Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 11.01.15 16:48  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
W momencie, gdy kolejny klient pojawił się w lokalu, odruchowo spojrzała w stronę drzwi, taksując go wzrokiem. Hm, w sumie był całkiem niezły. Kto wie, może uda się jej zaciągnąć go do łóżka, tak jak dawniej...? Co tu dużo mówić, tęskniła za tym dreszczykiem emocji, który czuła za każdym razem, gdy brała kogoś na cel. Jak za dawnych lat...
- Tęsknisz za tym, nie? Widać po tobie. - Rzucił chłopak, uśmiechając się. Doskonale widział, jakim spojrzeniem obrzuciła wchodzącego. Widział też, jak w momencie się wyprostowała, jakby chciała dodatkowo wyeksponować nieistniejący biust. Zdążył ją poznać wystarczająco dobrze, by od razu zauważać takie rzeczy.
- Przestań. Przecież tak naprawdę nigdy z tym nie skończyłam. - Posłała mu zadziorny uśmiech, upijając łyk ze swojej szklanki. Alkohol powoli już zaczynał szumieć jej w głowie, szczególnie, że znów piła na praktycznie pusty żołądek. Niszczyła sobie tym zdrowie, ale kto by się tam tym przejmował. Póki nie mdlała i wciąż była w stanie uprawiać seks, wszystko było w porządku.
- No tak. Tiago zawsze chętna i gotowa. Jesteś pewna, że nie chcesz pracować dla nas? - Spytał jeszcze, jednak nie otrzymał odpowiedzi, gdyż w tym momencie nieznajomy podszedł do baru. Tiago przyjrzała mu się kątem oka, uśmiechając się delikatnie, zaraz jednak skuliła się, widząc jego spojrzenie. Niemalże czuła tę pogardę, jaką do niej żywił. Za każdym razem, gdy brała kogoś na cel, musiała się z tym liczyć. Mało kto chciał uwierzyć, że tak naprawdę jest starsza, że już może uprawiać seks z kimkolwiek chce, a nad jej głową nie czyha kurator.
Chłopak zaraz wziął się do roboty, zostawiając Tiago sam na sam z nieznajomym. Dziewczyna jeszcze przez chwilę mu się przyglądała, jakby oceniając swoje szanse, by następnie odwrócić powoli wzrok, jakby tak naprawdę nie obchodziło jej to, kim był rozmówca, ani dlaczego w ogóle tu przyszedł.
- Wiem, co o mnie myślisz. Że młoda, że pewnie sierota, że przecież mam całe życie przed sobą... Może i tak. Ale skoro tyle życia przede mną, to czy powinnam odmawiać sobie przyjemności? - Spytała, spoglądając na niego i przechylając lekko głowę. Barman postawił szklankę z drinkiem przed nieznajomym, odsuwając się, by nie przeszkadzać w rozmowie.
- Zresztą, ty też nie wyglądasz na kogoś wiszącego nad grobem, a jednak zajrzałeś właśnie tutaj, mimo że w okolicy jest wiele innych miejsc, może nawet lepszych... - Zaciągnęła się dymem, wypuszczając go w zmysłowy sposób przez rozchylone wargi, pociągnięte subtelną warstwą błyszczyku. - Szukasz czegoś więcej, prawda? Myślę, że będę w stanie ci to dać. - Dokończyła szeptem, wciąż nie patrząc na niego wprost.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 19:48  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Stukał lekko zniecierpliwiony palcami o blat lady, czekając na trunek który miał mu przynieść barman. No co? Niby minęło kilka sekund już, ale czy ktoś powiedział, że Corel miał zamiar na to długo czekać? Nie, zwłaszcza, że chciał dostać to jak najszybciej. Samą dziewczynkę, jak ją w w myślach ochrzcił już ignorował. Ot, bachor, nikt więcej. Osoba niewarta uwagi. Pewnie sobie zaraz pójdzie i będzie mógł w spokoju wypić drinka, którego może zaraz dostanie. Ale nie, oczywiście musiało być trochę inaczej i nie mogło się to wszystko potoczyć po jego myśli. Usłyszał jej głos i no mimowolnie musiał na nią spojrzeć, wysłuchując jej wypowiedzi. Na jego twarzy faktycznie była widoczna pogarda. No a co miał czuć do takiej dziewczynki? Bachor i się puszcza, nic więcej. A, że sam Corel był prostolinijny to nie miał zamiaru jej tego nie wypomnieć. Oczywiście już wcześniej zauważył jej spojrzenie mu rzucone, ale po prostu to zignorował. Bo co go to niby obchodziło?
Trafiła w sedno. Powiedziała dokładnie to o czym myślał, że była dzieckiem... No, dobra. Tak na prawdę tylko w to trafiła. Gówno go obchodziła jej przyszłość, jej perspektywy, to czy miała z tego przyjemność... No bo co go to miało obchodzić? Dla niego była to zwykła, kolejna prosta persona, która wcale nie była kimś znaczącym, w tłumie nawet by nie zatrzymał na niej wzroku, o ile w ogóle by dostrzegł ją.
- Rób co chcesz, gówno mnie to obchodzi. - Wzruszył ramionami chwytając szklankę z drinkiem i unosząc ją do ust by na raz upić niemalże połowę. Pić, tego mu było trzeba dzisiaj, zdecydowanie.
Po chwili do jego uszu dotarła kolejna wypowiedź siedzącej obok przy barze. No, Corel na pewno nie wisiał nad grobem. To trzeba było przyznać, dziewczynka była spostrzegawcza!
- Tu nie ma tłumów, dlatego tu przyszedłem. - Wtrącił jej, zaraz po tym, jak powiedziała, że jest wiele lepszych miejsc. No ale, w miejscach "lepszych" zawsze było więcej ludzi, a tłumów nie lubił, chyba, że szukał zaczepki albo był już podpity i mu to wisiało po prostu. Uniósł do ust szklankę upijając kolejny łyk i trafiając na moment, gdy ta wypuszczała z ust dym, co logiczne, rozchylając przy tym usta. Dobra, musiał przyznać, że jeżeli chciała się do niego dobrać, jakkolwiek to brzmiało, to robiła to na tyle dobrze, że nie widział nic przeciwko temu, żeby jej tego bardzo nie utrudniać. Dobra, mimo wszystko Corelowi nie można było odmówić jednej rzeczy. Tego, że lubił seks. Chociaż, jakby podejść do tego tak, że on wręcz uwielbiał seks, to miałoby to trochę sensu. Piętnaście lat, to w sumie już dobry wiek. Chociaż, zawsze mogła być młodsza, mimo tego, że wyglądała na 15 lat. No co? W końcu mogła się ucharakteryzować na te piętnaście lat a być młodszą. Po chwili aż uniósł wyżej brwi, słysząc jej szept. Dobra, punkt dla niej. Aż się odwrócił w jej stronę całym ciałem. Uważnie taksował ją wzrokiem od stóp po głowę.
- Będziesz mi w stanie to dać, tak? - Zmarszczył lekko czoło, zastanawiając się nad tą niemalże propozycją. Tak na prawdę to... Czemu nie? W końcu był niemoralny, mógł robić co mu się żywnie podobało, nawet zaliczyć taką małolatę. Wiedział, że czekała na dalszą jego reakcję. Dokończył drinka.
- Ej! Dolej mi! - Rzucił to do barmana, który podszedł biorąc szklankę i idąc przygotować kolejnego drinka. Corel przez chwilę milczał, a widząc zbliżającego się chłopaka z napełnioną szklanką, wrócił wzrokiem do rozmówczyni.
- Ile Ty masz lat? - Rzucił. - Tylko szczerze mów. - dodał groźnym tonem, mającym wymusić na niej szczerą odpowiedź, no co? To często działa. A ta wiedza mu nie zaszkodzi, ewentualnie sobie odpuści jakby była młodsza jakoś. Chwycił szklankę która przed chwilą się pojawiła obok niego i ponownie upił trochę jej zawartości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 20:35  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Mężczyzna był dziwnie podenerwowany, jakby sama obecność tutaj go irytowała. Czyżby zamtuz był aż tak uwłaczającym miejscem? Rozkosze fizyczne były aż takim tabu? Nie, nie dla Tiago. To dla niej był drugi dom, którego tak naprawdę nie miała. Pomijając, rzecz jasna, krótki epizod z Eveline. Będąc tutaj, wolała jednak o niej nie myśleć, jakby to miało uwłaczać jej pamięci. I pewnie w jakimś tam sensie tak właśnie było. Eveline z pewnością nie życzyłaby sobie, żeby Tiago wylądowała w burdelu i kochała się z przypadkowymi facetami, którzy nie zawsze dobrze przyjmowali to, że jest trochę inaczej zbudowana niż inne dziewczyny.
Musiała przyznać, że emanująca od mężczyzny pogarda nieco ją stresowała. Alkohol krążący w jej żyłach skutecznie dodawał jej odwagi, dzięki czemu udało jej się nie stracić rezonu, choć było naprawdę ciężko. Mężczyzna uparcie obrzucał ją tym pełnym odrazy spojrzeniem, jakby była jakimś robakiem, czy kawałkiem zużytej gumy przyklejonej do buta. Może i tak właśnie było, jednak Tiago postanowiła zaryzykować, ten jeden raz. I dobrze. Widziała, że z każdym kolejnym słowem zarzucała na niego swoją sieć. Cieszyła się jak dziecko, gdyż świadczyło to o tym, że wciąż to potrafi, że wciąż, mimo blizn i widocznego wycieńczenia organizmu, jest dla innych atrakcyjna. Po porażkach, jakich doznała do tej pory, taka zmiana była naprawdę mile widziana.
- Och tak, oczywiście. - Zaśmiała się wdzięcznie i cicho, rzucając mu kolejne powłóczyste spojrzenie. Coraz bardziej czuła, że już go ma, że mimo niewinnego wyglądu wciąż potrafi uwodzić.
- Po prostu ludzie, którzy tu przychodzą, poszukują bardziej wyrafinowanej rozrywki, niż ta, którą oferują podrzędne lokale. Tutaj nie tylko możesz się napić najlepszych drinków w okolicy... - Po tych słowach puściła oko do chłopaka stojącego za barem, który podał dziewczynie kolejnego kolorowego drinka. - Ale także możesz zaspokoić wszelkie swoje cielesne pragnienia. Jaki inny lokal ci to zaoferuje?
Przerwała na chwilę, patrząc, jaki efekt wywołały jej słowa. Musiała przyznać, że coraz lepiej się bawiła. Była spokojna, zrelaksowana, opary z opium skutecznie tłumiły wszelkie dolegliwości ledwo zaleczonego ciała, alkohol dodawał kurażu, a ona sama czuła się cholernie seksowna i ponętna, nawet pomimo oczywistego braku biustu. Ale przecież nie to było najważniejsze. Jej umiejętności przewyższały wszystkie te cycate dziwki, które dopiero zaczynały karierę i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Umiejętności łóżkowe były jedynymi, z których była naprawdę dumna.
- Myślę, że tak. Myślę, że gdybyś tylko poprosił, dałabym ci najlepszą noc, jaką kiedykolwiek miałeś w życiu.
O tak, już go miała w garści, teraz z pewnością jej nie odmówi. Słysząc rozkaz mężczyzny, skinęła dodatkowo na chłopaka, by hojniej wlał mu alkoholu. Nie bała się, że po tym wszystkim nie będzie w stanie stanąć na wysokości zadania. Była pewna swoich umiejętności i wiedziała, że co by się nie działo, i tak osiągnie swój cel. I tak się z nim prześpi. A później może jeszcze wyciągnie nieco grosza dla siebie...
- Nie wiesz, że kobiet nie pyta się o wiek? - Spytała z zadziornym uśmiechem, odwracając się do niego lekko. Założyła nogę na nogę, eksponując przy tym całkiem zgrabne udo. Mimo bladych nitek blizn, ledwo widocznych w słabym świetle, wciąż mogła pochwalić się jednymi ze zgrabniejszych nóg w zamtuzie. - A tak naprawdę, to nie pamiętam. Chyba dwadzieścia jeden... Ale głowy nie dam... - Przechyliła głowę i wydęła wargi, zastanawiając się, ile to już lat minęło, odkąd próbowała się zabić. To był jej punkt odniesienia, który jednak nie zawsze okazywał się skuteczny. Zmarszczyła lekko brwi, pukając delikatnie palcem wskazującym w dolną wargę, usiłując policzyć wszystkie zmarnowane lata.
- Tak, dwadzieścia jeden... A co, wyglądam na mniej, nie? - Posłała mu zadziorne spojrzenie, po czym znów zaciągnęła się dymem z wygasającej już powoli fajki. Wdzięcznie odwróciła głowę, wydmuchując dym gdzieś w bok znów w tym samym, zalotnym geście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 22:14  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel


To była chwila. Nikt się tego nie spodziewał, nikt nawet nie podejrzewał. Zapowiadał się jeden ze zwyczajnych, nudnych i szarych dni w Desperacji. Burdel odwiedziło paru klientów, trochę rozróby przy wejściu, gdy jeden z Wymordowanych chciał wtargnąć do środka i znaleźć dla siebie kurwę, choć miał zakaz z powodu zabicia ostatnio jednej z dziwek; ktoś inny się awanturował w rytm jęków wydobywanych poza drzwiami poszczególnych pokoi; gdzieś w innej części rozpadającego się budynku jakaś kurwa rodziła. Dzień jak każdy inny. Nudny.
Ale nie dziś, nie tym razem.
Na dwóch motocyklach, które znały już swoje lata podjechało czterech, zamaskowanych ciemnymi chustami mężczyzn. Chwycili za butelki, podpalili i cisnęli nimi w budynek, pod okna oraz drzwi. Koktajle Mołotowa jak jeden mąż zaczęły wybuchać, a ogień bardzo szybko rozprzestrzeniając się w budynku zajmował coraz to większy obszar.
Wybuch paniki i krzyki. Niektórzy mieli pecha, że znaleźli się na drodze lotu butelki i przez chwilę niczym żywe pochodnie wbiegały na innych, podpalając tym samym swych niedawnych znajomych. Już po paru sekundach oprócz duszącego gardło dymu, w nozdrza znajdujących się w środku osób uderzył nieprzyjemny zapach spalonego ciała. Zwłoki zaczynały gęsto ścielić korytarze, a Ci, co jeszcze żyli, puszczając się w panicznej i chaotycznej ucieczce potykali się o ciała, tratując wszystko i wszystkich dookoła.
Burdel płonął.
A z nim osoby znajdujące się w środku.
Ten, komu uda się uciec, będzie miał wiele szczęścia.
Ale wątpliwe, by wyszedł z tego cało.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 23:30  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Oczywiście, że jego podejście się nie zmieniło. Nadal gardził swoją rozmówczynią. Jednak teraz musiał przyznać, że rozumiał to w trochę innej kategorii. No co? Pogarda pogardą, seks seksem. Nawet jeśli gardził tym co robiła, to nadal rozgraniczał to od seksu. A to, że Corel bardzo lubił seks, to cóż... Nie widział przeszkód, by spędzić z nią trochę czasu sam na sam. Jednakże, mimo wszystko, już w jego zachowaniu nie była ta pogarda tak widoczna. Zwłaszcza, że nie skupiał się już na jej okazywaniu, był bardziej zaabsorbowany rozmową, niźli właśnie samym okazywaniem pogardy rozmówczyni.
- Nie porównuj mnie do ludzi. Nie jestem tym kim są inni - No tak, na tym punkcie to on był trochę przewrażliwiony. Nigdy nie lubił, gdy ktoś starał się go utożsamiać z innymi. Zwłaszcza, że był egocentrykiem, stawiającym siebie, ponad innymi. Czy to łowca, czy to człowiek, czy to najemnik. Zawsze to on był ważniejszy. No i trzeba przyznać, że ta filozofia jak na razie przynosiła pozytywne rezultaty w jego życiu, bo dzięki niej nie musiał się przejmować innymi, co często ułatwiało mu robotę.
- Drink to drink, niczym się nie różni. - Wzruszył ramionami, faktycznie, dobrze się go piło, ale nie wyróżniał się niczym wśród wielu innych które w życiu wypił. Zwłaszcza, że wypił ich całkiem sporo, nie jeden też był lepszy od tego. Ale nie mógł narzekać. Uniósł szklankę znowu wypijając sporą część jej zawartości. Szybko ją opróżniał. Znowu uniósł brew do góry gdy ta wspomniała o zaspokajaniu cielesnych pragnień. Dobra. Rozmowa była coraz ciekawsza, dopił zawartość szklanki i odłożył jej zawartość na ladę, na tyle głośno, by zwrócić uwagę barmana. Kiwnął mu wtedy głową na znak, że chce jeszcze. Po chwili też obok niego stała szklanka, od nowa napełniona drinkiem. Kiedy powiedziała o tym, że gdyby poprosił, to może byłaby mu w stanie to dać to parsknął.
- Myślę, że nie muszę Cię nawet o to prosić. - Odparł, wzruszając ramionami i podnosząc szklankę do ust by upić łyk. Był zdecydowanie pewny tego, że i bez proszenia się tu obędzie. A prosić to on nie miał najmniejszego zamiaru. Teraz to byłby w stanie ją zaciągnąć do łóżka nawet i siłą, jeżeli się mu przeciwstawi. Sama do tego doprowadziła! Na pytanie o wiek, odpowiedziała pytaniem, a to też było denerwujące. Czego nie omieszkał jej też wypomnieć.
- A Ty nie wiesz, że na pytanie nie odpowiada się pytaniem, tylko się odpowiada? - Rzucił z lekkim przekąsem w głosie, znowu wzruszając ramionami i unosząc szklankę do ust by upić kolejny łyk.
Otworzył szerzej oczy, kiedy usłyszał, że ona ma dwadzieścia jeden lat. Średnio chciało mu się w to uwierzyć. Ale faktycznie, mówiła nawet z sensem, mogła mieć tyle lat, mimo wszystko. Jednakże, nastawił się teraz, że i tak tylu nie ma, tylko że około siedemnaście. Niech ma, na dwadzieścia jeden nie uwierzy.
W jednej chwili rozpętał się chaos, wybuchła panika, rozległy się krzyki i wybuchł pożar. Nie wiedział do końca co to się dzieje, ale mimo wszystko, wiedział już, że trzeba się ulotnić, zwłaszcza, że ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał, pożerając coraz większą część lokalu. Do jego nosa doszedł nawet swąd palonego ciała. Super.
- Tiago, chodź, spadamy - Usłyszał głos barmana i nawet nie wiedział kiedy, sama Tiago już się ulotniła. Znaczy, ulotniła to za dużo powiedziane. Widział, jak z pomocą barmana opuszczała budynek tylnymi drzwiami. Niewiele myśląc, chwycił szklankę z drinkiem i podążył za nimi, zasłaniając usta połacią płaszcza. Dobrze, że ich wypatrzył, bo gdyby nie oni, to pewnie by było ciężej mu się tam wydostać.
- Kurwa mać... - rzucił w przestrzeń, po chwili doganiając barmana i dziewczynę.
- U was to często takie atrakcje? Bo chyba więcej tu nie zajrzę - Rzucił. Wcale nie był to przyjazny ton, wręcz wycharczał te słowa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.15 8:43  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Nie porównuj mnie do ludzi...
Ciężko jej było powstrzymać uśmiech, słysząc te słowa. Doprawdy, interesujące. Oczywiście, zauważyła czerwone tęczówki i gdzieś tam w jej umyśle zapaliła się lampka, że oto podrywa łowcę z krwi i kości, a nie tylko z powołania, ale jakoś mało ją to interesowało. W spodniach miał to, co inni, a to było dla niej najbardziej istotne. Od ludzi różnił się jedynie kolorem oczu, więc dlaczego tak bardzo się od nich odcinał? I to jeszcze ze swoistym poczuciem wyższości... Coś czuła, że ta przygoda będzie bardzo ciekawa.
- Nie zgodzę się z Tobą, mój drogi. Każdy drink to sztuka. Dobry drink to taki, który pijesz z prawdziwą przyjemnością i masz ochotę na kolejnego. Nie wszędzie takie znajdziesz, uwierz mi. - Odparła na jego słowa, kiwając fajką w jego stronę, jakby na podkreślenie jego słów. Zaraz też wybuchnęła czystym, dziewczęcym śmiechem. O tak, zdecydowanie nie będzie musiał jej o to prosić. Już sama nie mogła się doczekać, aż udadzą się w jakieś odosobnione miejsce, by mogli wspólnie spędzić parę chwil, z dala od ciekawskich oczu.
- Trafna uwaga. - Powiedziała, puszczając mu oczko. Upiła łyk ze swojego drinka, czując narastającą wesołość. Nawet jego kolejne pytanie nie zepsuło jej humoru, choć było widać, że mężczyźnie nie było do śmiechu.
Nie zdziwiła się, gdy okazał jawne zdziwienie na informacje o jej wieku. Mimo całej szczerości, na jaką się zdobyła w tamtym momencie, nikt nie dałby Tiago więcej niż 15, góra 17 lat. Nic więc dziwnego, że liczba "21" brzmiała w jej ustach jak jakiś dobry żart. Wzruszyła tylko ramionami, jakby chciała powiedzieć "nic na to nie poradzę, kotku", po czym upiła kolejny łyk ze swojej szklanki.
I wtedy rozpętało się piekło.
Nagle wszystko zaczęło płonąć. W lokalu zrobiło się niewyobrażalnie wręcz gorąco, a przez huk płomieni przebijał się ryk silników motocyklowych. Dookoła było słychać krzyki palonych żywcem ludzi, każdy cisnął się do najbliższego wyjścia, licząc na ratunek, a Tiago siedziała na swoim miejscu, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Tiago...
Tiago...!

- Tiago, chodź, spadamy! - Silne szarpnięcie za ramię wyrwało ją z chwilowego otępienia na tyle, że zdołała jakimś cudem znaleźć się za ladą i, ciągnięta za rękę, przejść na zaplecze, gdzie znajdowało się tylne wyjście, jeszcze nie ogarnięte płomieniami.
- Nie... Nie, nie...! Eveline! Ona wciąż tam jest, muszę ją ratować! Puszczaj mnie! - Zaczęła się szarpać, by wyrwać z uścisku ciągnącego ją chłopaka, a w jej oczach widać było jedynie czyste szaleństwo. Przecież jej mama... Ona tam była, widziała ją, mogła przysiąc, że siedziała dwa stoliki dalej! A on wyciągał ją, zamiast ratować Eveline! Nie chciała znów zostać sama, nie dopuści do tego...!
Wreszcie udało jej się wyswobodzić rękę i czym prędzej ruszyła w stronę płonącego budynku za nic mając płomienie liżące jej ciało. Koszula w momencie zajęła się ogniem, a płomienie dotkliwie parzyły jej ciało, jednak ona uparcie brnęła dalej. Musiała odnaleźć matkę!
- Tiago, stój...! - Chłopak rzucił się za nią, jednak napierający tłum skutecznie spowolnił jego pościg. Widział, jak z powrotem wchodzi do budynku, jak staje w płomieniach, gdy ogień zabrał się za jej ubranie. Niewiele myśląc, rzucił się do przodu, by porwać ją w ramiona, w momencie, gdy z sufitu, tuż przed nimi, spadła płonąca belka. W ostatniej chwili zdołał uratować ją przed płomieniami, jednocześnie dotkliwie raniąc sobie plecy.
- Eveline jest już na zewnątrz, Tiago, słyszysz? Jest bezpieczna... - Zaczął, mimo bólu, który promieniował przez całe plecy. Już nieraz widział jej szaleństwo, więc doskonale wiedział, że mówienie jej, że jej matka nie żyje, wcale nie było dobrym rozwiązaniem. Musiał oszukiwać, kłamać, byleby tylko się poddała i pozwoliła wyprowadzić z tego piekła. Niewiele myśląc, wypuścił Tiago na moment ze swoich ramion, by zedrzeć z niej płonące ubrania, po czym wziął ją na ręce, by mieć pewność, że tym razem mu nie ucieknie.
- Kłamiesz, ona wciąż tam jest, widziałem ją! Widziałem... - Spojrzał na niego z przerażeniem w oczach. Znów płonął jego dom, znów tracił wszystko, co miał. A przecież widział ją tam, w płomieniach! Wołała do niego, chciała, by jej pomógł!
- Zaufaj mi, choć raz. Widziałem ją, stała pod ogrodzeniem, szukała Cię... - Brnął dalej w kłamstwie, byleby tylko uspokoić chłopaka. W końcu udało im się ponownie opuścić budynek, a chłopak tkwiący w jego ramionach teraz już tylko szlochał cicho.
Słysząc słowa jego niedoszłej ofiary, obrzucił go jedynie nie do końca przychylnym spojrzeniem. Jego pytanie brzmiało tak, jakby nigdy wcześniej nie był w Desperacji, a takie podpalenie widział po raz pierwszy w życiu. Przez chwilę nawet pomyślał, że to on stoi za tym wszystkim, ale zaraz odrzucił od siebie tę myśl. To było niedorzeczne.
- Daj jej swój płaszcz. - Rzucił tylko sucho, delikatnie sadowiąc dziewczynę na ziemi. Dopiero teraz widać było liczne poparzenia na jej ciele. Ona sama siedziała skulona, wbijając tępy wzrok przed siebie i powtarzając w kółko imię swojej zmarłej matki. Tak bardzo chciała, żeby była tu teraz z nią!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.15 17:22  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Widok który zastał oczywiście lekko go zaskoczył. No co? Barman trzymał Tiago, jak się nazywała, no przynajmniej tyle wywnioskował z tego, jak ten barman się do niej odniósł zanim ją wyciągnął z płonącego burdelu. Tylko dlaczego tak to przeżywała? Bo co? Bo burdel spłonął? Gówno go to obchodziło. Tylko budynek, nawet jeśli tam "zarabiała". Tak na prawdę, jedynym miejscem gdzie pracowała było łózko, no i ewentualne meble na których ktoś mógł ją pieprzyć. A to można było znaleźć nie tylko w burdelu. Puszczać się ogólnie mogła w wielu miejscach. Nie znał jej sytuacji i szczerze mówiąc nie chciał znać. Nie obchodziło go to w żadnym, nawet najmniejszym stopniu. No bo co go to miało obchodzić tak na prawdę? Nie znał jej, nawet nie znał jej imienia... No dobra, znał, albo raczej sądził, że znał. Ale nie przedstawiła się. No i ona nie znała jego imienia, więc się nie znali. Zresztą, po spędzonym czasie i tak pewnie by jej nie spotkał ani razu. No, chyba, że faktycznie by go zaspokoiła to może by i ją kiedyś odwiedził, bo zdarzało mu się już korzystać kilka razy z usług jednej dziwki. Jak była niezła to czemu niby nie? A tutaj? Proszę, małolata, bachor który się już rozryczał. Wzruszył ramionami, ignorując to. Już chciał coś powiedzieć, oczywiście nie miało to być nic miłego. Jednakże barman go uprzedził. Jednego był pewien, tonem tego co mówił, nie zaskarbił sobie przychylności najemnika. Ba, wręcz przeciwnie nawet.
- A co? Ja się kurwa pisałem na niańczenie? Miałem ją przelecieć, a nie bawić się w tatuśka. - Warknął w stronę barmana. Jednakże, wbrew swoim przekonaniom, a co za tym szło, trochę opornie zdjął przez głowę płaszcz i rzucił go barmanowi. Pod spodem miał bluzę tego samego koloru i bandaże owinięte wokół dłoni, sięgające prawie do palców, wcześniej tego nie dało się zauważyć, bo zasłaniał to płaszcz.
- I jeszcze raz odezwij się do mnie takim tonem to Ci obiję pysk młody. - Warknął. I oczywiście to co mówił, było szczere. Faktycznie, nawet jakby mu teraz tak właśnie odpowiedział nawet to doszłoby do rękoczynu. Nie obchodziło go w najmniejszym stopniu kim był i to, że Tiago tutaj cierpi. Miał to głęboko w dupie. Uniósł szklankę z drinkiem które wyniósł z burdelu i dopił na raz to co zostało, po czym rzucił szklankę gdzieś w bok, kiedy ta spotkała się z jakimś podłożem, lub ścianą rozbiła się, jednak Corel nie zwrócił nawet na to uwagi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.15 23:16  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Nie czuła tego, co się wokół niej działo. Była strzępkiem nerwów, pogrążona tylko jedną myślą. Eveline. Musi ratować Eveline. Przecież ona tam była, mogła przysiąc! Czy ten dureń jej nie widział?! Nie miała jednak sił, by walczyć. Nie mogła po raz kolejny rzucić się w płomienie. Siedziała więc na ziemi, kuląc się z zimna i strachu, w dłoniach ściskając medalion, a tępe spojrzenie wbijając gdzieś w przestrzeń. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co się wokół niej dzieje.
W przeciwieństwie do barmana. Dla niego także to było coś więcej niż tylko burdel, tania speluna. Również zostawił tu kawałek siebie i z bólem patrzył, jak jego dom poszedł z dymem. W Desperacji nie miał kto gasić pożarów, więc nawet nie łudzili się, że ktoś przyjdzie im z pomocą. Dookoła słychać było szloch dziewcząt, które dopiero zaczynały odczuwać pierwsze objawy szoku, przekleństwa klientów, maskujące nie tylko zawód wywołany niedokończonymi igraszkami, jak również przerażenie, które odczuwali jeszcze przed chwilą. Wszyscy boleśnie odczuli stratę budynku.
Wszyscy poza jednym gościem.
Obrzucił niedoszłego klienta Tiago kolejnym nieprzychylnym spojrzeniem, zupełnie nie przejmując się jego groźbami. Kolejny wielki facet, uważający się za nie wiadomo kogo. Niejednego już takiego widział, niejeden znęcał się nad biednym chłopakiem, który wciąż kulił się ze strachu. Złapał płaszcz i troskliwie otulił nią chłopaka, delikatnie pocierając jego ramiona. Mimo to wciąż zdawał się nie kontaktować. Nie dziwił się mu. Po raz kolejny stracił dom. To musiało być dla niego straszne przeżycie.
- Wiesz co, mam to w nosie, co zamierzałeś z nią zrobić. Teraz jednak potrzebuje pomocy. Ja nie mogę się nią zająć, więc zrób to ty, skoro to właśnie ciebie obrała za cel. - Powiedział, wcale nie milszym tonem. Nie martwił się o siebie. Jego przyszłość i tak wisiała na włosku, więc równie dobrze mógł tu zginąć. Najważniejsze teraz dla niego było zapewnienie opieki Tiago. Mimo że naprawdę obawiał się, czy towarzystwo łowcy było dla niego odpowiednie. Lepsze jednak takie, niż żadne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.15 8:13  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Już teraz do jego uszu dobiegły te żałosne jęki rozpaczy, szlochy, przekleństwa i tak dalej. Nie zmieniało to jednak tego, że Corel został nieczuły na cudzy ból. Albo raczej, chociaż wiedział, że oni cierpią to nadal go to nie obchodziło. Był cholernym indywidualistą, to odgrywało tylko część jego swoistej gry z rzeczywistością. Daleko było mu do altruisty, czy jakiegokolwiek interesowania się drugą osobą. Nie zyska na nic na pomaganiu komuś, w tym świecie trzeba liczyć na siebie i dbać samemu o siebie. Niektórzy o tym zapominają, albo starają się przynajmniej żyć tak, żeby mieć względny sposób. Gardził czymś takim. Jako najemnik swoją drogę uznawał za słuszną, a jego amoralność tylko dodawała mu skrzydeł w jego postępowaniu. W tym burdelu był pierwszy raz, nie przywiązywał się do budynków. To, że ludzie tu pracowali, topili smutki, pieprzyli... Nie obchodziło go, są słabsi, bo za dużo czuję. Uczucia to cholerna słabość. Ale musiał przyznać, że uczucia były również i jego słabością. No cóż, słabość do kobiet już nie raz go wciągnęła w kłopoty.
Dostrzegł nieprzychylne spojrzenie barmana, które dostał po swojej wypowiedzi. Już niemalże od razu się w nim zagotowało. Ludzie mieli głupi zwyczaj takiego gapienia się, przyzwyczaił. Ale mimo wszystko, już nie za takie błahostki dochodziło do bijatyk, zwłaszcza, kiedy to on atakował. Czerpał przyjemność z takiej agresji, jakkolwiek to brzmi, to faktycznie nie było normalne. Ale jemu to nie przeszkadzało. Po prostu to lubił, dreszczyk emocji, nie raz samemu dostać w pysk, no po prostu poezja!
Patrzył jak barman otula jego płaszczem. No tak, jakoś go odzyskać będzie musiał. Miał go niemalże od zawsze i nie miał zamiaru się go pozbywać.
Na ustach po wypowiedzi barmana pojawił się niebezpieczny uśmiech, a w oczach również można było dostrzec równie niebezpieczne błyski.Wolnym, pewnym siebie krokiem podszedł do barmana a z ust niemalże od razu zszedł mu uśmiech. Chwycił go za kołnierz i przyciągnął do siebie.
- Prosisz się o wpierdol. Ale spierdalaj lepiej. A ona... - Tutaj znacząco odwrócił wzrok i spojrzał na Tiago.
- Coś się poradzi bo chcę odzyskać płaszcz. - Warknął w stronę barmana po czym pchnął go mocno do przodu, równocześnie puszczając.
- Lepiej nie pokazuj mi się na oczy. - Dodał jeszcze w stronę barmana po czym popatrzył na Tiago. No i co on miał z nią zrobić? Była ranna... Hmm... Szpital, niegłupi pomysł. Przyjmowali tam wszystkich, to było nawet jakieś rozwiązanie. Nawet nie próbował jej mówić, by wstała, bo wiedział, że to nie ma nawet sensu i się tak na pewno nie uda. Pochylił się i chwytając ją za ramiona podniósł do góry i postawił na nogi. Oczywiście, spodziewał się albo jakiegoś sprzeciwu albo, że po prostu ta będzie mu tu przeszkadzać w tym. Położył jej dłoń na ramieniu, lekko ściskając, oczywiście nie miało to prawa sprawić jakiegoś bólu dziewczynie, jednakże, upewniało go w tym, że w razie czego będzie mógł ją przytrzymać. To będzie długa droga...Ruszył, niemalże ciągnąc Tiago za sobą.

z/t + Tiago
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.18 1:34  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Panował przerażający gorąc. W sumie to nie było raczej nic dziwnego - nie jedno lato przeżyła na Desperacji, więc po jakimś czasie dało się przyzwyczaić. Poza tym możliwość dbania higienę, jako taki dostęp do wody pitnej i dostęp do lekarstw, czynił jej życie bardziej znośnym. No i jeszcze praca na boku. Może była za dużą optymistką, wierząc że Jinx o niczym nie wie, ale wolała nadal się łudzić, zwłaszcza że nie było z jego strony żadnego odzewu w tej sprawie. A że nie zaniedbywała swoich obowiązków jako pomocy medycznej w burdelu, to nie powinno być żadnego problemu ani lądowania na dywaniku z nakazem oddania tych pieniędzy. Kiedyś ucieknie. Kiedyś ucieknie tak, że Jinx nigdy ją nie znajdzie, a ona naprawdę zacznie nowe życie z dala od tego bałaganu. I tam będzie miała wszystko, o czym tylko sobie zamarzy. Świeżą pościel, własne zwierzę, osobę na którą będzie mogła liczyć i przyrządzi jej najlepsze naleśniki pod słońcem. Z prawdziwego, świeżego mleka. Jej życie stanie się wspaniałe, niemal jak z telewizji, reliktu który widziała na oczy zaledwie kilka razy. Raz nawet udało jej się obejrzeć film od początku do końca.  
- Miau, opatrzysz mi rękę?
- Tak, tak, jasne. Już idę - odpowiedziała nieco zniecierpliwionej dziewczynie, której ręka, w połowie przemieniona w płetwę, była pod dziwnym kątem. Najwyraźniej jej ostatni klient nie należał do najbardziej delikatnych dżentelmenów Desperacji. Miau po raz kolejny doceniała, że nie musiała zarabiać swoim ciałem. Nawet w sumie chciała kiedyś spytać Jinxa, dlaczego postanowił ją umieścić na stanowisku pielęgniarki, ale szybko zrezygnowała. Lepiej nie ryzykować, warto dbać o swoją skórę. Dostała nawet pielęgniarskie odzienie! Co prawda długo jej zajęło by je porządnie wyszorować, ale dało radę. Było już zdecydowanie mniej brudne, a nawet te dziury i poszarpane rękawki jej nie przeszkadzały. Kiedyś, niby żartobliwie, Leah, jedna z najbardziej rozchwytywanych dziewczyn w burdelu, obiecała jej czapkę do kompletu, za co oczywiście dostała przyjaźnie w ucho. Miau mogła na to sobie pozwolić, bo Leah często do niej trafiała i o dziwo miała do niej zaufanie. O kontakty z innymi należało dbać.  Czuła się tutaj wystarczająco samotnie.
Zanim znalazła to, co było jej potrzebne by pomóc jednej z nowszych pracownic, trochę jej to czasu zajęło. Jak zwykle też upuściła coś z rąk, tym razem okazał się to być mały słoiczek z super rzadką maścią. Szybko go podniosła i porządnie schowała. Jaka ulga! Sama by siebie zatłukła jakby tę maść straciła. Spojrzała jeszcze raz na rękę Aurry i nerwowo zagryzła wargę.  Nie przerabiała tego do końca z babunią! To było za poważne! Trzeba będzie... usztywnić. Dobrze usztywnić. Więcej nie wiedziała, może uda jej się jakoś książkę medyczną dorwać albo medyka. Przydałby się. Bardzo by się przydał. Ale to nic, nie może się stresować, bo wtedy wszystko się bardziej pokomplikuje.  Znalazła jakiś kawałek drewna i trochę mu pomogła by lepiej się nadawał do usztywnienia. Buty i piła ręczna poszła w ruch. Przydawało się przeszukiwać opuszczone miejsca. Wyciągnęła z fartucha bandaż max i udała się pospiesznie do Aurry. Po porządnym obwiązaniu, kazała jej przyjść za jakiś tydzień na obserwację. W końcu Wymordowani szybciej się regenerowali. Miau żywiła w duchu nadzieję, że dobrze się zajęła tym problemem. Oby. Pożegnała się z dziewczyną i wyszła z gabinetu. Nie miała jak na razie więcej pacjentów, poza tym to był idealny czas na przerwę. W burdelu o tej godzinie było mało klientów, więc łatwo było przemknąć i uniknąć potencjalnych klepnięć i niemoralnych propozycji. Mogłaby dzięki temu porozmawiać z ochroniarzami burdelu, których uwielbiała przekupywać. Czasem nawet brali ją na barana, na zmianę, robiąc jej karuzelę. Bywało naprawdę super. Na samą myśl lekko się uśmiechnęła i palcami rozczesała włosy. A może usłyszy dzisiaj coś ciekawego?
Zamknęła za sobą drzwi do jej gabinetu, choć nie chciała tak o tym pomieszczeniu mówić i zanim dotarła do drzwi by móc wyjść na zewnątrz, przed jej oczami znalazł się całkiem znajomy człowiek. Na chwilę zapomniała jak się powinno oddychać, czuła jak się poci, jak dłoń zaciska się na pielęgniarskim fartuszku.
Jak...?
Brązowe oczy biegły po jego twarzy. Twarzy, która, jak kiedyś naiwnie sądziła, należała do jej wybawcy. Obrońcy. A była... była twarzą okrutną, przekłamaną, z wielkim napisem zdrajca na czole. Zacisnęła wargi w wąską kreskę, chcąc udać, że go tutaj wcale nie było, że był tylko jakąś głupią halucynacją. Zdradzały ją jednak ręce, które zaczęły drżeć.
- Idź stąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.07.18 22:52  •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
Odkąd stałem się wymordowanym, każdy upał, który towarzyszył terenom Desperacji — a był on wyjątkowo często — znosiłem po prostu źle. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak się stało. Z biegiem czasu nauczyłem się z tym żyć i radzić sobie z problemami, które mi przy tym towarzyszyły. I pewnie tylko dlatego byłem wstanie normalnie funkcjonować. Nawet dnia dzisiejszego czułem się nieco lepiej niż zawsze. W każdym razie nie tym dzisiaj będziemy się zajmować.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość interesujący. Klika miesięcy temu udało mi się dojść do współpracy z samym Jinx'em. Śmiało mogę stwierdzić, że na obecny moment jest moim pracodawcą zupełnie jak każdy, kto przynależy do tego zapchlonego burdelu. Niewiele jednak osób wie o tym, że to miejsce zyskało nowego pracownika. W zasadzie nie nazwałbym siebie pracownikiem tego syfu, kiedy brudną robotę odwalam tylko dla Jinxa. Nic dziwnego, że praktycznie nikt o mnie nie wiedział. Stąd też osoba, której tutaj się spodziewałem nic nie powinna podejrzewać.
Czego podejrzewać? Wiem, że Jinx nie do końca ufa komuś, kto był bliski mojej osobie, o ile to słowo w ogóle tutaj pasuje. Poprosił mnie, a raczej powiedział, abym zadbał oto, aby ona nie zapomniała o swoim długu i wiedziała, ze wciąż jest pilnowana, nieważne jak bardzo cwana będzie. Bardzo dobrze wiem jak zrobić, aby jasno zrozumiała, że jego Pan zawsze będzie o krok przed jej czynami. Dość brutalne, ale poddanych trzeba trzymać krótko. Każdy głupiec to wie.
Co prawda powinienem okazać jej odrobinę współczucia, ale na obecną chwilę nie było mnie stać na podobne emocje. Wciąż widziałem w niej kogoś, kim śmiało mógłbym gardzić. Nie wiem czemu, ale takiej pokusie nie potrafię sobie odmówić. Już nie potrafię. Dlatego gdy tylko ujrzałem jej przerażoną minę, stać było mnie tylko na szeroki uśmiech. Wstrętne, nie?
Ledwo przyszedłem, a już chcesz mnie wyganiać? Chyba nie tak powinno się traktować gości tutejszego przybytku, nie uważasz moja droga? — uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy, a śmiałem się nawet pokusić o wyciągnięcie dłoni z kieszeni, tylko po to, aby lekko pociągnąć ją za pasmo włosów — Jinx na pewno nie byłby zadowolony — dodałem jeszcze, nie ukrywając się z tym, że pamiętałem opowieści dziewczyny o tym Wymordowanym. Hah, pamiętałem. Przypadek chciał, że go nawet poznałem i zacząłem dla niego pracować. I jak boga kocham to był naprawdę czysty przypadek.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Burdel - Page 2 Empty Re: Burdel
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach