jego wargi nasiąkły wilgocią jej ciała, rozpoczął stymulację przy pomocy swojego mięsistego, imitującego nader dobrze ludzki języka. Pociągał językiem, początkowo delikatnie, jedynie koniuszkiem i ledwie odrobinę, lecz z każdym liźnięciem co raz pewniej, dalej, sięgając nawet nim do środka, delikatnie go wsuwając tam przy pociągnięciach. Chciał dodatkowo użyć dłoni, ale obie podtrzymywały jej nogi, więc skupiał się tylko na tym, na ile potrafił. Ciche pomruki, jakie dusił na jej kobiecości wprawiały te delikatne partie ciała w subtelne wibracje między kolejnymi pociągnięciami języka i przesunięciami warg. Uśmiechał się, wyraźnie, przy każdym z tych gestów i ruchów, czując rosnące własne zadowolenie, ale także rosnące podniecenie kobiety. Chciał to jeszcze pociągnąć chwilę... By chwila zbliżenia była dla niej pełnym spektrum doznań przyjemności i rozkoszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 20:36  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Typ rozrodu jak i rozwoju ludzkości pomimo licznych katastrof, wojen i konfliktów nie zmienił się, ani o drobinę. To prawda, że zawsze w tak licznym gronie znajdą się i równie liczne wyjątki od reguły, ale suma summarum wszystko na świecie zostało wytworzone na drodze przypadku. Naprawdę, nieoczekiwany rozwój wydarzeń miał największy wkład w rozwój społeczeństwa, większy niż geniusze sami w sobie. Od Archimedesa zaczynając, który odkrył prawo wyporu, przez Fleminga ze spleśniałą kanapką tworzącą penicylinę, na obecnych naukowcach kończąc. To samo dotyczyło rodzin i „nie-rodzin”, które w wyniku przypadkowego stosunku, nieoczekiwanej chwili namiętności poczęli swe potomstwo i musieli zaakceptować konsekwencje swoich czynów. Androidy pomimo produkcji na szeroką skalę, oraz w zakresie indywidualnym również jak się okazuje nie zostały pominięte w „erze przypadku”.
Obecnie jednakże rozwodzenie się nad dziejami ludzkości, ich niechlujstwem, niedopatrzeniem i często zaniedbaniem, była nie tyle nie na miejscu co całkowicie bezsensowne. Z punktu widzenia dwóch „kochanków” nie liczyła się żadna przyczyna i skutek obecnej sytuacji. Liczyło się jakże teraźniejsze tu i teraz, akcja i reakcja, wpływ i odczucia. Codzienne troski i zmartwienia odchodziły w niepamięć, a rozpacz i gniew sprzed chwili również wyparowywały gdzieś w przestrzeń pozostawiając miejsce na czystą namiętność i pożądanie.
Przyjemny dotyk, pieszczoty i masaże… taaak to wprawiało każdego w wspaniały nastrój, a Cednie wydawało się, że wręcz każde odczucie jest o wiele wyraźniejsze niż powinno być normalnie. Kobieta zwalała winę na długi okres niewspółżycia, brak kontaktu fizycznego z jakimkolwiek innym partnerem i zapewne tak też i było. Nigdy, aż tak mocno nie przywiązywała wagi do związków i zaspokajania własnych potrzeb. Liczyły się projekty, bronie i maszyny. Obwody, moduły i systemy. Pieniądze, jedzenie i zlecenia. Przez ostatnie lata nie mogła sobie przypomnieć czy w ogóle zawarła z kimś bliższą relację poza czysto biznesowymi.
Chyba nie… a może?
Pieszczoty Lentarosa robiły swoje. I robiły swoje bardzo dobrze. Nie tylko wyprowadzały z równowagi logicznie myślący umysł, ale również rozsyłały po całym ciele fale dreszczy przyjemności, które wstrząsały każdą komórką jej ciała. Czuła również jak z każdą chwilą jej podbrzusze staje się coraz gorętsze i wręcz rozpala się w niej ten utęskniony ogień. Wilgoć pomiędzy nogami wcale, a wcale nie gasiła tego ciepła, a jeszcze bardziej stymulowała delikatnie pulsujące organy.
Zagryzła wargi tym samym tłumiąc w sobie ciche jęki i pomrukiwania jakie wydostawały się z jej gardła. Obróciła głowę na jedną stronę, potem na drugą i wzdychała przez nos od czasu do czasu, gdy android zajmował się jej drugą piersią. Nie spodziewała się co też takiego planuje zrobić. Czy zakończyć pieszczoty piersi i przejść do rzeczy, czy może dalej prowadzić grę wstępną nie wiadomo przez ile, a może zadowalać ją w inne sposoby?
Obie dłonie powędrowały na jego głowę mierzwiąc włosy i delikatnie masując sztuczną skórę metalicznej czaszki, ponieważ nie mogła znaleźć innego zajęcia dla palców. Pulsowanie w podbrzuszu natychmiast stało się wyraźniejsze do czego nawet i doszły pierwsze skurcze wewnętrznych mięśni, jakby zniecierpliwione chciały dać do zrozumienia, że także pragną o wiele więcej stymulacji. Lekko się zdziwiła, gdy nagle jej nogę uniesiono na jego bark, ale dała szybko się ponieść chwili wyciągając ze swojej krtani przeciągły dźwięk rozkoszy spowodowany drażliwymi pocałunkami. Była to bardziej katorga niż samo zadowolenie, iście szatańska tortura, największa jaką mężczyzna może sprawić kobiecie. Sapiąc, mrucząc i jęcząc w spazmach rozkoszy Cedna próbowała się za wszelką cenę skupić na utrzymaniu równowagi co było trudne. Co prawda stojąc na jednej nodze była przytrzymywana przez silne ręce cyborga, ale gdyby tylko miała możliwość oparcia się o ścianę byłoby jej o wiele łatwiej. Tak zginała się w pół opierając ręce na ramionach Lena, lub odchylała do tyłu w łuk, gdy coraz silniejsze skurcze targały jej łonem wysyłając sygnały powoli zbliżającego się spełnienia. Chciałaby coś powiedzieć, mogłaby coś dopowiedzieć, albo po prostu wyartykułować proste imię partnera, ale niestety jedyne co teraz potrafiły utworzyć jej struny głosowe były przeciągane monosylaby „oooh...aaah…mhmmm…”.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 21:07  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Zaiste. W tej chwili nie było najmniejszej potrzeby rozwodzić się nad tym, co było kiedyś, lata, albo nawet setki lat temu. Liczyła się teraźniejsza chwila, nawet jeśli w tej chwili parą kochanków jest maszyna, dzieło człowieka i człowiek, który takową kreację mógłby stworzyć... Można więc powiedzieć że w tej chwili nawet następuje swoiste "zakochanie się"(chwilowe wszak, na czas stosunku jedynie) w przedmiocie wykreowanym przez cywilizację, nie przez matkę naturę. Hm... W tej chwili prawa matki natury są wyginane i łamane, skoro "nieczuła" maszyna potrafi zagiąć całkowicie ludzką naturę i rozpalić ciało człowieka, kobiety... Zaiste, Matka Natura dostaje w tej chwili porządnego kopa w tyłek, że aż czuje go w zębach.
Nie warto w tej chwili przywoływać działań androida w związku z reakcjami kobiety. One były na swój sposób już znane, nie były mu obce, choć na swój sposób odległe... To jednak potrafił rozpoznawać w tej chwili bez problemu, że traci już powoli kontrolę nad sobą, że rozpala ją należycie, niemal do stopnia pożądliwego obłędu, w którym pewnie jedynym pragnieniem w tej chwili kołaczącym się po jej umyśle jest, by móc w końcu się zaspokoić w "imię praw natury", drogą zbliżenia. Całościowego, łączącego ich ciała w jeden, wijący się w rozkoszy twór. I w tej chwili żadne z nich ani odrobinę nie przejmuje się tym, że "rasowo" się różnią... Kogo to obchodzi wszak?
Czuł jak jej nogi drżą pod wpływem pieszczot jakimi darzył jej delikatną skórę łona, postanowił więc jej oszczędzić dalszych cierpień. Jeszcze kilka liźnięć, kilka pociągnięć języka by ściągnąć tą ludzką, zapewne przez wielu nazywaną "słodką" cieczą. W tej chwili nawet nie był w stanie przeanalizować tego smaku... Więc równie dobrze mógł ją nazwać za słodki sok z jej intymnych sfer, jaki spijał lubieźnymi, pociągłymi liźnięciami raz po raz, stymulująco masując i dotykając swoim wilgotnym językiem jej.
W końcu jednak dał jej odetchnąć i odsunął swoją głowę spomiędzy jej ud, po czym, mając na uwadze fakt że już i tak ledwie stoi na nogach... Opadł na plecy, wcześniej dość zręcznie przygotowując płaszcz za sobą, by opaść na niego, pociągając kobietę za sobą, którą w ten sposób na ten moment zmusił do siadu na jego klatce piersiowej. Uśmiechnął się, gdy ciecz spływała na jego ciało, mieszając się z kroplami deszczu jakie jeszcze nie zdołały wcześniej wyschnąć. Spojrzał prosto w jej smoliste oczy, przekrzywiając delikatnie głowę na bok. - Jestem tu, żeby cię zadowolić... Więc to tobie pozwolę decydować o tempie i sile... Dosiądź mnie, Panienko Cedno. - W ostatnich słowach niemal było wyraźnie słychać wyzwanie w jego tonie, gdy lekko "zamachnął" głową w jej stronę, posyłając jej zawadiacki uśmiech. Jego obnażony i nagi narząd był w pełnej gotowości dzięki wcześniejszemu słuchaniu jej głosu, oraz tym pieszczotom jaką ją darzył... To czy z niego od razu skorzysta, czy najpierw postanowi się odpłacić pięknym za nadobne, to pozostawia jej... On tu tylko jest po to, by ją zadowolić, tak jak tego tylko pragnie. Jego niegrzeczne łapki chwyciły dość pożądliwie jej piersi i zaczęły je ocierać między sobą i ściskać palcami, co by nie zaczęła myśleć zbyt logicznie. Niech pchnie ją uczucie... Pożądanie... Wszak w tej chwili to jest to, co kieruje obojgiem z nich...
Co prawda u niej jest to ludzkie, posiadane od zawsze, tylko budzące się wraz z wiekiem... A u niego zaprogramowane, a także wyuczone. Ale czy w tej chwili jest jakakolwiek różnica? Nie! Żadnej!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 22:22  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 4 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Atmosfera wokół stawała się coraz gorętsza, a może to organizm Aomame sam w sobie stawał się bardziej rozgrzany. Z pewnością krew w jej żyłach, aż wrzała przesycona czystym libido jakie produkował jej mózg po konsultacjach z dolnymi regionami. Te obecnie zdawały się być centrum wszystkiego. Centrum wszelako odbieranych doznań i uczuć, sercem, mózgiem i duszą. Myśli, dźwięki i odczucia zaczynały się w tej gorącej, pulsującej formie, obmywały jej ciało i wracały do tego samego punktu zamknięte w niekończącym się cyklu.
Rhoneranger czuła, że z każdym kolejny posunięciem języka, każdym pocałunkiem i samym muśnięciem jego warg o różowe organy jej podbrzusze pulsuje i kurczy się coraz mocniej i mocniej i to dobrze znane uczucie powoli dojrzewa, gotowe w parę sekund wybuchnąć i uwolnić nieokiełznaną falę rozkoszy, która zalewa oczy białą mgłą i zmusza krtań do donośnego krzyku. W pewnym momencie kierowana samym instynktem nawet i zastanawiała się nad ewentualną ucieczką byle tylko zakończyć ten drażliwy etap, to ciągłe podsycanie ognia w łonie, a z drugiej strony pragnęła, aby Lentaros nie przestawał, a wsuwał swój język głębiej i mocniej.
Nie minęło dużo czasu, zanim ta przytłaczająca fala osiągniętego orgazmu w końcu wydostała się z jej podbrzusza. Cedna w tym samym momencie skuliła się mocno i pochyliła do przodu wydobywając ze swego gardła długi, przeciągły i donośny jęk rozkoszy. Czuła jak android wykonuje jeszcze ostatnie liźnięcia jej rozgrzanego krocza, a następnie kładzie się do tyłu nieoczekiwanie pociągając ją na siebie. Kobieta potrzebowała jednakże chwili na oddech i przywrócenie świadomości do w miarę normalnego jak na tę sytuację stanu. Ciężko oddychając oparła się dłońmi o jego klatkę piersiową i zamknęła oczy pozwalając niedawno przeżytemu orgazmowi się oddalić w odmęty organizmu. Gdy już raczyła otworzyć swe smoliste oczy natrafiła na oczy androida, który niedługo po chwili wypowiedział swoją propozycję.
Uniosła jedną brew do góry i niespiesznie uśmiechnęła się wręcz sadystycznie do Lentarosa. Nabrała powietrza i chciała coś powiedzieć, jednakże jej słowa szybko zmieniły się w westchnienie, gdy dłonie androida ponownie zaczęły pieścić jej ciałko. Nadal jednakże uśmiechała się dosyć pobłażliwie.
- Mhmm… bardzo ciekawa propozycja… - Powiodła dłońmi po jego klatce, a następnie ramionach, szyi i policzkach. – Z chęcią… - pomimo pieszczot pochyliła się do przodu stykając z ustami androida i składając na nich szybki, mokry, ale i namiętny pocałunek. Tymczasem jedną dłonią powiodła w dół jego klatki, przez brzuch prosto do dumnie stojącego członka, którego powoli i delikatnie objęła palcami. - …skorzystam z tej oferty, Lenie. – Odpowiedziała po raz ostatni jeszcze zatapiając swoje wargi w jego odpowiednikach, a następnie zwinnie się podniosła i przesunęła biodra prosto nad jego przyjaciela.
Pomagając sobie dłonią nakierowała jego męskość na odpowiednie miejsce, ale aby odrobinkę podenerwować jedynie czubkiem przejechała po swoich dolnych regionach, a następnie wprowadziła jedynie samą główkę do swego wnętrza wydając przy tym ciche westchnienie. Z uśmieszkiem na ustach spoglądnęła w dół na Lena, obserwując jego zachowanie. Rhoneranger lubiła dominować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach